Reklama

Geopolityka

Duda i Waszczykowski w Monachium o wsparciu wschodniej flanki NATO

Fot. NATO
Fot. NATO

Prezydent Andrzej Duda w sobotę w Monachium mówił, że dla Polski najważniejsze jest obecnie wzmacnianie wschodniej flanki NATO. Z kolei Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział w sobotę w Monachium, że decyzje podjęte w 2014 roku na szczycie NATO w Newport nie wystarczą do zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. Jego zdaniem deklaracja NATO-Rosja z 1997 roku już nie obowiązuje. 

Polski prezydent w ramach 52. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa wziął udział w prezydenckiej debacie z udziałem szefów państw: Litwy - Dalii Grybauskaite, Finlandii - Sauliego Niinisto, Ukrainy - Petra Poroszenki oraz przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza.

Pytany o priorytety, prezydent Duda podkreślał, że najważniejsze dla Polski jest obecnie wzmacnianie NATO i wschodniej flanki Sojuszu. Zwłaszcza – jak mówił prezydent - gdy widzimy sytuację na Ukrainie i słyszymy od rosyjskich polityków słowa takie jak dzisiaj. Nawiązał do wypowiedzi premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa, który w swoim wystąpieniu obarczył Zachód odpowiedzialnością za nową zimną wojnę pomiędzy jego krajem a Zachodem. Premier Rosji przypomniał wystąpienie z 2007 roku w Monachium prezydenta Władimira Putina. Jak powiedział, Putin ostrzegał wówczas przed negatywnymi skutkami "ideologicznych stereotypów i podwójnej moralności Zachodu".

Duda podkreślał, że wzmacnianie NATO jest naturalną konsekwencją jego rozszerzenia. Przekonywał, że następnym krokiem jest ustanowienie większej liczby baz, infrastruktury sojuszniczej w Polsce i innych krajach regionu.

Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski powiedział w sobotę w Monachium, że decyzje podjęte w 2014 roku na szczycie NATO w Newport nie wystarczą do zapewnienia Polsce bezpieczeństwa. Jego zdaniem deklaracja NATO-Rosja z 1997 roku już nie obowiązuje.  

"Wtedy chodziło jedynie o ubezpieczenie, teraz musimy myśleć o teraźniejszości, o tym, jak za pomocą naszej obecności odstraszać, jak możemy zademonstrować naszą wolę, że rzeczywiście chcemy chronić naszą wschodnią flankę" - powiedział szef polskiej dyplomacji podczas dyskusji o przyszłości NATO na 52. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

Waszczykowski wyjaśnił, że deklaracja z 1997 roku dotyczyła dwóch kwestii. Jedną z nich był zakaz rozmieszczania na terytorium nowych krajów NATO oddziałów i instalacji wojskowych. "Ta część deklaracji przestała obowiązywać" - podkreślił minister. Jego zdaniem deklaracja została wydana "w zupełnie innej politycznej sytuacji", kiedy inna była Rosja, inna była też sytuacja bezpieczeństwa. Zastrzegł, że druga część deklaracji dotycząca kanałów komunikacyjnych z Rosją powinna nadal obowiązywać.

Waszczykowski zaznaczył, że Polska "nie prosi o przywileje, lecz o równe traktowanie w NATO". Jak podkreślił, zachodnia część Sojuszu jest broniona przez wojsko i instalacje wojskowe, natomiast Europa Środkowa, czyli flanka wschodnia, "dysponuje niższym statusem bezpieczeństwa". "Musimy doprowadzić do równouprawnienia" - postulował minister. Tłumaczył, że nie interesuje go „symboliczna obecność” wojsk Sojuszu, lecz skuteczna „obrona na pierwszej linii".

Polski minister zwrócił uwagę na wypowiedzi w Monachium premiera Rosji Dmitrija Miedwiediewa oraz szefa MSZ tego kraju Siergieja Ławrowa, które świadczą - jego zdaniem - o zamiarach Rosji „nowego zdefiniowania ładu międzynarodowego”. Ostro skrytykował działania Moskwy wobec Kijowa. „To, co widzimy na Wschodzie, to nie jest kryzys ukraiński, ani też wojna domowa, to jest rosyjska agresja przeciwko Ukrainie” – powiedział.

Waszczykowski zapewnił, że Polska popiera rozwijanie kontaktów z Rosją, jednak „powrót do dialogu” z nią nie może oznaczać, że Rosja otrzyma prawo weta wobec decyzji o Europie Środkowej. „To byłby chaos" – ostrzegł.

Stanowisko szefa polskiej dyplomacji spotkało się z mieszanymi reakcjami uczestników dyskusji. Minister obrony Norwegii Erna Solberg zgodziła się, że Sojusz powinien wzmocnić swoje zdolności odstraszania. Jednak nowe formy konfliktów, w tym wojna hybrydowa, nie wymagają zwiększania liczby żołnierzy na granicach – argumentowała szefowa norweskiego resortu obrony. „Nie mogę zgodzić się z poglądem, że potrzeba więcej baz wojskowych” – powiedziała.

(PAP)

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. skipper

    Nie osiągną nic ,To są tylko ble.....ble...Są przyjmowani na zasadzie kurtuzaji i problemu z którym będą musieli się zmierzyć

  2. Krzysiek

    Powinniśmy zastanowić się nad ścisłą współpracą z Chinami tak naprawdę tylko ich boją się Rosjanie. USA traci siłę na korzyść Chin. Dla Chin możemy być ciekawym krajem z dobrym położeniem do handlu dla USA nie znaczymy nic.

    1. Hammer

      Dokładnie! Mimo dzielących nas km to zacieśnienie stosunków z Chinami może okazać się dla nas zbawienne!

  3. Hammer

    Wzmacnianie wschodnie flanki? Cóż to znaczy? NATO tego nie chce uczynić! Ślepi czy tępi? To my Polacy poprzez rozbudowę naszych sił zbrojnych zapewnimy sobie bezpieczeństwo a tym samym i Europie Zachodniej. Póki co jedyne co możemy (przy bierności sojuszu) to spowolnić nieznacznie pochód Rosjan na zachód o co zresztą NATO chyba chodzi niestety. Powinno nam to dać do myślenia!

  4. Gość

    Umiesz liczyć, to licz na siebie. Dobrze że szef naszego MSZ upomina się o nasze bezpieczeństwo i należy tak czynić. Historii nas nauczyła jednak czego innego i jeżeli mamy na coś liczyć, to liczmy na naszych żołnierzy i wyposażmy ich w sprzęt do puki mamy jeszcze czas. Jak wejdą nam do Polski, to czasu nie będzie.