Rosyjsko-chińska lekcja arytmetyki dla Zachodu – Amerykanie zaskoczeni, że ich pomoc wojskowa dla Ukrainy działa? – Nie ma Fort Trump, jest za to Camp Kościuszko.
W kolejnym odcinku podcastu Biuro Operacji Strategicznych Defence24 wyjątkowo pojawią się, aż trzy tematy. Lecz są one ze sobą... strategicznie połączone. Wszystko dlatego, że w ostatnich dniach można było zobaczyć wizytę Xi Jinpinga w Moskwie, gdzie bez ogródek rozmawiano, jak obalić Zachód. Jednakże, chociaż zarówno Rosja, jak i Chiny liczą współcześnie na upadek siły Zachodu oraz jego późniejszą dezintegrację, i nie ukrywają tego, to jednak ich narzędzia są w wielu miejscach zupełnie inne. Rosjanie atakując Ukrainę stawiają na działania militarne, szantaż ekonomiczny oraz atomowy. Tak, aby nastąpiło podważenie architektury bezpieczeństwa europejskiego. Wszystko żeby finalnie udowodnić, że NATO nie działa, a USA nie chcą współpracować z państwami europejskimi. Chiny chcą tego samego, tylko, że w skali globalnej. Aczkolwiek w ich rękach znajduje się przysłowiowy kij i marchewka w postaci, co najważniejsze Rosji. Kij, gdy mowa jest o możliwości udzielenia wsparcia dla rosyjskich wojsk prowadzących agresję, a marchewka w postaci wizji scenariusza powstrzymania Putina.
Czytaj też
Jednak Zachód nie jest w żadnym razie bezbronny wobec synergii działań chińsko-rosyjskich. Ukazuje to kazus amerykańskiej pomocy wojskowej dla walczącej Ukrainy. W Waszyngtonie następuje pozytywna refleksja strategiczna, po latach niekończonych się wojen w Afganistanie i Iraku, a przede wszystkim bajońskich sum wydawanych na aktywność wojskową w obu przypadkach. Ukraina pokazuje bowiem, że zachodnie demokracje i nie tylko USA mogą wrócić nie tylko do korzeni obrony kolektywnej w swych sojuszach, ale również niejako do tradycji Land-Lease na rzecz zagrożonych partnerów międzynarodowych. I dzieje się to w obliczu wojny jakiej Europa nie doświadczała po 1945 r. Zaś co najważniejsze, pomoc wojskowa jest skuteczna i efektywna, nie mówiąc również o tym, że staje się prawdziwym punktem odniesienia dla całego świata.
Czytaj też
Lecz Zachód to również zbiór kluczowych wartości i sprawdzalność gwarancji sojuszniczych. Właśnie w obu kontekstach można odbierać budowę w Poznaniu stałego amerykańskiego garnizonu US Army. Wykazując, że USA nie uciekają z Europy na Indopacyfik, a przede wszystkim chcą skutecznej aktywności wojskowej na flance wschodniej NATO, podejmowanej we współpracy z innymi państwami. Nie ma medialnego, wielkiego Fort Trump, jest zaś mozolne budowanie interoperacyjności i zdolności do odstraszania oraz obrony. Z Poznania, z Polski idą na cały świat sygnały, które na pewno nie są dobrze odbierane przez tandem rosyjsko-chiński.