Reklama

Geopolityka

Puczyści aresztowali demonstrantów w Sudanie

Zdjęcie podglądowe. Fot. Abbasher/Wikimedia/CC BY-SA 4.0
Zdjęcie podglądowe. Fot. Abbasher/Wikimedia/CC BY-SA 4.0

Przeciwnicy puczu wojskowego, do którego doszło w Sudanie pod koniec października, w niedzielę rozpoczęli w kilku miastach zaplanowane na dwa dni protesty. Siły bezpieczeństwa rozgoniły demonstrujących, używając w tym celu gazu łzawiącego, a w stolicy kraju, Chartumie, aresztowały ponad 100 osób - podała agencja AP.

25 października siły wojskowe rozwiązały rząd sudański oraz ogłosiły wprowadzenie stanu wyjątkowego. Dotychczasowy premier Abdallah Hamduk został umieszczony w areszcie domowym. Aresztowano wielu urzędników i polityków. AP zwróciła uwagę, że pucz pogrzebał szanse na planowane przejście państwa do ustroju demokratycznego po obaleniu wieloletniego autokratycznego przywódcy kraju Omara al-Baszira.

W niedzielę w chartumskiej dzielnicy Bahri nauczyciele i pracownicy oświaty protestowali przeciwko zamachowi stanu - przekazało zrzeszające 17 związków zawodowych Stowarzyszenie Sudańskich Profesjonalistów (SPA).

Siły bezpieczeństwa do rozproszenia demonstrujących używały gazu łzawiącego i aresztowały co najmniej 113 osób, głównie nauczycieli - poinformował cytowany przez AP prawnik Moez Hadra. Dodał, że w innych częściach stolicy odbywały się mniejsze manifestacje.

Władze Chartumu ogłosiły w niedzielę wznowienie zajęć szkolnych, które były zawieszone od czasu przewrotu.

Reklama
Reklama

Przebywający w areszcie domowym Hamduk żąda uwolnienia zatrzymanych podczas zamachu stanu urzędników i polityków. Chce również gwarancji, że wojsko wróci do obowiązujących przed 25 października ustaleń o podziale władzy - przekazał AP pragnący zachować anonimowość przedstawiciel władz.

Z kolei wojsk utrzymuje, że nie doszło do przewrotu, a armia interweniowała jedynie po to, by "skorygować przebieg" procesu transformacji. Mediatorzy, łącznie z wysłannikiem ONZ w Sudanie, pracują nad "łagodzeniem stanowisk obu stron", zanim zaangażują się w "znaczące, być może bezpośrednie rozmowy" - dodał rozmówca AP.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze