Reklama
  • Analiza
  • Ważne

Ostatnia wielka bitwa w Syrii? Los Idlibu jest przesądzony [ANALIZA]

Ofensywa przeciwko dżihadystom kontrolującym syryjską muhafazę Idlib jest nieuchronna i skończy się przejęciem kontroli nad tym terytorium przez Asada. Turcja ograniczy się do krytyki werbalnej jednak wiele wskazuje na to, że porozumienie rosyjsko-irańsko-tureckie zostało już dawno osiągnięte. Natomiast ostrzeżenia USA i Francji dotyczą nie tyle Idlibu, co terenów Demokratycznej Federacji Północnej Syrii (DFPS).

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Przygotowania do ofensywy na Idlib. Militarne i polityczne

Syryjska muhafaza Idlib, wraz z przyległymi do niej fragmentami muhafaz Latakia, Aleppo i Hama, znajduje się od marca 2015 roku pod kontrolą dżihadystów. Od zwycięskiej bitwy stoczonej z armią syryjską dominującą rolę w Idlibie odgrywała związana z al-Kaidą Dżabat al-Nusra, która później przemianowała się na Hajat Tahrir asz-Szam (HTS). Pozostałe ugrupowania, które są obecne na tym terenie to konglomerat oddziałów, przeważnie o jednoznacznie dżihadystycznym i protureckim charakterze. Część z nich, w tym dwa największe (poza HTS) czyli Nureddin ez-Zenki (które wsławiło się nagraniem dekapitacji kilkunastoletniego chłopca) oraz Ahrar asz-Szam stworzyły w lutym 2018 roku wspierany przez Turcję Front Wyzwolenia Syrii (Dżabat Tahrir al-Surija – JTS).

Jednym z celów JTS było przełamanie dominacji HTS w Idlibie. HTS była bowiem niewygodna dla Turcji, która po zajęciu w końcu marca kurdyjskiego regionu Afrin miała dogodną sytuację by umocnić się w północno-zachodniej Syrii. HTS nie nadawała się jednak na sojusznika za pośrednictwem, którego Turcja kontrolowałaby ten region. Mimo dwukrotnej zmiany nazwy tej organizacji i wysiłków na rzecz zmiany stosunku podmiotów międzynarodowych do HTS nadal była ona uznawana za organizację terrorystyczną będącą częścią al-Kaidy. Ponadto HTS jest zbyt niezależna by całkowicie podporządkować się Turcji, natomiast inne ugrupowania dżihadystyczne sprawdziły się już w roli tureckich najemników w operacjach w Afrin i wcześniej w al-Bab.

Dlatego niedawno również Turcja uznała HTS za organizację terrorystyczną. Jednak nie zmienia to faktu, że to HTS a nie JTS czy inne ugrupowania, jest dominującą siłą militarną w Idlibie. Całkowitą liczbę dzihadystów w Idlibie ocenia się przy tym na ok. 30 tysięcy. Liczba ta wynika również z tego, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wiele operacji SAA i Rosji przeciwko HTS i innym dżhadystom i rebeliantom, kończyło się układami, na mocy których po poddaniu byli oni następnie przewożeni, wraz ze swoimi rodzinami, do Idlibu. Z kolei według szacunków podawanych przez ONZ na tych terenach przebywa około 3 mln cywilów, w tym 1 mln dzieci. Dane te są trudne do zweryfikowania i nie ulega wątpliwości, że strony konfliktu będą używać cywilów, zwłaszcza dzieci, do swojej propagandy. Wiadomo natomiast, że w regionie tym nie ma żadnej prodemokratycznej administracji cywilnej, a jedynie sądy szariackie i dowódcy poszczególnych oddziałów.

Omawiany region nie jest ostatnim terytorium pozostającym poza kontrolą syryjskiego rządu ale nie licząc dwóch enklaw IS, których strategiczne znaczenie jest zresztą drugorzędne, jest to ostatnie terytorium, na którym nie stacjonują wojska państw nie sprzymierzonych z Asadem. Pozostałe tereny, znajdujące się poza kontrolą Asada, to zatem wspomniany wcześniej DFPS, na którego terytorium znajdują się bazy amerykańskie i francuskie, a także kontrolowany przez Amerykanów i niewielką grupę ściśle podległych im rebeliantów niewielki ale bardzo ważny strategicznie region at-Tanf. Poza tym Turcja okupuje północną część muhafazy Aleppo, w tym kurdyjski region Afrin.

Turcja a ofensywa syryjsko-irańsko-rosyjska

Turcja teoretycznie nadal sprzeciwia się ofensywie w Idlibie, sugerując nawet, że może to być test dla dalszej współpracy w trójkącie Turcja-Rosja-Iran. Jednak gdy na szczycie w Teheranie, który miał miejsce 7 września, Putin odrzucił żądanie Erdogana by ogłoszono zawieszenie broni w Idlibie, to turecki prezydent nie zrobił nic, a wspólny komunikat końcowy i tak został wydany. Jest w nim wiele sprzeczności, gdyż z jednej strony Turcja, Rosja i Iran uznały, że konieczne jest polityczne a nie militarne rozwiązanie konfliktu w Syrii ale z drugiej strony te państwa również, że należy fizycznie wyeliminować HTS.

Słowa słowami jednak faktem jest to, że choć operacja lądowa jeszcze się nie rozpoczęła to od kilku dni trwają już intensywne naloty na region Idlibu, a w dzień po szczycie w Teheranie doszło do silnego ostrzału rakietowego pozycji dżihadystów w północnej Hamie. Turcja nie tylko nic nie zrobiła by powstrzymać tę ofensywę ale co więcej, wiele wskazuje na to, że po cichu pomoże ją przeprowadzić. Chodzi o powtórkę scenariusza z grudnia 2016 r., gdy armia syryjska (SAA), wraz z  Rosjanami, odbiła wschodnie dzielnice Aleppo. Turcja oficjalnie potępiła tą operację, a tureckie media prześcigały się w doniesieniach o faktycznych, domniemanych i zupełnie zmyślonych zbrodniach SAA i Rosji. Niektórzy tureccy widzowie ten zalew propagandy wzięli zbyt serio czego efektem był widowiskowy zamach na rosyjskiego ambasadora w Turcji.

Natomiast na relacje turecko-rosyjskie ofensywa we wschodnim Aleppo w ogóle nie wpłynęła. Co więcej, większość obserwatorów  nie miała wątpliwości, że kilka tygodni wcześniej Turcja osiągnęła porozumienie z Rosją i wycofała część wiernych jej oddziałów rebelianckich ze wschodniego Aleppo, przerzucając je w rejon al-Bab, gdzie w tym samym czasie rozpoczęła ofensywę. Deal był więc oczywisty. Turcji zależało na zablokowaniu marszu zdominowanych przez Kurdów Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF) na zachód. Niedługo wcześniej SDF zdobyło Manbidż i szykowało się do tzw. połączenia kantonów czyli dojścia do Afrin. Cel ten blokował region al-Bab, będący wtedy w rękach Państwa Islamskiego. Dlatego dla Turcji priorytetem było zajęcie al-Bab by zniweczyć plany SDF. Turcja nie chciała jednak narażać się na nową konfrontację z Rosją, więc potrzebowała jej zgody na wkroczenie do Syrii. W rezultacie obie strony były zadowolone: rebelianci w Aleppo zostali osłabieni, Turcja mogła zablokować „połączenie kantonów”, a Rosja nie dopuściła by razem z SDF do Afrin doszli Amerykanie.

Teraz jest podobnie. Według niektórych doniesień układ między Turcją a Rosją polega na tym, że Turcja wycofa związanych ze sobą dżihadystów do Afrin. W Idlibie pozostanie natomiast HTS. To ułatwi zadanie SAA i wspierającym ją Rosji i Iranowi. Natomiast Turcja wzmocni swoje siły w Afrin bez konieczności ściągania tam posiłków tureckiej armii. A takiego wzmocnienia potrzebuje, gdyż nasila się kurdyjska partyzantka w tym regionie. Oczywiście, podobnie jak w grudniu 2016, również i teraz Turcja nie może zaniedbać PR-u. Erdogan musi bowiem pokazać swoim islamistycznym zwolennikom, że tylko on staje w obronie ludności cywilnej w Idlibie, podczas gdy Zachód jakoby odwraca swój wzrok od tragedii.

Jak pozbyć się USA z Syrii?

Toczące się obecnie negocjacje między Turcją, Iranem i Rosją nie dotyczą bynajmniej Idlibu ale podziału wpływów w Syrii i strategii pozbycia się z niej USA. Turcji zależy na tym by Rosja zagwarantowała jej, że nie cofnie zgody na dalszą okupację Afrinu i sąsiedniego regionu Al-Bab-Azaz-Dżarabulus co będzie oznaczało faktyczną aneksję tych terenów przez Turcję. Choć Asad zdecydowanie się temu sprzeciwia to dla Rosji jest to korzystne rozwiązanie, gdyż w takiej sytuacji drugie miasto Syrii tj. Aleppo będzie stale zagrożone atakiem ze strony Turcji, której pozycje będą się znajdować w odległości zaledwie kilkunastu kilometrów. To da Rosjanom możliwość permanentnego wywierania nacisku na Asada, by nie ważył się emancypować.

Na szczycie w Teheranie wszyscy trzej przywódcy wskazali też wspólnego wroga: DFPS i USA. W komunikacie końcowym szczytu Turcja, Rosja i Iran zapowiedziały, że będą zwalczać „tendencje separatystyczne w Syrii” i nie ma wątpliwości, że chodzi o DFPS i Kurdów. Cywilna administracja DFPS czyli Syryjska Rada Demokratyczna (MSD) oraz SDF podkreśla jednak, że nie dąży do secesji, lecz wręcz przeciwnie, chce wprowadzenia systemu demokratycznego federalizmu w całej Syrii. Co więcej MSD i SDF deklarują, że chcą bronić integralności terytorialnej Syrii, której według nich zagraża Turcja. Jednak z punktu widzenia Rosji i Iranu nie jest to istotne, gdyż ważniejsze jest to, że sojusznikiem SDF są Amerykanie. Turcja natomiast przyjęła politykę zwalczania każdej formy emancypacji Kurdów, bez względu na to czy oznacza ona separatyzm czy nie.

W przypadku Iranu konflikt interesów z USA jest oczywisty. Trump w Helsinkach usiłował namówić Putina do pozbycia się Iranu z Syrii, deklarując, że w takiej sytuacji USA mogą się wycofać z tego kraju i dać Rosjanom wolną rękę. Putin przyjął ofertę ale szybko się okazało, że nie jest w stanie spełnić obietnic danych Amerykanom i Izraelowi. Dlatego również Amerykanie zmienili retorykę. Podczas wcześniejszej operacji syryjsko-rosyjskiej przeciwko rebeliantom w południowo-zachodnich muhafazach Dera i Kunejtra USA cofnęły jakiekolwiek wsparcie dla rebeliantów i dały do zrozumienia, że jakakolwiek interwencja jest wykluczona.

Ostrzeżenie Zachodu. Naloty na siły Asada pozostają w grze 

W przypadku Idlibu jest inaczej. USA, a następnie Francja, zagroziły Syrii nalotami, jeśli zostanie użyta broń chemiczna. Taka antycypacja ataku chemicznego budzi wątpliwości i jest obarczona ryzykiem, jednak najprawdopodobniej jest to sygnał nie dotyczący bezpośrednio Idlibu. USA (a także Francja, czy też szerzej rozumiany Zachód), nie ma powodów by angażować się militarnie w Idlibie po stronie dżihadystów, więc ograniczy się do wojny propagandowej. Ostrzeżenie jednak dotyczy terenów kontrolowanych przez ścisłych sojuszników USA czyli DFPS i region at-Tanf,

Znaczenie at-Tanf związane jest z tym, że blokuje on jedną z trzech dróg tranzytowych łączących Iran z Morzem Śródziemnym. Dlatego też jakiekolwiek próby zbliżenia się SAA lub Irańczyków do tego regionu spotykają się z jednoznaczna odpowiedzią USA: bombardowaniem. Natomiast dzień po szczycie w Teheranie Amerykanie wzmocnili swój kontyngent w at-Tanf o 100 kolejnych specjalsów i zorganizowali tam manewry. Jest to kolejne ostrzeżenie.

W ostatnich tygodniach zaczęły się pojawiać również sygnały o koncentracji sił prorządowych na linii Eufratu, co mogłoby sugerować plan inwazji SAA na terytorium DFPS. Rosja, która zdaje sobie sprawę, że jej relacje z Kurdami uległy radykalnemu pogorszeniu po tym jak zawarła z Turcją układ umożliwiający podbój Afrin, jest obecnie gotowa do dalszych, wspólnych, antykurdyjskich działań wraz z Turcją. USA i Francja nie zamierzają jednak do tego dopuścić i ostrzeżenia tych krajów należy rozumieć jako pewnego rodzaju symetryzm: jeśli Rosja nie będzie atakować DFPS i at-Tanf to również USA i Francja nie będą przeszkadzać (poza propagandą) w ofensywie na Idlib. Jednak jeśli Rosja nie będzie przestrzegać tych reguł w stosunku do DFPS to dojdzie do konfrontacji również w Idlibie. W tym kontekście nie może dziwić również prowokacja sił rządowych do jakiej doszło w sobotę 8 września w Kamiszlo, a która skończyła się zabiciem przez kurdyjskie Asaisz 15 żołnierzy proasadowskich.

 

 

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama