Reklama

Geopolityka

Francuski parlament rysą na szkle w procesie rozszerzania NATO [KOMENTARZ]

fot. Remi Noyon/Flickr/ CC 2.0

Zgromadzenie Narodowe w Republice Francuskiej głosowało za ratyfikacją umowy dotyczącej rozszerzenia NATO o Finlandię i Szwecję. Choć dokument przyjęto i Francuzi dołączają do szerokiej listy państw wspierających nowych członków, to nie była to decyzja jednomyślna. Widać, że na scenie politycznej pogłębia się podział względem funkcjonowania i roli NATO. Tym razem opozycja dała wyraz niezadowolenia, co może budzić obawy w perspektywie dalszych umów o strategicznym znaczeniu dla Sojuszu, w trakcie głosowań we francuskim parlamencie.  

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Pod koniec czerwca miały miejsce wybory parlamentarne we Francji. KoalicjaEnsemble!, do której należy między innymi partia E. Macrona, nie uzyskała większości. Do parlamentu weszła również koalicyjna lewica Nupes, Zjednoczenie Narodowe pod przewodnictwem Marine Le Pen, Republikanie, a także Unia Demokratów i Niezależnych. To właśnie druga i trzecia siła w parlamencie zademonstrowały sprzeciw i niezadowolenie z procesu rozszerzania NATO.

Czytaj też

Posłowie przyjęli tekst przy 209 głosach poparcia, ale aż 46 posłów głosowało przeciwko. Głównie było widać podział wśród koalicji Nupes, gdzie Socjaliści i Ekolodzy opowiedzieli się za, a np. Insoumise i Komuniści byli przeciwko. Jednocześnie 53 posłów wstrzymało się od głosu, w tym Zjednoczenie Narodowe, niejako podtrzymując retorykę Marine Le Pen o odejściu od współpracy z NATO. Choć dokument ratyfikowano, to w głosowaniu wzięło udział tylko 308 posłów (łącznie jest ich 577).

Reklama

Francja dołącza do już ponad 20 państw, które ratyfikowały protokoły. Jednak Szwecja i Finlandia potrzebuje ratyfikacji trzydziestu państw członkowskich, aby np. skorzystać z ochrony art. 5 NATO w przypadku ataku. Ponadto Turcja wciąż grozi „zamrożeniem" tego procesu, oskarżając dwa skandynawskie kraje o udzielanie wsparcia Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i jej sojusznikom, których Ankara uważa za organizacje terrorystyczne.

Czytaj też

Jednocześnie w zeszłym tygodniu Senat przyjął tekst przytłaczającą większością (323 za, 17 przeciw). Zarówno w Senacie, jak i w Zgromadzeniu Narodowym, parlamentarzyści potępili „szantaż" Turcji, która zniosła jej weto w sprawie przystąpienia dwóch krajów nordyckich w zamian za ekstradycję wybranych Kurdów. Nie odniesiono się jednak w żaden sposób do różnic w postrzeganiu przez Francję NATO i jego funkcjonowania w nadchodzących latach przy wydatnym zaangażowaniu Paryża.

Minister spraw zagranicznych Catherine Colonna podkreśliła jak historyczną i ważną decyzją jest przyjęcie Szwecji i Finlandii, a których neutralność była dotychczas kardynalną zasadą. Dodała, że jest to punkt zwrotny i należy z brutalną siłą Rosji walczyć (podkreśliła m.in. ludobójstwa dokonane przez Rosjan). Skonkludowała, że w NATO chodzi o obronę zbiorową.

Minister sił zbrojnych Sébastien Lecornu był zadowolony, że Zgromadzenie Narodowe poszło w ślady Senatu, by głosować „większością" za przystąpieniem Finlandii i Szwecji do NATO. Dodał, że akcesja tych dwóch europejskich partnerów przyczyni się do wzmocnienia odstraszającej postawy Sojuszu oraz bezpieczeństwa europejskiego. Socjalista Alain David ocenił, że kontekst geopolityczny uczynił członkostwo Szwecji i Finlandii w NATO koniecznym. Skrytykował szantaż Turcji dotyczący Kurdów, nazywając go ohydnym.

Z drugiej strony, reprezentujący jedną z lewicowych partii Aurélien Saintoul potępił wstąpienie obu państw do Sojuszu, nazywając to procesem niebezpiecznym oraz wywyższaniem NATO nad UE. Wtórował mu Laurent Jacobelli, który stwierdził, że jest to sygnał dla Rosji do działań, a NATO jest komercyjną wizytówką kompleksu wojskowo-przemysłowego Stanów Zjednoczonych.

Dotychczas Paryż był postrzegany za fundament NATO i jego kluczowy komponent zbrojny. Jednakże, obawy rosną w kontekście dalszych decyzji względem Sojuszu, jeśli w głosowanie będzie zaangażowany parlament. Co więcej, przy już drugiej i jednocześnie ostatniej kadencji E. Marcona, może się okazać, że ktoś z Nupes lub od Marine Le Pen wygra kolejne wybory prezydenckie, a ich partie osiągną większość w Zgromadzeniu. W takim ujęciu, będzie bardzo trudno zaangażować Francję w kolejne działania w ramach NATO, po raz kolejny grożąc wycofaniem ze struktur dowodzenia Sojuszu. Pierwsza rysa we francuskim podejściu już się pojawiła.

Reklama

Komentarze (2)

  1. hermanaryk

    "Dotychczas Paryż był postrzegany za fundament NATO i jego kluczowy komponent zbrojny". Mam wrażenie, że ktoś tu żyje w świecie ułudy. Dotychczas Paryż był postrzegany jako enfant terrible NATO, pierwszy do podkopywania jego fundamentów. I niewiele się tu zmieniło.

  2. rwd

    Są już tylko cieniem dawnej Francji i szukają porozumienia z Rosją, by zachować resztkę swoich wpływów w Afryce.

Reklama