Geopolityka
Premier Francji krytycznie o wypuszczeniu zamachowca przez sąd
Decyzja sądu o wypuszczeniu na wolność jednego z dżihadystów, który zabił później księdza w Normandii, była błędem - powiedział w wywiadzie dla „Le Monde” premier Francji Manuel Valls. Polityk stwierdził również, że jego kraj potrzebuje „nowej relacji z islamem”.
"Powinno to doprowadzić sędziów do tego, by przyjęli inne podejście, sprawa po sprawie, biorąc pod uwagę daleko posunięte praktyki kamuflowania się dżihadystów" - oświadczył szef rządu. Przestrzegł zarazem przed "łatwością zrzucania na sędziów odpowiedzialności za ten akt terroru".
Valls skomentował również krytyczne wobec jego rządu wypowiedzi byłego prezydenta i lidera Republikanów. Jak podkreślił, "Nicolasowi Sarkozy'emu puściły nerwy". Dodał również, że "dyskredytowania lewicy poprzez podsycanie lęków w celu zbicia kapitału politycznego" nie można "usprawiedliwić prawyborami na prawicy ani przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi" we Francji.
Mój rząd nie będzie tym, który stworzy francuskie Guantanamo.
Przestrzegł, że wojna z terroryzmem będzie długa i dojdzie do kolejnych zamachów. "Ale wygramy ją, ponieważ Francja ma strategię, by to uczynić" - zapewnił Valls. "Musimy najpierw zniszczyć tego wroga na zewnątrz" - dodał.
Francuski premier opowiedział się także za wprowadzeniem zakazu finansowania meczetów z zagranicy "przez pewien okres, który należy ustalić" i za tym, by "imamowie byli kształceni we Francji, a nie gdzieś indziej". Musimy "wypracować nową relację z islamem we Francji" - wskazał.
Premier Francji odniósł się do sprawy jednego ze sprawców dżihadystycznego ataku na księdza w Saint-Etienne-du-Rouvray. Adel Kermiche przebywał przez jakiś czas w areszcie. Ciążyły na nim zarzuty związane z dwukrotną próbą przedostania się do Syrii. W marcu tego roku areszt zamieniono warunkowo na areszt domowy, z obowiązkiem noszenia bransoletki elektronicznej. Kermiche miał zgodę na opuszczanie mieszkania na kilka godzin dziennie.
Niepopularny socjalistyczny rząd od zamachu w Nicei, w którym 14 lipca zginęło 84 ludzi, jest oskarżany przez prawicową i skrajnie prawicową opozycję o nieskuteczność w walce z terroryzmem. Sarkozy oskarżył w tym tygodniu lewicę o to, że została "sparaliżowana" przetaczającą się przez kraj "przemocą i barbarzyństwem". Zarzucił rządowi, że zasłania się "prawnymi argumentami", aby odrzucić propozycje opozycji w zakresie walki z terroryzmem.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie