Reklama

Geopolityka

Polski nie stać na okręty podwodne bez rakiet manewrujących

  • Fot. IDF
    Fot. IDF

Pierwsze posiedzenie Parlamentarnego Zespołu do spraw Wojska Polskiego wyraźnie pokazało, że coraz większa grupa polityków i ekspertów widzi potrzebę posiadaniem przez Polskę konwencjonalnej broni odstraszania na okrętach podwodnych. Niestety nie w Ministerstwie Obrony Narodowej.

Po spotkaniu w Sejmie widać, że okręty podwodne już stały się najważniejszym uzbrojeniem nasze sił zbrojnych, jednak nie przez możliwości jakie obecnie posiadają, ale poprzez dyskusję jaką wywołały. Wreszcie bowiem zaczęto rozmawiać o tym, jak powinna rzeczywiście wyglądać nasza polityka obronna i jak do jej realizacji można wykorzystać okręty podwodne - biorąc pod uwagę najnowsze rozwiązanie techniczne.

Dzięki rakietom manewrującym nagle okazało się, że Polska może posiadać konwencjonalny system odstraszania, który da naszemu krajowi zupełnie nową pozycję pod względem politycznym i wojskowym (i to zarówno w odniesieniu do sojuszników jak i potencjalnych przeciwników). Paradoksalnie oponentami do takiej idei są sami wojskowi, którzy bez żadnej analizy (dialog techniczny się przecież jeszcze nie rozpoczął) wysuwają argument, że nie stać nas rakiety manewrujące.

Szef resortu obrony Tomasz Siemoniak decyzje MW skomentował na Twitterze: Dylemat cena/zdolności. Każdy projekt trzeba ocenić z punktu widzenia wzrostu zdolności obronnych w relacji do ceny. Strategiczny interes, oczywiście. Ale eksperci nie są tu jednomyślni.  Jeden z urzędników MON napisał, że cena rakiety manewrującej to nawet miliard złotych, gdy w rzeczywistości taka broń dla okrętów podwodnych kosztuje mniej niż rakieta przeciwokrętowa, czy nowoczesna torpeda (a więc od 4 do 9 mln zł). Warto, aby opinia publiczna mogła zapoznać się z ekspertyzami, które dowodzą słuszności kupowania nowych okrętów podwodnych bez rakiet manewrujących. W odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się taka postawa może pomóc właśnie w/w zespół parlamentarny.

Sejm wraca do podstaw

Na pierwsze spotkanie Parlamentarnego Zespołu do spraw Wojska Polskiego posłowie zaprosili ekspertów: portalu Defence24.pl (Maksymilian Dura), Narodowego Centrum Studiów Strategicznych (Jacek Bartosiak i Tomasz Szatkowski) oraz Collegium Civitas (Łukasz Kister). Przybył również przedstawiciel Inspektoratu Uzbrojenia (kmdr Dariusz Olejnik) oraz przedstawiciele przemysłu – stoczni remontowej NAUTA z Gdyni. Niestety nie było nikogo: ani od gestora, ani bezpośrednio z MON.

A szkoda, ponieważ głównym celem spotkania było właśnie odpowiedzenie posłom na pytanie, czy okręty podwodne powinny być wyposażone w broń odstraszania i jakie efekty mogłoby to przynieść. W ten sposób tylko jedna strona mogła przedstawić argumenty za tym uzbrojeniem (Inspektorat Uzbrojenia co słusznie zaznaczono „nie definiuje oczekiwań operacyjnych tylko je realizuje” - poprzez kupowanie planowanego przez gestorów sprzętu),natomiast nie było nikogo, kto miałby odmienne zdanie.

Cały przebieg spotkania został zarejestrowany

http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/transmisje_arch.xsp#48618E0A88F9DE40C1257C5C003C946E

dlatego warto jedynie zwrócić uwagę na dwie związane z procesem pozyskiwania okrętów podwodnych nowego typu (OPNT) sprawy. Po pierwsze należy wyraźnie określić powody, dla których MON konsekwentnie nie wpisuje rakiet manewrujących do wymagań. Po drugie zastanowić się jak zagwarantować, by proces pozyskiwania OPNT był rzeczywiście przejrzysty (co zresztą deklaruje Ministerstwo Obrony Narodowej).

Tymczasem Łukasz Kister słusznie zauważył, że „jeżeli Marynarka Wojenna jako gestor, jako użytkownik sprzętu nie chce mieć sprzętu najlepszego, nawet nie chce próbować wymuszać by w tym przetargu brały udział te najnowocześniejsze rozwiązania to już jest element, który powoduje niejasność”. Zwrócił też uwagę, że powinniśmy nakazać przemysłowi robienie tego, czego chcemy, a nie tego co przemysł chce nam dać.

Posłowie bardzo wyraźnie byli zainteresowani możliwością późniejszego wyposażenia kupionych okrętów w rakiety manewrując, ale właśnie w przypadku rakiet manewrujących, które wymagają przebudowy i wydłużenia dziobowej sekcji kadłuba jest to praktycznie niemożliwe po zbudowaniu okrętu (a przynajmniej niezwykle kosztowne i skomplikowane). Eksperci wyraźnie wskazali, że można uszyć okręt podwodny dokładnie pod potrzeby operacyjne, ale jeżeli chcemy mieć rakiety manewrujące to trzeba działać już teraz.

Decyzje o posiadaniu broni odstraszania nie powinny zapadać u gestora, ani nawet w Ministerstwie Obrony Narodowej, ponieważ dotyczą one strategii bezpieczeństwa państwa i to na długie lata. Dlatego dobrze się stało, że Sejm zainteresował się tym problemem, bo to właśnie Parlament powinien być miejscem debaty o kierunkach rozwoju polityki obronnej. Powinno to zostać poprzedzone ekspertyzami a konkluzje trafić do prezydenta i pod obrady Rady Ministrów. W tym kontekście trudno zgodzić się z ministrem ON Tomaszem Siemoniakiem, który na Twiterze odnosząc się decyzji gestora w sprawie rakiet manewrujących napisał „Brak ekspertów od MW w Warszawie, szansą IMW w DowGen. Więc trzeba jednak polegać na tym co rekomendowała Gdynia". 

Być albo nie być okrętów podwodnych

Tak naprawdę Marynarka Wojenna, a w szczególności „podwodniacy” nie zdają sobie sprawy, że dyskusja nie toczy się tylko wobec „być albo nie być” dla rakiet manewrujących, ale „być albo nie być” dla okrętów podwodnych w Polsce.

Marynarze chyba nie rozumieją, że Ministerstwa Obrony Narodowej nie ma żadnych dodatkowych źródeł, z jakich można by finansować ponad półtoramiliardowy (w euro) wydatek na okręty podwodne – poza własnym budżetem MON. Przy wyraźnej deklaracji, że budżet ten będzie zwiększany tylko o tyle, o ile zwiększy się budżet państwa (zawsze na poziomie maksymalnie 1.95%) możemy się spodziewać, co generałowie wytną z planu, gdy będą musieli wybierać pomiędzy: Tarczą Polski, programem śmigłowcowym i okrętami podwodnymi. Gdyby okręty podwodne miały broń odstraszania już nie byłoby tak łatwo.

Rezygnacja z zakupu okrętów podwodnych na rzecz rozwiązań tymczasowych jak leasingowanie pozwoli tylko na podtrzymywanie stanu hibernacji sił morskich, a nie na ich rozwój. Nowe uzbrojenie musi być przydatne do walki realnej, a nie tylko teoretycznej. Taką opinię podziela coraz większa grupa parlamentarzystów i może wkrótce zrozumieją to także admirałowie. Na zakończenie warto przytoczyć pozytywną deklarację Tomasza Siemoniaka, który podkreślił, że dopóki nie ma przetargu jest zawsze pole manewru. W dialogu technicznym dowiemy się wielu rzeczy. Dlatego trzeba walczyć dalej.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (54)

  1. zagloba

    podstawą sił zbrojnych jest prawdziwa siła ,konkretny arsenał broni ofensywnej podstawą armi polskiej

  2. Lewkon

    Jezeli MW zachowuje sie tak dziwnie to moze powinnis my przeswietlic tych panow przez kontrwywiad I CBA. Cos tu widocznie nie gra. To tak jak by zolnierz wolal zamiast karabinu proce. Cos tu nie tak.

    1. szyszka

      Gożej to tak jak by dowodca chcial rozbroic swojego zolnierza za grube miliardy z naszych podatkow

  3. szyszka

    wszelakiego rodzaju zakupy musimy zaczynac od rakiet bo po co kupowac czolgi jesli sie ich niema czym obronic po co kupowac okrety jesli tez ich bronic nie bedziemy po co nam wogole armia ktora na drugi dzien przestanie istniec bo nie mamy czym przeszkodzic wrogowi w nalotach a f-16 stek mamy raptem 48.Rakiety to podstawa od tego sie wszystkozaczyna jesli bedziemy mieli ilosc wystarczajaca do obrony naszego terytorium to mozemy podchodzic sceptycznie do zakupu innego sprzetu jesli zas nie to i tak co kupimy to zostanie zniszczone w pierwszych 2 tygodniach wojny a my jak zwykle bedziemy iorganiizowac powstania warszawskie z jednym karabinem na 10 zolnierzy dzieci

  4. Marek

    Jak Marynarka nie che rakiet manewrujących to po co im okręty ? Może MON zakupi im żaglówki z armatkami na wiwat jak chcą sobie tylko popływać a nie bronić kraju. Technologie rakietowe to jest to w co Polska właśnie powinna iść jeśli chce mieć jakąkolwiek zdolność obrony granic.

    1. szyszka

      zeby spieprzyc jak orz3el za drugiej wojny swiatowej

  5. szyszka

    sytuac ja adekwantna do 1939 roku kiedy generalowie sami nie wiedza czego chca albo czego niechca i dlaczego.zrezygnowac z polowy tych bezurzytecznych stateczkow utrzymywanych nie wiem po co ,i zakupic te trzy pelnowartosciowe bojowo okrety podwodne z rakietami inaczej g... z takiej marynarki bo nawet na wesele sie nie przyda a co do admiralow to bym im kazal najpierw chuchnac

  6. gosc

    NASZE OKTRTY PODWODNE MUSZA MIEC BRON RAKIETOWA I TO DALEKIEGO ZASIEGU TE OKRETY BEDA NOWOCZESNE I PRZYDATNE A NIE ZABAWKA NA BAŁTYKU.

  7. baca

    Gdzie są stratedzy? Nie można planować obrony tylko na własnym obszarze, chyba, że jest się zdrajcą i wrogiem własnego narodu! Musimy mieć zdolności do ugodzenia wroga tam gdzie go najbardziej zaboli, na jego terenie!!!

  8. Marek

    Jak Marynarka nie che rakiet manewrujących to po co im okręty ? Może MON zakupi im żaglówki z armatkami na wiwat jak chcą sobie tylko popływać a nie bronić kraju. Technologie rakietowe to jest to w co Polska właśnie powinna iść jeśli chce mieć jakąkolwiek zdolność obrony granic.

  9. ryszard56

    najlepsze by były Niemieckie DELFINY

  10. Prometheus

    Nie o to w tym wszystkim chodzi, że MW nie chce OP z rakietami manewrującymi z powodu kosztów czy innych czynników. Żadne mocarstwa światowe czy organizacje nie pozwolą, by państwo kolonialne jakim jest Polska miała strategiczną, ofensywną broń w swoim arsenale. To smutne ale prawdziwe.

    1. Darek S.

      W odpowiedzi na komentarz Prometheusa z 26 I z 19-14. To po co nam te okręty podwodne. szkoda kasy. Lepiej wydać na wybudowanie 1 mln. bunkrów, jak w Albani. Czyżby panował pogląd, którego nikt nie chce głośno wypowiedzieć, że mamy polskojezyczny rząd. O tym, że mamy polskojęzyczne media wszyscy już wiemy. To jest fakt bezsporny. Ale nikt jeszcze nie postawił tezy, że nasz rząd jest tylko polskojezyczny.

  11. @defencemgmt

    Powyższy opis procesu decyzyjnego ukazuje w całej okazałości kryzys intelektualny w MON i SG WP. Decydenci są właśnie od rozstrzygania dylematów cena/zdolności, za to państwo im płaci. Im więcej wartościowych danych, decydent otrzymuje, tym lepsze podejmuje decyzje (przynajmniej w teorii). Tymczasem obserwujemy tutaj podejmowanie decyzji przy ryzyku, które można określić wręcz jako krytyczne. Wyzwaniem dla MON są niejasne procedury zakupów uzbrojenia, na które nakłada się rozbuchana przez byłego już min. Skrzypczaka biurokracja (IU, I3TO, DPZ....). Kolejne wyzwanie, to konieczność dokonania zmian w procesie planowania obronnego ponieważ im lepsze dane z tego procesu tym mniej powinno być takich dylematów jak ten opisany w artykule. W tej chwili każdy ogląda się na każdego i nie ma nikogo, kto jest w stanie podjąć jednoznaczną decyzję. Sorry, ale to nie Sejm powinien o tym decydować w co mają być uzbrojone okręty podwodne.

    1. k

      Sorry, ale to nie Sejm powinien o tym decydować w co mają być uzbrojone okręty podwodne. Tym bardziej też nie dziennikarze. Z całym szacunkiem dla dziennikarstwa.

  12. ignorant

    Mam małe pytanie,czy ktoś nam sprzeda rakiety manewrujące o charakterze ofensywnym?

    1. Autor

      tak ruskie i zostawi sobie do nich kody :) aby czasem nie eksplodowały na ich terenie:)

    2. jaan

      Jeżeli nie mamy możliwości nabycia i wyposażenia okrętów podwodnych w rakiety manewrujące to nie ma sensu w ogóle bawić się w budowę floty na Bałtyk. Atak przeciwnika nie będzie prowadzony drogą morską tylko lądem.

  13. buba

    Z technicznego punktu widzenia, powinniśmy mięć okręt z możliwością wystrzelenia pocisków manewrujących. Bo skoro już kupujemy i wydajemy na to kupę kasy to faktycznie niech te okręty mają tę możliwość... Niech te wyrzutnie stoją puste ale w razie czego (tylko czego) będzie można ich użyć. Z drugiej strony kogo mamy straszyć tymi nastoma pociskami z głowicami po 200kg ? Rosja ? No błagam Was - bądźmy poważni.

  14. kod

    "Mozemy miec najlepszy sprzet, ale nie chcemy". Nic sie widac nie zmienilo. Podobnie bylo w przetargu na "48 F-16" i jego przetargowa konkurencje : Mirage 2000 i Gripena, a pominieta w przetargu Rafale i debiutujacego EFa (co mozna w sumie zrozumiec) czyli najnowoczesniejsze i z najwiekszym potencjale maszyny.

    1. MB

      EF był niedopracowany i nie miał możliwości atakowania celów naziemnych w takim stopniu jak F16, po drugie oferta nie została przedstawiona do polskiego przetargu (producent nie zdążył). Dopiero obecna trzecia seria EF ma szersze (docelowe) możliwości zwalczania celów naziemnych. Biorąc pod uwagę koszty eksploatacji EF można wątpić w pojawienie się w najbliższym czasie tego samolotu na polskim niebie. Rafale to zupełnie inna bajka, Francuzi nie oferowali nam najnowszej konstrukcji, gdyż znali nasze możliwości finansowe. Nawet dzisiaj MON może pomarzyć o zakupie tego świetnego acz niezwykle drogiego samolotu.

    2. Adam

      Jakbyś jeszcze nie zauważył to Rafale i Typhoon są dwa razy droższe od F-16.

  15. Analityk

    Wg Analysis of the Fiscal Year 2012 Pentagon Spending Request koszt 1 szt. BGM-109 Tomahawk dla US Navy to ok. 1,45 mln dolarów czyli ok 5 mln zł. natomiast wg niemieckich źródeł koszt 1 szt. cięzkiej torpedy dla OP t. 212 tj. DM2A4 wynosi ok.1,87 mln dolarów. Koszty są porównywalne więc niech mi ktoś tu nie nawija makaronu na uszy, że nas na to nie stać. Po prostu najwidoczniej w MONie są jeszcze jakieś stare komunistyczne leśne dziadki trzymające z ruskami i jak tylko mogą tak podkopują zakupy "prawdziwej" broni bo tak karze agentura ruska i jej naczelny towarzysz Putin.

    1. Rebel

      Chwila chwila - cena dla US Navy, a cena dla odbiorcy zewnętrznego to najczęściej 200 - 300%. Wystarczy zobaczyć ceny dla krajów, które eksportują uzbrojenie z USA.

    2. Defender

      Otóż to. Ile po drodze projektów uwalono, ciągle nie posiadamy nawet chociażby RBS-ów dla wojsk lądowych nie wspominając już o dozbrojeniu F-16 w JASSM, HARM, nowsze AMRAAMy, czy SDB II. Polska ma być słaba, armia POzbawiona najnowszego sprzętu. Przecież my nie mamy na dzień dzisiejszy nawet czym zniszczyć białoruskich S-300 ... Sztuka tych Panów - wydawać dużo ale by nie kupić NIC wartościowego...a to jakieś samoloty transportowe a to jakieś inne drogie duperele niepotrzebne do obrony RP...bardziej na misje najemne.

  16. sympatyk2000

    Niestety nie zgodzę się z tezami autora . W programie długofalowym przewidziano na zakup OP 7,5-8 mld zł. I to na cały program . Zakładam werje mniej optymistyczną czyli 7,5 mld zł to daje 2,42 mld $ czyli 806 mln $ za okręt . Za tą cenę to mozna kupić goły okręt z systemami walki ,ale bez uzbrojenia i bez AIP (lub Z AIP okręt A-26) i bez ofsetu. Urealnijmy ceny na ceny 2014 r. Klasyczne uzbrojenie: torpedy ,rakiety + rozbudowa baz o mozliwośc tankowania tlenu, czy wodoru to kolejne setki milionów $. A gdzie rakiety manewrujace. Obecnie cena nowej partii Tomahawków szacowana jest na 2-2,5 mln $/szt . Pociki francuskie pewnie będa podobnie.(bo dlaczego miłały by być tańsze). Zakładając scenariusz max optymistyczny kupimy 48 szt takich pocisków to da ok100 mln $ za same pociski. Okręt dostosowany do nich to dodatkowo 150-200mln $ za okręt. To zwiększa koszty programu o 600-700 mln $ . I tu jest problem ,bo tych pieniędzy nie ma i nie będzie . Kołdra jest za krótka ,tylko nikt nie chciał tego powiedzieć . A teraz o znaczeniu tej" Broni odstraszania" Posiadając 32-48 rakiet to wiele nie odstraszymy . Straty zadane tak nieliczną ilościa rakiet nie beda istotne dla takiego kraju jak Rosja ,a miast odstraszania może być efekt dodatkowej mobilizacji. Dla nie wiedzących: to na taką potęgę jak Libia odpalono ponad 300 rakiet i dopiero regularne bombardowania lotnicze dały efekt i złamały obrońców. Więc pytanie czy warto . Tu twierdzę, że lepszy efekt mozna uzyskać pozyskując za te pieniądze wiekszą ilość nośników i rakiet lądowych . Tomahawk odpalony z okolicy Warszawy doleci z zapasem do Moskwy . To info dla tych co koniecznie chcą uderzyć w Kreml. Wg mnie sens wątpliwy ,a koszty duże. Zwłaszcza że realnie okręt na jedną misję może zabrać realnie 4 takie rakiety (no może max 8), to skomasowanie ognia w czasie też będzie wątpliwe. Autor jako człowiek morza niwątpliwie to wie , więc dlaczego lansuje tylko jedno francuskie rozwiązanie ? I na koniec o pociskach manewrujących . Jeśli będzie nas na nie stać to próbować pozyskac w większej ilości rakiety manewrujace o zasiegu min. 1400 km w wersji lądowej i posadowić je na jelczach . Bojowo to 1 jelcz z 4-rema rakietami = 1 OP z 4 wyrzutniami . Ceny nie da się porównac ..... Przepaść Ciekaw jestem czy w tym przypadku francuzi chcieliby sprzedać z 400 szt. MdCN w wersjilądowej? To juz byłoby realne odstraszanie i nie byłoby dużo droższe jak doposażenie 3 szt.OP w te pociski w dużo mniejszej ilosci .

    1. say69mat

      Zauważ,że dopiero w projekcie U216 dokonuje się prób integracji VLS-u ze strukturą kadłuba. A to definitywnie rozwiązuje dylematy zróżnicowania asortymentu uzbrojenia przenoszonego przez OP. W tym, możliwość przenoszenia pocisków SRBM, MRBM czy też SLCM. I wyraźnie przewyższa w tej materii rozwiązania zastosowane w Scorpene. Ciekawe, czy tego typu rozwiązanie można by zastosować w typie U212, np. 6-8VLS + wt.

    2. Lukasz

      To ma sens

    3. ambasador

      zgadzam się w 100%!!!

  17. Ala

    1,95% na obronę to nie jest stała wysokość, a zwłaszcza niezmienna. To poziom MINIMALNYCH wydatków budżetowych na MON. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w budżecie poziom ten podnieść na 2,95%.

    1. oskarm

      Oczywoscie, ze dziura budzetowa, wysokosc podatkow => konkirencyjnosc gospodarki lub koniecznosc zabrania kilkunastu mld zl komis innemu, to nic.

  18. Gladius

    Rzad Platformy Obywatelskiej chwali sie ustami pezydenta Rzeczypospolitej ze jestesmy w pelni suwerennym krajem i ze wolnosc nie jest dana raz na zawsze, to po jasna cholere decydenci rzadowi i z MON-u mowia o <<polskich klach>> prawdziwym odstraszaniu potencjalnego agresora a planuija zakupy ktore z <<prawdziwym>> odstraszaniem tak na prawde nie maja nic wspolnego??? powtarzam <<NIC WPSOLNEGO TO JEST SCIEMA>> to towarzystwo wzajemnej adoracji marnujeciezko zarobione pieniadze podatnikow na <<dialogi techniczne pierwszego,drugiego, terzeciego i czwartego etapu>>i kupuja zabawki dla dzieci z piaskownicy to jest skandal;!!!!

  19. Rebel

    A może - skoro tak bardzo chcemy mieć broń "odstraszającą" to zainwestować w systemy lądowe (Homar), systemu pow - ziemia (JASSM) i kontenerowe - przenoszone przez każdy rodzaj okrętu, samolotu transportowego, samochodu ciężarowego + kolej? Wygląda to jak zwykły kontener, a w środku mieści 2-4 rakiety o zasięgu i mocy głowicy znacznie większym niż te przenoszone przez OP. Tutaj przykład rozwiązania rosyjskiego, ale są i podobne zachodnie: http://youtu.be/_yAGE3Bt1yE

  20. Gladius

    Skoro nie bedzie nas stac na 3 nowe okrety podwodne uzbrojone w rakiety manewrujace torpedy najnowszej generacji i majace mozliwosc stawiania min pod woda to kupmy chociaz jeden i w pelni wyposazony i zbudowany ze specjalne wygluzona czescia dziobowa na wyrzytnie pociskow manewrujacych i byc moze pojawi sie zaraz komentarz ze jeden okraet tak wyposazony to bedzie kosztowalo wszytsko drozej i nic to nie zmieni, w operacyjnosci moim zadniem zmieni bo zmieni sie mozliwosc wykorzystania go operacyjnie ina innych akwenach i program szkolania zalog dla podobnych okratow podwodnych w przyszlosci jesli zajdzie tak potrzeba kupienia podobnych w przyszlosci....... A jesli juz MON sie upiera przy kupnie niemieckich okretow to moze byc przeciez przekonsruowany jak Dolphin i pociski manewrujace bedzie mogl przenosic i wystrzeliwac.

  21. AS

    Widać zdaniem ekspertów z MON okręt podwodny nie powinien sprawiać problemów potencjalnemu agresorowi. Nie może też być dla agresora celem ewentualnego ataku. Ot wystarczy jak te miliony złotych będą się spokojnie bujały na fali. Czy w komisji wszyscy pracują dla obronności wyłącznie naszego kraju, bo jak się czyta takie rzeczy to można zwątpić?

    1. piterrrrrr

      po kilku dniach śledzenia tu komentarzy, wreszcie "perełka"/ ktoś TOw końcu głośno powiedział. pozdrawiam

  22. mlody

    Czy tylko mi od razu nasunęło się słowo: korupcja? Jestem laikiem, ale wydaje mi się, że bezpieczeństwo narodowe nie ma ceny. A przynajmniej mieć nie powinno ZWŁASZCZA dla środowisk wojskowych...

    1. oskarm

      A to o ile byś sobie podwyższył podatki?

  23. qzenek

    Okręty podwodne tylko z rakietami manewrującymi a jeżeli bez rakiet to bez okrętów podwodnych

  24. sorbi

    Brakuje im pieniędzy na OP z pociskami manewrująceymi??? Wystarczy, że zwrócą do MON ,co zagrabili rok temu -a więc 3mld.200mln złotych!!! Wmawiali nam ,że zagrabienie tych pieniędzy nie będzie miało wpływu na modernizację armii!! Przecież OP ma kosztować ok.2mld, albo mniej -a więc licząc z grubsza to była kasa na półtora okrętu!!! Wsparcie rządowe na tym forum "fachowców" mówiących, że na Bałtyk nie są potrzebne pociski manewrujące, że Rosjii tym nie przestraszymy, że to góra 30-40pocisków to kropla w morzu - odpowiem. Takie teksty potwierdzają fakt, że Rosja nie chce mieć pod nosem takiej broni w polskich rękach. Ciekaw jestem ile agentury się tu wypowiada. Po pierwsze - Bałtyk nie jest jedynym morzem na świecie - a Rosjanie nie są w stanie zabezpieczyć całego swojego wybrzeża poza Bałtykiem przed OP i dlatego się ich obawiają. Okręty nawodne to dla nich żaden problem. PO drugie - takie OP zalegające nawet na dnie Bałtyku na naszych wodach terytorialnych pod parasolem obrony przeciwlotniczej są praktycznie nie do namierzenia i zniszczenia w pierwszym ataku (nie da się ich zaskoczyć) - co dla Rosjan nie będzie stanowiło problemu w przypadku wyrzutni lądowych, baz, lotnisk itd. I po trzecie - wystrzelenie nawet tych 30-40 pocisków nie musi oznaczać końca roboty naszych OP. Przecież można kupić (i niemal zawsze się kupuje wiekszą ilość) 100, czy 200 rakiet dalekiego zasięgu i dopóki nie zatopią naszych OP, mogą z powodzeniem się uzbrajać (nawet w "sojuszniczych" portach) i dalej atakować!! I po trzecie - kto mówi, że należy skończyć produkcję na 3 okrętach podwodnych? Dlaczego nie mogą za nimi pójść następne? MOgą i pewnie pójdą - jeśli przejmiemy niezbędną technologię. OP to najgroźniejsza broń warta swojej ceny i to OP powinien stanowić trzon naszej floty uderzeniowej i być podstawowym środkiem walki przede wszystkim poza Bałtykiem. Na Bałtyk to mogą kupić nawet coś jak przyszłe OP ANdrasta ,czy 210mod, albo poczekać na propozycję szwedów A-26, który ma być ponoć zdecydowanie najtańszy - jeśli nie potrzebują pocisków manewrujacych.Ale już teraz muszą kupić OP z rakietami!!! Odnoszę wrażenie, że pojawiają się tu głosy dobrze opłacanych ludzi z otoczenia rządu, WSI, czy innych wszelkiej maści resortowych dzieci!!! 3mld.200mln. które złupiono w 2013r. MOnowi miało olbrzymi wpływ na modernizację armii - i z pewnością to główny gwóźdź do trumny OP z pociskami manewrującymi. MIeli już w MON-ie wszystko wyliczone - a na jesień okazało się, że to był zbędny trud i trzeba znaleźć jakąś wymówkę, aby ukryć fakty - i znaleźli i wypowiedzieli w kilku słowach - PO CO NAM OP Z RAKIETAMI? MY NAWET CHCEMY, ALE SAMI MARYNARZE ICH NIE CHĄ . - KOlejne kłamstwo MON i rządu!!!!!!!!!!!!!A wsyztko tompo to ,aby zatuszować niegospodarność i nieudacznictwo cwaniakó i klakierów wciskających nam kit i baje o ZIELONEJ WYSPIE !!!!!!!!!!!!!!! Pozdrowienia dla wszystkich - a raczej - niemal wszystkich forumowiczów

  25. jan

    Kiedy ostatni z planowanych okrętów zostanie oddany w ręce MW RP (tj 2030) pierwsze dwa okręty będą miału już po 10-12 lat, jeżeli weźmiemy pod uwagę uzyskanie przez nich gotowości bojowe ( 12 -15 lat) . Czas efektywnej eksploatacji OP to około 30 lat Warto by te okręty budowane były w w naszym kraju, stocznie by uzyskały technologie, doświadczenie kto wie może możliwość budowy i sprzedaży innym krajom. Czas budowy okrętu podwodnego to ok 50-60 miesięcy + uzyskanie gotowości bojowej 24-36 miesięcy. To prawie 8 lat i trzeba budować już następne OP. Po za tym możliwość wszystkich napraw w naszych stoczniach co nas nie uzależnia od innych dostawców. Nie wspominam tu już o zaangażowaniu w tym przypadku większej części gospodarki.

Reklama