Reklama
  • Analiza
  • Komentarz
  • Wiadomości

Pucz w Nigrze. Klęska Zachodu, zwycięstwo Rosji?

Przedłużenie przez ECOWAS ultimatum udzielonego Nigrowi będzie oznaką słabości tej organizacji. Nic nie wskazuje na to, by junta w tym kraju gotowa była na kompromis. Rośnie też prawdopodobieństwo wykorzystania sytuacji przez Rosję. Dlatego kluczowe znaczenie ma to, co w tej sytuacji zrobi Francja.

Ćwiczenia wojskowe w Nigrze.
Ćwiczenia wojskowe w Nigrze.
Autor. AFRICOM
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że ECOWAS nie zdecyduje się na interwencję zbrojną w Nigrze. Zamiast tego dojdzie do przedłużenia ultimatum. Jednak trudno znaleźć jakiekolwiek uzasadnienie dla takiego kroku, gdyż junta w Nigrze nie wykazuje żadnej gotowości do ustępstw. Oznacza to zatem, że groźby ECOWAS nie były poparte gotowością ich spełnienia, a to stawia pod znakiem zapytania wiarygodność tej organizacji i jej przyszłość jako lokalnego stabilizatora. Zwiększa też prawdopodobieństwo wystąpienia kolejnych zamachów stanu, a co za tym idzie, rozszerzenia wpływów rosyjskich w Sahelu, co będzie miało katastrofalne skutki dla Europy.

Nie ma obecnie żadnego znaczenia to, czy Rosja miała bezpośredni udział w przeprowadzeniu puczu w Nigrze, czy też jej rola sprowadzała się do użyźniania gruntu w tym celu poprzez działania hybrydowe, a w szczególności antyzachodnią propagandę. Podobne schematy można było zaobserwować w Mali i Burkina Faso. O ile w Mali były pewne przesłanki sugerujące uprzednie zaangażowanie Rosji w przewrót (jak choćby udział kilku czołowych puczystów w szkoleniu w Rosji tuż przed przewrotem), to w przypadku Burkina Faso brak było takich okoliczności. Ponadto jeszcze w grudniu Burkina Faso zdecydowanie zaprotestowała, gdy prezydent sąsiedniej Ghany Nana Akufu-Addo stwierdził, że współpraca tamtejszej junty z Wagnerowcami stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa jego kraju. Burkina Faso twierdziła, że nie ma Wagnerowców na terytorium tego państwa. Również stanowisko Francji w tym czasie (tj. kilka miesięcy temu) w odniesieniu do Burkina Faso było inne niż wobec Mali.

Reklama

Mali już w styczniu 2022 roku uznało francuskiego ambasadora za persona non grata, a także nakazało opuszczenie kraju przez wojska francuskie w trybie, który Paryż uznał za uwłaczający. Następnie junta zakazała działania w Mali jakichkolwiek organizacji pozarządowych finansowanych przez Francję i ogłosiła, że francuski przestaje być językiem urzędowym w tym kraju. Jeżeli chodzi o Burkina Faso, to w styczniu 2023 r. tamtejsza junta również nakazała wycofanie wojsk francuskich, a ambasador Francji opuścił Wagadugu, lecz odbyło się to w sposób znacznie bardziej cywilizowany. Dyplomaci francuscy uspakajali wówczas, że kanały współpracy między Paryżem a Wagadugu wciąż są otwarte, a nastawienie junty oraz nastroje społeczne w tym kraju są inne niż w Mali. Jednak pucz w Nigrze najwyraźniej ośmielił lidera junty w Burkina Faso Ibrahima Traore do zdecydowanie bardziej antyfrancuskich i prorosyjskich działań. Jego wypowiedzi na szczycie Rosja-Afryka w Petersburgu, będące praktycznie hołdem lennym złożonym Putinowi, nie pozostawiły tu żadnej wątpliwości. Również gotowość jego kraju, podobnie jak Mali (i prawdopodobnie Gwinei, choć tamtejsza junta tego nie oświadczyła wprost), do wsparcia junty w Nigrze przeciwko potencjalnej interwencji ECOWAS spowodowała, że nadzieje Francji jednak się rozwiały. W poniedziałek Paryż ogłosił wstrzymanie pomocy rozwojowej udzielanej Burkina Faso. W 2022 r. wyniosła ok. 550 mln usd, przy PKB tego kraju na poziomie 19 mld usd.

Zobacz też

Doświadczenia z Mali i Burkina Faso nie pozostawiają wątpliwości, ż bez względu na rolę Rosji w samym puczu w Nigrze, Moskwa prędzej czy później zostanie jego beneficjentem. W tym kontekście warto podkreślić, że ta skuteczność rosyjskiej ekspansji w Afryce nie wynika z tego, że Rosja dysponuje tam ogromną siłą militarną. Działania rosyjskie oparte są przede wszystkim na działaniach kognitywnych, którym Francja ze względu na kolonialną przeszłość nie jest się w stanie przeciwstawić. Rozwiązaniem byłoby współdziałanie francusko-polskie w tym zakresie, o czym wielokrotnie pisałem, ale brak wzajemnego zrozumienia spowodował, że do tego nie doszło. Użycie "hard power" w postaci Wagnerowców jest tylko suplementem. Francja nie miałaby najmniejszego problemu z neutralizacją rosyjskich żołnierzy, ale musiałaby najpierw zdecydować się na taki krok, a jest to wielce wątpliwe. Problem polega bowiem na tym, że obecność Wagnerowców legitymizowana jest przez faktyczne władze (junty) lub nawet legalne władze, jak to ma miejsce w Republice Środkowoafrykańskiej. Uderzenie Francji w Wagnerowców byłoby zatem uderzeniem w juntę, czyli władze de facto, a to z kolei oznaczałoby powrót do klasycznych zasad polityki Francafrique, od których odejście dopiero co Macron ogłaszał.

Reklama

Jeden z liderów junty w Nigrze, gen. Salifou Mody, w czasie wizyty w Mali poprosił już Wagnerowców o wsparcie. Warto więc podkreślić, że z perspektywy ewentualnej interwencji ECOWAS lub Francji w Nigrze nie ma to żadnego militarnego znaczenia. Jeśli ma to być tarcza przeciwko interwencji, to tylko w tym kontekście, że wszyscy wiedzą, że Wagner nie jest niezależny od rosyjskich władz. Jest to pewien paradoks, gdyż dalsze używanie tej formacji (mimo buntu Prigożyna) dla realizacji interesów Rosji w Afryce wynika z tego, że Rosja nie chce tego robić otwarcie. To właśnie pozwala jej z jednej strony oficjalnie być przeciwko przewrotowi, a jednocześnie udzielić militarnego wsparcia juncie. Tyle, że państwa afrykańskie, o ile nie będą miały jasnego wsparcia, np. ze strony Francji, mogą obawiać się ryzyka konfliktu z Rosją z powodu zabicia rosyjskich żołnierzy, choćby Rosja oficjalnie się od nich odcinała. Nie chodzi przy tym o groźbę rosyjskiej inwazji w ramach odwetu, bo Rosja oczywiście nie ma takich zdolności, ale o skoncentrowanie na nich rosyjskich działań hybrydowych. Ponadto rola Wagnerowców polega na siłowym wsparciu konserwowania prorosyjskich nastrojów w krajach, w których są obecni, a także zabezpieczenia, by władze prowadziły politykę zgodną z interesami rosyjskimi i nie zostały obalone przez inne siły (dotyczy to również "zabezpieczenia" ew. wyborów, tak jak to miało miejsce w RŚA).

Zobacz też

Formacje zbrojne większości państw w tym regionie są rachityczne, więc Rosja nie potrzebuje dużych sił, by zabezpieczyć junty przed ewentualnym kontrprzewrotem, zwłaszcza jeśli kontroluje opinię publiczną. Wagnerowcy nie są natomiast w stanie skutecznie prowadzić działań przeciwko dżihadystom z Al Kaidy czy ISIS, którzy są bardzo silni w Sahelu. W ostatnich latach w Nigrze dzięki obecności militarnej Francji, USA i Włoch, a także stabilizacji za rządów poprzedniego prezydenta Mohammadou Issoufou, zagrożenie dżihadystyczne bardzo zmalało. Issoufou osiągnął również porozumienie z Tuaregami, którzy wcześniej wzniecali częste rebelie. Problem w tym, że teraz wszystko to może zostać zaprzepaszczone, jeśli Francuzi (a także USA oraz Włochy) zostaną zmuszeni do opuszczenia Nigru, tak jak miało to miejsce w przypadku Mali i Burkina Faso. Póki co junta wypowiedziała umowy wojskowe z Francją, żądając wycofania przez nią wszystkich wojsk z tego kraju, ale Paryż odrzucił to żądanie, uznając, że tylko legalny rząd może podjąć takie kroki. Według ultimatum junty Francuzi mają opuścić Niger do 3 września. Junta nie odniosła się przy tym równie jednoznacznie do kwestii obecności wojskowej USA i Włoch, niemniej w piątek nakazała opuszczenie Nigru przez ambasadorów Francji, Nigerii, Togo i USA.

Reklama

Zatem pozwolenie na utrzymanie się junty u władzy w Nigrze oznaczać będzie, że wejdzie on w orbitę wpływów rosyjskich. Oczywiście interesy takich państw jak Chiny, Turcja czy (prawdopodobnie) Zjednoczone Emiraty Arabskie pozostaną nienaruszone. Rola ZEA jest nie do końca oczywista. W niedzielę pojawiły się informacje, że Emiraty przesłały sporą ilość sprzętu wojskowego do sąsiadującego z Nigrem Czadu, którego prezydent Mahamat Deby jest kluczowym sojusznikiem Francji. W ubiegłym roku USA ujawniły, że Wagnerowcy planowali zabicie Deby'ego, a Rosja sondowała możliwości zastąpienia go przez innego członka jego rodziny, który prowadziłby politykę prorosyjską. Jednak Czad wykluczył możliwość udziału w interwencji w sąsiednim Nigrze, gdyż ma zbyt wiele problemów wewnętrznych, a także na granicach, w tym nieustabilizowaną sytuację w Libii (gdzie są Wagnerowcy współpracujący z czadyjskimi rebeliantami) oraz nową wojnę domową w Sudanie (gdzie również są Wagnerowcy). Jeśli Niger znajdzie się w obozie rosyjskim, to Czad zostanie otoczony wpływami Kremla (w Republice Środkowoafrykańskiej też są Wagnerowcy) i nie można wykluczyć, że zmieni swoją politykę. W kontekście nagłego wzmocnienia ZEA przez Czad warto pamiętać o makiawelicznej polityce tamtejszego przywódcy Mohmamada bin Zajeda, w wyniku której kraj ten stał się głównym kierunkiem ucieczki rosyjskiego kapitału przed sankcjami. ZEA korzystało też ze wsparcia Wagnerowców w Libii, a w Sudanie współpracuje z Rosją w kwestii wywozu tamtejszego złota. Tymczasem największym partnerem eksportowym Nigru są właśnie Emiraty, które sprowadzają stamtąd przede wszystkim złoto. Do tej układanki warto dodać to, że jeden z głównych puczystów, gen. Mody, przez ostatnie dwa miesiące był ambasadorem w ZEA.

Zobacz też

Fakt, że dżihadyści staną się coraz większym zagrożeniem dla prorosyjskich władz w Sahelu, a Wagnerowcy niewiele w tym zakresie zdziałają i będą celem dla terrorystów, jest niewielkim pocieszeniem. Chaos i rozwój terroryzmu będzie stymulował migrację oraz tworzył uzasadnienie dla przyjmowania migrantów jako uchodźców. To da szerokie możliwości Rosji weponizacji tej migracji, w tym wykorzystania jej do organizowania prowokacji, a także przemytu (np. narkotyków). Da to jej instrument nacisku na południową Europę. Natomiast jeśli Rosja poniesie klęskę w starciu z dżihadystami, to będzie to równoznaczne z opanowaniem przez nich regionu, co również będzie wiązac się z ogromnym zagrożeniem dla Europy.

Reklama

Obecnie coraz mniej wskazuje na gotowość ECOWAS do interwencji. Po bardzo ostrych pierwszych reakcjach prezydent Nigerii Bola Tinubu, zwrócił się o zgodę na interwencję do Senatu tego kraju i jej nie uzyskał. Nie można przy tym wykluczyć, że właśnie tego oczekiwał, bowiem Nigeria znajduje się pod bardzo silnym wpływem Chin, które nie mają powodu, by bronić obecności Francji w Sahelu, a rosyjskie wpływy w tym regionie nie stanowią dla nich zagrożenia. Tymczasem junta w Nigrze nie próżnuje i coraz ostrzej przygotowuje się do odparcia interwencji. W poniedziałek m.in. zamknęła przestrzeń powietrzną. Pojawiają się też pierwsze doniesienia o wkroczeniu do Nigru wojsk Burkina Faso i Mali. Oznacza to, że z każdym dniem przeciwnik będzie coraz lepiej przygotowany na interwencję.

W obecnej sytuacji zarówno interwencja, jak i jej brak, będą miały bardzo poważne, negatywne konsekwencje. Interwencja, nawet jeśli opór junty zostanie szybko złamany, może wiązać się z koniecznością utrzymania obecności wojskowej ECOWAS w tym kraju. Wiąże się więc z wieloma ryzykami. Z drugiej strony, brak interwencji po tak wyrazistych zapowiedziach ECOWAS oznaczać będzie kompromitację tej organizacji i zachęci do przeprowadzania kolejnych przewrotów i rozszerzania się rosyjskiej strefy wpływów. Choć pojawiają się obawy, że może to uderzyć w Nigerię (co byłoby całkowitą katastrofą), to jest to mało realne. Bardziej zagrożone są mniejsze państwa leżące nad Zatoką Gwinejską, które znajdują się również pod rosnącą presją dżihadystycznych terrorystów naciskających od północy.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama