Reklama

Geopolityka

Przedterminowe wybory na Ukrainie: wybrane scenariusze

Fot. president.gov.ua
Fot. president.gov.ua

W dzień niepodległości Ukrainy, tj. 24 sierpnia, zostaną ogłoszone przedterminowe wybory. Biorąc pod uwagę sytuację we wschodnich obwodach i to, co dzieje się aktualnie na arenie międzynarodowej, trudno pozostawać optymistą odnośnie wpływu ich wyników na realną zmianę uwarunkowań dla Kijowa zwłaszcza w krótkim okresie. Warto też pamiętać, że nie tylko Rosja ma olbrzymie pole manewru na oddziaływanie na wewnętrzną stabilność naszego sąsiada – podobnymi możliwościami dysponują także Niemcy i Amerykanie.

Opublikowany przez hromadske.tv sondaż na 19 sierpnia br. przedstawia się następująco:

1. Blok Petra Poroszenko – 30-31%

2. Partia Radykalna (Laszko) – 19-20%

3. Batkiwszczyna (Tymoszenko) – 11-12%

4. UDAR (Kliczko) – 7-8%

5. Swoboda (Tiahnybok) – 6-7%

6. Postawa Obywatelska (Hrycenko) – 6%

7. Silna Ukraina (Tihipko) – 4%

8. Partia Komunistyczna (Symonenko) – 3%

9. Partia Regionów (Jefremow) – 2,5-3%

10. Ukraina Przyszłości (Kołomyjski) – 2%

Tym, co rzuca się w oczy w pierwszej kolejności, jest fakt, iż ukraińska scena polityczna dalej jest zbyt rozbita. Na chwilę obecną konieczne będą znowu mniej lub bardziej egzotyczne koalicje, który nie tylko wymuszają coraz dalej idące kompromisy, ale pozwalają na zewnętrzne ingerencję mocarstw w sprawy państwa i grożą poważnym kryzysem.

Taka sytuacja wynika także z tego, iż indywidualne ambicje poszczególnych polityków, ale i oligarchów, wciąż stoją ponad interesami narodowymi, a retoryka nacjonalistyczna czy prorosyjska jest narzędziem manipulacji w rękach populistów. Zasadniczo okresy transformacji są zawsze doskonałą okazją do zwiększenia swojego stanu posiadania i Ukraina nie jest żadnym wyjątkiem od tej reguły. Jednak ryzyko rosyjskiej inwazji i toczące się działania zbrojne na wschodzie kraju zmieniają wagę znaczenia zagrożeń oddziaływania emocjonalnego i ideologicznego na społeczeństwo.

Najbardziej optymalny scenariusz?

Jednym z najważniejszych wątków przyszłych wyborów, który byłby w stanie zmienić ich rezultat, jest to, czy Arsenij Jaceniuk i Ołeksandr Turczynow kandydować będą z list Bloku Poroszenko. Jest to o tyle znaczące, iż ten pierwszy, sprawujący dotychczas funkcję premiera, ma poparcie wielu państw europejskich oraz instytucji międzynarodowych, takich, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Nieoficjalnie mówi się też o tym, że MFW byłby bardziej skłonny rozmawiać o wsparciu i kredytach właśnie z nim. Zapewne w tym też należy szukać źródeł opinii, że Jaceniuk jest kandydatem „amerykańskim”, a na pewno jest bardziej „proamerykański” niż Petro Poroszenko, który uważany jest za „proeuropejskiego”. Taki duet jednak po stronie władzy wykonawczej, tj. proeuropejski prezydent, dążący do zbliżenia z Unią Europejską oraz chcący integracji ze strukturami europejskimi „proamerykański” premier, mający za sobą wsparcie MFW w opinii wielu ekspertów oceniany jest jako najbardziej optymalny dla Kijowa.

Kontekst i zagrożenia dla pierwszego scenariusza

Druga płaszczyzna kandydowania byłego premiera i przewodniczącego parlamentu u boku Poroszenki, to osłabienie ich dotychczasowej partii, tj. Batkiwszczyny, a przede wszystkim samej Julii Tymoszenko. Asertywność byłych kolegów partyjnych wobec tej ostatniej widoczna była już wcześniej, po jej wypuszczeniu z więzienia i podczas posiedzeń i konsultacji chociażby Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Do jakiego stopnia w rywalizacji politycznej górę mogą wziąć emocje pokazuje szokująca informacja ujawniona przez jednego z najpopularniejszych dziennikarzy i blogerów ukraińskich, Mustafę Najema – już po swoim uwolnieniu i występach na scenie Euromajdanu, Tymoszenko w okresie kampanii zwróciła się z prośbą do Turczynowa, aby ten, ówcześnie pełniący tymczasowo funkcję prezydenta, uwięził Petra Poroszenko za jego rzekomą współpracę z terrorystami (!). Jej prośba, jak i jego odmowa świadczą dobitnie o tym, jak bardzo rozeszły się drogi byłych liderów Batkiwszczyny.

Jeśli spojrzeć na sposób prowadzonych negocjacji i postawę Paryża i Berlina, to nie jest wykluczone, iż obecny ukraiński prezydent oraz przyszły premier będą postawieni przed bardzo trudnymi decyzjami. Nie chodzi tylko o niekorzystne zawieszenia broni, ale i zaakceptowania aneksji Krymu czy niezależności wschodnich obwodów kraju. Teoretycznie zgoda na to ze strony duetu Jaceniuk-Poroszenko jest co najmniej w dziedzinie fantastyki, jednak jak zmieniłyby się nastroje społeczne wobec nich gdyby do tego jednak doszło, nawet w imię pokoju, trudno powiedzieć. Podobnie jest o naruszenie ich relacji z Zachodem – można spokojnie założyć, że Kreml zaatakuje medialnie właśnie na tym froncie. Poza tym też, oni sami mogą odwrócić się od zachodnich polityków, którzy będą narzucać im takie rozwiązanie, co automatycznie przełoży się na osłabienie ich pozycji międzynarodowej i może doprowadzić do kryzysu wewnętrznego, który zechcą wykorzystać populiści i Moskwa. Nie trzeba tu nawet wspominać o trudnych reformach, konieczności podnoszenia podatków na rzecz finansowania armii czy konieczności pójścia na kompromisy wobec takich potencjalnych koalicjantów, jak Swoboda czy Partia Radykalna.

Ryzyko „buntu” w UDAR-ze

Jakkolwiek Jaceniuk do wyborów może pójść sam, to jego klęska może być spora i skutecznie pozbawiłaby go jakiegokolwiek wpływu na decyzje w państwie. Najbardziej realnym wydaje się więc wariant sojuszu ugrupowania prezydenckiego i partii UDAR. Problem polega jednak na tym, że w zamian za poparcie dla Poroszenki w wyborach prezydenckich, Kliczko zażądał podzielenia list na zbliżające się wybory w stosunku 50 na 50. Gdyby więc dążyć do utrzymania obecnego stanu rzeczy po przyszłych wyborach, tj. utrzymania Jaceniuka na stanowisku premiera oraz Turczynowa na stanowisku przewodniczącego parlamentu, można spodziewać się „buntu” w ramach UDAR-u, który zostałby automatycznie pozbawiony dwóch, po prezydencie, najważniejszych stanowisk państwowych (realnego wpływu na politykę), będąc tak wiernym sojusznikiem. Jakkolwiek byłyby to pretensje nie do końca uzasadnione, biorąc pod uwagę zaplecze partii Kliczki, to teoretycznie udałoby się wiele rzeczy rozwiązać tekami ministerialnymi i stanowiskiem wicepremiera.

Co zrobi Tymoszenko?

Teoretycznie, współpraca Jaceniuka i Tymoszenko dalej jest realna. Nawet gdyby ktoś twierdził, że tak nie jest, to i tak w każdej chwili może się to zmienić, gdyby jej decyzje poszły w kierunku zmiany wizerunku swojej osoby i partii. Trzeba pamiętać, że właśnie po jej stronie wciąż zdaje się stać Berlin, który nieustannie liczy, że uda mu się ją wykorzystać do realizacji własnych celów geostrategicznych. Trzeba też pamiętać o słowach Władimira Putina, który jeszcze pod koniec ubiegłego roku twierdził, że akurat z nią, jako jedynym ukraińskim politykiem na stanowisku prezydenta, mógłby się porozumieć. Jakkolwiek nie można mieć złudzeń, iż był to element cynicznej gry politycznej, to także nie warto się oszukiwać, że nie jest ona rozgrywana na wielu płaszczyznach. Przecież Tymoszenko uwięziona była właśnie za to, jak prowadziła interesy z Rosjanami.

Niemniej jednak, mimo faktu wygwizdania jej na Euromajdanie, może ona wciąż, zapewne przy pomocy i politycznym wsparciu Niemców, rozpocząć nową inicjatywę polityczną, zmienić nazwę partii i skupić wokół siebie byłych czy obecnych aktywistów, żołnierzy, weteranów czy bohaterów walk na Wschodzie. Skuteczność tego jest dość mało prawdopodobna, jednak taki scenariusz i tak osłabiłby inne siły ukraińskiej sceny politycznej, a przy jej dostaniu się do parlamentu – Tymoszenko skutecznie mogłaby wpływać na ogniskowanie uwagi medialnej, w tym nie tylko mediów krajowych, na swojej osobie, a co jest oczywiste, nie zawsze w słusznym celu.

Ryzyko galopującego populizmu i utraty zaufania

Jeśli chodzi o kategorię populizmu, to Julia Tymoszenko już dawno została pokonana przez lidera Partii Radykalnej Ołeha Laszko. Z pewnością zaliczyć można go do osób, które w żaden sposób nie będą traktowane na Zachodzie czy w Rosji poważnie. Mało tego – mogą one skutecznie zaszkodzić wizerunkowi Ukrainy i skutecznie destabilizować sytuację wewnętrzną.

Jego wysokie poparcie społeczne zdradza niebezpieczną tendencję w ukraińskim społeczeństwie, które w bardzo łatwy sposób może być manipulowane przekazem emocjonalnym czy ideologicznym. Wiele osób nie rozumie dlaczego władze w Kijowie nie ogłaszają wojny z Rosją, dlaczego ich polityka jest tak „ostrożna”, kiedy giną ludzie i dlaczego w ogóle próbuje się rozmawiać z Zachodem, który „nie chce pomóc”, tylko traktuję Ukrainę instrumentalnie. Niestety nie rozumieją oni też, że populistyczne hasła o „wieszaniu Moskali na ukraińskich drzewach” nie są żadną receptą na wyjście z obecnej kryzysowej sytuacji.

Biorąc pod uwagę fakt, jakie emocje wzbudzają publiczne zachowania i wypowiedzi Laszko nawet wśród innych ukraińskich polityków (niedawno został znokautowany podczas swojego występu w mediach przez innego posła Oleksandra Szewczenko, którego wysyłał „na Donbas”, żeby walczył u boku terrorystów), nie można mieć złudzeń, że dla swojej popularności jest w stanie zrobić wszystko, nawet kosztem dobra państwa. Co więcej, nie jest to w żadnym wypadku polityk, który jest przewidywalny, a nawet trudne momenty i decyzje wykorzystuje on do promocji samego siebie. Bardzo popularna w związku z tym jest na Ukrainie opinia o tym, że jego działania przynoszą większą korzyść Rosji, niż ukraińskiemu społeczeństwu. Jego udział w potencjalnej koalicji i otrzymanie ważnych urzędów państwowych przez niego i jego partyjnych kolegów, tylko zwiększy chaos polityczny i informacyjny w kraju. Jego słowa, obliczone na osiąganie doraźnych efektów sondażowych, a cytowane przez zagraniczne media, kompromitować będą ukraińskie elity w oczach społeczności międzynarodowej, dając amunicję już nie tylko ideologiczną dla prokremlowskich dziennikarzy i ekspertów.

Dr Adam Lelonek

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (1)

  1. Flanker

    Taki długi artykuł a nie ma najważniejszej rzeczy: w ramach ustawy "o oczyszczeniu władzy" uchwalonej przez kijowskich puczystów tydzień temu przy pomocy "parlamentu" w składzie złożonym z wytypowanych posłów (innych siłą przepędzono lub nie wpuszczono do parlamentu!), na Ukrainie wprowadzono "prawo" wg którego opozycja nie ma prawa startować w wyborach. Polska pewnie uzna takie wybory za "demokratyczne" ale proszę nie mieć żalu, że Rosja nie uzna w ten sposób wybranej junty a odcięci od rzetelnych mediów Polacy znów się będą dziwić o co tej Rosji chodzi. :-))

    1. regan

      Nie kłam !! Ustawa mowi tylko o tym ze wszyscy ktorzy wspołpracowali i byli w parti Janukowicza nie moga zjmowac juz wiecej stanowsk panstwowych !! Do czego dprowadzili ci zdrajcy widac po armii i gospodarce Ukrainy robili to na zleceni faszystow z kremla !! I tak sie z nimi łagodnie obchodza !!

    2. Patriota

      Od jakich rzetelnych mediów są odcięci Polacy ?

    3. Scrapp

      Witamy ponownie, panie Artwi. Póki będziesz używać wiecznie tych samych zwrotów i jednakowej retoryki, to zmiana nicka cie nie zakamufluje. Skoro tak ci się nie podoba u nas, to czemu tu w ogóle piszesz? Każdy może znaleźć miejsce, gdzie jest mu dobrze. Przecież widać, że najlepiej czułbyś się w Rosji, a nie w Polsce, która twoim zdaniem ''wspiera puczystów, juntę itd...''. I tak nikt nie traktuje poważnie twoich wypocin, ale przynajmniej mozna pośmiać się czytając je ;) Rosja w obecnej postaci to nasz wróg i póki władza i mentalność się tam nie zmienią, to powinniśmy dokładać wszelkich starań, by z pomocą innych państw NATO osłabiać ją jak tylko się da. PS: twoim zdaniem rzetelne media to...??? Pewnie Russian Today i podobne :-))) (zakończę tym charakterystycznym dla Pana wielonickowego uśmieszkiem)

Reklama