Reklama

Geopolityka

MiG-29 zestrzelony. Zemsta Hawków?

Fot. United States Africa Command
Fot. United States Africa Command

Siły wspierające rebeliancką Libijską Armię Narodową Chalifa Haftara, utraciły już drugi samolot myśliwsko-bombowy MiG-29. Według tureckich źródeł jest to efekt skutecznej obrony przeciwlotniczej, prowadzonej z wykorzystaniem baterii MIM-23 Hawk – tych samych, które wcześniej nie radziły sobie z nalotami rosyjskich samolotów.

Wszystko wskazuje na to, że Turcy niejako „zrewanżowali się” za zniszczenie w ostatnich dniach lipca 2020 roku baterii przeciwlotniczej MIM-23 Hawk w okolicy Syrty w Libii przez dwa myśliwce MiG-29. Półoficjalne komunikaty wskazują bowiem, że na tym samym obszarze 8 września br. spadł na ziemię jeden samolot MiG-29 należący do sił wspierające Libijską Armię Narodową (LNA) Chalifa Haftara. Początkowo wskazywano, że myśliwiec ten został utracony z powodów technicznych, a pilot zdążył się katapultować i kilka minut po wylądowaniu został ewakuowany przez należący do LNA śmigłowiec szturmowy Mi-24 (samolot spadł około 45 km od własnej bazy).

Przeczy temu jednak film nakręcony na miejscu wypadku przez pilota telefonem komórkowym. Po pierwsze, widać na nim było wyraźnie, że na ziemi było ułożone wyposażenie rosyjskie (charakterystyczne szczegóły hełmu i radiostacja ratunkowa). Dodatkowo filmujący wszystko pilot mówił doskonale po rosyjsku wyraźnie informując, że go zestrzelili („45 kilomietrow od aerodroma na dalnosti siemdziesiat mnie sbili”). Informację o zestrzeleniu („samoliot był sbit”) myśliwca MiG-29 pojawiły się również na rosyjskich portalach społecznościowych.

Wyjaśnienia tego zdarzenia pojawiły się dopiero w tureckich źródłach. Według nich pilot był Rosjaninem i należał do najemników z grupy Wagnera. Informację tą potwierdziło również dowództwo sił amerykańskich w Afryce (U.S. Africa Command). Tureckie źródła są jednak w tym przypadku szczególnie aktywne, czemu nie można się dziwić. Turcy z wyraźną satysfakcją wskazują bowiem, że ich systemy przeciwlotnicze Hawk są coraz bardziej skuteczne i poza samolotem MiG-29 udało im się również zestrzelić w ostatnim czasie należący do LNA śmigłowiec transportowy Mi-8.

Przypomnijmy, że Turcja wspomaga militarnie libijski Rząd Pojednania Narodowego, od 4 kwietnia 2019 r. Dzięki tej pomocy udało się zatrzymać ofensywę rebelianckich sił Haftara, wspieranych przez Rosję (wraz z Syrią), Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt. To wsparcie polegało m.in. na dostarczeniu przez Rosjan w maju 2020 roku czternastu samolotów myśliwsko-bombowych MiG-29 oraz bombowców taktycznych Su-24, które w Libii są pilotowane przez rosyjskich najemników.

image
Fot.mil.ru

Samoloty przyleciały z Rosji i zatrzymały się w bazie lotniczej Hamedan we wschodnim Iranie. Następnie zostały one przerzucone do rosyjskiej bazy lotniczej Chmeimim w zachodniej Syrii, gdzie zamalowano na nich oznaczenia państwowe (co widać było na zdjęciach pojawiających się w mediach społecznościowych). Te nieoznaczone samoloty zostały następnie przerzucone w eskorcie myśliwców rosyjskich sił powietrznych do bazy lotniczej Al-Jufra w Libii, kontrolowanej przez grupę Libijskiej Armii Narodowej. Ta eskorta była potrzebna, ponieważ dostawa samolotów bojowych była wyraźnym naruszeniem embarga na handel bronią, nałożonego na Libię przez ONZ.

Zaskoczenie i skuteczna reakcja

Pojawienie się rosyjskich samolotów i to dodatkowo z wyszkolonymi i doświadczonymi pilotami było dużym zaskoczeniem dla Turków, Początkowo nie mogli więc oni sobie poradzić z MiG-ami tracąc nawet kilka wyrzutni Hawk. Ostanie zestrzelenie pokazuje jednak, że tureccy specjaliści znaleźli sposób, w jaki można skutecznie atakować rosyjskie statki powietrzne.

Prawdopodobnie odbyło się to poprzez zmianę sposobu wykorzystania baterii (nowa taktyka działania), jak również modyfikację radarów wchodzących w skład systemu Hawk. Wcześniej informowano bowiem niezbyt precyzyjnie, że te stacje radiolokacyjne nie zdołały wykryć nadlatujących MiG-ów, co mogło sugerować że samoloty te są trudnowykrywalne (stealth).

W rzeczywistości Rosjanie już wcześniej rozpracowali wykorzystywane od kilkudziesięciu lat Hawki, i wykorzystali najprawdopodobniej w Libii nowe systemy walki elektronicznej. Systemy te skutecznie zakłóciły działanie tureckich radarów, co w połączeniu z innowacyjną taktyką działania dało zabójcze efekty dla tureckich przeciwlotników.

image
Fot. Wikipedia

Zestrzelenie rosyjskiego MiG-a w Libii może oznaczać, że nawet stare systemy Hawk są w stanie “nauczyć” się walczyć z tymi samolotami – i to dodatkowo pilotowanymi przez rosyjskich pilotów. Turkom wystarczyło więc półtora miesiąca, by wypracować nową taktykę działania i tak zmodyfikować swoje radary, by mogły działać w obecności najnowszych, lotniczych systemów zakłóceń z Rosji. Prawdopodobnie odbyło się to poprzez zmianę oprogramowania (radary systemu Hawk zostały wcześniej zmodernizowane przez turecki przemysł) oraz czujność operatorów, którzy nie lekceważąc przeciwnika tak jak w lipcu, cały czas mieli włączone systemy przeciwzakłóceniowe.

Co ciekawe informacja o strąceniu MiG-a przez „stare” baterie przeciwlotnicze Hawk, wzbudziła zaniepokojenie nie tylko w Rosji, ale również … w Indiach. Kraj ten na początku 2020 roku potwierdził przecież chęć zakupu dwudziestu jeden nowych myśliwców MiG-29 oraz modernizację pięćdziesięciu dziewięciu kolejnych takich maszyn, co wraz z pozyskaniem dwunastu samolotów Su-30MKI ma kosztować ponad 3,36 miliarda dolarów. Decyzja ta miała zostać podjęta w następstwie wzrostu napięcia na granicy pomiędzy Indiami a Chinami we wschodnim Ladakhu.

Teraz podejrzewa się, że w przypadku baterii przeciwlotniczych nowych generacji (a takie mają Chińczycy) myśliwce MiG-29 mogą się okazać zupełnie bezradne. Sytuację pogarsza dodatkowo informacja, że w Libii miał zostać utracony jeszcze jeden MiG-29 w czerwcu br. - z powodu problemów technicznych.

I to dlatego m.in. Francuzi zwiększyli gwałtownie swoją aktywność, by zachęcić Indie do kupienia większej ilości ich samolotów Rafale, które są przez wielu specjalistów uważane za co najmniej o jedną generację lepsze od najnowszych wersji rosyjskich MiG-ów (chociażby przez mniejszą awaryjność i lepszy radar pokładowy). Francuskie Rafale są dodatkowo rzeczywiście trudnowykrywalne dla radarów, czego nie można powiedzieć o „dwudziestkach dziewiątkach”.

Reklama
Reklama

Komentarze