Reklama

Geopolityka

Sympozjum w Hajfie: religie przeciw fundamentalizmowi i nienawiści

Autor. rlgslsb.haifa.ac.il

Sympozjum „Religia i Dyplomacja na Bliskim Wschodzie”, zorganizowane na Uniwersytecie w Hajfie, było wydarzeniem wyjątkowym, gdyż mimo toczącej się wojny w Strefie Gazy, uczestniczyli w nim zarówno żydzi, jak i arabscy muzułmanie i chrześcijanie. Przekaz był wyraźny: wina jest po obu stronach, ale problem nie tkwi w religii, lecz w jej politycznej instrumentalizacji. Optymistyczne przesłanie mieszało się jednak z realistyczną oceną, jak głęboka jest nienawiść i żądza odwetu. Nie była to też propagandowa pokazówka, gdyż opinie wygłaszane na sympozjum były sprzeczne z dominującą narracją.

Konferencja została zorganizowana 7 maja przez The Haifa Laboratory for Religious Studies (HLRS), działające na Uniwersytecie w Hajfie, jednej z najbardziej kosmopolitycznych uczelni w Izraelu. Honorowymi gośćmi tego wydarzenia byli: prezydent Izraela Izaak Herzog, brytyjski minister ds. Bliskiego Wschodu Lord Tariq Ahmed (łączący się z Londynu) oraz czołowa postać dialogu międzyreligijnego rabin David Rosen, kierujący organizacją „Religions for Peace”. Hajfa została nieprzypadkowo wybrana na miejsce tego wydarzenia, gdyż jest to miasto, w którym współżyją ze sobą różne religie, co było również mocno podkreślane. Na samym uniwersytecie studiują razem muzułmanie, chrześcijanie i żydzi. Przy czym w czasie jednego z paneli zwrócono uwagę na to, że konieczna jest integracja, a nie asymilacja. Różnica polega na tym, że asymilacja opiera się na eliminacji innych kultur przez dominującą, podczas gdy istotą integracji jest nie to, że się nawzajem tolerujemy, ale to, że ze sobą współpracujemy zachowując nasze odrębne tożsamości.

Religa to nie problem, a rozwiązanie

Już w przemówieniu otwierającym sympozjum dyrektor HLRS dr Uriel Simonsohn podkreślił, że „religie nie są problemem, lecz jego rozwiązaniem”. Ta myśl przewijała się następnie w wypowiedziach wielu innych mówców. Simonsohn podkreślił przy tym, że po 7. października (ataku Hamasu na Izrael) liderzy różnych religii w Izraelu spotkali się, by wspólnie potępić ten akt terroru. Występujący następnie Lord Ahmed dodał, że „religia została uprowadzona przez tych, którzy chcą ją wykorzystać do wywoływania podziałów”. W tym kontekście skrytykował osadników żydowskich na Zachodnim Brzegu, których reprezentacją są ekstremistyczni członkowie izraelskiego rządu z Itamarem Ben Gwirem oraz Bezalelem Smotriczem na czele. Krytyka żydowskich fundamentalistów i zrównywanie ich z Hamasem były obecne również w wypowiedziach innych panelistów. Od samego początku konferencja nie była więc propagandowym spędem, lecz próbą znalezienia rozwiązania poprzez budowanie mostów mimo wszelkich przeciwności. Tariq Ahmed podkreślił również, że wojna powinna zostać niezwłocznie zakończona, pomoc humanitarna dopuszczona do Strefy Gazy, a wszyscy izraelscy zakładnicy, porwani w październiku muszą wrócić do domu.

Reklama

W pierwszym panelu wystąpili wspólnie chrześcijanie (grekokatolicki arcybiskup Akki, Hajfy, Nazaretu i Galilei Jusef Abdellah Matta), muzułmanie (dyrektor sądu szariackiego w Izraelu kadi Ijad Zahalka) oraz Żydzi (moderujący panel znany izraelski dziennikarz Szlomi Eldar), a także prof. Katherine Marshall z Georgetown University. Uczestnicy debaty, zwłaszcza Zahalka i Matta, podkreślali swoją rolę jako „peacemakerów” i wskazywali na to, że religie mają misję szerzenia wartości, które w istocie są wspólne dla wszystkich religii i niosą przesłanie pokoju. Jednocześnie jednak przyznawali, że przesłanie to zderza się z zalewem nienawiści, żądzą odwetu i dezinformacją. W szczególności izraelskie media zostały ostro skrytykowane jako część problemu demonizacji i dehumanizacji Palestyńczyków i muzułmanów. Zahalka wskazał na ogromną ignorancję dziennikarzy izraelskich w tematach związanych z islamem.

Czytaj też

Skrytykowano również Al Jazeerę za jej przekaz podsycający nienawiść po drugiej stronie. Abp Matta stwierdził przy tym, że w ogóle przestał oglądać telewizję. Takie podejście jednak nie rozwiązuje problemu, gdyż przekaz nienawiści podsycający konflikt w ten sposób nie zniknie. Co więcej, dotrze do nieproporcjonalnie większej liczby odbiorców, niż przekaz idący z takiej konferencji, a jej uczestnicy narzekali, że ich głos jest pomijany przez media izraelskie. Z drugiej jednak strony, jak powiedział jeden z Palestyńczyków uczestniczących w sympozjum, „od czegoś trzeba zacząć i najwyższy czas by to zrobić”. Pytanie tylko, czy nie jest za późno. Niektórzy uczestnicy konferencji przejawiali w tym zakresie optymizm wskazując, że wojna Jom Kippur była szczytowym momentem wrogości arabsko-żydowskiej, a mimo to doszło po niej do procesu normalizacji relacji z Egiptem, następnie Jordanią i wreszcie uruchomienia procesu pokojowego. Ci Izraelczycy i Palestyńczycy, którzy pragną pokoju, wierzą, że na takiej samej zasadzie będzie możliwe znalezienie rozwiązania po tej wojnie, a kluczem jest odrzucenie nienawiści i żądzy odwetu na rzecz współczucia i koegzystencji opartej na, jak podkreślił abp Matta, „pokoju, sprawiedliwości i szacunku”.

Autor. Israel Defense Forces/ Facebook
Reklama

Arcybiskup Matta podkreślił, że „połączenie religii z polityką to katastrofa”. Zahalka zwrócił natomiast uwagę na to, że obie strony niewiele o sobie wiedzą, a to sprzyja budowaniu wrogich narracji i podsycaniu strachu oraz nienawiści. W tym kontekście podkreślił, że konieczne jest zrozumienie, iż islam nie jest religią terroryzmu, a judaizm stanowi fundament zarówno dla chrześcijaństwa jak i islamu. Zahalka podkreślił jednocześnie, że sytuacja muzułmanów w Izraelu po 7.10 stała się bardzo zła ze względu na szalejącą islamofobię. Jako jądro tego problemu znów wskazano osadników z Zachodniego Brzegu, choć niektórzy paneliści zastrzegli, że nie wszyscy z nich stosują przemoc wobec Palestyńczyków. W czasie debaty zgodzono się też, że 7.10 był atakiem nie tylko na Żydów ale na wszystkich obywateli Izraela i muzułmanie izraelscy atak ten potępiają. Zgodzono się również, że odpowiedź izraelska w Strefie Gazy jest nieproporcjonalna. Jak ujęła to później dziekan jednego z wydziałów Uniwersytetu w Hajfie prof. Mouna Maroun, „nie trzeba być Żydem by być przerażonym tym co się stało 7 października i nie trzeba być Arabem by być przerażonym tym co się dzieje w Strefie Gazy”. Z kolei abp Matta wskazał, że „jeden człowiek zaprzepaścił wysiłki pokojowe 40 lat”, czyniąc aluzję do tego, że polityka Netanjahu i jego rządu cofa Izrael do czasów sprzed rozpoczęcia normalizacji relacji z państwami arabskimi oraz zainicjowania procesu pokojowego, którego celem miało być wdrożenie rozwiązania dwupaństwowego.

Czytaj też

Reklama

Na Zachodzie powszechna jest ignorancja i brak wiedzy

W czasie debaty skrytykowano również protesty przelewające się przez miasta Europy i USA. Zwrócono uwagę, że ich przesłanie nie jest pokojowe, lecz antysemickie i w dodatku oparte na głębokiej ignorancji dotyczącej regionu i konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Dotyczy to w szczególności protestów na studenckich campusach w USA, gdzie wznoszone hasła sprowadzają się de facto do wzywania do anihilacji Izraela i Izraelczyków, a łączenie symboliki LGBT z islamistyczną świadczy o całkowitym braku wiedzy.

Autor. wukipedia.com/ CC BY 4.0

W drugim panelu wystąpili szejk Eyad Amer oraz rabin Michael Melchior – obaj z organizacji Mosaica, zajmującej się mediacją w konfliktach między wspólnotami różnych religii (przede wszystkim żydowską i muzułmańską). Melchior wyraźnie stwierdził, że Palestyńczycy mają prawo do samostanowienia, a uznanie tego faktu przez Żydów stanowi ich religijny obowiązek, gdyż „jeśli czegoś oczekujemy od innych (czyli uznania Izraela i prawa Izraelczyków do bezpiecznego życia) to musimy dać im to samo”. Podkreślił również, że skoro Żydzi uznają, że Bóg dał im tę ziemię to muszą również uznać, że nie było to „boską pomyłką”, iż umieścił w tym miejscu również inny naród. Obaj przedstawiciele Mosaici promowali „religijny pokój” oparty na wspólnych wartościach islamu, chrześcijaństwa i judaizmu, a rabin Melchior, używając religijnej terminologii judaistycznej, potępił plany ataku na palestyńskie Rafah i stwierdził, że nie można niczego zaakceptować poza pokojem, a wojna musi zostać niezwłocznie zakończona. 

Rabin Melchior zwrócił tez uwagę na to, że nienawiść, która jest paliwem konfliktu, przybiera różne maski, a najpaskudniejsza z nich jest maska religijna. Szejk Amer stwierdził natomiast, że dokonany 7.10 atak Hamasu był „desakralizacją islamu”. Wyjaśnił również, że Mosaica nie pracuje z osobami o umiarkowanych poglądach religijnych bo to byłoby pójście na łatwiznę, lecz z osobami o radykalnych poglądach, w tym osadnikami żydowskimi na Zachodnim Brzegu. Przyznał, że nie jest to praca łatwa i nie zawsze osiągany jest sukces, ale wiele rzeczy udaje się jednak osiągnąć. Obaj skrytykowali również to, że w porozumieniach pokojowych w Oslo w latach 90. pominięto rolę religii w procesie pokojowym. Podkreślili również, że konieczne jest odrzucenie myślenia w kategoriach zemsty (Żydzi za 7.10, a Palestyńczycy za sytuację w Strefie Gazy), powstrzymanie podsycających nienawiść fake-newsów, zalewających młodych ludzi po obu stronach, a zamiast tego powrót do rozmów w celu osiągnięcia pokoju.

Autor. International Solidarity Movement / wikipedia,com/ CC BY-SA 2.0

Izrael i Palestyna w kleszczach radykalizmów

W trzecim panelu ponownie moderowanym przez Szlomi Eldara, udział wzięła palestyńska feministka i działaczka pokojowa z Hebronu Huda Abuarqoub, pastor Johnnie Moore z HLRS oraz dr Tomer Perisco z Shalom Hartman Institute, reprezentujący reformowany judaizm. Warto podkreślić, że Huda Abuarqoub łączyła się z Hebronu, gdyż władze Izraela odmówiły jej pozwolenia na wjazd. Abuarqoub podkreśliła, że po 7.10 warunki życia Palestyńczyków w Hebronie stały się nie do zniesienia ze względu na blokady. Dodała też, że 7.10 była zaskoczona brakiem szybkiej reakcji służb izraelskich. Odnosząc się do roli religii podkreśliła, że musi ona zostać „odzyskana” od polityków i może być zarówno problemem jak i rozwiązaniem, natomiast nadanie konfliktowi palestyńsko-izraelskiemu charakteru religijnego jest wbrew interesom Palestyńczyków, gdyż jego istotą jest walka narodowa o prawa, a nie religia.

Czytaj też

Pastor Moore podkreślał natomiast, że niemożliwe jest uniknięcie dynamiki religijnej, więc musi ona stać się częścią procesu pokojowego, a także konieczne jest znalezienie równowagi między polityką i religią. Tomer Perisco przypomniał natomiast, że 20 lat temu rabin Menahem Froman, związany z osadnikami na Zachodnim Brzegu, spotykał się z duchowym przywódcą Hamasu szejkiem Jassinem (zabitym w 2004 r. w ataku izraelskim), co miało dowodzić, że nawet radykalni liderzy religijni żydowscy i muzułmańscy mogli kiedyś ze sobą rozmawiać i jego zdaniem sytuacja została zmieniona poprzez militaryzację przywództwa. Według Fromana dowodzi to jednak również tego, że religia musi brać udział w walce z radykalizmem. Uznał też, że tragedią Izraela jest to, że znalazł się w kleszczach między Hamasem a fundamentalistami żydowskimi i że obie te grupy to ten sam gatunek.

W tym kontekście uczestnicy panelu zgodzili się, że w każdej religii można z łatwością wyciągnąć ze świętych tekstów coś, co będzie uzasadniało nienawiść do innych i konieczność ich zwalczania, ale to jest wypaczanie religii. Eldar zasugerował natomiast, że 7.10 wydarzył się dlatego, że po wypuszczeniu z więzienia Jahji Sinwara, pod jego przywództwem doszło do masowego prania mózgów młodzieży w Strefie Gazy. Huda Abuarqoub wskazała natomiast, że Izrael zaczął się zmieniać po zabójstwie premiera Icchaka Rabina, a kolektywne karanie Palestyńczyków doprowadziło w końcu do ich przebudzenia. Mimo to podkreśliła, że wierzy w pokój między Palestyńczykami i Izraelczykami, ale nie na szczeblu polityków, lecz zwykłych ludzi. Z kolei pastor Moore, który brał udział w negocjacjach Porozumień Abrahamowych, wyraził przekonanie, że wkrótce dojdzie do normalizacji relacji saudyjsko-izraelskich co doprowadzi do „gaszenia fundamentalistycznych ogni” i w rezultacie zapewni też pokój izraelsko-palestyński.

Na końcu sympozjum wystąpił prezydent Izraela Izaak Herzog, który nie był jednak obecny na panelach sympozjum. Stwierdził on, że Izrael nie toczy wojny z islamem i choć jest teraz czas wojny, to żyjemy w erze pokoju, o czym ma świadczyć normalizacja stosunków Izraela ze światem arabskim. W tym kontekście prezydent Izraela cytował Księgę Genesis, słowa Jezusa oraz Koran, by pokazać, że we wszystkich religiach obecne jest przesłanie pokoju, a wojna toczy się przeciwko tym, którzy odrzucają to wspólne abrahamowe dziedzictwo. Potępił też gwałtowny wzrost antysemityzmu na świecie w ostatnich miesiącach i podkreślił, że izraelskie społeczeństwo musi być modelem międzywyznaniowej harmonii.

Czytaj też

Choć z całą pewnością samo sympozjum było pewnym światełkiem w coraz mroczniejszej rzeczywistości, to trudno jednak nie było odnieść wrażenia, że jest ono pewną pokojową bańką w otaczającym ją uniwersum nienawiści i przemocy. Dwie obserwacje są jednak kluczowe dla zrozumienia wielu procesów toczących się na Bliskim Wschodzie, w tym konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Nienawiść bierze się ze strachu – Izraelczycy boją się, że Arabowie zniszczą ich państwo, a Palestyńczycy boją się, że zostaną wygnani ze swej ziemi. Nienawiść następnie jest paliwem przemocy, a przemoc staje się paliwem nienawiści, nakręcając błędne koło. Im dłużej toczyć się będzie ta wojna, tym większa będzie nienawiść i tym trudniej będzie osiągnąć pokój. Tymczasem pokój jest przede wszystkim w interesie Izraela i niektórzy Izraelczycy zdają sobie z tego sprawę. Świat bowiem odwraca się od Izraela, a to powoduje odpływ kapitału.

Fundamentaliści w rządzie Netanjahu mogą się tym nie przejmować, ale sytuacja ekonomiczna Izraela już się pogarsza, a będzie tylko gorzej jeśli wojna będzie trwać. Drugą obserwacją jest to, że przywódcom religijnym łatwiej jest ze sobą rozmawiać niż tym, którzy wykorzystują religie do celów politycznych. W tym kontekście można mówić o weponizacji religii. Trzeba jednak pamiętać, że ani w judaizmie ani w islamie nie ma sztywnej hierarchii duchownej i to sprzyja fundamentalistom w realizacji ich agendy nienawiści i przemocy. Nie ma też wątpliwości, że kluczem do pokoju jest uznanie przez Izrael pełnej państwowości Palestyny i bez tego ery pokoju, o której mówił Herzog, po prostu nie będzie. Im prędzej większość Izraelczyków to zrozumie tym lepiej dla nich.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama