- Analiza
Bitwa o wycofanie USA z Niemiec. Trump zatwierdza, Kongres blokuje [KOMENTARZ]
Plan wycofania 9,5 tys. żołnierzy z Niemiec staje się przedmiotem walki politycznej w Stanach Zjednoczonych. Stosowna decyzja została zatwierdzona przez prezydenta Trumpa, ale Kongres, w tym Republikanie, nie ustaje w wysiłkach, by ją zablokować. Wszystko to może mieć swoje konsekwencje dla amerykańskiej obecności w Europie Środkowo-Wschodniej.

Przygotowania administracji amerykańskiej do wycofania znacznej części wojsk z Niemiec nabierają tempa. Pentagon poinformował oficjalnie, że prezydent Trump po uzyskaniu informacji od sekretarza obrony Marka Espera oraz przewodniczącego kolegium Szefów Połączonych Sztabów generała Marka A. Milleya zatwierdził plan „przemieszczenia” (ang. redeployment) z Niemiec 9,5 tys. amerykańskich żołnierzy.
Pentagon podał, że zatwierdzona propozycja nie tylko spełnia wymóg podany przez prezydenta, ale też wzmacnia odstraszanie Rosji przez NATO, pozwoli zapewnić sojuszników o zobowiązaniu Stanów Zjednoczonych do kolektywnej obrony, a także wzmocni elastyczność działań sił USA, a w szczególności US European Command. Nie podano szczegółów, w jaki sposób miałoby to nastąpić. Mają one zostać przedstawione w najbliższych tygodniach komisjom obrony Kongresu, po uprzednich konsultacjach z państwami członkowskimi Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Kongres zabiera głos
Plan wycofania znacznej części wojsk z Niemiec jest jednak mocno krytykowany, także w Kongresie. Parlament podjął konkretne kroki w celu jego zablokowania. Grupa amerykańskich senatorów, w tym Republikanie: Mitt Romney, Lindsey Graham oraz Marco Rubio i Demokraci Chris Coons, Tim Kaine oraz Jeanne Shaheen przygotowała poprawkę do ustawy autoryzującej wydatki obronne na rozpoczynający się w październiku br. rok fiskalny 2021 (National Defense Authorization Act – NDAA 2021) dotyczącą wstrzymania finansowania ewentualnego wycofania z Niemiec z przyszłorocznego budżetu Pentagonu.
Czytaj też: Trump: wycofamy wojska z Niemiec, część trafi do Polski. Duda: jesteśmy gotowi na przyjęcie
Zgodnie z jej treścią, przekazanie pieniędzy na wdrożenie decyzji prezydenta o zmniejszeniu liczby żołnierzy służby czynnej w Niemczech będzie możliwe tylko w wypadku, gdy sekretarz obrony przedstawi komisjom obrony, spraw zagranicznych i wydatków publicznych (Appropriations) obu Izb Kongresu raport w tej sprawie, a następnie – po konsultacji z sojusznikami – potwierdzi przed Kongresem, że planowane redukcje:
- Są w interesie narodowym Stanów Zjednoczonych;
- Nie będą miały negatywnego wpływu na bezpieczeństwo sojuszników USA i partnerów europejskich;
- Nie będą miały negatywnego wpływu na postawę obrony i odstraszania NATO;
- Nie będą powodować „nieakceptowalnego ryzyka” dla wykonania planów ewentualnościowych Pentagonu;
- Nie wpłyną negatywnie na prowadzenie operacji sił USA, w tym podlegających US Central Command oraz US Africa Command;
- Nie będą miały negatywnego wpływu na życie rodzin wojskowych;
- Nie spowodują dodatkowych kosztów.
Jeżeli poprawka zostanie przyjęta przez Senat i następnie zaakceptowana przez Izbę Reprezentantów (co, biorąc pod uwagę że przygotowali ją zarówno Republikanie i Demokraci, jest dość prawdopodobne), może stać się częścią obowiązującego w Stanach Zjednoczonych prawa dotyczącego finansowania armii. Ustawa NDAA stanowi podstawę, by móc planować wydatki budżetowe w danym roku fiskalnym (do ich realizacji potrzebna jest kolejna ustawa, tzw. Appropriations Act).
Zatwierdzanie wydatków obronnych (i innych, pochodzących z budżetu federalnego) przez Kongres jest nieodłączną częścią amerykańskiego procesu politycznego. Często daje też możliwość wpływania przez parlament przez administracji. Oczywiście NDAA 2021 zawierający taką poprawkę mógłby zostać zawetowany przez prezydenta, ale nie wiadomo czy weto zostanie utrzymane, a finansowanie sił zbrojnych przez prowizorium budżetowe – konieczne w wypadku, gdy do września nie zostaną zatwierdzone obie ustawy – miałoby negatywny wpływ na gotowość amerykańskiej armii.
Jest więc całkiem możliwe (choć nie przesądzone), że wdrożenie decyzji o wycofaniu amerykańskich wojsk z Niemiec, zatwierdzonej już przez prezydenta, będzie mogło mieć miejsce dopiero po spełnieniu zapisów omawianej poprawki do ustawy. Wycofywanie stacjonujących na stałe jednostek może trwać kilka lat, na pewno więc obejmie to rok fiskalny 2021, zaczynający się za kilka miesięcy. Jeżeli poprawka wejdzie w życie, faktyczne wdrożenie tej decyzji zależne będzie od przekazania Kongresowi odpowiedniego raportu oraz potwierdzenia spełnienia założeń dotyczących skutków tej decyzji w odniesieniu do zdolności obronnych USA w Europie, ale też na Bliskim Wschodzie i w Afryce. A to może być trudne.
USA w Niemczech a wschodnia flanka
Jak wiadomo, choć w Niemczech znajdują się jednostki bojowe US Army i USAF (np. eskadra myśliwców F-16 ze Spangdahlem, nowo formowana 41 Brygada Artylerii na MLRS, pododdziały obrony powietrznej z zestawami Patriot i Avenger, 2 Pułk Kawalerii z transporterami Stryker czy 12 Brygada Lotnictwa Bojowego US Army), to większość z nich stanowią pododdziały wsparcia i logistyczne, bazy, szpitale wojskowe etc. A te służą projekcji siły do Europy, w tym na wschodnią flankę, ale też na inne obszary (Bliski Wschód, Arktyka, Afryka).
Czytaj też: "USA nie zrezygnowało z Fort Trump"
Wycofanie aż jednej czwartej amerykańskiego kontyngentu może utrudnić te założenia. Bo o ile przeniesienie części jednostek bojowych, choćby artylerii przeciwlotniczej i polowej czy lotnictwa taktycznego i/lub wojsk lądowych, do innych państw – w tym do Polski – może być wykonalne i zasadne z operacyjnego punktu widzenia (choć może spotykać się ze sprzeciwem państw Europy Zachodniej, które nadal nie chcą zaakceptować możliwości stałego stacjonowania wojsk za Odrą), to nie wiadomo czy będzie można powiedzieć to samo o przenoszeniu jednostek wsparcia.
Samo położenie Niemiec na mapie Europy powoduje, że duża część sił amerykańskich, wprowadzanych na kontynent w sytuacji zagrożenia po prostu musi przemieścić się przez Niemcy, aby proces ich wyładunku i przygotowania do wprowadzenia do działań odbył się, choć częściowo, poza zasięgiem największego oddziaływania potencjalnego przeciwnika. Sama administracja amerykańska twierdziła zresztą, że część zdolności rozmieszczonych dziś w Niemczech ma trafić do regionu Azji i Pacyfiku, co może ograniczyć możliwości działania w Europie.
Nie jest też żadną tajemnicą, że wielu amerykańskich parlamentarzystów, włącznie z autorami poprawki, oraz ekspertów (jak choćby były dowódca US Army w Europie gen. Ben Hodges) uważa decyzję o wycofaniu wojsk z Niemiec za bardzo poważny błąd godzący w zdolności obronne ale i spójność NATO, czy wręcz „prezent dla Kremla”. Szczególnie biorąc pod uwagę sposób jej zakomunikowania, czas realizacji (tuż przed wyborami prezydenckimi w USA), jak i dość arbitralny charakter (cięcie liczby żołnierzy od 25 proc., jeszcze przed wskazaniem konkretnych zdolności jakie mają zostać osiągnięte).
Czytaj też: Gen. Hodges: wycofanie wojsk USA z Niemiec to „kolosalny błąd” i prezent dla Kremla [WYWIAD]
Nie jest więc żadną tajemnicą, że ewentualna realizacja tej decyzji może wywoływać niepożądane z punktu widzenia Polski napięcia w NATO, ale i w USA (wokół sposobu wsparcia wschodniej flanki i zaangażowania USA w relacjach z krajami Europy). Z drugiej strony przemieszczenie na terytorium RP dodatkowych żołnierzy US Army czy USAF byłoby z pewnością korzystne, choć będzie to raczej czasochłonny proces, i jest bardzo mało prawdopodobne, by objął większość z 9,5 tysięcy żołnierzy, o których mówi decyzja prezydenta Trumpa. Trzeba też pamiętać że w USA w tym roku odbywają się wybory prezydenckie, a główny rywal Trumpa – Joe Biden – wielokrotnie krytykował podejście obecnej administracji do zaangażowania w NATO.
Polska ma ograniczone możliwości oddziaływania na sytuację w Stanach Zjednoczonych, choć działania USA w oczywisty sposób wpływają na bezpieczeństwo RP, jako że amerykańska obecność wojskowa i zaangażowanie w NATO są jednym z jej filarów. Dlatego warto zabiegać z jednej strony o utrzymanie poziomu obecności wojsk USA w Europie i spójności Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Jednocześnie jednak nie można rezygnować z postulatu dalszego zwiększenia obecności sił amerykańskich w Polsce, zwłaszcza w zakresie zdolności, które są szczególnie przydatne w obronie kolektywnej, jak artyleria, szeroko pojmowana obrona powietrzna, a także środki rozpoznania, nadzoru i wywiadu oraz struktury wczesnego ostrzegania.
Trzeba pamiętać i przypominać sojusznikom, że w Akcie Stanowiącym NATO-Rosja, na który powołują się państwa zachodnie sprzeciwiające się stałemu stacjonowaniu wojsk w Europie Środkowo-Wschodniej (w tym niedawno minister obrony Niemiec) Sojusz deklarował powstrzymanie od stałego stacjonowania wojsk „w obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa”. Rosja natomiast anektując Krym i dokonując agresji na Ukrainę doprowadziła do niekorzystnej i nieprzewidywanej zmiany tego środowiska bezpieczeństwa, uprawniając tym samym do decyzji o stałym stacjonowaniu wojsk wschodniej flance w ramach zapisów tego Aktu.
To, jak zakończy się dyskusja o wycofaniu wojsk amerykańskich z Niemiec jest nadal kwestią otwartą. Nie ulega jednak wątpliwości, że sposób przygotowania i wdrażania tej decyzji nie służy sojuszniczej spójności, a ta jest jednym z filarów transatlantyckiego systemu bezpieczeństwa.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS