- Analiza
- Wiadomości
Turcja w kryzysie: wojna z IS, w tle kampania wyborcza
Równolegle do intensyfikacji tureckich działań wojskowych wymierzonych w Państwo Islamskie (IS) nasila się kryzys polityczny w Turcji. Może on przybrać największe rozmiary od 1980 r. – pisze Witold Repetowicz w swojej analizie dla Defence24.pl.
Według informacji agencji tureckich starcia w Kilis z 23 lipca zaczęły się od ataku grupy 10 terrorystów Państwa Islamskiego (IS) na żołnierzy tureckich znajdujących się na terytorium Turcji. W wyniku wymiany ognia, w czasie której Ankara zdecydowała się na użycie czołgów i haubic (jak również skierowała do walki kilka samolotów F16 z bazy w Diyarbakir) zginął jeden terrorysta, zniszczony został też jeden pojazd terrorystów. Można by zatem uznać tę potyczkę za niewiele znaczący incydent, jednak szerszy kontekst powoduje, że sprawa jest znacznie bardziej złożona i może prowadzić do zaangażowania się Turcji w Syrii. Nie chodzi jednak o wcześniej rozważaną interwencję na terenach kontrolowanych przez YPG.
Państwo Islamskie kontroluje obecnie odcinek granicy z Turcją o długości około 80 km między zachodnim brzegiem Eufratu i miastem Dżarabulus, a wioską Hardżala niedaleko przejścia granicznego Bab al Salama, przez które prowadzi droga łącząca Aleppo przez miejscowość Azaz (po stronie syryjskiej) i miejscowość Kilis (po stronie tureckiej) z Gaziantep w Turcji. Bab al Salam jest kontrolowane przez rebeliantów syryjskich, ale o proweniencji islamistycznej (chodzi o stworzony z inicjatywy Saudów, ale wspierany również przez Turcję, Front Islamski (IF)). IF kontroluje jednak w tym rejonie jedynie odcinek niespełna 10 km granicy, który po obu stronach graniczy z siłami mu wrogimi. Na wschodzie znajdują się siły IS, a na zachodzie kanton Efrin Rożawy, kontrolowany przez kurdyjskie YPG. IS już parę razy starała się przejąć kontrolę nad Bab al Salama, gdyż dałoby jej to taktyczną przewagę w bitwie o Aleppo. To kluczowe miasto syryjskie znajduje się zaledwie około 50 km od przejścia Bab al Salama i sytuacja w nim jest wyjątkowo skomplikowana. Część miasta, w tym lotnisko jest kontrolowana przez siły rządowe, a część przez rebeliantów, dodatkowo, w północnej części kurdyjska dzielnica Sheikh Maqsoud jest kontrolowana przez YPG (ponadto siły kantonu Efrin znajdują się w odległości około 20 km od centrum miasta) . Natomiast po stronie wschodniej, w odległości niespełna 15 km od centrum miasta znajdują się siły Państwa Islamskiego. Kontrola przez IF przejścia w Bab al Salama zapewnia rebeliantom zaplecze logistyczne w Turcji, gdzie są ich obozy treningowe. Tymczasem IS, po utracie kontroli nad Tel Abyad, została mocno odcięta od swojego zaplecza w Turcji. Jest tajemnicą poliszynela, iż ochotnicy chcący przyłączyć się do IS do Syrii zatrzymywali się w Urfie i Gaziantep przed przekroczeniem granicy, głównie w Akcakale (na południe Urfy vis-a-vis Tel Abyad) oraz w Karkamis (vis-a-vis Dżarabulusu). Ten pierwszy szlak po zdobyciu przez YPG Tel Abyad jest już nieaktualny, ten drugi natomiast jest mało funkcjonalny, gdyż ochotnicy byli następnie kierowani do miasta Sarrin, które jest obecnie oblężone przez YPG. Nie można również wykluczyć w najbliższej przyszłości ofensywy YPG na Dżarabulus (przy wsparciu nieislamistycznych rebeliantów Burkan al Firat gdyż Dżarabulus nie jest terenem etnicznie kurdyjskim), choć Turcja ostro się temu sprzeciwia i groźby wkroczenia armii tureckiej do Rożawy, związane były z tym by zniechęcić YPG do tej ofensywy. Niemniej droga M4 prowadząca tędy z Aleppo przez Manbidż do Raqqi i Hasaki jest pod kontrolę YPG. Stąd kluczowe znaczenie ma okolica Kilis. W przypadku wyparcia IF z tego miejsca IS otworzyłoby zachodni front z YPG i mogłoby oczekiwać przychylności Turcji, co dałoby też przewagę w ofensywie na Aleppo. Te kalkulacje mogłyby się okazać trafne gdyby jednocześnie doprowadzono do konfrontacji między PKK a armią turecką w samej Turcji, a wiele wskazuje, iż to był jeden z celów ataku na Suruc.
Teoretycznie już atak na Suruc był atakiem IS na Turcję, jednak był on wymierzony w Kurdów i lewicowe środowiska wspierające HDP i YPG. Władze Turcji, mimo żądań CHP i HDP, odrzuciły wniosek o ogłoszenie żałoby narodowej, gdyż byłoby to niekorzystne z punktu widzenia kalkulacji przedwyborczych AKP. Ale już to pokazało w jak głębokim kryzysie znajduje się państwo, z wyraźną niechęcią przyznające, iż dokonano ataku na tureckich obywateli na tureckiej ziemi, których rząd i armia jest zobowiązana bronić, czy to się rządowi i armii podoba czy nie. Złożoność sytuacji jest wieloaspektowa. Z jednej strony Erdogan i rząd AKP przez wiele miesięcy tolerowali (o ile nie wspierali, o co oskarża ich HDP a CHP również żąda wyjaśnień) siatkę Państwa Islamskiego w Turcji. Wprawdzie wicepremier Arinc twierdzi że przez rok aresztowano 100 osób w związku z próbą przyłączenia się do IS, ale to jest zaledwie kropla w morzu, gdyż ocenia się, że w samym Gaziantep w wspieranie IS zaangażowanych jest 4000 osób. Ponadto są pewne przesłanki wskazujące na to, że Turcja może chcieć zmienić politykę i przestać tolerować IS. Chodzi o to, że porozumienie nuklearne z Iranem już skłoniło KAS i inne kraje Półwyspu Arabskiego do wsparcia podziału Iraku, co wiąże się też z ewentualnym wyparciem IS z Niniwy (Mosulu) i wprowadzeniem tam armii sunnickiej Athela Nudżajfiego w celu budowy sunnilandu. Te ruchy są również wspierane przez Turcję. Również w Syrii możliwe jest dążenie do wzmocnienia islamistycznych rebeliantów poprzez eliminację konkurencji w postaci IS, które wyraźnie słabnie w ostatnim czasie (kolejna klęska w Hasace). Ponadto nie bez znaczenia jest tu nacisk międzynarodowy oraz wewnętrzny w związku z atakiem w Suruc.
Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że prawdopodobnie około 20 % mieszkańców Turcji ucieszyło się z powodu tego zamachu. Chodzi przede wszystkim o licznych zwolenników IS oraz nacjonalistów MHP (którzy nie wydali żadnego oświadczenia potępiającego zamach w Suruc). Tymczasem wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy w historii Turcji nie uda się stworzyć rządu, co oznacza, że w zasadzie kampania wyborcza już się zaczęła. AKP musi odebrać MHP elektorat nacjonalistyczny by zdobyć większość w parlamencie.
Kolejnym problemem jest oczywiście odpowiedź PKK na zamach w Suruc. Oddziały partyzantki miejskiej HPG już rozpoczęły działania, które władze uznały za złamanie rozejmu. Wszystko wskazuje jednak na to, iż PKK ogranicza się póki co do dokonywania egzekucji osób, które walczyły lub miały inny związek z IS. Turcja jako państwo w tym zakresie nie funkcjonuje. Co ciekawe AKP oświadczyło, iż PKK i HDP w tym zakresie współpracuje z „równoległym państwem” F. Gulena. To jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Tymczasem CHP nasiliło krytykę rządu po zamachu w Suruc co oddala perspektywę stworzenia wielkiej koalicji i przybliża wybory.
Zamach w Suruc miał wiele aspektów, jedno jednak jest pewne – ukazał w jak głęboki kryzys wciągnęła Turcję nieumiejętna polityka wewnętrzna i zewnętrzna Turcji. Teraz Turcja ma kilka problemów: brak rządu, nowe wybory za pasem, nieuchronną konfrontację z IS oraz możliwą konfrontację z PKK. Na krótką metę konfrontacja z PKK może przynieść Erdoganowi korzyść (eliminację HDP z parlamentu) jednak na dłuższa metę będzie katastrofalna dla Turcji.
Witold Repetowicz
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]