Reklama

Geopolityka

Państwo Islamskie pod presją irackich oddziałów ludowych [Relacja z Bagdadu]

Billboard mobilizacyjny Hashd Shaabi w Nadżafie. Fot. W. Repetowicz
Billboard mobilizacyjny Hashd Shaabi w Nadżafie. Fot. W. Repetowicz

Zdobycie przez Państwo Islamskie (IS) irackiego Ramadi i syryjskiej Palmyry może sugerować, że przeszło ono do zdecydowanej ofensywy. W rzeczywistości jego sukcesy nie są aż tak jednoznaczne. Terroryści wygrywają z iracką i syryjską armią, ale w tym samym czasie przegrywają z Kurdami i Hashd al Shaabi (oddziałami tzw. ludowej mobilizacji) - pisze Witold Repetowicz w specjalnej relacji dla Defence24.pl z Bagdadu.

Ramadi, Anbar

Przejęcie 19 maja kontroli nad centrum Ramadi przez Państwo Islamskie było spektakularne. Armia znów wycofała się w popłochu zostawiając nowoczesną broń otrzymaną od Amerykanów. Ponadto pojawiły się informacje, iż doszło do zdrady ze strony Sił Specjalnych (Iraqi Special Forces), które cieszą się, w przeciwieństwie do armii, dobrą reputacją. Ta informacja pojawiła się w kurdyjskich mediach (oparta na relacji jednego z kurdyjskich oficerów armii irackiej) wraz z sugestią, iż chodziło o rozgrywki pomiędzy Malikim a Abadim. Faktem jest bowiem, że były premier ma znacznie większe wpływy zarówno w Siłach Specjalnych jak i w Hashd al Shaabi, a relacje między nim a obecnym premierem są fatalne. Ale to Abadiemu udaje się póki co, choć z ogromnym trudem, lepić koalicję niezbędną do stawienia czoła Państwu Islamskiemu.

Upadek Ramadi może być jednak krótkotrwały i w Bagdadzie panuje takie przekonanie zarówno wśród polityków jak i zwykłych ludzi. Chodzi bowiem o to, że ucieczka armii z pola walki nikogo już tu nie dziwi. Rząd wprawdzie mówi o „taktycznym wycofaniu” ale to propaganda. Niemniej już 27 maja rozpoczęła się operacja Labaik ya Iraq, której celem jest odbicie Ramadi. Kluczowe jest tu jednak zrozumienie, że tym razem operacja opiera się przede wszystkim na Hashd al Shaabi czyli „Mobilizacji Ludowej” powstałej na podstawie fatwy ajatollaha Sistaniego i rozporządzenia premiera (szerzej o tym w odrębnym artykule). Problem niskiego morale armii wynika stąd, że ludzie którzy tam wstępowali, robili to dla pieniędzy, z którymi bywa teraz różnie. Natomiast ci, którzy wstępują do Hashd al Shaabi robią to, gdyż uznają to za swój religijny obowiązek.

Innym aspektem jest to, iż – jak usłyszałem od jednego z doradców premiera Abadiego, który jednak zastrzegł sobie anonimowość, nie całe Ramadi znalazło się w rękach Państwa Islamskiego. Według niego doszło do zdrady sunnickich polityków, w tym parlamentarzystów, z Anbaru, związanych z uwięzionym za terroryzm byłym członkiem irackiego parlamentu Ahmadem Alwanem, którzy tworzyli uśpione komórki IS i wpuścili terrorystów do siedziby gubernatora oraz policji. Ponadto według tego źródła, kontrola IS nad Ramadi nie jest pełna tak jak w Mosulu. Najważniejsze jest jednak to, że po upadku Ramadi sunniccy przywódcy plemienni stamtąd zmienili zdanie na temat udziału Hashd al Shaabi w operacjach, wręcz wzywając rząd do przysłania tych sił do Anbaru. Jednocześnie Abadiemu udało się przekonać z jednej strony Amerykanów a z drugiej strony Hashd Shaabi do wycofania wzajemnych zastrzeżeń co do udziału w operacjach zbrojnych. Wcześniej bowiem Hashd Shaabi nie chciało walczyć tam gdzie miały miejsce naloty amerykańskie bo wśród szyitów panuje przekonanie, że Amerykanie nie bombardują IS tylko Hashd Shaabi (oczywiście irańska propaganda to podgrzewa). Z drugiej strony natomiast Amerykanie nie chcieli wspierać Hashd Shaabi z uwagi na udział irańskich „doradców wojskowych” w operacjach prowadzonych te siły. Teraz ma być inaczej.

Póki co nowa strategia działa. Operacja wyzwolenia Ramadi została poprzedzona kilkudniową operacją oczyszczania południowo-zachodniej, przylegającej do Anbaru, części dystryktu Samary w prowincji Salahaddin, w której zlikwidowano ponad 60 terrorystów. Według moich informacji, w Ramadi jest obecnie około 1000 terrorystów. W pierwszym tygodniu po wkroczeniu tam IS ściągała posiłki, ale w pierwszych dwóch dniach operacji Labaik ya Iraq, Hashd Shaabi zamknęło pierścień wokół Ramadi, odcinając jakiekolwiek drogi zaopatrzenia terrorystom. Jednocześnie zlikwidowano ponad 100 z nich.

Moi rozmówcy w Bagdadzie oceniają, iż operacja Labaik ya Iraq potrwa około 2-3 tygodni, czyli powinna się zakończyć jeszcze przed rozpoczęciem ramadanu (18 czerwca). Będzie to test dla zdolności bojowych strony irackiej. Porażka utrwali kontrolę IS nad Anbarem i uniemożliwi podjęcie w tym roku ofensywy w zach. części prowincji Kirkuk oraz w Mosulu. Natomiast sukces otworzy drogę do wyzwolenia całego Anbaru. Tu pojawią się jednak nowe problemy, bo mieszkańcy Faludża powszechnie wspierają IS i władze Iraku oraz Hashd Shaabi uważają, iż miasto to jest matecznikiem terrorystów. Jednak według moich informacji podjęta jest decyzja, iż atak na Mosul nie zacznie się przed odzyskaniem kontroli nad Faludżą. Bitwa o Faludżę może przy tym mieć bardzo krwawy i bezwzględny charakter.

Syria

Dwa dni po upadku Ramadi IS wkroczył do syryjskiej Palmyry, słynącej ze starożytnych ruin, jednego z 6 obiektów dziedzictwa ludzkości UNESCO w Syrii. To kolejna klęska syryjskiej armii, co również świadczy o upadającym morale. Po tym jak Armia Podboju pod przywództwem Nusry przejęła w ostatnich dniach całkowitą kontrolę nad prowincją Idlib, wkrótce może dojść do bitwy o Aleppo, gdzie już teraz jest bardzo złożona sytuacja: część kontrolowana jest przez islamistycznych rebeliantów w tym Nusrę, część przez reżim, kurdyjskie dzielnice przez YPG a od wschodu zbliża się Państwo Islamskie (kilkanaście kilometrów od centrum Aleppo). Zarówno IS (od wschodu) jak i Nusra (od północy) zbliżają się też do Hamy i Homs.

Nie zmienia to jednak faktu, że na innych odcinkach IS ponosi klęski. Dzięki coraz lepszej współpracy między YPG i amerykańskim lotnictwem prowadzącym bombardowania, na początku maja Kurdowie opanowało masyw górski Abdulaziz. Konsekwencją było wyzwolenie ponad 200 kurdyjskich i chrześcijańskich wiosek znajdujących się w rejonie Tell Tamer, w pasie nadrzecznym rzeki Khabur. YPG w ostatnich tygodniach odparło też szereg ataków IS na Hasakę, stolicę prowincji, a to zwycięstwo utrwala kontrolę YPG w tym rejonie i pozwala na podjęcie nowej ofensywy. Będzie nią operacja mająca na celu wyzwolenie miasta Tel Abyad (Gire Sipi), co spowoduje połączenie dwóch kantonów Rożawy (syryjskiego Kurdystanu) – Dżaziry (Qamiszlo i Hasaka)  i Kobane. Obecnie siły YPG, wspierane przez nie-islamistycznych rebeliantów Burkan al Firat znajdują się jakieś 10 km na zachód od Tel Abyad (od strony Kobane) i około 50 km od strony wschodniej (Serekaniye i Qamiszlo).

Zajęcie Tel Abyad spowoduje przejęcie kontroli przez YPG nad granicą syryjsko-turecką od Eufratu do granicy z Irakiem, a IS będzie kontrolować zaledwie około 60–70 km granicy na zachód od Eufratu. Taka perspektywa może jednak uruchomić negatywne działania Turcji, niechętnej Kurdom.

Witold Repetowicz

Reklama

Komentarze (12)

  1. Andy

    Świetna relacja, czekam na więcej!

  2. skafit

    Troche faktow. "America Admittedly Behind ISIS "Surge": May 25, 2015 (Tony Cartalucci - NEO) - Taking advantage of a Syrian military stretched thin to protect everywhere at the same time, high concentrations of well-coordinated Al Qaeda forces, based in NATO-member Turkey as well as in US-allies Jordan and Saudi Arabia, have attacked across several fronts. The tactical and strategic gains are minimal compared to the initial stages of the West's proxy war against Syria beginning in 2011, but the Western media is intentionally fanning the flames of hysteria specifically to break both support for Syria from abroad, and fracture resistance from within. This latest attempt to overwhelm the Syrian people, its government, and its armed forces comes with several shocking revelations. Previously, veteran award-winning journalists foretold the coming conflict in Syria, warning how the US, Saudi Arabia, and Israel were openly planning to use Al Qaeda as a proxy force to overthrow Syria first, then Iran and how it would unfold into a cataclysmic sectarian war. There were also signed and dated policy papers advocating the use of terrorism and the provocation of war to directly target Iran after Syria and Hezbollah had been sufficiently weakened. However, now, there is a US Department of Defense (DoD) document confirming without doubt that the so-called "Syrian opposition" is Al Qaeda, including the so-called "Islamic State" (ISIS), and that the opposition's supporters - the West, Turkey, Jordan, Saudi Arabia, and Qatar - specifically sought to establish safe havens in Iraq and eastern Syria, precisely where ISIS is now based. America is Behind ISIS Looking at maps recently produced by the Western media and Western policy think tanks, it can be seen clearly that Al Qaeda/ISIS is streaming out of NATO and US ally territory, forming up in these two safe havens, and aimed both at the Syrian government and Iran. Despite the Western narrative of "moderate rebels," the West itself has been increasingly admitting that such "rebels" do not exist. They also admit that to establish "stability," they must begin openly working with "questionable actors." Michael O'Hanlon, a signatory of the Brookings Institution's "Which Path to Persia?" policy paper calling for terrorism and intentional provocations to overthrow the government of Iran, stated in a USA Today op-ed titled, "Michael O'Hanlon: American boots needed in Syria," that: In the short term, this strategy requires an acceleration of our train and equip program for Syrian opposition fighters — including perhaps a bit less puritanical approach in who we are willing to work with. Most Syrian moderates are tired of waiting for us, or already dead given our delays in helping them. So we may have to tolerate working with some questionable actors to get things started. "Working with some questionable actors," is O'Hanlon and US policymakers' way of saying they intend to provide open material support to terrorists, including Al Qaeda, as they've been covertly doing all along, and as was warned against as early as 2007 by Pulitzer Prize-winning journalist Seymour Hersh in his article, "The Redirection: Is the Administration's new policy benefiting our enemies in the war on terrorism?" which explicitly stated (emphasis added): To undermine Iran, which is predominantly Shiite, the Bush Administration has decided, in effect, to reconfigure its priorities in the Middle East. In Lebanon, the Administration has coöperated with Saudi Arabia’s government, which is Sunni, in clandestine operations that are intended to weaken Hezbollah, the Shiite organization that is backed by Iran. The U.S. has also taken part in clandestine operations aimed at Iran and its ally Syria. A by-product of these activities has been the bolstering of Sunni extremist groups that espouse a militant vision of Islam and are hostile to America and sympathetic to Al Qaeda. If Pulitzer Prize-winning journalists predicting verbatim the Syrian conflict and Western support for Al Qaeda terrorists years before these events unfolded, and US policymakers are now openly admitting they are willing to work with Al Qaeda isn't convincing enough, perhaps a signed and dated Department of Defense document admitting as much is. DoD Document Admits Plot to Carve Out Safe Haven for ISIS Judicial Watch, a US-based foundation seeking "transparency" in government, released a 7 page document dated 2012, detailing the background and status of the Syrian conflict. It admits that the Muslim Brotherhood and Al Qaeda form the basis of the "opposition." It then admits that (emphasis added): Development of the current events into proxy war: with support from Russia, China, and Iran, the regime is controlling the areas of influence along coastal territories (Tartus and Latakia), and is fiercely defending Homs, which is considered the primary transportation route in Syria. On the other hand, opposition forces are trying to control the eastern areas (Hasaka and Der Zor), adjacent to the western Iraqi provinces (Mosul and Anbar), in addition to neighboring Turkish borders. Western countries, the Gulf States and Turkey are supporting these efforts. It also admits that terrorists are entering Syria from Iraq, hardly what one could call a "civil war," and clearly instead an invasion. The document also admits that (emphasis added): The opposition forces will try to use the Iraqi territory as a safe haven for its forces taking advantage of the sympathy of the Iraqi border population, meanwhile trying to recruit fighters and train them on the Iraqi side, in addition to harboring refugees (Syria). If the situation unravels there is the possibility of establishing a declared or undeclared Salafist principality in eastern Syria (Hasaka and Der Zor), and this is exactly what the supporting powers to the opposition want, in order to isolate the Syrian regime, which is considered t he strategic depth of the Shia Expansion (Iraq and Iran). That "Salafist principality" mentioned by the DoD in 2012 is of course now known as the "Islamic State." The DoD at the time openly admitted that the opposition's foreign sponsors supported the creation of such a principality, and clearly ISIS must have had such support to maintain its hold on vast expanses of territory in both Syria and Iraq, while propping up a military machine capable of fighting the combined forces of Iran, Iraq, Syria, and Lebanon. Indeed, the DoD's admissions in this document explain precisely how ISIS has been able to perpetuate its activities throughout the region - with "Western countries, the Gulf States, and Turkey" supporting these efforts.[...]." Tony Cartalucci, Bangkok-based geopolitical researcher and writer, especially for the online magazine“New Eastern Outlook”. landdestroyer

  3. skafit

    "America Created Al-Qaeda and the ISIS Terror Group: Much like Al Qaeda, the Islamic State (ISIS) is made-in-the-USA, an instrument of terror designed to divide and conquer the oil-rich Middle East and to counter Iran’s growing influence in the region. The fact that the United States has a long and torrid history of backing terrorist groups will surprise only those who watch the news and ignore history. The CIA first aligned itself with extremist Islam during the Cold War era. Back then, America saw the world in rather simple terms: on one side, the Soviet Union and Third World nationalism, which America regarded as a Soviet tool; on the other side, Western nations and militant political Islam, which America considered an ally in the struggle against the Soviet Union. The director of the National Security Agency under Ronald Reagan, General William Odom recently remarked, “by any measure the U.S. has long used terrorism. In 1978-79 the Senate was trying to pass a law against international terrorism – in every version they produced, the lawyers said the U.S. would be in violation.” During the 1970′s the CIA used the Muslim Brotherhood in Egypt as a barrier, both to thwart Soviet expansion and prevent the spread of Marxist ideology among the Arab masses. The United States also openly supported Sarekat Islam against Sukarno in Indonesia, and supported the Jamaat-e-Islami terror group against Zulfiqar Ali Bhutto in Pakistan. Last but certainly not least, there is Al Qaeda. Lest we forget, the CIA gave birth to Osama Bin Laden and breastfed his organization during the 1980′s. Former British Foreign Secretary, Robin Cook, told the House of Commons that Al Qaeda was unquestionably a product of Western intelligence agencies. Mr. Cook explained that Al Qaeda, which literally means an abbreviation of “the database” in Arabic, was originally the computer database of the thousands of Islamist extremists, who were trained by the CIA and funded by the Saudis, in order to defeat the Russians in Afghanistan. America’s relationship with Al Qaeda has always been a love-hate affair. Depending on whether a particular Al Qaeda terrorist group in a given region furthers American interests or not, the U.S. State Department either funds or aggressively targets that terrorist group. Even as American foreign policy makers claim to oppose Muslim extremism, they knowingly foment it as a weapon of foreign policy. The Islamic State is its latest weapon that, much like Al Qaeda, is certainly backfiring. ISIS recently rose to international prominence after its thugs began beheading American journalists. Now the terrorist group controls an area the size of the United Kingdom. In order to understand why the Islamic State has grown and flourished so quickly, one has to take a look at the organization’s American-backed roots. The 2003 American invasion and occupation of Iraq created the pre-conditions for radical Sunni groups, like ISIS, to take root. America, rather unwisely, destroyed Saddam Hussein’s secular state machinery and replaced it with a predominantly Shiite administration. The U.S. occupation caused vast unemployment in Sunni areas, by rejecting socialism and closing down factories in the naive hope that the magical hand of the free market would create jobs. Under the new U.S.-backed Shiite regime, working class Sunni’s lost hundreds of thousands of jobs. Unlike the white Afrikaners in South Africa, who were allowed to keep their wealth after regime change, upper class Sunni’s were systematically dispossessed of their assets and lost their political influence. Rather than promoting religious integration and unity, American policy in Iraq exacerbated sectarian divisions and created a fertile breading ground for Sunni discontent, from which Al Qaeda in Iraq took root. The Islamic State of Iraq and Syria (ISIS) used to have a different name: Al Qaeda in Iraq. After 2010 the group rebranded and refocused its efforts on Syria. There are essentially three wars being waged in Syria: one between the government and the rebels, another between Iran and Saudi Arabia, and yet another between America and Russia. It is this third, neo-Cold War battle that made U.S. foreign policy makers decide to take the risk of arming Islamist rebels in Syria, because Syrian President, Bashar al-Assad, is a key Russian ally. Rather embarrassingly, many of these Syrian rebels have now turned out to be ISIS thugs, who are openly brandishing American-made M16 Assault rifles. America’s Middle East policy revolves around oil and Israel. The invasion of Iraq has partially satisfied Washington’s thirst for oil, but ongoing air strikes in Syria and economic sanctions on Iran have everything to do with Israel. The goal is to deprive Israel’s neighboring enemies, Lebanon’s Hezbollah and Palestine’s Hamas, of crucial Syrian and Iranian support. ISIS is not merely an instrument of terror used by America to topple the Syrian government; it is also used to put pressure on Iran. The last time Iran invaded another nation was in 1738. Since independence in 1776, the U.S. has been engaged in over 53 military invasions and expeditions. Despite what the Western media’s war cries would have you believe, Iran is clearly not the threat to regional security, Washington is. An Intelligence Report published in 2012, endorsed by all sixteen U.S. intelligence agencies, confirms that Iran ended its nuclear weapons program in 2003. Truth is, any Iranian nuclear ambition, real or imagined, is as a result of American hostility towards Iran, and not the other way around. America is using ISIS in three ways: to attack its enemies in the Middle East, to serve as a pretext for U.S. military intervention abroad, and at home to foment a manufactured domestic threat, used to justify the unprecedented expansion of invasive domestic surveillance. By rapidly increasing both government secrecy and surveillance, Mr. Obama’s government is increasing its power to watch its citizens, while diminishing its citizens’ power to watch their government. Terrorism is an excuse to justify mass surveillance, in preparation for mass revolt. The so-called “War on Terror” should be seen for what it really is: a pretext for maintaining a dangerously oversized U.S. military. The two most powerful groups in the U.S. foreign policy establishment are the Israel lobby, which directs U.S. Middle East policy, and the Military-Industrial-Complex, which profits from the former group’s actions. Since George W. Bush declared the “War on Terror” in October 2001, it has cost the American taxpayer approximately 6.6 trillion dollars and thousands of fallen sons and daughters; but, the wars have also raked in billions of dollars for Washington’s military elite. In fact, more than seventy American companies and individuals have won up to $27 billion in contracts for work in postwar Iraq and Afghanistan over the last three years, according to a recent study by the Center for Public Integrity. According to the study, nearly 75 per cent of these private companies had employees or board members, who either served in, or had close ties to, the executive branch of the Republican and Democratic administrations, members of Congress, or the highest levels of the military. In 1997, a U.S. Department of Defense report stated, “the data show a strong correlation between U.S. involvement abroad and an increase in terrorist attacks against the U.S.” Truth is, the only way America can win the “War On Terror” is if it stops giving terrorists the motivation and the resources to attack America. Terrorism is the symptom; American imperialism in the Middle East is the cancer. Put simply, the War on Terror is terrorism; only, it is conducted on a much larger scale by people with jets and missiles. Garikai Chengu is a research scholar at Harvard University.

  4. O.K.

    Fragment książki Pawła Smoleńskiego, "Irak piekło w raju", Świat Książki Warszawa 2004 str. 192-196. Wydana w 2004 r. jest pochodną cyklu reportaży które autor w latach 2003-2004 pisał dla Wyborczej, i sadzę że dość dobrze opisuje atmosferę 1 roku po Saddamie z perspektywy samych Irakijczyków i bez zniekształcania perspektywy przez późniejsze wydarzenia. "Ibrahim Z. nie boi się również popleczników Saddama. Z dnia na dzień jest ich coraz mniej, kończą im się pieniądze, zabrakło dowództwa. Zwolennicy dawnego reżimu mieszają się z radykałami religijnymi. Wielu dawnych funkcjonariuszy tajnej policji, sporo dawnych wojskowych w ostatnim roku stało się gorliwymi wahabitami, mówią o świętej wojnie przeciwko Amerykanom i kolaborantom, również takim jak Ibrahim Z. Lecz święta wojna oznacza tylko tyle, że muszą mieć jakąś ideologię, by wytłumaczyć sobie to, co robią. Ideologia Saddama zginęła razem z nim. Żeby walczyć, trzeba być człowiekiem radykalnych poglądów. Żeby ginąć, trzeba wierzyć w raj otwarty przed męczennikami i czekające tam piękne hurysy. Inaczej nie znajdzie się dla siebie usprawiedliwienia. Więc jeśli czegoś boi się Ibrahim Z., to zagranicy. Stamtąd wywodzą się najgroźniejsi terroryści, tam powstają plany zamachów i struktury podziemnych siatek, tam gromadzone są fundusze. Irak stał się poligonem doświadczalnym, obozem treningowym, strzelnicą na której niemal każdy może sobie dowolnie używać. To makabryczny teatr, gdzie terroryści mogą pokazywać, do czego są zdolni, co potrafią. Opowiada: -Wielu z nich przybyło do Iraku, by walczyć z Amerykanami – sługami Żydów, Wielkim Szatanem zagrażającym islamowi i wszystkim Arabom. To bardzo proste wytłumaczenie, sensowne i spójne. Wy, ludzie Zachodu, również ulegacie pokusie prostego tłumaczenia złożoności świata, konflikt między waszą a naszą kultura to znakomita odpowiedź. Więc nie dziw się, habibi, że radykałom-prostaczkom też nie trzeba szerszej wizji. Wysadzają się w powietrze z z imieniem Allaha na ustach, pewni, ze zaraz po śmierci będą ucztować w niebiosach. Ale tu nie idzie o raj, tylko o ziemskie sprawy. O pieniądze, habibi, o bardzo dużo pieniędzy. Raju, przyznaj, nikt nie widział, wartość pieniądza zna każdy. To nie szaleńcy, obwiązani pasami z plastikiem decydują o obliczu tej wojny. Terroryści którzy biją się Amerykanami, to małe rybki. Kąsają nas, kaleczą, zabijają. Są groźni, jak groźny jest każdy fanatyzm. Lecz gdyby szło tylko o nich, gdyby byli osamotnieni, wspierani tylko fanatyczną wiarą, już dawno mielibyśmy tu spokój. Nie mudżahedini są naszym problemem. Podsyłają ich do Iraku ludzie, którzy pragną, by mój kraj nigdy nie podniósł się z kolan. Irak biedny i niedorozwinięty, bez wyraźnych, sprawnych struktur państwowych, niestabilny, rozdarty krwawymi konfliktami jest dla nich bardzo wygodny. Irak demokratyczny i zasobny może stanowić śmiertelne zagrożenie. […] Zapytałem Ibrahima, czy oskarża kraje naftowe o wysyłanie terrorystów do Iraku? Czy sądzi, że za grupami przenikającymi do jego kraju stoją obce rządy? Czy ma na to dowody? Odrzekł: -Mówię tylko o tym, co widać gołym okiem i co wynika z rachunków ekonomicznych. Arabia Saudyjska, Iran, Kuwejt, inne kraje Zatoki mogą wyrażać głośno zadowolenie, że w Iraku nie ma Saddama i równie głośno smucić się wraz z Irakijczykami, że jesteśmy pod amerykańską okupacją. Ale to pozory, habibi, pozory ulotne jak dym. Bo tak naprawdę nasi sąsiedzi nie są zadowoleni, że –In sza Allah –przed moim krajem otworzyła się szansa, daleka jeszcze, zamglona i niejasna, ;ecz z całą pewnością wielka. A ściśle biorąc –mają obawy, i są to obawy uzasadnione, że jeśli nam się uda, sprawimy im wiele kłopotów. Nie tylko ekonomicznych, ale i politycznych. Bo wolny Irak, Irak gospodarczego sukcesu, Irak szanujący islam, ale też prawa człowieka w waszym europejskim rozumieniu, może być przykładem zbyt zaraźliwym. […] Nie sądzę nawet, by saudyjski rząd skrycie wspierał terrorystów. Kilkakroć byłem w Rijadzie, rozmawiałem z tamtejszymi politykami. Saudowie są gotowi uczynić wszystko, by tępić w Iraku popleczników Al-Kaidy, bo wiedzą, że robią to dla siebie; serce wahhabizmu najgłośniej bije na ich pustyniach. Ale to więcej niż pewne, że niektóre wpływowe osobistości krajów naftowych jakoś żywią fanatyków. Bokiem, niejawnie, a może i wpół świadomie, poprzez różne fundacje, banki i organizacje charytatywne; łańcuszek powiązań jest tu bardzo zawikłany, poplątany i długi. Sytuacja idealna dla naszych sąsiadów byłaby taka: w Iraku ciągle eksplodują bomby, nie ma spokoju, nie ma rządu, szerzy się terror, co chwila wybuchają zbrojne bunty, trwa amerykańska okupacja, wzrasta nienawiść do Zachodu. Łatwiej zmobilizować szaleńców mówiąc im: idziemy na świętą wojnę z niewiernymi i ze zdrajcami islamu, chcemy wyzwolić naszych braci Arabów i zbudować państwo na chwałę Allaha, niż powiedzieć otwarcie: mamy gdzieś waszą ideologię, mamy gdzieś waszą religie, ale wysadzajcie się w powietrze, nie w imię Boga, lecz za ropę, dla naszych petrodolarów. Lecz najbardziej wrogowie Iraku chcieliby cofnąć czas: niech rządzi dyktator taki jak Saddam, niech cywilizowany świat nakłada na nas sankcje, jesteśmy w całkowitej izolacji politycznej, żyjemy na powrót w wielkim więzieniu. Taki Irak nie stwarza nikomu żadnych problemów. Albo przyjrzyj się habibi, dyktatorskiej Syrii –co zyska klan Asadów na demokratycznym Iraku? Nic prócz bezsennych nocy. Co zyskają irańscy ajatollahowie? Nic prócz lęku, że Teheran zarazi się demokracją od Bagdadu. Tak samo myśli Kuwejt i Emiraty. W krajach naftowych, w bliskowschodnich satrapiach, biznes, polityka i religia to jedność. Biznes nie chce irackiej konkurencji, polityka boi się przemian, a w imię religii można popełnić każdą zbrodnię. Pytasz, habibi, jak chcemy walczyć z terrorem? Jednością; choć to, co oglądasz i czemu się przysłuchujesz wcale nie wygląda na jedność. Zważ jednak, ze we Froncie Przeciwko Terrorowi są sanniccy szachowie, są imamowie szyickich meczetów, są chrześcijanie wszystkich irackich kościołów, są Kurdowie i Turkmeni, słowem –wszyscy, którzy mają dość terroru. Organizujemy się, tłumaczymy ludziom, by byli czujni, uważni. W Stanach Zjednoczonych, w Europie masz, habibi, wyspecjalizowane organizacje, które zajmują się walką z terroryzmem, masz policję i wojsko, tajne i jawne sztaby, potężne komputery, analityków. Nasza policja jest jeszcze słaba, wojsko w zasadzie nie istnieje. Niektórzy szachowie plemienni wydali rozkazy, by ich ludzi zabijali wszystkich obcych podejrzanych o związki z Al-Kaidą. Uważasz, że to barbarzyństwo, druga strona terroru. Zgoda. Lecz nic nie poradzę, nie mam władzy by zakazać samosądów. Poza tym wolę, by zastrzelono jakiegoś szalonego wahabitę, niż mają ginąć niewinni. Wolę, choć zapewne nie powinienem tak mówić. My opieramy się na więziach międzyludzkich, sąsiedzkich, plemiennych, klanowych. W ten sposób możemy zbierać informacje, możemy próbować wyłapywać terrorystów, przekazywać ich Amerykanom." W Iraku jak najbardziej dało się zrobić dobrze funkcjonującą demokrację -ludzie tego tam właśnie chcieli. Warunek był jeden -trzeba było OCZYŚCIĆ kraj z saddamowskich dewiantów, którzy tworzyli podstawę Al-Kaidy w Iraku, a dzisiaj Państwa Islamskiego. Niestety pod naciskiem lewactwa tego do tej pory nie zrobiono.

    1. easyrider

      No oczyścić. Oczywiście. To czemu nie wyszło? Bo "lewactwo" nie pobudowało obozów koncentracyjnych dla saddamowców? Znowu wciskasz te swoje teorie z gier komputerowych? Ci od oczyszczania - komuniści i hitlerowcy też mieli pomysły na radykalne rozwiązania. A nie przyszło ci do głowy, że może islam w ogóle a świat arabski w szczególności wcale nie kupuje tej twojej "demokracji"? Nawiasem mówiąc dzisiejsze tzw. demokracje mają tyle samo wspólnego z pierwotną ideą demokracji co tzw. "demokracje ludowe". Poza tym geniuszu klawiatury wytłumacz logicznie dlaczego akurat my, czy ktokolwiek miałby mówić Arabom jak mają żyć, jaki porządek polityczny zaprowadzić i dlaczego nie mieliby na swoim terenie wprowadzić kalifatu? Dlaczego ty albo inni "lewacy" mieliby im cokolwiek narzucać? Może po prostu wystarczy, że przestaniemy ich rżnąć w żywe oczy na ropie i gazie? Ty jesteś naprawdę taki naiwny, że faktycznie wierzysz, że nam chodzi o jakąkolwiek demokrację? Nie przyszło ci do głowy, że gdyby utrzymywanie porządku (może lepiej czegoś, co my uważamy za porządek) w takim Iraku było takie proste, to Amerykanie do tej pory by tam siedzieli? Nikt ci nie wytłumaczył jakie są koszty dyslokowania i utrzymania choćby jednego batalionu kilka tysięcy kilometrów od własnego kraju? Nikt ci nie wytłumaczył, że może Amerykanom podatnym - jak we wszystkich tzw. demokracjach - na działanie mass mediów wcale nie musi odpowiadać oglądanie codziennych newsów o zabitych własnych żołnierzach? Nikt ci nie wyjaśnił, że współczesny świat, polityka, gospodarka to mnóstwo sprzecznych interesów i to co wydaje się takie proste przy klawiaturce, w terenie wygląda zupełnie inaczej? Nikt ci nie wytłumaczył, że czasami jedno głośne, spektakularne wydarzenie - jak chociażby zamachy madryckie, kiedy Hiszpania z dnia na dzień wycofała swoje wojska - mogą spowodować, że chcąca utrzymać się u żłoba władza podejmie takie a nie inne działania - niekoniecznie logiczne i sensowne? Nie przyszło ci do głowy, że gdyby politycy kierowali się optymalnymi, racjonalnymi przesłankami, to w historii nie byłoby tyle szamba? Nie zadałeś sobie nigdy pytania dlaczego np. analitycy doradzający politykom, którzy w gruncie rzeczy w wielu dziedzinach są laikami, nie są w stanie spowodować by ich zleceniodawcy uwzględnili ich analizy? Bo tu jest koleżko pogromco (w większości urojonych) lewaków pies pogrzebany. Decyzje podejmują politycy. Politycy zaś to tylko ludzie ze swoimi ograniczeniami wynikającymi z doświadczenia, wiedzy, własnych ambicji etc. Oczekujesz, że facet/facetka, która zostaje premierem i ma przed sobą podstawowy cel - wygrać kolejną kadencję albo przynajmniej bezpiecznie wylądować po odejściu z polityki - będzie podejmował same optymalne decyzje? Wystarczy, że media uzależnione od swoich właścicieli raz czy drugi takiego typa trochę oćwiczą i już będzie gdakał i działał pod publiczkę. I tak po większości działają. Dlatego jak będziesz pisał swój kolejny, pryncypialny komentarz ze złotymi radami, dodaj te wszystkie elementy, które nie występują w twoich grach strategicznych.

    2. skafit

      "Albo przyjrzyj się habibi, dyktatorskiej Syrii –co zyska klan Asadów na demokratycznym Iraku? Nic prócz bezsennych nocy. Co zyskają irańscy ajatollahowie? Nic prócz lęku, że Teheran zarazi się demokracją od Bagdadu. " Zyskaja sojusznika w postaci panstwa Irak - czy szyitow. Co zreszta sie stalo. Inteligencie demokratyczny. Teraz jeszcze nalezy wyeliminowac kacyka jankeskiego z Bahrajnu, ktory morduje wlasny narod od 4 lat, a rezimy demokratyczne siedza cicho... I Bahrajn dolaczy do Osi Oporu. A to przeraza Arabie Saudyjska i USA.

  5. O.K.

    Oto kierownictwo tzw. "Państwa Islamskiego": http://en.wikipedia.org/wiki/Islamic_State_of_Iraq_and_the_Levant#Timeline_of_recent_events Abu Bakr al-Baghdadi -rzekomy kalif, a tak naprawdę zwykły kleryk z Samarry. Prawdopodobnie po prostu figurant, marionetka. Aresztowany wielokrotnie przez Amerykanów i wielokrotnie wypuszczamy w ramach idiotycznych amnestii, jako "niskiej rangi bojownik" (samo określenie :"bojownik" powinno było wystarczyć do wykonania wyroku śmierci). http://en.wikipedia.org/wiki/Abu_Bakr_al-Baghdadi Abu Muslim al-Turkmani -przywódca ISIS w Iraku (zabity w listopadzie 2014 r.) -pułkownik wywiadu u Saddama. Oczywiście za czasów amerykańskiej okupacji siedział w Camp Bucaa i oczywiście został wypuszczony. http://en.wikipedia.org/wiki/Abu_Muslim_al-Turkmani Abu Ali al-Anbari -przywódca ISIS w Syrii. Generał w armii Saddama. http://en.wikipedia.org/wiki/Abu_Ali_al-Anbari Abu Ayman al-Iraqi -pułkownik u Saddama. Siedział w Camp Bucca od 2007 do 2010 roku, wypuszczony w ramach amnestii (jednš amnestiš w 2010 r. przekreślono całe trzy lata wysiłków by ustabilizować Irak). http://en.wikipedia.org/wiki/Abu_Ayman_al-Iraqi Abu Mohammad al-Adnani -przyjechał z SYRII do Iraku by walczyć z Amerykanami. Aresztowany w 2005 roku, zwolniony oczywiście w 2010 roku http://en.wikipedia.org/wiki/Abu_Mohammad_al-Adnani Abu Omar al-Shishani -nawrócony na Islam Gruzin, były sierżant gruzińskiej armii. Raczej płotka w porównaniu z tamtymi. Przyjechał do Syrii w 2013 roku. http://en.wikipedia.org/wiki/Abu_Omar_al-Shishani Pytanie zasadnicze -dlaczego Amerykanie nie wpakowali tym draniom kuli w łeb kiedy mieli możliwość? Tu jest artykuł kto tak naprawdę rządzi w ISIS: http://www.independent.co.uk/news/world/middle-east/how-saddam-husseins-former-military-officers-and-spies-are-controlling-isis-10156610.html A dlaczego Saddamowcy rządza w ISIS? Odpowiedź jest niestety taka, że ich do tej pory nie zlikwidowano, ze względu na idiotyczne polityczne ustępstwa Amerykanów i później irackiego rządu. To sprawiło że draby poczuły się BEZKARNIE i się rozhulały. Dlaczego w Iraku cackano się tak długo? Ano jest to wina antyamerykańskich mediów, i obozu tzw. "antywojennego", oraz niewyobrażalnego frajerstwa Amerykanów. Tam było doskonale wiadomo kto stoi za terrorem. Lecz gdy tylko aresztowano tych łajdaków, zaraz lewactwo krzyczało jacy to Amerykanie źli i okrutni, i że w Iraku należy dążyć do "narodowego pojednania". No i w ramach tego "pojednania" ogłaszano amnestie, gesty dobrej woli, i wypuszczano złapanych saddamowskich zbrodniarzy. Ci się rozbuchali, bo w ten sposób zapewniono im totalną BEZKARNOŚĆ Tu są przykłady: Wycofanie Amerykanów z Faludży w 2003 ("bo nas nie lubią" -efekt taki, że póxniej trzeba było miasto zdobywać na nowo w krwawych bojach) http://www.cbsnews.com/news/report-us-pullout-in-fallujah/ http://www.washingtontimes.com/news/2003/jul/11/20030711-102309-5453r/?page=all 2004 amnestia http://wyborcza.pl/1,75248,1854020.html http://www.cbc.ca/news/world/iraqi-prisoner-release-delayed-1.498727 2005 Amnestia http://iipdigital.usembassy.gov/st/english/texttrans/2005/08/20050827125821attocnich0.8001825.html#axzz3beCzljbF Amnestie 2009-2011: http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/middleeast/iraq/9934656/Violence-in-Iraq-goes-up-despite-US-pull-out-as-freed-prisoners-rejoin-militias.html ISIS nie wziął się z niczego. Gdyby nie tego rodzą bezsensowne ustepstwa, dawno byłby w Iraku spokój, bo dawne sługusy Saddama wykruszyłyby się, a zagraniczni dżihadyści nie mieliby w Iraku oparcia.

    1. skafit

      Kto stworzyl ISIS? Proste. "Były dowódca polskich wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak wskazuje, że to Zachód jest odpowiedzialny za powstanie organizacji terrorystycznej ISIL, operującej w Syrii i Iraku. - To Amerykanie ich szkolili i wyposażali w broń do walki z reżimem Asada. To, co zrobili, jest jak powolne samobójstwo - ocenia." wp.pl "Retired Lt. Gen. Tom McInerney admits: “We Helped Build ISIS”:: Syria, we backed I believe, in some cases some of the wrong people and not in the right part of the Free Syrian Army (FSA) that's a little confusing to people. So I've always maintained, and go back quite some time that we were backing the wrong types. I think it's going to turn out maybe this weekend in a new special that Brett Baer is going to have Friday that's gonna show some of those weapons from Benghazi ended up in the hands of ISIS. So we helped build ISIS." scgnews com "Podobnego zdania jest Webster Griffin Tarpley, waszyngtoński historyk i analityk, który posuwa się jednak o krok dalej, twierdząc, że za stworzeniem ISIL stało NATO jako organizacja, w tym w szczególności USA, Francja i Wielka Brytania. Zwrócił uwagę, że członkowie tej formacji zostali wyszkoleni w bazach NATO w Jordanii. - Pieniądze przychodzą z Arabii Saudyjskiej. Głównym sponsorem jest książę Abdul Rahman al-Faisal, skądinąd brat Sauda Al-Faisala, ministra spraw zagranicznych, również brata księcia Turki, byłego ambasadora USA w tym kraju - przypomniał Tarpley." prawy.pl "Ostatnio poinformowano, że Deutsche Welle (DW) prześledziło setki ciężarówek dziennie przewożących miliardy dolarów dostaw do Syrii i bezpośrednio do tzw. „Państwa Islamskiego” (ISIS)." "Raport DW nie implikuje tylko Turcji w udzielanie pomocy ISIS, ale demaskuje to, że linie dostaw dla ISIS prowadzą z samego NATO – inaczej mówiąc, ISIS to twór i agent NATO."

  6. Nieobyty

    Syria - po 4 latach wojny, wyczerpana armia rządowa z kurczącym się zasobem ludzkim i sprzętowym oraz rozległym frontem - więc nie jest dziwne jej zmęczenie. Powstrzymany atak na froncie południowy i konieczność obrony przedpola Damaszku , następnie atak 8 tyś. przepuszczonych z Turcji rebeliantów na IIdlib których sukces zagraża komunikacji wybrzeża ze stolicą oraz uderza wprost w alawickie siedziby. Gdy w ciężkich bojach armia próbuj ratować front mamy atak ISIS na Palmyre. Jedyny sukces ma Hezbollah w Kalamun - czyszcząc obszar ze zgrupowania ISIS. Sytuacja w Syrii jest coraz bardziej krytyczna - zagrożone są obszary mniejszości etnicznych tj. Druzów na południu, Chrześcijan i Alawitów. Przecież nikt na zachodzie nie rozwodzi się za 400 pomordowanym cywilami w Palmyrii - to tylko członkowie rodzin wspierających reżim. Hezbollah wprowadza totalną mobilizację, w Syrii zaczęto czyści wywiad wojskowy. Jeżeli Asad nie odbije Palmyri - na nic alawitom nie przydadzą oferowane własne kantony w podziale Syrii.

    1. jeżeli już

      Masz całkowitą rację tylko kilka sprostowanek - armia syryjska powoli ale czyści płn-wsch. Latakię i oczyściła płn-zach. Hamę dochodząć na 1,5 km do zdobytego przez al-Nusrę Jisr a-Shighur w Idlibie, podobnie w Kalamunie Zachodnim Hezbollah oczyścił ją z niej - do terenów kontrolowanych tam przez ISIS dopiero się zbliża, armia syryjska czyści w Kalamunie ostatnie kontrolowane powiatowe miasto przez nusrowców w muhafazie Damaszek Zabadani. Sukcesy ISIS - ze zdobyciem Tadmuru (Palmiry) też ich trochę kosztują - armia syryjska odbiła 80 % największego syryjskiego miasta nad Eufratem Deir az-Zaur którego rok temu kontrolowała tylko 20 i wspólnie z Kurdami przejęła kontrolę całej granicę tureckirj w muhafazie Hasaka zbiżając się do głównego przejścia granicznego na niej w Tell Abyadzie od wschodu, które jest atakowane od zachodu przez Kurdów z muhafazu Aleppo - jego zdobycie znacznie wydłuży linie zaopatrzeniowe ISISu z Turcji ( zależy jeszcze przez których Kurdów - zachodni z irackimi peszmergami wspierają dżihadystów - wschodni z partyzantami PKK armię syryjską ). Po ostatnich działaniach ISIS wygląda że próbuje przebić się przez Druzów do syryjskiej granicy z Jordanią zwłaszcza po oświadczeniu byłego szefa Armii Mahdiego Sadra że szyici po odbiciu Ramadi i Faludży nie będą odbijać sunnicko-kurdyjskiego Mosulu (z punktu widzenia strategicznego logiczne że bojownicy którzy zmusili jankesów do opuszczenią Iraku nie chcą walczyć za ich i al Qaidy sojuszników - dla nich zdrajców od Barzaniego czyli jakoś nie chcą słuchać pomysłów Redaktora) tylko będą walczyć z ISISem w Syrii na dodatek Iran zagroził ISISowi że jego armia rozpocznie działania lądowe przeciwko nim jeżeli zbliżą się na 40 km do świętych miast szyitów w Iraku czy do Bagdadu (nieważne czy NATO z Arabami będą im dalej dostarczać broń i amunicję w "nalotach" jak od początku ich "ataków lotniczych", a wystarczyło ze "koalicja" nie przeszkadzała w Tikricie ( tzn. dopiero gdy Irakijczycy zestrzelili koło niego dwa brytyjskie helikoptery z zaopatrzeniem dla ISISu) - to Irakijczycy z pomocą irańskiego lotnictwa odbili go w tydzień.

  7. sae

    Amerykanie już tam są. Teraz do obalenia Assada wiele nie trzeba. Zrzucą bombę przeciwbunkrową, trafia w schron prezydenta, a potem się wytłumaczą że to była pomyłka. Atak na Irak zacząl się od takich bomb.

  8. sae

    Amerykanie już tam są. Teraz do obalenia Assada wiele nie trzeba. Zrzucą bombę przeciwbunkrową, trafia w schron prezydenta, a potem się wytłumaczą że to była pomyłka. Atak na Irak zacząl się od takich bomb.

  9. sae

    Amerykanie już tam są. Teraz do obalenia Assada wiele nie trzeba. Zrzucą bombę przeciwbunkrową, trafia w schron prezydenta, a potem się wytłumaczą że to była pomyłka. Atak na Irak zacząl się od takich bomb.

  10. Nieobyty

    Syria - po 4 latach wojny, wyczerpana armia rządowa z kurczącym się zasobem ludzkim i sprzętowym oraz rozległym frontem - więc nie jest dziwne jej zmęczenie. Powstrzymany atak na froncie południowy i konieczność obrony przedpola Damaszku , następnie atak 8 tyś. przepuszczonych z Turcji rebeliantów na IIdlib których sukces zagraża komunikacji wybrzeża ze stolicą oraz uderza wprost w alawickie siedziby. Gdy w ciężkich bojach armia próbuj ratować front mamy atak ISIS na Palmyre. Jedyny sukces ma Hezbollah w Kalamun - czyszcząc obszar ze zgrupowania ISIS. Sytuacja w Syrii jest coraz bardziej krytyczna - zagrożone są obszary mniejszości etnicznych tj. Druzów na południu, Chrześcijan i Alawitów. Przecież nikt na zachodzie nie rozwodzi się za 400 pomordowanym cywilami w Palmyrii - to tylko członkowie rodzin wspierających reżim. Hezbollah wprowadza totalną mobilizację, w Syrii zaczęto czyści wywiad wojskowy. Jeżeli Asad nie odbije Palmyri - na nic alawitom nie przydadzą oferowane własne kantony w podziale Syrii.

  11. ito

    Innymi słowy wobec coraz wyraźniejszej niewydolności stworzonego przez Amerykanów państwa irackiego pogłębia się religijny charakter wojny. Bajka. Jak dla mnie oznacza to, że będzie długo, krwawo, a kto by nie wygrał będzie problem. Wygląda też na to, że Kurdystan szybko rośnie na gracza, którego dłużej nie da się ignorować- czyli jeśli tylko wyrażą taką wolę (a raczej wyrażą) albo państwo kurdyjskie, co z pewnością wywoła zachwyt Turcji- Irakiem i Syrią jako państwami faktycznie upadłymi albo zmierzającymi szybkim krokiem do upadku można się nie przejmować, Iranem nie przejmujemy się z założenia, albo długa i kosztowna wojna pacyfikacyjna, co przy wrzeniu wokół może się zwyczajnie nie udać... Muszę powiedzieć, że sukcesy zachodniej (głównie amerykańskiej) dyplomacji wręcz powalają na kolana. Jestem ciekaw, czy którykolwiek z autorów tego bałaganu ma jakikolwiek pomysł jak to powstrzymać od rozlania się na całą okolicę- w tym Europę.

  12. Łukasz

    Bardzo ciekawy artykuł podobnie jak poprzednie. Skąd Pan czerpie te wszystkie informacje? Może Pan polecić strony internetowe, literaturę związane z pańskimi artykułami?

    1. Witold Repetowicz

      Akurat ten i najblizsze relacje beda oparte glownie na informacjach wlasnych z rozmow przeprowadzonych w Iraku (potem bedzie jeszcze Syria). Następny artykul będzie oparty na rozmowie z jednym z czołowych polityków partii Dawa o Hash Shaabi i relacjach międzysektariańskich.

Reklama