Reklama
  • Wiadomości

Wojna czy ćwiczenia? Amerykańskie tankowce lecą na Bliski Wschód

Najnowsze ruchy wojskowe Stanów Zjednoczonych w rejonie Bliskiego Wschodu wzbudziły falę spekulacji. Masowe przemieszczanie się samolotów tankowania powietrznego w kierunku Kataru i innych baz regionu nie jest zwyczajną rotacją – w świetle niedawnych wydarzeń na linii USA–Iran to manewr, który może mieć dalekosiężne konsekwencje.

Samolot F-15C wyznaczony do wcześniejszej rotacji misji Icelandic Air Policing podczas tankowania w powietrzu z samolotu KC-135 Stratotanker. Fot. Maj. Andrew Rose/USAF

KC-135 Stratotanker czy KC-46A Pegasus są fundamentem globalnej projekcji siły USA. Umożliwiają bombowcom i myśliwcom operacje dalekiego zasięgu, przez co stanowią nie tyle logistyczne wsparcie, co nieodzowny element działań ofensywnych i defensywnych w powietrzu. Ich koncentracja w bazach takich jak Al Udeid w Katarze pozwala Waszyngtonowi utrzymywać gotowość do uderzeń na cele w Iranie lub w jego strefie wpływów. Loty takich tankowców zostały zaobserwowane przez kanały monitorujące.

To właśnie tankowce umożliwiły operację „Midnight Hammer” z czerwca tego roku, gdy amerykańskie bombowce B-2, wspierane przez inne samoloty i rakiety Tomahawk, wystrzeliwane z okrętów podwodnych, zaatakowały trzy irańskie ośrodki nuklearne. Wówczas zniszczeniu uległa m.in. część kompleksu Fordow, co poważnie osłabiło irański program jądrowy. Tankowce są też niezbędne w działaniach obronnych, włączając w to obronę przed atakami rakietowymi i dronowymi, np. po uderzeniu na cele w Iranie lub w Jemenie (Huti ogłosili niedawno, że wznowią ataki na amerykańską żeglugę).

Reklama

Samo przemieszczenie tankowców nie musi prowadzić do natychmiastowej eskalacji militarnej, bo może być elementem ćwiczeń czy rotacji sił. Może jednak działać jako narzędzie presji politycznej. Dla Iranu to jasny sygnał: amerykańskie siły są gotowe do szybkiego działania, a powtórka z czerwcowych ataków pozostaje realną opcją.

KC-135, F-22A Raptor i F-35A Lightning II
Zdjęcie poglądowe. KC-135, F-22A Raptor i F-35A Lightning II
Autor. Air Force Staff Sgt. Matthew Kakaris

Podobne demonstracje miały miejsce w przeszłości – administracja Trumpa używała dezinformacji i pokazów siły, by wywierać nacisk na Teheran. W obecnym układzie można to interpretować jako próbę zdyscyplinowania Iranu, który po czerwcowej porażce próbuje odbudować swój potencjał nuklearny w podziemnych obiektach. Zwłaszcza że na Iran nałożono niedawno sankcje w ramach mechanizmu „snapback”, za nieprzestrzeganie porozumienia nuklearnego.

Być może nieprzypadkowo mobilizacja zbiegła się w czasie z nadzwyczajnym spotkaniem Donalda Trumpa, sekretarza obrony Pete’a Hegsetha i setek najwyższych dowódców wojskowych. Retoryka Hegsetha – wezwanie do „przygotowania się na zwycięstwo” – brzmi bardziej jak zapowiedź kampanii niż rutynowej narady.

Reklama

Największe ryzyko tkwi w potencjalnej odpowiedzi Iranu. W czerwcu Teheran udowodnił, że potrafi odpowiedzieć – rakiety wystrzelone w stronę bazy Al Udeid były bezpośrednim odwetem za ataki USA. Choć systemy obronne zneutralizowały większość pocisków, sama próba była sygnałem: Iran nie pozostanie bierny.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama