Reklama

Geopolityka

Rosyjskie groźby i ich wpływ na Zachód

rosja wojsko uzbrojenie wojna
Film uderzający w rosyjskie wojsko krążył w internecie. Udostępnili go proukraińscy haktywiści.
Autor. Минобороны России/Facebook

Zmiana rosyjskiej doktryny nuklearnej to kolejny etap „werbalnych eskalacji” poczynionych przez Federację Rosyjską względem Ukrainy i NATO. Jesteśmy świadkami kolejnego przykładu kremlowskich gróźb. Jaki jest ich cel i czy rzeczywiście są one całkowicie nieskuteczne?

19 listopada prezydent Rosji Wladimir Putin podpisał dekret, który aktualizuje doktrynę nuklearną Federacji Rosyjskiej. Celem zmian jest rozszerzenie listy okoliczności, w których władze na Kremlu mogą zdecydować się na użycie broni nuklearnej.

Nowa rosyjska doktryna nuklearna

Dotychczas Rosjanie uzurpowali sobie prawo do użycia broni jądrowej w kilku konkretnych przypadkach, o których szczegółowo na łamach Defence24 pisał red. Maciej Korowaj w tekście, pt. „Operacja Aurora - założenia rosyjskiej wojny nuklearnej”. W tekście możemy przeczytać o tym, że ewentualny rosyjski atak jądrowy mógłby nastąpić m.in. w ramach odwetu „za użycie broni konwencjonalnej, gdy istnienie państwo jest zagrożone” lub wtedy, gdy „trwający atak na krytyczne obiekty rządowe lub wojskowe za pomocą pocisków balistycznych, broni jądrowej lub innej broni masowego rażenia”.

Czytaj też

Zaktualizowana w listopadzie doktryna ma obejmować dwie dodatkowe ewentualności. Pierwszy przypadek mówi o tym, że Federacja Rosyjska może zdecydować się na atak bronią nuklearną w wyniku „agresji ze strony państwa nienuklearnego wspieranego przez państwo nuklearne, szczególnie w sytuacji, w których zaawansowane uzbrojenie, takie jak dalekosiężne rakiety z Zachodu, mogłyby zostać użyte przeciwko Rosji”. To w tym punkcie czytamy też o tym, że „agresja ze strony jakiegokolwiek państwa nienuklearnego, ale z udziałem lub wsparciem państwa nuklearnego, będzie uważana za wspólny atak na Rosję”.

Kolejną – i ostatnią - nowość w rosyjskiej doktrynie nuklearnej stanowi punkt mówiący o tym, że Moskwa może zastosować broń jądrową odpowiadając na „masowe ataki bronią konwencjonalną, w tym dronami, które mogłyby zagrozić integralności państwa lub kluczowym sojusznikom”.

Reklama

Groźby rzeczywiście nieskuteczne?

Ogłoszenie nowej doktryny nuklearnej to swoiste wyznaczenie przez Putina następnej „czerwonej linii”. W czerwcowej analizie na łamach Defence24 postawiłem tezę, że kolejne dni wojny na Ukrainie i dostarczanie Kijowowi przez Zachód coraz nowszych i bardziej zaawansowanych technicznie systemów uzbrojenia udowadniają, że rosyjskie groźby de facto niewiele znaczą. Blisko pół roku po napisaniu tego tekstu muszę stwierdzić, że hipotezę należy poddać pewnej modyfikacji.

Nawet jeśli dotychczas przekraczanie rosyjskich „czerwonych linii” nie wiązało się z bardzo poważnymi konsekwencjami dla państw zachodnich, to twierdzenie, że groźby te są całkowicie nieskuteczne byłoby intelektualnie nieuczciwe. Sam fakt pojawiania się komunikatów Kremla, w których straszono Zachód na różne sposoby, częstokroć paraliżował zachodnie centra decyzyjne, a także wpływał destabilizujące na życie społeczne poszczególnych państw.

„Być może, to zbyt wcześnie na takie jednoznaczne oceny, ale uważam, że wszystko to wpłynęło na częściowe osłabianie (przede wszystkim opóźnienie) pomocy dla Ukrainy w różnych państwach Zachodu, zwłaszcza na poszczególnych etapach konfliktu w latach 2022-2023 r.” – twierdzi dr Michał Patryk Sadłowski, dyrektor Centrum Badań nad Państwowością Rosyjską. Jego zdaniem rosyjskie władze poprzez swoją strategię komunikacyjną osiągnęły jeszcze jeden cel – doprowadziły do „zmęczenia” Zachodu.

„Celem takiej polityki jest wytworzenie wśród elektoratów w zachodnich państwach następującej pozycji politycznej: »Lepiej już oddajcie Rosji część tej Ukrainy<<; >>Nie chcemy umierać za Ukrainę lub Donbas«” – dodał ekspert, który dostrzega, że rosyjska taktyka „werbalnych eskalacji” rzeczywiście przynosi skutek na różnych polach.

Czytaj też

Przykładem, o którym wspomina dr Sadłowski, jest artykuł prokremlowskiego eksperta Dmitrija Trenina, w którym Rosjanin zasugerował, że władze w Moskwie powinny oprzeć politykę względem Zachodu na strategii „zastraszania, a nie odstraszania”. Tekst okazał się mieć znacznie dużo bardziej wykraczające poza samą publicystykę, bo jego konsekwencją było zwołanie pilnej narady w jednym z państw UE. Powód? Potencjalne zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju płynące z treści artykułu. Takich przykładów jest więcej. Niejednokrotnie mają one zresztą pośredni wpływ na zachodnie media, które - mniej lub bardziej świadomie – ulegają kremlowskiej propagandzie, dostarczając jej w ten sposób dodatkowych odbiorców i potencjalnych propagatorów.

Na koniec warto zauważyć, że groźby kolportowane przez Kreml nie są wyłącznie wykorzystywane na użytek zewnętrzny. Pełnią one również bardzo istotną funkcję konsolidująca rosyjskie społeczeństwo.

„Na Zachodzie często zapominamy, że werbalne eskalacje Kremla, groźby itp., to jeden z bardzo ważnych elementów władzy Wladimira Putina. Chodzi przede wszystkim o zastraszenie swojej ludności, a z drugiej, wysyłanie sygnałów do swoich zwolenników, że Kreml się nie poddaje i manifestuje gotowość do użycia najpoważniejszej broni, jeśli zajdzie taka potrzeba (stąd niektórzy kremlowscy komentatorzy uważają, że W. Putin w końcu porządnie ulepsza doktrynę nuklearną, którą zaniedbano w związku z upadkiem ZSRR i rządami B. Jelcyna). Proszę zobaczyć, że w tej wewnętrznej narracji występują dwa główne elementy: wskazywanie, że Kreml działa uczciwie i racjonalnie, ostrzegając Zachód przed najgorszymi scenariuszami; po drugie, Kreml w mniejszym czy większym stopniu odpowiada na froncie i poza nim.  W sensie wojskowym przejawem tego są przecież ciągłe ostrzały rakietowe, bombardowania, które w propagandzie kremlowskiej, czasami w sposób wyolbrzymiony, przedstawiane są jako skuteczne odpowiedzi na »wrogie działania NATO, USA czy »reżimu kijowskiego«” – podsumował nasz rozmówca.

Reklama
Reklama

Abramsy i K2 w Polsce, ofensywa w Syrii - Defence24Week 101

Komentarze (1)

  1. radziomb

    Rosja przegrała w Afganistanie i nie użyła bomby teraz tez nie użyje ponieważ to jej nic nie da. Ukrainskie F16 z Holandii, Belgii Bez problemu przenoszą bomby jadrowe. Mirage 2000 też. I nie mówcie mi że Ukraina nie dostanie bomby (jak ją pierwsza zaatakuje nuklearnie rosja) , bo Abramsów, ATCMS, F16, kasetówek, min przeciwpiechownych tez mieli nie dostać, więc NIKOMU nie wierze kto mówi że Ukraina czegoś nie dostanie o co poprosi oficjalnie.

    1. Rusmongol

      Problemem nie jest że nie dostanie. Problemem że dostanie za późno i za mało. Europa niestety nic się z historii nie nauczyła....jeszcze nie pojęli że cofanie się przed Rosja to samobójstwo.

Reklama