Geopolityka
Daesh winne zamachu w Kabulu
Jak poinformowała agencja Amak, powiązana z tzw. Państwem Islamskim, IS przyznało się do zamachu przeprowadzonego w poniedziałek rano na posterunek w pobliżu akademii wojskowej w stolicy Afganistanu, Kabulu . Zginęło pięciu żołnierzy.
Jak twierdzi cytowane przez agencję Reutera afgańskie ministerstwo obrony, piątka bojowników uzbrojonych w granatniki przeciwpancerne i broń automatyczną zaatakowała tuż przed świtem posterunek wojskowy w pobliżu silnie ufortyfikowanej uczelni.
Według resortu w zamachu zginęło co najmniej pięciu żołnierzy, a 10 odniosło obrażenia, nim udało się opanować sytuację. Dwaj napastnicy wysadzili się w powietrze, dwaj kolejni zginęli w walce, a jednego ujęto.
Rzecznik ministerstwa obrony Dawlat Waziri podkreślił, że "atak był wymierzony w pododdział wojskowy strzegący bezpieczeństwa akademii, a nie w samą akademię".
Korespondenci AFP podawali wcześniej, że około godz. 5 (godz. 1.30 w Polsce) w kierunku kabulskiej akademii wojskowej został wystrzelony pocisk rakietowy, a następnie dały się słyszeć wybuchy granatów i odgłosy strzelaniny. Walki trwały kilka godzin.
Poprzednio spekulowano, że odpowiedzialność za zamach mogą ponosić talibowie, którzy przyznali się do dwóch niedawnych ataków w Kabulu.
W sobotę w potężnej eksplozji ambulansu wyładowanego materiałami wybuchowymi w dzielnicy zagranicznych ambasad i budynków rządowych zginęły co najmniej 103 osoby, a 235 zostało rannych; był to najkrwawszy akt terroru w afgańskiej stolicy od maja 2017 roku, gdy w eksplozji przy ambasadzie Niemiec życie straciło 150 osób. Z kolei 20 stycznia także w Kabulu doszło do ataku na hotel Intercontinental, w którym zginęło 40 osób, w tym 25 Afgańczyków i 15 cudzoziemców.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie