Reklama

Geopolityka

Wielka Gra o kartę kurdyjską

Bojownicy PKK.Zdjęcie ilustracyjne.
Bojownicy PKK.Zdjęcie ilustracyjne.
Autor. Kurdishstruggle/CC BY 2.0/wikipedia

Turcja chce przejąć pełną kontrolę nad kartą kurdyjską i to nie tylko w swoich granicach, ale też w pozostałych częściach Kurdystanu. W tym celu może wypuścić z więzienia Abdullaha Ocalana i uczynić z niego instrument realizacji swoich planów. Kluczowe znaczenie będzie miał jednak rozwój sytuacji w rządzonej przez Kurdów Syrii Północno-Wschodniej oraz kroki innych graczy, tj. USA i Izraela.

Wydarzenia ostatnich kilku miesięcy nadały kwestii kurdyjskiej nowej dynamiki, choć przyćmiły to inne wydarzenia na Bliskim Wschodzie - w szczególności wojny i zawieszenie broni w Strefie Gazy oraz Libanie, upadek Assada w Syrii, wybory nowych władz Libanu oraz dywagacje na temat wpływu wyboru Donalda Trumpa na dalszy rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Wszystkie te wydarzenia mają jednak również wpływ na kwestię kurdyjską, której znaczenia nie można nie doceniać, choćby dlatego, że jest to 40-milionowy naród, którego różni przedstawiciele de facto kontrolują znaczną część Iraku i Syrii, odgrywają ważną rolę polityczną w Turcji oraz stanowią potencjalny czynnik wpływu na sytuację wewnętrzną w Iranie.

Reklama

Rola Turcji

Turcja najwyraźniej zdała sobie sprawę z tego, że kontynuowanie konfrontacyjnej polityki wobec Kurdów wiąże się z ryzykiem wykorzystania ich przez inny podmiot (np. Izrael albo Iran) do destabilizacji Turcji. Nie chodzi przy tym o to, by którekolwiek z tych państw wsparło jakiś projekt niepodległości Kurdystanu, bo to jest całkowicie wykluczone. Chodzi raczej o instrumentalne wykorzystanie w celu wymuszenia politycznych ustępstw w ramach polityki transakcyjnej. Poza tym, wbrew rozpowszechnionemu mniemaniu, żadna z liczących się sił kurdyjskich nie ma obecnie projektu niepodległości Kurdystanu. Nurt Barzaniego w Iraku kultywuje mit referendum niepodległościowego z 2017 r., aby wywierać nacisk na Bagdad, natomiast apoistowska (czyli pro-Ocalan) PYD w Syrii dąży do uzyskania podobnej autonomii jaką mają Kurdowie w Iraku.

Turcja zdaje sobie jednak sprawę z tego, że sytuacja na Bliskim Wschodzie jest niepewna i bardzo dynamiczna i choć po upadku Assada jej pozycja regionalna wzrosła to utrzymanie jej zależy m.in. właśnie od właściwego rozegrania kwestii kurdyjskiej. Zwłaszcza, że w związku z jej deklarowanym wsparciem dla Palestyńczyków pogorszeniu uległy relacje turecko-izraelskie i Izrael zaczął rozgrywać kartę kurdyjską, w tym nawiązał kontakt z Syryjskimi Siłami Demokratycznymi (SDF).

Izrael naciska też na USA, by nie wycofywały swojego wsparcia dla SDF, a wypowiedzi kluczowych osób nowej administracji np. Marco Rubio czy Morgan Ortagus, wskazywałyby na to, że USA się do tych sugestii przychylają, co jest całkowicie sprzeczne z celami Turcji. Jednocześnie, choć Trump i jego administracja deklarują, że dążą do deeskalacji, to tylko ktoś całkowicie nieznający Bliskiego Wschodu może z pełnym przekonaniem stwierdzić, że eskalacja i wojna regionalna jest wykluczona. Nawiasem mówiąc, od kilku miesięcy na taki rozwój wypadków liczy część Kurdów w Iraku, która uważa, że konfrontacja amerykańsko-irańska (niekoniecznie w postaci pełnoskalowego konfliktu) otworzyłaby drogę w kierunku zmiany granic na Bliskim Wschodzie i stworzenia nowego podmiotu kurdyjskiego. Bez względu na to, czy byłoby to państwo,czy autonomia to musiałoby powstać pod czyimś patronatem zewnętrznym. Choć jest to scenariusz wielce wątpliwy to jednak niewykluczony i Turcja ewidentnie bierze go pod uwagę i przygotowuje się na objęcie roli protektora jeśliby do tego doszło (nie jest to główny plan Turcji, a raczej wariant).

    Warto pamiętać, że to Erdogan i jego ekipa dokonali gigantycznego zwrotu w podejściu do kwestii kurdyjskiej. W paradygmacie kemalistowskim nie było miejsca dla kurdyjskiej tożsamości w Turcji, ale jednocześnie Turcja wyrzekała się ambicji ingerowania w kwestię kurdyjską poza swoimi granicami. W paradygmacie neoosmańskim, wprowadzonym do głównego nurtu polityki tureckiej przez Turguta Ozala, a następnie po przejęciu władzy przez Erdogana i jego AKP, przez Ahmeta Davatoglu, kwestia kurdyjska odgrywa bardzo istotną rolę. Rządzący w latach 1983-1993 Ozal, który sam miał kurdyjskie pochodzenie, dążył do uznania praw kurdyjskich w Turcji w zamian za złożenie broni przez PKK, a także rozważał wykorzystanie interwencji USA w Iraku w 1990 r. (której udzielił wsparcia) do anektowania północnego Iraku. Wymagało to jednak przekształcenia Turcji z państwa jednonarodowego w państwo turecko-kurdyjskie, a na to elity kemalistowskie dominujące w armii się nie zgadzały. Turgut Ozal zmarł więc nagle w 1993 i od samego początku podejrzewano otrucie.

    Gdy do władzy doszedł Erdogan sytuacja uległa zmianie. Doszło do zmiany polityki zagranicznej na ekspansjonistyczną i zawierającą elementy panturkizmu, eurazjatyzmu oraz przede wszystkim neoosmanizmu, co również znajdowało odzwierciedlenie w przemianach tożsamościowych w Turcji, a w szczególności w trwałym odejściu od zaprzeczania istnienia kurdyjskiej tożsamości w Turcji. Podjęto również negocjacje z PKK, a także Kurdami w Syrii, jednakże załamały się one w 2015 r.

    Przyczyny tego niepowodzenia były dwie. Po pierwsze, Erdogan dążył do marginalizacji nurtu apoistowskiego wśród Kurdów i doprowadzenia do dominacji kurdyjskiej sceny politycznej (zarówno w Turcji, jak i poza nią) przez nurt islamistyczny (powiązany z AKP) oraz konserwatywny (związany z rodziną Barzanich). Tymczasem głównym beneficjentem okazała się apoistowska HDP ze swoim charyzmatycznym liderem Selahattinem Demirtasem, który w związku z tym został uwięziony w 2016 r. (nie ma wątpliwości, że postawione mu zarzuty są naciągane i jest on więźniem politycznym). Po drugie, próba przewrotu w 2016 r. pokazała, że Erdogan nie mógł w tym czasie czuć się jeszcze całkowicie pewnie jeśli chodzi o realizację swoich planów w zakresie radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i zewnętrznej. Dlatego też, mimo rewizjonistycznej propagandy, Turcja nie wykorzystała czasowej dezintegracji Syrii i Iraku do anektowania części terytoriów tych państw, a jedynie przejęła kontrolę militarną nad ograniczonym terytorium w obu krajach, jednocześnie rozbudowując swoje wpływy poprzez proxy. Głównym sojusznikiem Turcji w Iraku stała się Partia Demokratyczna Kurdystanu (PDK), zdominowana przez rodzinę Barzanich.

    Reklama

    Kurdowie są jednak obecnie bardzo mocno podzieleni i mają różne orientacje geopolityczne. W samym Iraku PDK ma konkurencję w postaci Patriotycznej Unii Kurdystanu, która jest w konflikcie z Turcją i opowiada się za bliższą współpracą z rządem centralnym w Bagdadzie, a także z nurtem apoistowskim dominującym w Syrii Północno-Wschodniej. Największym konkurentem nurtu odwołującego się do przywództwa Barzanich jest nurt apoistowski. Utożsamiany on jest z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK), której liderem jest Abdullah Ocalan, od 1999 r. przebywający w więzieniu w Imrali, ale jest to daleko idące uproszczenie abstrahujące od złożoności nurtu apoistowskiego. Odrzucenie tych uproszczeń jest przy tym niezbędne do zrozumienia obecnej dynamiki w podejściu władz Turcji do kwestii kurdyjskiej.

    Można powiedzieć, że jest dwóch Abdullahów Ocalanów. Pierwszy to symboliczny i charyzmatyczny lider Kurdów, który stworzył PKK jako ruch narodowowyzwoleńczy przeciwko niewątpliwej opresji państwa tureckiego, który odpowiada za ataki uznawane powszechnie za terrorystyczne (podobnie zresztą jak niektórzy sojusznicy Turcji, w szczególności rządzący obecnie Syrią Ahmed Szaraa i jego HTS czy palestyński Hamas). Ten Ocalan jest też twórcą ideologii demokratycznego konfederalizmu, zgodnie z którą stworzona została w Syrii Autonomiczna Administracja Syrii Północno-Wschodniej (AANES), kontrolowana przez SDF. Drugi Ocalan to realny człowiek, który o włos uniknął egzekucji i ostatnie 26 lat spędził w więzieniu (w dużej części w całkowitej izolacji) i który zainteresowany jest przede wszystkim poprawą swoich warunków. I to właśnie jest mu obecnie oferowane przez Turcję. Ocalan miałby opuścić Imrali i zostać przeniesiony do aresztu domowego, gdzie (pod kontrolą tureckich służb) miałby pełny kontakt ze światem wewnętrznym i mógłby oddziaływać na kurdyjską scenę polityczną. Według tego planu Ocalan przede wszystkim wezwałby PKK do złożenia broni. Jednakże dowódcy polowi PKK, rezydujący w górach Kandil w Iraku, tacy jak Cemil Bayik i Murat Karayilan, mają świadomość tego, że ten symboliczny Ocalan nie jest realny i od dawna ich uznawanie jego przywództwa jest pozorne. Kandil ma swoje interesy i nie zareagowało entuzjastycznie na plany Turcji uwolnienia Ocalana w zamian za złożenie broni.

    Uwolnieniu Ocalana towarzyszyłyby również pewne zmiany w podejściu do kwestii kurdyjskiej, tj. silniejsze podkreślenie, że kurdyjskość jest częścią tożsamości państwa tureckiego. Nawiasem mówiąc tak miało być z Republiką Turecką od samego początku (miała być oparta na tożsamości turecko-kurdyjskiej, a nie wyłącznie tureckiej), ale Ataturk po wygranej wojnie w 1923 r. postanowił inaczej. Być może wiązałoby się to ze zmianami konstytucji (na które i tak się zanosi, bo Erdogan chce otworzyć sobie drogę do kolejnej kadencji prezydenckiej). Natomiast wykluczone jest, by w Turcji doszło do stworzenia jakiejś kurdyjskiej autonomii czy też nawet decentralizacji. Interesujące jest przy tym to, że równolegle z rozmowami w sprawie uwolnienia Ocalana i spotkaniami między nim a apoistowską Dem Parti (następczynią HDP) dochodzi do usuwania ze stanowisk kurdyjskich burmistrzów związanych z tą partią (pod zarzutami propagandy terrorystycznej). Jedną z osób w ten sposób usuniętych jest Ahmed Turk, który był burmistrzem Mardin (do 4.11.2024 r.). Ten 82-letni polityk, pochodzący z wpływowego rodu kurdyjskiego, jest uznawany za jednego z najbardziej umiarkowanych i nastawionych na porozumienie turecko-kurdyjskie, a w tureckim parlamencie po raz pierwszy zasiadł w 1973 r. (początkowo z ramienia partii ogólnotureckich).

      Pozbawienie Turka pozycji burmistrza Mardin nie przeszkodziło mu w stanięciu na czele delegacji, która w styczniu spotkała się z liderem tureckich nacjonalistów z MHP Devletem Bahcelim (kluczowym sojusznikiem Erdogana, do listopada 2024 odrzucającym jakiekolwiek ustępstwa wobec Kurdów) oraz przewodniczącym parlamentu z rządzącej AKP Numanem Kurtulmusem. Symptomatyczne jest jednak to, że sam Erdogan nie bierze udziału w tych rozmowach i trzyma pewien dystans wobec tego procesu, co zapewne ma mu ułatwić wycofanie się z niego jeśli coś pójdzie nie tak, podobnie jak to było w 2015 r. z negocjowanym wówczas przez ówczesnego wicepremiera Bulenta Arinca porozumieniem z Dolmabahce. Istotne jest jednak to, że obecnie jest zupełnie inna sytuacja wewnętrzna i zewnętrzna Turcji, co sprzyja zawarciu porozumienia.

      Uderzenie w Turka miało zatem zapewne na celu swoiste zmiękczenie strony kurdyjskiej, by zaakceptowała warunki ekipy Erdogana. Chodzi w szczególności o zmianę ideologicznego nastawienia dominującego w Turcji nurtu kurdyjskiego tj. odejście od lewicowych postulatów, żądań decentralizacji i sprzeciwu wobec autorytaryzmu Erdogana. To było również problemem w 2015 r., gdy istniał projekt zawarcia koalicji między AKP i HDP pod warunkiem odejścia HDP od prodemokratycznych i lewicowych postulatów. Była to w dużej mierze decyzja Demirtasa, dla którego raczej nie byłoby miejsca według obecnego projektu rozwiązania kwestii kurdyjskiej zgodnie z pomysłem ekipy Erdogana. Tyle, że opozycyjna CHP jednocześnie prowadzi rozmowy właśnie z Demirtasem, w którym widzi sojusznika.

      Jeśli dojdzie do wypuszczenia Ocalana i wezwania z jego strony by PKK złożyło broń to istnieje duże prawdopodobieństwo, że Kandil to wezwanie odrzuci. Jednakże można się spodziewać, że byłby to potężny cios dla dowództwa polowego PKK i znaczna część członków usłuchałaby wezwania swojego formalnego lidera. Kandil może przy tym szukać wsparcia ze strony Iranu lub Izraela (ideologia nie ma w tym wypadku znaczenia), zwłaszcza że większość proirańskich sił w Iraku jest bardzo mocno antyturecka, a z kolei Izrael nie chce by Turcja uległa dalszemu wzmocnieniu (a uregulowanie kwestii kurdyjskiej by do tego doprowadziło). Barzani zakładają przy tym, że w takim rozdaniu będą mogli liczyć na tureckie i amerykańskie wsparcie przeciwko Bagdadowi, czemu Izrael nie będzie się sprzeciwiał ze względu na wpływy irańskie we władzach centralnych Iraku. Znów nie jest to takie pewne, gdyż Erdogan równocześnie próbuje dogadać się z władzami Iraku, a premier Sudani daje sygnały Trumpowi, że jest gotów na zagwarantowanie amerykańskich interesów.

      Turcja jest natomiast zainteresowana wzmocnieniem zwolenników Barzaniego w Syrii północno-wschodniej i zastąpieniem nimi obecnego kurdyjskiego przywództwa politycznego. Po obaleniu Assada Turcja zyskała spory wpływ na nowe władze w Damaszku, choć nazwanie ich tureckimi marionetkami byłoby przesadą. Poza tym Turcja kontroluje też tzw. Syryjską Armię Narodową (SNA) znaną z licznych nadużyć, zbrodni i braku dyscypliny. To właśnie oddziały tej formacji toczą od dwóch miesięcy walki z SDF, choć ich intensywność nie jest zbyt duża. Jednocześnie Turcja, ustami Erdogana i szefa tureckiej dyplomacji Hakana Fidana (nawiasem mówiąc etnicznego Kurda), zapowiedziała inwazję na AANES i wykluczyła by SDF brało udział w procesie politycznym budowy nowej Syrii. Turcja argumentuje to obecnością niesyryjskich Kurdów w szeregach SDF oraz tym, że część liderów, w tym głównodowodzący SDF Mazum Abdi, byli członkami PKK w przeszłości. Turcja twierdzi również, że w SDF jest ok. 2 tys. członków PKK, dowodzonych przez Sabriego Oka i Fehmana Huseyina, którzy mają jakoby wywierać wpływ na działania Mazluma Abdi. Problem w tym, że Turcja jak zwykle nie przedstawia żadnych dowodów na swoje twierdzenia, a Amerykanie, którzy wspierają SDF od 2016 r., mają własne dane wywiadowcze i nie podzielają oceny Turcji. Hipokryzją jest też zarzucanie Abdiemu, że był członkiem PKK i jednoczesne popieranie Ahmeda al-Szaraa, choć był on w Al Kaidzie. Podobnie osobliwe jest żądanie opuszczenia Syrii przez bojowników spoza niej jeśli są w SDF, podczas gdy podobny postulat nie jest kierowany wobec dżihadystów ujgurskich czy czeczeńskich.

      Reklama

      Wybiorą pokojowe rozwiązanie?

      Turecka inwazja na Syrię północno-wschodnią nie jest jednak bynajmniej przesądzona. Z jednej strony Turcja wolałaby to załatwić w sposób pokojowy i wsparła organizację spotkania Mazluma Abdiego i Masuda Barzaniego. Chodzi o to, by przywództwo AANES wycofało się z postulatów utworzenia w Syrii autonomii kurdyjskiej oraz zachowania odrębności organizacyjnej SDF w ramach sił zbrojnych w Syrii (w Iraku kurdyjska Peszmerga ma taką odrębność) i usunęło się w cień dając zwolennikom Barzaniego, dotąd marginalizowanym, przejąć kierowniczą rolę. Chodzi również o to, że konserwatywni zwolennicy Barzaniego są bliżsi ideologicznie zarówno AKP, jak i nowym władzom w Damaszku, podczas gdy obecne przywództwo AANES jest bardzo progresywne w odniesieniu do praw kobiet czy mniejszości religijnych.

        Z drugiej strony, póki co USA utrzymują parasol ochronny nad Kurdami i SDF nie ma powodu, by wywieszać białą flagę (do czego sprowadzają się propozycje tureckie). Turcja jednak liczy, że Trump wycofa się z Syrii i odda ją pod kontrolę Turcji, a to skłoni SDF do zaakceptowania jej warunków. Tyle, że nie jest to wcale takie oczywiste i dotychczasowe wypowiedzi przedstawicieli nowej administracji USA nie wskazują na chęć wycofania się. Przede wszystkim USA z nieufnością podchodzą do nowych władz w Damaszku, a do tego Izrael naciska na Waszyngton by nie wycofywał się z Syrii. Kurdowie są też obecnie najbardziej wiarygodnym sojusznikiem USA w regionie w ewentualnej konfrontacji z dżihadystami sunnickimi lub siłami proirańskiemi.

        Tymczasem w Turcji panują obecnie bardzo mocne nastroje antyizraelskie i antyamerykańskie, co nie jest takie łatwe do zmiany. Również niektóre państwa europejskie, w szczególności Francja, dalej wspierają SDF, ze względu na zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego. W takiej sytuacji racjonalnym ruchem Turcji byłoby zaakceptowanie przyjęcia w Syrii analogicznego rozwiązania jakie zostało wprowadzone w Iraku. Wypuszczenie Ocalana z więzienia i utrzymanie nad nim kontroli zagwarantowałoby budowę dobrych relacji między taką autonomią a Turcją, a kompleksowe rozwiązanie kwestii kurdyjskiej w Turcji długofalowo dałoby jej zdolność kontrolowania karty kurdyjskiej również w innych częściach Kurdystanu.

        Reklama

        WIDEO: Polska pancerna pięść na straży Łotwy [WYWIAD]

        Reklama

        Komentarze (2)

        1. Przyszłość

          Moim zdaniem niepodegle panstwo Kurdyjskie jest mozliwe

        2. Markus

          Świetny artykuł !

        Reklama