Geopolityka
Ukraiński wywiad o zagrożeniu płynącym z Białorusi
Obecnie nie ma ryzyka wtargnięcia sił rosyjskich z Białorusi na Ukrainę; na Białorusi przebywa ok. 4,3 tys. rosyjskich wojskowych, a większość z nich to niedawno zmobilizowani - poinformował Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR).
Budanow ocenił, że strategicznym celem sił rosyjskich jest odcięcie szlaków dostaw wsparcia dla Ukrainy z zachodu. Według niego obecnie na Białorusi "nie ma tak dużo" sił rosyjskich: to ok. 4,3 tys. wojskowych. Jak dodał, siły te są "bardzo ograniczone" pod względem systemów ciężkiego uzbrojenia, a ok. 80 proc. personelu to ludzie zmobilizowani. "Więc mogę powiedzieć, że na obecnym etapie ryzyka wtargnięcia z Białorusi nie ma" - oświadczył Budanow, cytowany w niedzielę przez HUR.
Czytaj też
Zauważył jednak, że "sytuacja może bardzo szybko się zmienić, kiedy Rosja straci Chersoń". Siły zdolne do walki po wyjściu spod Chersonia częściowo będą przeniesione na kierunek zaporoski, a druga ich część może trafić na Białoruś i wtedy powstanie takie ryzyko - podkreślił Budanow.
Międzynrodowe głosy w sprawie uderzeń na Krmie
Uwagę świata skupia również atak przeprowadzony na okupowanym Krymie. Choć Rosja oficjalnie oświadczyła, że w sobotnim incydencie w Sewastopolu uszkodzony został tylko trałowiec Iwan Gołubiec, to z różnych doniesień wynika, że straty mogą być poważniejsze; ucierpieć mogła m.in. fregata Admirał Makarow - powiadomił portal zn.ua. Ukraiński serwis poinformował w niedzielę, że takie przypuszczenia pojawiły się w rosyjskich mediach powołujących się na źródła w ministerstwie obrony Rosji. "Kreml potwierdził jedynie, że uszkodzony w pożarze został trałowiec Iwan Gołubiec, ale szereg doniesień wskazuje również na uszkodzenia fregaty Admirał Makarow", która jest okrętem flagowym rosyjskiej Floty Czarnomorskiej - relacjonował portal. Według tych informacji na okręcie nie działają sprzęt radiolokacyjny, system łączności i system kierowania ogniem.
Rozważając możliwość uszkodzenia Admirała Makarowa portal zn.ua przekazał oceny, według których naprawa fregaty może trwać od dwóch tygodni do dwóch miesięcy. W tym wypadku rosyjska Flota Czarnomorska miałaby tylko jeden sprawny okręt z "poważną obroną przeciwlotniczą" - zauważył zn.ua. Strona ukraińska nie potwierdziła zaatakowania celów w Sewastopolu; z takimi oskarżeniami pod adresem Kijowa wystąpiło rosyjskie ministerstwo obrony. Jak podkreślił amerykański magazyn "Forbes" w komentarzu po wydarzeniach w Sewastopolu, nawet jeśli domniemany atak dronów nawodnych nie zniszczył fregaty Admirał Makarow - a jest to prawdopodobne - to "Ukraińcy wciąż mogą uważać nocne uderzenie za wygraną". W celu uniknięcia przyszłych ataków Rosjanie będą bowiem musieli "przeznaczyć znacznie większe zasoby na ochronę Sewastopola, albo też wycofać z Krymu około trzech tuzinów wciąż istniejących jednostek Floty Czarnomorskiej" - ocenił Forbes.
Ukraińskie dowództwo operacyjne Południe poinformowało w oficjalnym oświadczeniu w sobotę, że nie może potwierdzić doniesień o zniszczeniu trzech rosyjskich okrętów przenoszących pociski manewrujące Kalibr. Rosja zaś oświadczyła, że doszło do "ataku terrorystycznego" i ogłosiła, że wycofuje się z tzw. inicjatywy zbożowej dotyczącej transportu produktów rolnych z ukraińskich portów.
Czytaj też
Możliwa mobilizacja na terenach okupowanyc przez Rosję
W okupowanym rejonie (odpowiednik powiatu) mariupolskim w obwodzie donieckim Rosjanie mają zamiar zmobilizować do 10 tysięcy mieszkańców; robią teraz wszystko, by z Mariupola nie można było wyjechać - powiadomił lojalny wobec Kijowa mer miasta Wadym Bojczenko. "Według naszych danych chcą oni zmobilizować w rejonie mariupolskim do 10 tys. ludzi. To nie tylko miasto Mariupol, ale i duże miejscowości wokół niego" - powiedział w niedzielę Bojczenko, cytowany przez agencję UNIAN.
Czytaj też
Relacjonował, że z samego Mariupola prawie nie można już wydostać się na obszary nieokupowane. Rosjanie "robią wszystko, by mieszkańcy nie mogli opuścić miasta i wyjechać na terytoria kontrolowane przez Ukrainę" - powiadomił. Według słów Bojczenki mieszkańcy "zdają sobie sprawę, że Mariupol przekształcono w getto" i usiłują wydostać się z miasta na terytorium Rosji, ponieważ "nie chcą być rosyjskim mięsem armatnim".
O tym, że w Mariupolu Rosjanie zaczęli zbierać dane mieszkańców, przygotowując ich pobór do rosyjskiej armii, ukraińskie władze informowały już pod koniec września. Ostrzegały wówczas, że "masowa mobilizacja" zacznie się w Mariupolu po 10 października. Oceniano, że Rosjanie mogą rozpocząć wcielanie mieszkańców okupowanych terenów do swej armii po ogłoszeniu przez Moskwę oficjalnej aneksji zajętych obszarów wschodniej i południowej Ukrainy. Nastąpiło to 30 września na mocy decyzji Władimira Putina.
Rosjanie rozkładają kolejne pola minowe w Ukrainie
Rosyjskie wojska zaminowały "niemal wszystko": mosty, drogi i brzegi rzek wokół miast Swatowe i Kreminna w obwodzie ługańskim - powiadomił w niedzielę lojalny wobec Kijowa szef władz obwodu Serhij Hajdaj. O strategiczną drogę Swatowe-Kreminna wciąż trwają walki. "Okupanci wysadzili wczoraj w obwodzie ługańskim jeszcze jeden most, by utrudnić postępy sił zbrojnych Ukrainy. Trasa Swatowe-Kreminna jest pod kontrolą ogniową armii ukraińskiej" - napisał Hajdaj w serwisie Telegram. Dodał przy tym, że Rosjanie zaminowali okoliczne obszary.
Czytaj też
Przed dwoma dniami Hajdaj informował, że droga Swatowe-Kreminna znajduje się praktycznie pod kontrolą wojsk ukraińskich. W niedzielę również oświadczył, że dzięki temu, że Ukraińcy mają nad drogą kontrolę ogniową, "Rosjanie nie mogą już szybko otrzymać" wsparcia i dostaw na tym odcinku frontu.
Trasa R-66, przebiegająca pomiędzy Swatowem a Kreminną i dalej na południe do Rubiżnego, ma zasadnicze znaczenie dla zaopatrzenia rosyjskich oddziałów. Amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW) ocenił w najnowszej analizie, że siły ukraińskie "skonsolidowały postępy i kontynuują operacje ofensywne" na linii Swatowe-Kreminna. Rzecznik ukraińskiego Wschodniego Zgrupowania Wojsk Serhij Czerewatyj powiedział 29 października, że walki wzdłuż tej linii nadal trwają. Również on zapewnił, że ukraińska kontrola ogniowa nad głównymi odcinkami drogi R-66 uniemożliwia Rosjanom prowadzenie logistyki i dostaw wzdłuż tej trasy.
PAP/JR
Jaszczur
Bajki jakie nam serwują że niby Rosja będzie atakować Ukrainę po granicy polskiej by odciąć ich od dostaw NATO można wsadzić między bajki ... Bo musieli by iść od Brześcia aż do Odessy a to coś koło 1000km .... Może coś będą symulować i faktycznie wejdą po granicy ale to jako odwrócenie uwagi a nie realne działania ... UA granice ma z Polską , Słowacja, Węgrami , Rumunia , Mołdawia - nie realne odciąć ich od zachodu od każdego z tych państw....