Reklama

Geopolityka

Huti atakują w Jemenie. Naloty Arabii Saudyjskiej i krytyka USA

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Gordon Zammit/Wikimedia/GFDL 1.2
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Gordon Zammit/Wikimedia/GFDL 1.2

Kierowana przez Arabię Saudyjską koalicja wspierająca jemeński rząd w wojnie z rebeliantami Huti poinformowała w niedzielę, że zabiła ponad 165 przeciwników w walkach w okolicach położonego na północy kraju miasta Marib. Huti nie potwierdzają strat i informują o postępach swojej ofensywy. Działania wspieranych przez Iran rebeliantów potępiły władze USA.

W ciągu ostatniej doby w nalotach w okolicach Marib zniszczono 10 pojazdów wojskowych i zabito ponad 165 terrorystów - poinformowała koalicja w oświadczeniu ogłoszonym przez oficjalną saudyjską agencję prasową SPA.

Przez ostatni tydzień koalicja codziennie przekazuje informacje o śmierci dziesiątków rebeliantów, w ostatnich dniach miało ich zginąć w sumie ok. 1000 - zauważa agencja AFP. Podobnie jak telewizja Al-Dżazira, AFP podkreśla, że nie można niezależnie zweryfikować liczby ofiar, a Huti nie informują o swoich stratach.

Na północy Jemenu Huti kilka tygodni temu wznowili ofensywę mającą zająć miasto Marib, ostatni rządowy bastion w tym rejonie kraju.

W niedzielę wspomagani przez Iran, szyiccy Huti ogłosili, że zajęli kolejne dwa dystrykty w okolicach Marib, na terenie których znajdują się bogate złoża ropy i gazu.

W sobotę 16 października oświadczenie w sprawie działań Hutich wydał amerykański Departament Stanu, informując że "eskalacja" wokół Marib stanowi dodatkowe zagrożenie dla ludności cywilnej, która i tak już jest w bardzo złej sytuacji. Trzeba tutaj przypomnieć, że wojna w Jemenie rozpoczęła się we wrześniu 2014 roku, gdy rebelianci Huti zajęli stolicę Jemenu, Sanę. Pół roku później koalicja międzynarodowa kierowana przez Arabię Saudyjską przystąpiła do walk.

Pomimo wielu ofensyw podejmowanych przez obie strony konfliktu, jak i inicjatyw mających na celu pokojowe rozwiązania, pozostaje on nierozstrzygnięty, choć początkiem 2020 roku wycofały się z niego Zjednoczone Emiraty Arabskie. Od kilku lat terenu zajętego przez Hutich wykonywane są ataki z pomocą bezzałogowców uderzeniowych, pocisków manewrujących i balistycznych, dostarczonych najprawdopodobniej przez Iran, na terytorium Arabii Saudyjskiej, ta z kolei prowadzi naloty na cele związane z ruchem Hutich. Wszystko to powoduje bardzo trudną sytuację ludności cywilnej.

Aby zapobiec eskalacji, administracja Joe Bidena według dostępnych informacji zdecydowała się ograniczyć dostawy środków rażenia powietrze-ziemia do Arabii Saudyjskiej. Ofensywa Hutich stawia jednak skuteczność tej polityki pod bardzo dużym znakiem zapytania.

PAP/Defence24.pl.

Reklama
Reklama

Wojna w Jemenie trwa od ponad sześciu lat. Pod koniec 2014 r. Huti zajęli stolicę kraju Sanę, położoną 120 km na zachód od Marib, a także znaczną część północnej i zachodniej części kraju. Wspierane przez koalicję zdominowaną przez kraje sunnickie siły rządowe kontrolują południe Jemenu. Konflikt w Jemenie jest często postrzegany jako wojna zastępcza, w której o hegemonię w regionie walczą przez pośredników szyicki Iran i sunnicka Arabia Saudyjska.

Efektem wojny jest największy obecnie na świecie kryzys humanitarny, alarmuje ONZ. Konflikt pochłonął dotąd według różnych źródeł od 130 tys. do 200 tys. ofiar, a ponad 3,5 mln osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Przetrwanie ponad trzech czwartych mieszkańców kraju zależy od międzynarodowej pomocy humanitarnej.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama