Geopolityka
Wyborcza próba sił w Wenezueli
7 października br. odbędą się wybory prezydenckie w Wenezueli. Ostatnie sondaże, pokazują niewielką przewagę rządzącego od 14 lat dyktatora Hugo Chaveza nad centrowym politykiem Henrique Caprilesem Radonskim.
Głosowanie odbędzie się od 12:30 do 0:30 czasu polskiego. Niezależnie od wyniku wyborów obserwatorzy spodziewają się destabilizacji związanej z kontestacją ich rozstrzygnięcia przez zwolenników przegranego kandydata. Nad ich przebiegiem nie będzie czuwać żadna oficjalna delegacja międzynarodowych obserwatorów. Zaproszono jedynie przedstawicieli Unii Narodów Południowoamerykańskich, by "towarzyszyli głosowaniu".
58-letni Chavez, który zmaga się z nowotworem, wezwał wszystkie środowiska do akceptacji wyników wyborów, niezależnie od tego, kto okaże się zwycięzcą, równocześnie nazywając swoich przeciwników zdrajcami, syjonistami i agentami imperializmu.
Chavez, były wojskowy, dzięki ogromnym dochodom z ropy naftowej wspiera lewicowe i komunistyczne reżimy w Ameryce Południowej a także reżim irański i syryjski. Jest także ważnym sojusznikiem Rosji i Białorusi. Prowadzi politykę nacjonalizacji największych koncernów, przy równoczesnej rozbudowanej polityce pomocowej dla najuboższych, którzy stanowią bazę jego elektoratu.
Henrique Capriles Radonski (jego dziadkowie byli polskimi Żydami) planuje skopiować z kolei model brazylijski oparty na poszanowaniu własności prywatnej i rozbudowanej pomocy społecznej. Jego elektorat pochodzi głównie z wielkich miast a on sam uważany jest za reprezentanta interesów wielkich koncernów. Zwycięstwo Radonskiego może oznaczać więc nowe kontrakty dla zagranicznych koncernów naftowych.
Z powyższych względów, wyborom bacznie przyglądają się Stany Zjednoczone - największy wróg dyktatora z Wenezueli, oskarżane przez zwolenników Chaveza o finansowanie kampanii wyborczej opozycji. Niemcy, oraz inne kraje europejskie popierające Henrique Caprilesa Radonskiego.
(MMT)