Reklama
  • Analiza
  • Komentarz
  • Wiadomości

Japonia nie będzie biernie czekać na atak [KOMENTARZ]

Japonia w żadnym razie nie zamierza pozbawiać się wszelkich możliwości reakcji na zagrożenia militarne w XXI w., pojawiające się w coraz bardziej dynamicznym tempie w nowej architekturze bezpieczeństwa Azji i Pacyfiku. Tym samym, nie może zaskakiwać, że władze w Tokio rozważają również scenariusz, w którym musiałby zniszczyć rakiety przeciwnika nim znajdą się one w powietrzu i będą w stanie zagrozić obywatelom oraz infrastrukturze państwa. To sygnał, że nawet pacyfistyczny wymiar konstytucji nie spowoduje, że Kraj Kwitnącej Wiśni pozostanie bierny wiedząc, iż szykowane jest na niego uderzenie.

Japoński myśliwiec F-2. Fot. Jerry Gunner from Lincoln UK/Wikimedia Commons/CC BY SA 2.0.
Japoński myśliwiec F-2. Fot. Jerry Gunner from Lincoln UK/Wikimedia Commons/CC BY SA 2.0.

Czy Japonia ma prawo dokonać uderzenia na miejsca startu pocisków rakietowych przeciwnika, jeśli istnieje wiedza, że są one szykowane do nieuchronnego uderzenia na to państwo? Takie wątpliwości nurtują już nader poważnie polityków w Tokio, i to nie tylko w ramach zamkniętych gremiów planistycznych, ale szerzej angażując media oraz polityków z parlamentu. Wszystko oczywiście nie bez przyczyny, gdyż coraz istotniejsze w ostatnich latach stają się pytania o stabilność całego regionu. Przede wszystkim w kontekście rozwoju północnokoreańskiego programu zbrojeń rakietowych, który dotychczas najmocniej napędzał w Japonii wszelkie sprawy związane z systemowym podejściem do obrony przeciwrakietowej. Szczególnie, że coraz więcej obserwatorów północnokoreańskiego programu atomowego ma stwierdzać, że Pjongjang w żadnym razie nie zamroził zbrojeń jądrowych.

Tak czy inaczej, japoński minister obrony znalazł się w ogniu pytań deputowanych w trakcie niedawnego posiedzenia komisji bezpieczeństwa i spraw zagranicznych Izby Reprezentantów. I w żadnym razie nie zaprzeczył, że nie należy mieć zdolności do zniszczenia systemów rakietowych przeciwnika, nim wzbiją się one w powietrze. Japonia powinna mieć na stole różne rozwiązania w zakresie realizacji swojej samoobrony. Trzeba również podkreślić, że debata, o tego rodzaju scenariuszach miała odbyć się niedawno również w ramach gremium analitycznego zajmującego się obroną przeciwrakietową, w której wzięli udział przedstawiciele rządzącej Partii Liberalno-Demokratycznej.

Przy czym, zastosowanie tak radykalnego rozwiązania militarnego - jak uderzenie, ale również innych form użycia siły militarnej ma bazować na wysoce jednostkowym podejściu do konkretnej sytuacji. Co więcej, należy rozróżnić uderzenie na obiekt militarny, z którego ma być wyprowadzony nieuchronnie cios wobec Japonii oraz atak wyprzedzający na dane państwo, w całym tego słowa znaczeniu i jego ulokowanie w zakazach międzynarodowych.

Japończycy podkreślają, że wszystko musi być traktowane nader indywidualnie. W oparciu o ocenę sytuacji międzynarodowej, a także analizę intencji potencjalnego napastnika. Jednak zauważa się, że z natury rozmów politycznych może wykluwać się potrzeba uzyskania pewnych zdolności ofensywnych. Ważna ma być również ocena skutków ataku, w tym przypadku za pomocą systemów rakietowych wymierzonych w Japonię. Tym samym, takie podejście, zakładające w pewnych przypadkach nawet japońskie uderzenie, ma nie stać w sprzeczności z dotychczasową japońską pacyfistyczną konstytucją.

Co więcej, sama konstytucja ma przecież nie zakładać bierności względem możliwości zniszczenia kraju pod względem infrastruktury oraz ludności. Tego rodzaju interpretacji miał dokonać m.in. minister obrony Taro Kono w trakcie posiedzenia komisji bezpieczeństwa japońskiej Izby Reprezentantów. Była to odpowiedź względem głosu deputowanego Go Shinohara, reprezentującego lewicową Konstytucyjną Partię Demokratyczną. Pytał się on ministra czy jedyną możliwą sytuacją, motywującą do uderzenia na bazy rakietowe przeciwnika jest moment, gdy pociski zostały wystrzelone i znajdują się w pierwszej fazie wznoszenia.

Japończycy mają nie być zobligowani tym samym, według ministra do biernego wyczekiwania na pojawienie się w powietrzu wrogich pocisków rakietowych. Co więcej, takie, bardziej elastyczne podejście do wyzwań w sferze zagrożenia rakietowego ma być również związane z debatą odnoszącą się do kosztów stricte defensywnych systemów obrony przeciwrakietowej.

W japońskich mediach zauważa się, nie bez przyczyny, że obecne rozważania w ramach komisji parlamentarnej były pierwszymi tego typu po japońskich decyzjach wokół Aegis Ashore. Japończycy podkreślają, że wyposażenie do uderzenia wyprzedzającego może być efektywniejsze oraz przede wszystkim tańsze.

Oczywiście będzie się ono wiązało ze zwiększeniem własnej siły rażenia na obiekty silnie strzeżone przez obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową potencjalnego przeciwnika, który chciałby zaatakować Japonię. Trzeba stwierdzić, że rozważana jest również koncepcja uzyskania zdolności do kontruderzenia w ramach samoobrony, jako formy zwiększenia możliwości odstraszania potencjalnego przeciwnika. To właśnie, uzyskanie niezbędnego poziomu strategicznego odstraszania ma być istotnym elementem działań władz rządu Shinzo Abe.

Co więcej, naturalną koleją rzeczy musi być uzyskanie jeszcze większych zdolności kosmicznych w zakresie wywiadu oraz rozpoznania satelitarnego. Tak, ażeby uzyskać niezbędny zasób danych, które mogłyby pozwolić na podjęcie odpowiedniej decyzji o uderzeniu na miejsca startów/przygotowania wrogich pocisków rakietowych, nim one wystartują. Dlatego, tego rodzaju rozważania prawne względem konstytucyjności uderzenia wyprzedzającego, jako formy wypełniania prawa do samoobrony mają o wiele szerszy wymiar sprzętowy oraz wywiadowczy. Nie można również nie zauważyć wszelkich dyskusji finansowych względem zbrojeń w Japonii, mających usprawnić aktywność Japońskich Sił Samoobrony w nowych warunkach strategicznych Azji i Pacyfiku oraz misji poza tym obszarem.

Przy czym, jednocześnie ministerstwo obrony w Tokio miało podkreślić, że w średniookresowym wymiarze czasu nie zaplanowano zakupów względem uzyskania możliwości ataków na bazy rakietowe potencjalnego wroga. Stąd też, można spodziewać się, że obecne dyskusje prawne, a przede wszystkim polityczne to próba stworzenia gruntu poza horyzontem pięcioletnich planów modernizacyjnych. W dodatku, gdy być może znikną analogiczne dylematy co do jeszcze większego postępu w obrębie finansowania zbrojeń (znaczy się zdolności do samoobrony).

Ważnym wątkiem niedawnych debat o zdolnościach do odstraszania, w dobie przeobrażania się architektury bezpieczeństwa regionalnego i światowego, ma być również potwierdzenie Tokio względem stosunku do broni masowego rażenia. Japończycy mają nadal polegać na amerykańskim parasolu atomowym, co ma stanowić punkt odniesienia ich strategii.

Lecz mówiąc obrazowo samą Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną problematyka (samo)obrony japońskiej nie stoi. Coraz istotniejsze staje się redefiniowanie własnych potrzeb militarnych Tokio względem polityki Chin. Trzeba zauważyć, że japoński minister obrony dokonał w ostatnim czasie wizytacji najbardziej wysuniętych na południe rubieży państwa. Sprawdzając tam stan gotowości japońskich Sił Morskiej Samoobrony do działań. Podkreślił wówczas, że należy poważnie podchodzić do kwestii bezpieczeństwa Pacyfiku, szczególnie w kontekście ostatnich przewartościowań strategicznych w regionie w związku z aktywnością Chin.

Trzeba również przypomnieć słynną czerwcową sprawę oficjalnej informacji o pojawieniu się okrętu podwodnego w pobliżu wysp Oshima i Yokoate. Tym samym, Japonia może dość głośno dyskutować o potrzebach obronnych względem czytelnej propagandy Pjongjangu, ale de facto realizując swoje plany długofalowe wobec zupełnie innego wyzwania strategicznego.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama