Reklama

Geopolityka

Rosja traci kolaboranta. Kreml a śmierć lidera Hamasu [OPINIA]

Nieżyjący już Ismail Hanija, lider Hamasu, na spotkaniu z szefem MSZ Rosji
Nieżyjący już Ismail Hanija, lider Hamasu, na spotkaniu z szefem MSZ Rosji
Autor. MSZ Rosji

Kilka miesięcy po rozpoczęciu frontalnej rosyjskiej inwazji przeciwko Ukrainie Moskwę odwiedził Ismail Hanija, lider Hamasu. Towarzyszyli mu najbliżsi dowódcy. Po ataku Rosji więzi pomiędzy Kremlem a Hamasem zaczęły się umacniać. Jaki był cel rozmów? Jak na śmierć lidera Hamasu patrzy Rosja?

7 października 2023 r. Hamas rozpoczął ofensywę poza terytorium Strefy Gazy. Swoim arsenałem zaskoczył służby specjalne Izraela, a zastosowaną taktyką zadziwił cały świat. Co prawda cieniem na klęskach Izraelskich Sił Obronnych kładzie się nieudolna polityka Benjamina Netanjahu, ale to Hanija zdecydował się na rewolucyjny krok pójścia na otwartą wojnę z Izraelem oraz jego sojusznikami. Kluczowym pytaniem pozostaje: od kogo i jakie gwarancje otrzymał polityczny lider Hamasu, że zdecydował się na taki krok?

Reklama

Akcja Hamasu pozornie wyglądała na polityczne samobójstwo. Odwet Izraela był kwestią czasu, a dołujący w sondażach premier Netanjahu nie przepuściłby okazji do mobilizacji narodu wokół kampanii wojennej. Hanija doskonale wiedział, że głównymi ofiarami izraelskiego odwetu będą cywile zamknięci w palestyńskiej enklawie w Strefie Gazy. Skazał tym samym swoich rodaków na wojenne cierpienie. Finalnie rząd Netanjahu obrał taktykę anihilacji Strefy Gazy, co skutkowało liczbą zabitych i rannych cywilów odpowiadających ukraińskim ofiarom wojny. Zakończyło się to wyrokiem Międzynarodowego Trybunału Karnego zarówno wobec Haniji, jak i Netanjahu.

W styczniu 2024 roku „Politico” opublikowało szeroką analizę dotyczącą arsenału używanego przez Hamas. Z artykułu wynika, że Hanija otrzymał ogromne wsparcie od Iranu oraz Rosji. Ponadto, do Strefy Gazy trafiła broń z Chin i Korei Północnej. Niedługo po rozpoczęciu ofensywy Hamasu ukraiński wywiad wojskowy HUR zaraportował, że do Gazy trafiły kontenery „trofiejnej” broni z Ukrainy. Przejęte przez Rosjan w czasie walk nad Dnieprem uzbrojenie popłynęło na Bliski Wschód.

Czytaj też

Z perspektywy Kremla była to niska cena za rozproszenie percepcji amerykańskiej opinii publicznej. Prezydent USA Joe Biden, skoncentrowany na pomaganiu Kijowowi, miał pod koniec 2023 r. kolejną wojnę na swoich barkach. Ismail Hanija był bardzo aktywny na arenie międzynarodowej. Pielgrzymował pomiędzy Moskwą, Teheranem, Bejrutem i Katarem. Wydawał się nietykalny. Jego polityka wyglądała tak, jakby zbudował silną koalicję, która popiera geopolitycznie irredentę Hamasu.

W bliskowschodnich mediach Hanija stał się postacią wręcz kultową, ze statusem raczej gwiazdy pop (na standardy zachodnie), a nie szefa organizacji terrorystycznej, która porywa cywilów. Zachowywał się tak, jakby miał parasol ochronny i gwarancje międzynarodowe, że włos nie spadnie mu z głowy, jakby działał niejako z ramienia Rosji, a nie Iranu (którego decydentów Izrael nie oszczędzał). Zauważmy, że od października 2023 r. minął prawie rok, a Hanija był nietykalny. W kontekście historii akcji zagranicznych służb specjalnych Izraela, gdzie nieraz likwidowano wrogów tego państwa, międzynarodowe tournée przywódcy Hamasu wyglądało wręcz jak manifestacja nietykalności.

Reklama

Co ciekawe, jedną z pierwszych organizacji, które potwierdziły śmierć Haniji, był właśnie Hamas. Nie zwlekano, by ogłosić to światu. Hamas nazwał atak na Haniję „syjonistycznym”. „Zabójstwo Hanijego jest poważną eskalacją, której celem jest złamanie ducha Palestyńczyków” – podkreślił Sami Abu Zuhri, jeden z komendantów Hamasu. Powiązany z Hamasem magazyn „Al-Aksa” nazwał atak „tchórzliwym” i zadeklarował, że „nie pozostanie bez kary”. Śmierć Haniji potwierdziła irańska Gwardia Rewolucyjna. Rosyjski MSZ nazwał zamach „niedopuszczalnym morderstwem”.

Hanija zginął w Iranie, gdzie uczestniczył w inauguracji Masuda Pezeszkiana, nowego prezydenta tego kraju. W kulturze islamu gościna oznacza ochronę, więc Teheran będzie musiał odpowiedzieć na to polityczne zabójstwo, inaczej straci twarz w regionie. Takie reperkusje oznaczają dalszą eskalację, a ta oznacza przedłużającą się wojnę. Do tej pory, Hamas negocjował z Zachodem (i Zachód z Hamasem), wykorzystując neutralny Katar. Amerykańska administracja nie zachowywała się wcale tak, jakby z tego zgniłego kompromisu chciała rezygnować. Nawet na najbardziej zaciętej wojnie wszystkie strony zawsze szukają zakulisowych kanałów do negocjacji. To był kolejny z argumentów, który sprawiał, że Hanija czuł się bezkarny.

Czytaj też

Zauważmy, że Haniji nie zabito w Libanie, tylko w Iranie. Śmierć lidera Hamasu na terenie Hezbollahu oznaczałaby eskalację w walkach lądowych na granicy libańsko-izraelskiej. Już teraz inwazja Cahalu na ten upadły politycznie i gospodarczo kraj, wisi na włosku. Nie oznacza to wszelako, że Bejrut nie stał się celem ataku. We wczorajszych nalotach na Bejrut zginął Faud Szukr, jeden z dowódców polowych Hezbollahu. W teorii ma to być odwet za ostrzelanie druzyjskiej szkoły na Wzgórzach Golan. W praktyce nie wiemy, z kim Szukr był w Bejrucie. Być może spotykał się z przedstawicielami Hamasu. Jeżeli Izrael podjął decyzję o inwazji, tylko odwleka jej wykonanie, to faktycznie będzie likwidował sztab Hezbollahu, by utrudnić mu obronę.

Eskalacja walk uruchomiła geopolityczną spiralę. Turcja zagroziła, że weźmie udział w wojnie, jeżeli Izrael napadnie na Liban. USA oznajmiły, że popierają Izrael. Pikanterii sytuacji nadaje fakt, że przecież oba państwa są w NATO. Powyższa mieszanka wybuchowa jest korzystna dla jednego państwa – Rosji. Władimir Putin wciąż posiada bazy wojskowe w Syrii, którymi stara się rozgrywać region. Kolejna eskalacja odwraca uwagę od ludobójczej polityki Putina wobec Ukrainy. Rosja traci wiernego kolaboranta, który wywołał szaleńczą wojnę niejako w jej interesie. Wszelako z dalszej eskalacji Kreml będzie chciał ugrać jak najwięcej dla siebie. Broń znowu popłynie szerokim strumieniem na Bliski Wschód.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama