Chiny, Filipiny, Japonia, Kambodża i Stany Zjednoczone wypowiedziały się na temat poniedziałkowego zamachu stanu w Mjanmie. Wśród nich znajduje się apel o uwolnienie szefa rządu Aung San Suu Kyi.
Sekretarz Stanu USA Antony Blinken wezwał birmańską armię do uszanowania wyniku wyborów i wypuszczenia zatrzymanych. Podobne stanowisko przedstawił sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres. Zaniepokojenie sytuacją w tym kraju wyraziły także rządy m.in. Indii, Australii i Japonii, która słowami głównego sekretarza rządu Katsunobu Kato wezwała do niezwłocznego przywrócenia demokracji oraz uwolnienia przywódczyni tego kraju Aung San Suu Kyi i innych osób.
„Rząd Japonii od dawna silnie wspierał proces demokratyczny w Birmie i sprzeciwia się wszelkim sytuacjom, które ten proces odwracają” – dodał Kato, wzywając birmańskie wojsko do „bezzwłocznego przywrócenia demokracji”. Zapewnił on również, że władze japońskie dołożą wszelkich starań, by zapewnić bezpieczeństwo przebywającym w Birmie Japończykom. Według źródła agencji Reutera w japońskim rządzie ich liczbę szacuje się na ok. 3,5 tys., ale Tokio nie planuje obecnie ich ewakuacji. Również szef japońskiego MSZ Toshimitsu Motegi, według japońskiej agencji prasowej Kyodo, wezwał w oświadczeniu do „przywrócenia demokratycznego systemu politycznego”.
Czytaj też: Mjanma wybiera rosyjskie bezzałogowce i Pancyry
Tymczasem setki Japończyków i Birmańczyków wyszły na ulice w centrum Tokio z portretami Suu Kyi, domagając się od ONZ, aby bardziej stanowczo potępiła aresztowanie birmańskich przywódców.
Natomiast stanowisko Kambodży i Filipin jest odmienne. Jak powiedział Hun Sen – "Kambodża nie wypowiada się na temat wewnętrznych spraw innych państw". Agencja Reutera przypomina, że rządzący Kambodżą od ponad 30 lat polityk sam w 1997 roku zdobył pełnię władzy poprzez obalenie przy pomocy wojska współrządzącego wraz z nim, wybranego w demokratycznych wyborach, koalicjanta.
Filipiny uważają wydarzenia w Birmie za "wewnętrzne sprawy" tego państwa, w które "nie będą się mieszać" - przekazał rzecznik prezydenta Dutertego, Harry Roque. Dodał, że dla władz w Manili istotne pozostaje bezpieczeństwo przebywających w Birmie filipińskich obywateli.
Z kolei władze Chińskiej Republiki Ludowej ze spokojem podchodzą do wydarzeń i liczą na stabilność w państwie. „Odnotowaliśmy, co wydarzyło się w Birmie i staramy się lepiej zrozumieć sytuację. (..) Chiny są przyjaznym sąsiadem Birmy. Mamy nadzieję, że wszystkie strony w Birmie we właściwy sposób poradzą sobie z różnicami w ramach konstytucyjnych i prawnych oraz będą chronić stabilność polityczną i społeczną” – powiedział rzecznik MSZ Wang Wenbin na rutynowym briefingu prasowym w Pekinie.
Czytaj też: Mjanma kupuje pakistańskie myśliwce Thunder
Szef chińskiego MSZ Wang Yi spotkał się w ubiegłym miesiącu, w czasie swojej wizyty w Birmie, z dowódcą birmańskich sił zbrojnych, generałem Min Aung Hlaingiem, który w wyniku puczu przejął władzę w kraju.
Na poniedziałkowym briefingu dziennikarze pytali rzecznika MSZ, czy w czasie wizyty Wanga Yi w Birmie pojawiały się oznaki nadchodzącego zamachu stanu, oraz czy Chiny potępiają pucz. W odpowiedzi Wang Wenbin powtórzył swoje wcześniejsze komentarze.
Chiny od dawna miały duży wpływ na Birmę, zarówno gdy była ona wojskową dyktaturą, jak i przez ostatnie lata, gdy rządziła nią demokratycznie wybrana przywódczyni Aung San Suu Kyi. Mają w Birmie strategiczne interesy gospodarcze, przebiegają przez nią ważne ropociągi i gazociągi. Pekin promuje również inicjatywę Chińsko-Birmańskiego Korytarza Gospodarczego, sieci istniejących i planowanych połączeń logistycznych, przechodzących m.in. przez tereny, na których często dochodzi do walk z udziałem zwaśnionych grup etnicznych i birmańskiego wojska.
PAP/Defence24.pl
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie