Miała być Grenlandia, będą rosyjskie wyspy? Pomysł USA

Nie Grenlandia, a Wyspy Komandorskie? Stany Zjednoczone mogą zainicjować plan kupna wysp, które mogłyby mieć znaczący wpływ na geopolityczną rozgrywkę z Chinami.
Oficer Dowództwa Operacji Specjalnych Armii Stanów Zjednoczonych (USASAC) podpułkownik Jeffery M. Fritz na łamach portalu [Breaking Defence]przedstawił plan, którego celem jest zakup nowych terytoriów dla USA. Oryginalny pomysł ppłk. Fritza dotyczy należących do Rosji Wysp Komandorskich. Dlaczego łańcuch wysp znajdujących się na styku Pacyfiku i Morza Beringa ma mieć tak istotne znaczenie dla amerykańskiego i światowego bezpieczeństwa?
Obronić się przed Chinami
Jak wskazuje amerykański oficer, ewentualny zakup rosyjskich wysp miałby dla USA kilka znaczących zalet. Przede wszystkim mowa tu o kwestiach bezpieczeństwa. Stany Zjednoczone zyskałyby dodatkowe zabezpieczenie arktycznych dróg wodnych oraz możliwość umieszczenia kolejnych technologii nadzoru podwodnego. Obydwa argumenty są szczególnie istotne w kontekście potencjalnego konfliktu Waszyngtonu z Pekinem. Jak zauważa Fritz, Wyspy Komandora znajdują się nieopodal ew. trasy z chińskiej bazy marynarki wojennej Jianggezhuang do rejonu Arktyki.

Autor. Łukasz Zając/Defence24
„Wyspy te stanowią jeden z niewielu realnych przesmyków w połączeniu z istniejącymi Wyspami Aleuckimi Stanów Zjednoczonych, gdzie Amerykanie mogliby monitorować, śledzić i powstrzymywać aktywność okrętów podwodnych wpływających do basenu arktycznego” – czytamy w analizie, w której autor wskazuje, że we wspomnianej bazie operują m.in. okręty podwodne klasy Jin, zdolne do uderzenia pociskami balistycznymi Jl-3, mogącymi trafić w miasta znajdujące się na amerykańskim wschodnim wybrzeżu.
„Gdyby te okręty podwodne dotarły do Atlantyku, czas ostrzeżenia przed startem mógłby spaść poniżej 15 minut, co skomplikowałoby amerykańskie opcje reakcji” – wylicza autor.
Przedstawione powyżej argumenty mogą w pełni obronić się w obliczu wyzwań, przed którymi stoją i będą stać Amerykanie w kontekście rywalizacji z Chinami. Obecnie nic nie wskazuje na to, aby sytuacja na Indo-Pacyfiku miała nie robić się coraz bardziej napięta. W związku z powyższym – siłą rzeczy – walka o wpływy w rejonie arktycznym staje się koniecznością dla światowych potęg. Swoistego przedsmaku rywalizacji o północne tereny doświadczyliśmy już w pierwszych miesiącach drugiej kadencji prezydenta USA Donalda Trumpa, kiedy na dobre rozgorzała dyskusja o tym, czy Grenlandia mogłaby stać się terytorium, nad którym zwierzchność miałyby Stany Zjednoczone. Temat w publicznej debacie ostatnio ucichł, co nie zmienia faktu, że był jednym z głównych motywów początkujących być może wieloletnią debatę na temat roli, jaką Arktyka będzie pełnić w światowym bezpieczeństwie.
Czytaj też
Argumenty "za"
Wiemy, dlaczego Amerykanie mogliby być realnie zainteresowani należącymi do Rosji wyspami, pozostaje pytanie, czy taki zakup teoretycznie jest możliwy. Z historycznego punktu widzenia, oczywiście tak. Zakup terytorium przez Stany Zjednoczone miał już miejsce i to kilkukrotnie, co sprawia, że nie mielibyśmy do czynienia z międzynarodowym precedensem. Przykład stanowi tu chociażby Luizjana, która w 1803 roku została kupiona od Francji za ówczesne 15 milionów dolarów. Zakup blisko 830 tysięcy mil kwadratowych nie był jedynym w amerykańskiej historii. Ponad 60 lat później Amerykanie wykupili Alaskę za równowartość ok. 142 milionów dzisiejszych dolarów amerykańskich. Co w tej historii jest najistotnijsze to fakt, że owego zakupu dokonali od … Rosjan.
Podpułkownik J. M. Fritz uważa, że proponowany przez niego zakup byłby też realny z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Transakcja – jak uważa autor – byłaby zgodna z Konwencją Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza. Ponadto, przy ew. wykupie wyspy nie powinno być większych problemów z potencjalnymi protestami miejscowych mieszkańców, których jest tam zaledwie około siedmiuset (w przypadku dużo liczniej zamieszkanej Grenlandii problem byłby większy – red.). „Wyspy mogą zostać włączone do Alaski lub wyznaczone jako terytorium nieinkorporowane Stanów Zjednoczonych, podobnie jak Samoa Amerykańskie lub Guam, co pozwoli na dostosowanie rządów, które priorytetowo traktują samostanowienie rdzennych mieszkańców” – czytamy.
Według Fritza także sama Rosja może być zainteresowana ewentualną amerykańską propozycją. W teorii otrzymanie 15 miliardów dolarów (nie wiadomo właściwie, dlaczego w wyliczeniach amerykańskiego wojskowego pojawiła się wspomniana kwota – red.) za niewielką wyspę wydaje się być ofertą godną rozważenia, szczególnie w obliczu ogromnych problemów finansowych Kremla. Czy zatem zakup w najbliższym czasie jest realny?
Małe prawdopodobieństwo
Czy biorąc pod uwagę powyższe argumenty można wnioskować, że zakup w najbliższym czasie jest naprawdę realny? Pomimo mocno nadszarpniętego budżetu Federacji Rosyjskiej, szansa na sprzedaż jest obecnie iluzoryczna. Jak zauważa sam autor tekstu, w momencie, gdy Ukraina broni się przed pełnoskalową inwazją rosyjską, zapłacenie przez USA miliardów dolarów Kremlowi byłoby postępowaniem, które można by poczytywać jako zdradzieckie - zarówno wobec Kijowa, jak i wobec NATO i europejskich sojuszników, łożących ogromne kwoty na wspieranie broniącej się Ukrainy.
Kolejnym argumentem przeciw transakcji jest rosyjska duma narodowa, która z pewnością nie będzie pozwalać na powtórzenie błędu związanego z Alaską. Ostatnim i chyba najważniejszym argumentem (niewymienionym przez autora) przeciw sprzedaży Wysp Komandorskich są rosyjskie i przede wszystkim… chińskie interesy narodowe. Obydwa państwa również mają swoje interesy w regionie i jakiekolwiek strategiczne wzmocnienie pozycji rywala jest im wyraźnie nie na rękę. W obecnej sytuacji wydaje się, że nawet jeśli Rosja rzeczywiście rozpatrywałaby sprzedaż, to szybko ten pomysł skutecznie odradziłby Pekin. Pekin, który niewykluczone, że sam mógłby wyrazić poważne zainteresowanie tymi wyspami…
WIDEO: Czołgi na ulicach Warszawy! Nocna próba do defilady