Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Indyjsko-japoński sojusz przeciwko Chinom

Indie zgodziły się zwiększyć współpracę wojskową z Japonią, co ma stworzyć przeciwwagę dla coraz bardziej agresywnie działających Chin. Zacieśnienie relacji obu krajów skomplikuje jednak pozycje Stanów Zjednoczonych w rejonie Azji Południowo-Wschodniej.

Japoński okręt desantowy typu Osumi JDS „Kunisaki”. Fot. US Navy
Japoński okręt desantowy typu Osumi JDS „Kunisaki”. Fot. US Navy

Do porozumienia doszło podczas poniedziałkowej wizyty w Tokio indyjskiego ministra obrony Aruna Jaitleya. Według Jaitleya jego intencją jest podniesienie na wyższy poziom obecnej, dwustronnej współpracy wojskowej. Ma to już być tzw. „partnerstwo strategiczne”. Pierwszym efektem nowego porozumienia będzie udział indyjskiej marynarki wojennej w morskich manewrach japońsko-amerykańskich, które planuje się przeprowadzić w lipcu 2017 r.

Ten obraz „dobrej”, trójstronnej współpracy między Stanami Zjednoczonymi, Indiami i Japonią jest jednak tylko pozorny. Amerykanie mają bowiem świadomość, że o ile Japończycy są silnym i pewnym sojusznikiem, to Indie bardzo często wolą działać tylko według własnych zasad i potrzeb. Indyjskie siły zbrojne kupują więc sprzęt wojskowy ze Stanów Zjednoczonych, ale równocześnie wprowadzają uzbrojenie rosyjskie, dopuszczając tym samym by specjaliści z Rosji działali na terenie ich kraju (jako np. serwis lub podczas szkolenia).

Amerykanie zaczynają dodatkowo dostrzegać zmianę podejścia Japończyków do swoich sił zbrojnych. Agresywne działania Chin w odniesieniu do spornych wysp Senkaku pokazały bowiem, że „pacyfistyczne” podejście do armii klasyfikowanej jako siły samoobrony może już przestać być skutecznie. Stąd w Japonii pojawiają się coraz głośniejsze deklaracje (w tym premiera Shinzo Abe) o szerokich planach rozwoju sił zbrojnych, eksportu japońskiego uzbrojenia oraz szerszego uczestnictwa w operacjach międzynarodowych.

Głosy te zyskują coraz większe poparcie również z powodu zagrożenia, jakie może przyjść ze strony Korei Północnej. I w tym przypadku władze w Tokio zdają sobie sprawę, że postępy jakie w dziedzinie rakiet balistycznych mają północnokoreańskie wojska byłyby niemożliwe bez pomocy Chin. Wcześniej władze w Japonii nie zwracały na to uwagi. Sytuacja się jednak zmieniła w momencie gdy północnokoreańskie rakiety zaczęły bezpośrednio zagrażać japońskiemu terytorium.

Nagle okazało się, że podobne podejście do niepokojących działań rządu w Pekinie maja Indie. One z kolei zwracają uwagę na coraz silniejsze związki Chin przede wszystkim z Pakistanem, ale również z Nepalem, Sri Lanką i Birmą. Hindusów niepokoją dodatkowo cyberataki i cyberszpiegostwo prowadzone przez Chińczyków w różnych dziedzinach (nie tylko wojskowych) oraz siłowe rozwiązywanie problemu spornych wysp na Morzu Południowochińskim. Dlatego Indie, pretendujące do roli regionalnego mocarstwa, chcą mieć wpływ na równowagę sił w regionie i by tę równowagę utrzymać zacieśniają współprace z Japonią.

Dodatkowym czynnikiem wpływającym na zwiększenie współpracy są same Stany Zjednoczone. Coraz bardziej wyczuwa się bowiem zmianę podejścia Amerykanów w odniesieniu do Chińczyków. Władze w Waszyngtonie zaczynają więc łagodzić swój stosunek do rządu w Pekinie licząc prawdopodobnie na pomoc Chin w rozwiązaniu problemu Korei Północnej. Jest w tym dużo racji, ponieważ odcięcie północnokoreańskiej gospodarki od surowców energetycznych to o wiele silniejszy argument, niż użycie rakiet czy samolotów bojowych.

Może się to jednak odbyć kosztem Tajwanu oraz sąsiadów Chin, które w większym stopniu będą musiały liczyć na siebie, niż na wsparcie Amerykanów. Poniedziałkowe porozumienie świadczy o tym, że zrozumiały to Indie i Japonia.

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama