- Wiadomości
MON nie chce budowy okrętów podwodnych w polskich stoczniach. Nie będzie rakiet manewrujących na OP
Ministerstwo Obrony Narodowej nie chce budować okrętów podwodnych w polskich stoczniach pomimo, że przynajmniej jeden z oferentów zaproponował takie rozwiązanie. MON nie chce też rakiet manewrujących, pomimo, że i w tej sprawie prawdopodobnie padła propozycja. Powodów takich decyzji nie podano, ale prawdopodobnie chodzi o to, że niektórzy oferenci takiego rozwiązania nie proponowali. Ale czy to rzeczywiście wszystko wyjaśnia?
Budowa w polskich stoczniach okrętów podwodnych
W tej całej sprawie nie chodzi jedynie o budowę okrętu podwodnego i prace dla polskich pracowników, ale przede wszystkim o uzyskanie zdolności późniejszego, samodzielnego utrzymania okrętów podwodnych. Całe doświadczenie zdobyte podczas procesu produkcyjnego będzie można bowiem później wykorzystać w procesie remontów i modernizacji, które w przypadku trzech okrętów można tak zaplanować, by specjaliści stoczniowi mieli cały czas zajęcie.
Tymczasem na posiedzeniu stałej Podkomisji Sejmowej ds. polskiego przemysłu obronnego oraz modernizacji technicznej Sił Zbrojnych 1 kwietnia br. wiceminister ON Sławomir Mroczek wyraźnie zaznaczył, że „siłą rzeczy w przypadku okrętów podwodnych, z naszego punktu widzenia ta ilość okrętów podwodnych jest oczywiście duża, ale z punktu widzenia zdolności do jakiejś produkcji, czy opanowania tej technologii są niewielkie, więc będziemy budowali zdolności w innym obszarze niż okręty podwodne i będziemy maksymalizować te zdolności…”.
„Jeżeli z sukcesem doprowadzimy do zwodowania okrętów zwalczania min to będzie bardzo duży sukces z punktu widzenia udziału polskiego przemysłu. Bo to polskie stocznie zbudują ten okręt i tak będziemy starali się działać w następnych - no z wyjątkiem okrętów podwodnych”.
Wyjaśniono natomiast, że polskie stocznie będą zaangażowane silnie jeżeli chodzi o okręty zwalczania min („będzie to polska zdolność”). „Duży polski udział przemysłowy” jest również przewidziany w przypadku okrętów obrony wybrzeża i okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min.
Rakiety manewrujące
Ministerstwo Obrony Narodowej z rozbrajająca szczerością potwierdziło, że po dwóch latach dyskusji na temat tego, czy są nam potrzebne rakiety manewrujące, czy też nie, oraz po działaniach Putina w odniesieniu do Ukrainy: „aktualnie mamy rozstrzygnięcie mówiące o tym, że w wymaganiach operacyjnych (na okręt podwodny - redakcja) nie ma wymagania związanego z pociskami rakietowymi”.
Według MON zmiana tych Wymagań Operacyjnych jest niepotrzebna, ponieważ . „… w ramach dialogu technicznego rozpoznaliśmy ten temat. Decyzja jest. Może być zmieniona, gdybyśmy z punktu widzenia analizy korzyści, czy potencjału skuteczności działania do kosztów doszli do przekonania, że to jest najlepszy sposób osiągnięcia tej zdolności. Ale chcę państwu powiedzieć, że nasz nabrzeżny dywizjon rakietowy i inne programy, które realizujemy tzn. nasz zakres zdolności rakietowych znacząco będziemy rozszerzać. Będziemy go budować, więc to nie tylko okręty podwodne.”
MON przyznał się, „…że rozpoznano zdolności tych oferentów, którzy brali udział w postępowaniu, że ma wiedzę do ewentualnej zmiany (wymagań operacyjnych – od redakcji), ale w kontekście analizy efektu do kosztów w porównaniu z innych możliwościami rakietowymi, które budujemy”. Jak widać zmiana wymagań operacyjnych jest równie trudna jak zmiana Konstytucji RP.
Na szczęście posłowie już doskonale wiedzą o jaką stawkę idzie walka. I kiedy zapytano się ministra Mroczka, czy zapadła decyzja o niewyposażeniu okrętów podwodnych w rakiety manewrujące, poseł Ludwik Dorn od razu wyszczególnił, że chodzi mu o rakiety z zasięgiem większym niż 800 km.
Niestety z udzielonych później odpowiedzi wynika jasno, że Ministerstwo Obrony Narodowej nie rozumie, jaki zasięg oddziaływania mają systemy rakietowe wykorzystywane z terenu naszego kraju, a jakie systemy odpalane z okrętów podwodnych. Mówienie w przypadku programu za ponad 1,5 miliarda euro o analizie „koszt - efekt” jest co najmniej dziwne, przy jasnej odpowiedzi na pytanie: „Po co Rzeczpospolitej (a nie Marynarce Wojennej) okręty podwodne?”. A na nie posłowi Dornowi nikt nie odpowiedział.
Gdyby taką uczciwą analizę „koszt – efekt” rzeczywiście przeprowadzono to wtedy okazałoby się, że są tańsze i efektywniejsze środki do zwalczanie transportu morskiego na Bałtyku w czasie wojny niż okręty podwodne (NSM, lotnictwo). Dodatkowo wiedziano by również, że w czasie konfliktu zbrojnego tego transportu morskiego na Morzu Bałtyckim po prostu nie będzie. Poza obcymi okrętami podwodnymi. Ale czy ich zwalczanie może się odbywać tylko innymi okrętami podwodnymi? I lepiej dla naszych „podwodników” by nikt takiej odpowiedzi nie szukał.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu