- Wiadomości
- Opinia
Odwołanie spotkania z Orbánem: polityka zamiast resentymentów [OPINIA]
Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o odwołaniu spotkania z Viktorem Orbánem była nie tylko słuszną odpowiedzią na niedawną wizytę premiera Węgier na Kremlu. Pokazała również, że Polska umie postawić własny interes, jakim są kwestie energetyczne, ponad polityczne resentymenty, co jest zdrowym objawem. Daleko też tej decyzji do „psucia V4”.
O decyzji prezydenta RP poinformował szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz. Gest ten, choć pozornie nieznaczący, to w rzeczywistości pokazuje, jakimi pryncypiami chce się kierować Karol Nawrocki. W tle bowiem mamy nie tylko konflikt w rozumieniu polityki energetycznej w Europie Środkowej i Wschodniej, ale też nierozwiązane kwestie z funduszami unijnymi, zupełnie inny obraz wojny na Ukrainie oraz, o czym nie można zapominać, zbliżające się wybory na Węgrzech, gdzie premier Orbán ma niewielkie szanse na utrzymanie władzy.
Prezydent Karol Nawrocki konsekwentnie opowiada się za szukaniem realnych sposobów zakończenia wojny na Ukrainie wywołanej przez Federację Rosyjską.
— Marcin Przydacz (@marcin_przydacz) November 30, 2025
Odwołując się w swej polityce do dziedzictwa prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który podkreślal, że bezpieczeństwo Europy zależy od…
Najpierw polityka, potem resentymenty
Viktor Orbán przez wiele miesięcy blokował pomoc dla Ukrainy, ale też fundusze dla Polski. Tu warto przypomnieć, że Węgry nadal blokują wypłatę środków unijnych dla Polski w ramach Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju - funduszu spoza unijnego budżetu, z którego państwa UE otrzymują refundacje za dostawy broni i sprzętu wojskowego na Ukrainę. Polska mogłaby z niego otrzymać około 2 mld euro, które miałyby trafić bezpośrednio na Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych RP.
Jednocześnie Węgry są mocno uzależnione nie tylko od importu rosyjskich surowców energetycznych, ale też, o czym niekiedy się zapomina, chińskich inwestycji. Jednak to ten pierwszy element jest dla polskich planów szczególnie niekorzystny ponieważ pokazuje zupełnie inną wizję tej części Europy. Polska od lat buduje własny model rozwoju dostaw energii, który rozwijała przez lata na różnych kierunkach, m.in. poprzez terminal w Świnoujściu czy Baltic Pipe. Wsparciem dla idei dostaw LNG przez Polskę miała być od lat Inicjatywa Trójmorza, która opiera się głównie na filarach związanych z bezpieczeństwem energetycznym, transportem i rozwojem infrastruktury na osi północ-południe.
W takim układzie przekaz prezydenta Nawrockiego jest jasny: Polska nie będzie wspierać polityki, która obiektywnie szkodzi naszym interesom.
Inną sprawą są również zbliżające się wybory na Węgrzech, które dodatkowo mogą wywrócić dotychczasową politykę Budapesztu. Opozycyjna wobec Fideszu obecnego premiera TISZA minimalnie, ale jednak prowadzi w sondażach (45% do 43%). Pośrednio zatem takie spotkanie Karola Nawrockiego z Viktorem Orbánem mogłoby ocieplić jego wizerunek jako skutecznego gracza na wielu fortepianach – jednak pytanie, czy dla Polski korzystny jest w Budapeszcie polityk, który w kwestiach polityki energetycznej i wschodniej ma skrajnie odmienny sposób patrzenia na świat. Nie jest to oczywiście narracja, że Warszawa ma na tę decyzję przeważający wpływ, ale nie wyklucza to pokazania własnej asertywności względem naszego bądź co bądź, partnera z południa.
V4 od tej decyzji nie ucierpi
Po odwołaniu spotkania przez Kancelarię Prezydenta pojawiły się również głosy, że decyzja polskiego prezydenta rozbija dobre relacje w Grupie Wyszehradzkiej, jednak nie należy patrzeć na to w ten sposób. Faktów przeczących tej tezie jest kilka. Pierwszym jest zmieniająca się polityka we wszystkich państwach V4 – wybory prezydenckie i parlamentarne w Polsce, wybory w Czechach. Również niedawna zapowiedź prezydenta Nawrockiego podczas wizyty na Słowacji, w której stwierdził, że Polska, poprzez swoje terminale LNG, będzie chciała uniezależnić Bratysławę od rosyjskich surowców energetycznych – to pokazuje, że należy dostosować obecną politykę do aktualnych ram, i Polska ma szansę tu stać się rozgrywającym w regionie - nie na bazie jakiejś „polityki mocarstwowej”, lecz po prostu w oparciu o obronę własnych interesów.
Węgry z kolei wydają się stać w tej kwestii odłogiem. Choć na papierze pokazują, że prowadzą „niezależną politykę”, to w rzeczywistości skutkuje ona dużymi problemami, których nie da się pominąć, jak wysoki poziom korupcji, niski wzrost gospodarczy czy po prostu sam potencjał, którym dysponuje Budapeszt w stosunku do Polski. Ta dysproporcja na rzecz Polski jest bezdyskusyjna.
Polska zatem traci niewiele na odwołaniu takiego spotkania (można rzec, że nawet nic nie traci), a wręcz unika łatki. Jednocześnie prezydent pokazał, że pomimo relatywnie pozytywnych relacji pomiędzy środowiskiem Viktora Orbána a polskimi konserwatystami – kwestią nadrzędną jest tym razem nasz interes.


WIDEO: Rywal dla Abramsa i Leoparda 2? Turecki czołg Altay