Reklama

Geopolityka

Atak na bazę w Syrii: rozgrywka szachowa zamiast globalnego konfliktu [OPINIA]

Amerykański atak na syryjską bazę al-Szajrat będzie miał bardzo mały wpływ na losy syryjskiej wojny domowej. Może mieć jednak poważniejsze znaczenie geopolityczne i globalne, choć od dalszych kroków głównych aktorów, tj. USA i Rosji, zależy to jakie ono faktycznie będzie – pisze Witold Repetowicz.

W nocy z 6/7 kwietnia USA dokonały ataku na bazę al-Szajrat niedaleko miasta Homs. Z dwóch amerykańskich niszczycieli USS Porter i USS Ross znajdujących się w okolicach Cypru wystrzelono 59 pocisków Tomahawk. Wcześniej USA powiadomiły Rosjan o zamiarze przeprowadzenia ataku, ci natomiast uprzedzili Assada. Dlatego straty ludzkie nie były zbyt wielkie (wg różnych relacji, od 6-17 osób - w tym jeden generał). Znacznie większe były straty materialne po stronie Assada, gdyż w dużym stopniu zniszczono jedną z największych syryjskich baz lotniczych (choć doniesienia o dokładnych stratach są sprzeczne), a także co najmniej 6 myśliwców MIG-23. Można się jednak spodziewać, że zostaną one szybko zniwelowane zwiększoną pomocą militarną Rosjan.

Czytaj więcej: Baza Szajrat po ataku. Wstępna analiza efektów uderzenia

Wszystko wskazuje na to, że póki co USA nie planują dalszych działań przeciwko siłom Assada. Przyczyną ataku było domniemane użycie broni chemicznej, jakie miało mieć miejsce 4 kwietnia w miejscowości Chan Szajhun kontrolowanej przez powiązane z Al Kaidą ugrupowanie Hayat Tahrir asz-Szam. Zdarzenie to budzi jednak wiele wątpliwości, gdyż użycie broni chemicznej przez Assada w tym momencie byłoby zachowaniem całkowicie irracjonalnym.

Dzień przed tym zdarzeniem rzecznik Białego Domu Sean Spicer nazwał Assada „polityczną rzeczywistością, którą trzeba zaakceptować”, co zostało odczytane jako gotowość USA do negocjowania z Assadem i odejścia od żądania odsunięcia go od władzy. W takiej sytuacji narażanie się Assada na działania odwetowe (jak się okazało, nader uwiarygodnione) ze strony USA było całkowicie pozbawione sensu. Tym bardziej, że atak na Chan Szajhun nie miał żadnej militarnej wartości, a taki sam efekt (zabicie kilkudziesięciu cywilów) wojska rządowe mogły uzyskać przy zastosowaniu broni konwencjonalnej (zwykły nalot). W dodatku miało to miejsce w sytuacji gdy najnowsza ofensywa dżihadystów na Hamę, po początkowych sukcesach, załamała się i siły rządowe przeszły do kontrofensywy.

Niszczyciel rakietowy USS Ross. Fot. navylive.dodlive.mil

Rodzi to pytanie o alternatywne wyjaśnienie zdarzeń z 4 kwietnia. USA raczej nie szukały pretekstu do ataku skoro dzień wcześniej sugerowały zmianę polityki wobec Syrii. Z drugiej strony fakt, że Assad mógł na takim ataku tylko stracić, nie oznacza że to samo można powiedzieć o Rosji. Interesy Rosji i Assada niekoniecznie są tu całkowicie zbieżne. W szczególności w interesie Rosji jest to, by wojna w Syrii trwała jak najdłużej, gdyż Assad zagrożony jest całkowicie uzależniony od militarnego i dyplomatycznego wsparcia Rosji (np. na forum Rady Bezpieczeństwa). Natomiast zakończenie wojny, przy utrzymaniu w rękach Assada części (z wyłączeniem terenów opanowanych przez Syryjskie Siły Demokratyczne i ewentualnie enklawy okupowanej przez Turcję) lub całości terytorium mogłoby wpłynąć na przynajmniej częściowe osłabienie rosyjskiego protektoratu.

Czytaj też: USA atakuje Syrię. Trump: Nie ma wątpliwości, że Asad użył broni chemicznej

Z punktu widzenia geopolitycznego znacznie bliższym sojusznikiem Damaszku jest Iran, który zresztą, w przeciwieństwie do Rosji, jest zainteresowany jak najszybszym zakończeniem wojny domowej w Syrii i pełną konsolidacją władzy Assada w całym państwie. Iran zainteresowany jest też projektami tranzytowymi łączącymi Iran z syryjskim wybrzeżem Morza Śródziemnego (przez północny Irak oraz północną Syrię), który mocniej włączyłby syryjskich i irackich Kurdów w sferę oddziaływania ekonomicznego Iranu, a także otworzyłby nowa drogę do Europy dla irańskich (a także irackich i syryjskich) węglowodorów. To nie byłoby z kolei na rękę Rosjanom.

Urealnienie stanowiska USA wobec reżimu Assada z całą pewnością nie byłoby korzystne dla interesów Rosji i Iranu, z różnych zresztą powodów. Iran jest pozycjonowany przez administrację Trumpa jako główny przeciwnik USA i od kilku tygodni dyplomacja amerykańska prowadzi niezwykle intensywne działania w celu jego izolacji lub co najmniej ograniczania wpływów. Choć z dzisiejszej perspektywy sojusz syryjsko-irański wydaje się nierozerwalny to doświadczenia ostatnich lat pokazały, że Rosja podejmowała dość skuteczne działania w celu przeciągania na swoją stronę tradycyjnych sojuszników USA (np. Egiptu), korzystając z błędów poprzedniej administracji amerykańskiej.

Nie ma powodów by USA nie podejmowały podobnych starań w druga stronę. Było to tym bardziej możliwe w odniesieniu do związku łączącego Syrię z Rosją. Rosja bowiem ma jeden bardzo istotny slaby punkt w swojej ekspansji dyplomatyczno-wojskowej na Bliskim Wschodzie. Nie ma zbyt wielu pieniędzy, które po zakończeniu wojny będą potrzebne do odbudowy takich krajów jak Syria i Irak, a już teraz bardzo potrzebne są Egiptowi. Oznacza to, że pokój znacznie osłabi sojuszniczą wartość Rosji.

Z tych powodów domniemany atak chemiczny i jego konsekwencje w postaci ostrzału amerykańskiego były korzystne dla Rosji. Po pierwsze zniweczyły możliwość porozumienia amerykańsko-syryjskiego, a zatem jeszcze mocniej uzależniły Assada od Kremla. Po drugie, każde osłabienie Assada oraz odsunięcie perspektywy negocjacji pokojowych bez nierealistycznego założenia jego odejścia oznacza przedłużenie wojny domowej w Syrii. Nie ma bowiem wątpliwości, że USA nie chcą dokonywać zmiany reżimu w Damaszku. Wynika to bowiem z tego, że nie mają alternatywy, a dżihadyści działający w północno-zachodniej Syrii (prowincje Aleppo i Idlib) nie kwalifikują się na sojuszników USA (gdyż po prostu są antyamerykańscy).

W. Putin
Fot. Ministerstwo Obrony Rosji / mil.ru

Pragmatyzm Trumpa i jego ekipy powoduje też, że nie wezmą oni odpowiedzialności za nieuniknione masakry odwetowe alawitów czy chrześcijan, jeśliby dżihadyści przejęli władzę w Damaszku. Pełne zaangażowanie militarne USA w obalenie Assada doprowadziłoby do pyrrusowego zwycięstwa, stworzenia chaosu, którego beneficjentem w wymiarze geopolitycznym i propagandowym byłaby Rosja. W takiej sytuacji utknięcie Amerykanów w Syrii pozwoliłoby Rosjanom na agresywniejsze działania na Ukrainie, a być może również na flance wschodniej NATO.

Fakt, że Rosja jest beneficjentem obecnej sytuacji nie oznacza jednak, że stała za atakiem chemicznym na Chan Szajhun, choć całkowicie takiej ewentualności wykluczyć nie można. Problem w tym, że to czysta spekulacja i brak jest na to jakichkolwiek dowodów. Znacznie bardziej prawdopodobna jest wersja podawana przez Rosjan tj. że assadowskie bomby trafiły w skład broni chemicznej dżihadystów (przypadkowo lub celowo). To że nie byli oni w stanie wyprodukować sarinu nie oznacza, że nie mogli go mieć. Poza tym nie ma żadnego niezależnego potwierdzenia ani tego, że użyto sarinu, a nie innego gazu. Nie jest też pewne, czy w ogóle doszło do zatrucia i nie była to mistyfikacja.

Rosyjskie korzyści z przebiegu wydarzeń są jednak szersze nawet mimo że USA nie garną się do eskalacji swoich działań. Choć obiektywnie nie ma znaczenia czy atak na al-Szajrat był zgodny z prawem międzynarodowym czy nie (bo w ostatnich latach jego łamanie jest nagminne) to będzie to wykorzystywane przez propagandę rosyjską do uzasadniania własnych naruszeń prawa międzynarodowego. Poza tym akcentowanie konieczności odsunięcia Assada od władzy prowadzi do podbijania ceny za jego głowę. Tymczasem Rosjanom nie zależy na Assadzie i przystaną na jakikolwiek reżim gwarantujący ich interesy, w szczególności dotyczące ich bazy wojskowej w Latakii.

Łatwo można sobie wyobrazić, że przy zbytnim podkreślaniu konieczności odsunięcia Assada Rosjanie zaproponują "deal" na mocy którego zgodzą się na to, w zamian za gwarancje dla ich bazy, a także uznanie aneksji Krymu i zniesienie sankcji. Oczywiście chodzi wyłącznie o akceptację Rosji, a nie jej czynny udział w zmianie reżimu. Rosja bowiem dba o swój image lojalnego protektora wszelkich reżimów.

Choć straty Rosji są zerowe to należy się spodziewać, że będzie ona starać się wymusić na USA określone ustępstwa jako swoistą rekompensatę. Już wiadomo, że Rosja nie zamierza odwoływać wizyty Rexa Tillersona zaplanowanej na 12 kwietnia. Natomiast zapowiedziała zamknięcie linii komunikacyjnej w Syrii, co pozwalało na koordynację bombardowań rosyjskich i amerykańskich.

Należy to jednak traktować jako blef, który nie musi mieć jakiegokolwiek wpływu na działania USA w Syrii. Zależy to jednak od asertywności Amerykanów i spotkanie 12 kwietnia będzie znacznie poważniejszym testem niż atak na al-Szajrat. Rosja może też w najbliższym czasie podjąć bardziej agresywne działania na Ukrainie i zintensyfikować prowokacje na flance wschodniej NATO.

Sekretarz Stanu, Rex W. Tillerson w trakcie spotkania z przywódcą Chin, Xi Jinpingiem. Fot. Departament Stanu USA / state.gov

USA odniosła też pewne korzyści z ataku na al-Szajrat. Administracja Trumpa pokazała bowiem, że jest znacznie bardziej skłonna do zdecydowanych ruchów, w tym użycia siły, niż miało to miejsce za Obamy. Bardzo fortunne dla USA było to, że stało się to w trakcie wizyty prezydenta Chin Xi Jinpinga. Tym ruchem Trump, przynajmniej na jakiś czas, zamknął również usta swoim krytykom zarzucającym mu, że był „rosyjskim kandydatem”.

Czytaj też: USA na forum ONZ grożą kolejnymi atakami w Syrii

Na tym jednak korzyści USA i Trumpa się kończą. Tymczasem w wymiarze geopolitycznym atak ten wzmacnia nie tylko Rosję, ale i Iran, który zintensyfikuje teraz podgrzewanie antyamerykańskich nastrojów w Iraku. To z kolei osłabić może premiera Abadiego i wzmocnić pozycję reprezentującego interesy irańskie byłego premiera Nuri al-Maliki. Poparcie przez sunnickie kraje arabskie ataku na al-Szajrat jest bez znaczenia, gdyż ich stosunek do Assada jest od dawna jednoznaczny. To samo dotyczy też zresztą Turcji, której deklaracje gotowości do wspólnej z USA interwencji przeciw Assadowi są wyłącznie obliczone na użytek wewnętrzny związany z nadchodzącym referendum konstytucyjnym. Długofalowo nie wpłynie to też na relacje rosyjsko-tureckie.

Atak na al-Szajrat przysłonił inne wydarzenia na syryjskim froncie, tymczasem warto na nie zwrócić uwagę. Rosjanie prowadzili bowiem w tym samym czasie intensywne naloty na różne cele w prowincji Idlib oraz na pozycje dżihadystów atakujących Hamę, Assad natomiast na pozycje swoich przeciwników we wschodnich przedmieściach Damaszku. Co jednak najważniejsze siły rządowe uderzyły też na rebeliantów Frontu Południowego (znajdujących się pod silnym wpływem dowództwa jordańskiego).

Tymczasem, jeśli Trump rzeczywiście chciał czegoś więcej aniżeli czysto symbolicznego ataku, to uderzyłby właśnie na pozycje rządowe w Daraa. To bowiem jedyne miejsce (poza terenami opanowanymi przez SDF) gdzie USA mogą mieć realny wpływ na siły rebeliantów. Ponadto, gdyby USA pomogły Frontowi Południowemu zdobyć Daraa to lojalność wobec Damaszku mogłaby wypowiedzieć zamieszkana przez Druzów As-Suwajda. Warto bowiem pamiętać, że w sąsiednim Izraelu Druzowie bardzo mocno popierają to państwo i były już próby wywarcia przez nich wpływu na Druzów syryjskich. Nic jednak nie wskazuje na to, by przynajmniej póki co USA miały takie plany.

Istnieje możliwość, że na tym ataki USA na bazy Assada się nie skończą. Nie jest bowiem wykluczone, że dojdzie do kolejnych „ataków chemicznych”, choć jeśli w istocie to nastąpi to już nie będzie ulegało najmniejszej wątpliwości, że będą to mistyfikacje. USA będzie musiało być jednak konsekwentne.

Witold Repetowicz

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (32)

  1. tioo

    w tym miejscu kotłuje się od trzech tysięcy lat i przez następne tyle lat raczej zmiany NIE BUDZIET ! jakiekolwiek gdybanie jest bez większego znaczenia... natomiast można się zastanowić czy lepsze byłoby ponowne piekło nad Wisłą... to dla tych którzy gotowi byli by coś chcieć sobie ugrać prezes z Orbanem... ułani na kuniach, partyzany i wojska obrony terytorium... proste chłopaki będą ginąć waleczne ale szkolone jeden dzień w miesiącu wobec specnazu... ja nie żałuję tych 80 PLN miesięcznie za gotowość do obrony Polski tylko w imię czego ??? retorycznie pytam...

  2. fx

    Król czytaj Putin jest nagi a ktoś próbuje go ubrać w szaty. USA nie jest zależne już od ropy bo swojej maja nadmiar i ten teren pilnują tylko pod kontem IZRAELA co widać po tym jak tydzień w tydzień ten niszczy magazyny broni pod Damaszkiem gdzie Rosja dostarcza broni i amunicji za kolejne setki milionów $ a która to zasila też terrorystów z Hezbollah. Czym większe koszty dla Rosji konfliktu w Syrii tym słabsza będzie na Ukrainie i o to chodzi. Rosja w Syrii straciła setki czołgów,gradów i Bóg wie jeszcze jakiego sprzętu przekazywanego reżimowi. Sama Rosja straciła kilka samolotów i kilkanaście śmigłowców a to realne koszty.

    1. anda

      a jaką to fantastykę czytałeś? może podasz autora ? a co niszczy Izrael? czy aby nie atrapy? jak na razie to latają nad swoim terytorium odpalając co jakiś czas rakiety ale w co? jak się zapuścili to stracili co najmniej 4 samoloty, coraz bardzie potwierdza się fakt, że obrona syryjska zdjęła im 4 samoloty w przynajmniej 2 słynne F-35

  3. analityk

    Do sensownej analizy należy najpierw ustalić wszystkie najważniejsze fakty. Potem zrozumieć co się stało a dopiero na końcu wyciągać z tego jakieś wnioski. W przeciwnym wypadku to nie żadna analiza tylko luźne spekulacje i wizje na temat. Amerykańcy decydenci w programie telewizyjnym bardzo jasno określili dlaczego uznali Rosje za współwinną ataku gazowego, to kluczowy element decyzji i dalszego rozumowania kto i za co ma się czuć winnym, w artykule nie ma o tym wzmianki. Jest też dość oczywiste dlaczego nie zniszczyli pasów, itd., itd. Namawiam gorąco do wnikliwszego zbierania danych przed wyciąganiem wniosków.

  4. yaro

    kwietnia Donald Trump zrobił to, czego nie zrobił Barack Obama we wrześniu 2013 roku. Choć w przeciwieństwie do Obamy nie wyznaczył syryjskiemu reżimowi "czerwonej linii", to w następstwie chemicznego ataku w Chan Szejchun w prowincji Idlib wysłał mu jasny i czytelny sygnał. Wbrew ówczesnym obawom, uderzenie w bazę lotniczą Szajrat nie sprowokowało III wojny światowej i otwartego konfliktu z Moskwą. Rosja, choć miała możliwość strącenia amerykańskich tomahawków za pomocą systemów obrony przeciwlotniczej, nie zrobiła tego. wp - Rosyjskie SAM-y [pociski ziemia-powietrze] miały na celowniku nasze TLAM-y [Tomahawki] przez cały czas ich lotu, ale nie zdecydowano się ich użyć. Rosjanie prawdopodobnie mogli zestrzelić kilka pocisków, ale biorąc pod uwagę niewielkie długoterminowe szkody tego uderzenia, nie było to warte wystrzelenia rosyjskich S400 - mówi WP amerykański analityk z ośrodka współpracującego z Pentagonem.

    1. QDark

      A co mieli powiedzieć ? Że my rosjanie zostaliśmy powiadomieni o ataku a nasze S-400 zostały "powiadomione" w momencie, w którym pół bazy już nie było ?

    2. orca

      Ruski S400, ktory zestrzeli nawet slonce z nieba, nie byl wystawiony do obrony bo prawdopodobnie nie dal by sobie rady z Tomahawk-ami. Ruscy byli powiadomieni o ataku, wiec wiedzieli z kad beda lecialy Tomahawki, i jak ulokowac S400. Poza tym, powiec mi o lepszym tescie aby osmieszyc amerykanska marynarke. No i co, i nic. Zamiast bronic swojego kolesia, zwineli namioty razem z S400 i udaja wariata aby nadal mit o legendarnym S400 zyl. Pic na wode, fotomontaz. Jak by mogli ztracic Tomahawki to by to zrobili.

  5. magazynier

    Dobry artykuł. Moi drodzy przedmówcy mam pytanie: dlaczego pasy startowe są nietknięte? Trump musiał udowodnić jastrzębiom, że nie knuje z Rosją za plecami wyborców. Efekt.? Bez zgody Kongresu zaatakował suwerenny kraj, wcześniej uprzedzając zainteresowanych. Nie wiem o czym rozmawiał z Chińczykami, ale jeśli zaatakuje instalacje atomowe Phenianu to w eterze usłszy rosyjskich specjalistów mówiących otwartym tekstem.

    1. Davien

      Bo nikt nie uzywa pocisków manewrujących do niszczenia pasów startowych które sa najłatwiejszą częscią lotniska do naprawy. Zniszczyli cała infrastrukture obsługi samolotów czym wyłączyli bazę skuteczniej niż niszcząc pas

    2. Daniel

      Było o tym w analizach w USA: pasy bardzo łatwo odbudować - armia syryjska nie posiada tak zaawansowanych maszyn, które wymagają sterylnych warunków do startu i lądowania. Uderzono więc w inne elementy infrastruktury, które ciężko odbudować/wypełnić. Oczywiście wszystko było ograniczone, bo ostrzeżono Rosjan, a ci Syryjczyków, więc ci część sprzętu ewakuowali (samoloty).

  6. krzysztofw

    Od 2011 roku słyszę, że Asad nie ma interesu w takich atakach. Przecież ma przewagę, prowadzii, wygrywa. Szkoda, że końca tej wojny nie widać.

  7. Polak_I_Mały

    Turcja, Turcja, Turcja. ona najwięcej korzyści może odnieść na chemicznym ataku. może wrócić do gry. fraternizacja z Rosją nic im nie dała. Teraz proponują podział Syrii przy pomocy USA.

    1. Polak_I_Mały

      Żartowałem, przecież turcja nie ma możliwości aby dokonać takiego ataku. Prędzej Putin wymusił na Asadzie ten atak

  8. Prawdziwym rozgrywającym jest tam [i nie tylko tam] IZRAEL. Można domniemywać, że Trump został wmanewrowany przez własne służby w sytuację, z której nie ma dobrego wyjścia...

  9. DSA

    Jedna uwaga do tekstu - sarin nie jest gazem tylko cieczą. W warunkach bojowych po wybuchu powstaje chmura areozolu.

    1. Polanski

      Słuszna uwaga. Istnieje, jakbyśmy to dziś powiedzieli, specyficzna technologia rozpylania sarinu w powietrzu czyli osiągania pożądanego stanu skupienia. Ciekawym jest zbieg okoliczności trafienia w taki sposób w skład broni rebeliantów, że ten sarin się rozpylił w pożądany sposób? I do tego w tym miejscu w którym przebywali cywile. Zakładam, że dzieci nie uczestniczą czynnie w tym konflikcie.

    2. Inżynier

      Zarówno gazy jak i ciecze są płynami a te rozważane są jako całość w nauce "mechanika płynów".

  10. henryk

    Rosja to taki biedak rozpychający się miedzy bogatymi patrz USA,Chiny,Izrael czy Iran.

  11. gregor

    Zwycięsko z tego wychodzi IZRAEL bombardując tydzień w tydzień magazyny broni pod Damaszkiem. USA pokazało tylko Rosji co będzie jak ośmieli się zrobić coś przeciw koalicji.

  12. edi

    Autor zapomniał że Rosję konflikt w Syrii i na Ukrainie kosztuje miliardy $ a to przez Afganistan i sankcje upadł ZSRR. Dlatego USA zależy na tym aby to Rosja jeszcze bardziej grzęzła w Syrii. USA a bardziej Izrael osłabiają reżim bombardując składy amunicji,paliw i broni co trzeba uzupełnić i ktoś musi za to płacić. Do tego wysyłanie nawet złomów na morze Śródziemne kosztuje i osłabia Rosję na Morzu Czarnym bo ta nie ma floty jak USA czy Chiny. Dlatego w dłuższej perspektywie to Rosja ma gorzej bo USA stać na taki nisko-kosztowy konflikt gdzie nie trzeba wysyłać 100 000 żołnierzy i dziesiątki okrętów. W Rosji z biedy mimo obawy o zdrowie a nawet życie wyszło niedawno dziesiątki tys młodych ludzi w proteście przeciw oligarchom Putina to też pokazuje że Putin jest pod ścianą.

  13. tadek

    piszą tutaj niektórzy że to była prowokacja PUTINA aby ośmieszyć amerykańskiego Prezydenta..TRUMP jest zbyt cwany i ma najlepszych doradców aby dał się nabrać na ruskie pułapki..pokazał jedno ,PUTIN jest bezsilny !!! nie był w stanie obronić swojego wasala mimo ostrzeżenia !!! PUTIN przegrał tą rozgrywkę sromotnie !!!

  14. deMONter

    Amerykanie wizerunkowo ciagle przegrywają Syrię! Putin zdecydowanie lepiej różne tematy rozgrywa - nie tylko Syrię ale tez globalnie. Prawdopodobnie Trump został wrobiony. Co gorsze zastanawiam się czy wywiad USA nie gra przeciwko Trumpowi. Wystarczy poczytać jakie kwasy i konflikty są miedzy Trumpem, a CIA i nie tylko - tam naprawdę zle się dzieje i w USA panuje haos prawdopodobnie inspirowany i sterowany tez przez Putina. W Syrii poza USA i Rosja na 100% działa Izrael i to w dużo szerszym zakresie niż powszechnie się wydaje!

    1. olo

      Akurat tu USA pokazało SŁABOŚĆ Putina bo nie mogła się przeciwstawić tej akcji mimo że wiedzieli o niej wcześniej. Mogli tylko tupać nóżkami i stracić kolejne miliard $ wysyłając broń i amunicję Assadowi.

  15. SPS

    Skrzętnie unika Pan dostrzeżenia lokalnego i globalnego zarazem gracza, którym jest Izrael. Proszę zauważyć, że to właśnie Izrael, krótko przed atakiem gazowym, bombardował bazę Assada, co spotkało się z ripostą w postaci S200. To zdarzenie można postrzegać jako inicjujące dalszy ciąg zdarzeń. Rosja przypisywane jej intencje mogła zrealizować dużo niższym kosztem własnym. Mądrzy Rzymianie mawiali: Is fecit cui prodest. No więc kto, Pana zdaniem, najbardziej zyskał?

  16. Kosmit

    Wreszcie ktoś wziął pod uwagę możliwość, że Asad jest uzależniony od swoich sojuszników i że mógł zrobić coś całkowicie niezgodnego z własnymi interesami, ale zgodnego z interesami Moskwy, lub Teheranu, bo musiał. Zwłaszcza w świetle ostatnich deklaracji administracji Trumpa. Lektura tekstu Pana Repetowicza to miła odmiana po czytaniu na przemian potępień "podłego reżimu" i "odkryć" amerykańskiego "false flag".

  17. Harry69

    Witam ciekawy artykuł, mam podobny obraz sytuacji, brakuje mi tylko analizy pod kątek ataku na bazę zajmowaną też przez Rosjan

  18. scepticus

    Sam zbieg okoliczności, że cała sytuacja zbiegła się z wizytą Xi Jinpinga, budzi największe podejrzenia. Demonstracja siły wobec kontrahenta USA no. 1 w tak kluczowym momencie wydaję się być nie przypadkowa. Na ile zamach mógł być "na zamówienie"? Połączenie J. Kushnera (przekazywał fundusze m.in. na IDF i ultra-ortodoksyjne osadnictwo) neokonserwatystów i Izraela budzi duży niepokój. Wcześniej, także w lutym tego roku, Izrael dokonywał nalotów na syryjskie bazy wojskowe, co stanowiło jawne poparcie dla islamskich bojówkarzy. Celem miały być domniemane formacje Hezbollahu, które według medialnych doniesień także były obecne w zaatakowanej przez USA bazie lotniczej. Arabia Saudyjska też pasuje w ten algorytm, a z Izraelem żyje w zgodzie jak chyba żadne inne państwo islamskie. Rosję rozważałbym dopiero na drugim miejscu, ale prowokacja Kremla, by przekonać się na ile stać Trumpa i czy jest "triggerfriendly" też ma sens ale dopiero na drugim miejscu w kolejce. Turcja na trzecim.

    1. Kosmit

      Byłbym ostrożny z uznawaniem izraelskich nalotów za "jawne poparcie islamskich bojówkarzy" - radzę nie zapominać, że wojna w Syrii nie jest "wojną Assada z islamistami". Jest to konflikt wielowymiarowy, gdzie krzyżują się interesy wszystkich regionalnych graczy i wielu globalnych. Trudno, żeby Izrael przyglądał się spokojnie umocnieniu Iranu w Syrii i transportom broni dla Hezbollahu. Atakuje te cele nie dlatego, że popiera islamistów, ale dlatego, że nie chce pozwolić Hezbollahowi urosnąć w siłę. Moim zdaniem na Rosję wskazuje jasny sygnał ze strony administracji Trumpa, że nie mają zamiaru odsuwać Assada, który miał miejsce tuż przed atakiem chemicznym - być może uznali, że rodzące się porozumienie na linii Damaszek - Waszyngton trzeba zdusić w zarodku.

  19. WYEDUKOWANE USA

    W końcu ktoś odważył się otwarcie powiedzieć to co było jasne od samego początku. Brawo Panie Witoldzie (jak zwykle zresztą). Gdyby taki atak bronią chemiczną przeprowadzony został 2 lata temu kiedy Asad był na skraju upadku można by to jakoś wytłumaczyć - jego desperacją, brakiem innych środków itp. ale nie teraz kiedy w zasadzie "wygrywa swoją" część Syrii. W ostatnich dniach odparł dwie ofensywy: w rejonie Hama i na przedmieściach Damaszku. Co więcej SAA z "sojusznikami" przeszła do kontrofensywy i nagle w jakiejś "pipidówie" bez jakiegokolwiek strategicznego znaczenia używa gazu? Wcześniej zdobył Aleppo, ponownie Palmirę i setki km. kwadratowych terenu na wschód od Aleppo. To mówiąc kolokwialnie "kupy się nie trzyma". Zapewne zaraz pojawia się komentarze stałych "komentatorów" którzy nie będą w stanie pogodzić się z Pana analizą ale przecież to poniekąd Tutaj "norma" ("USA is always the best and there is no other possibility").

    1. Kosmit

      Kolego, nie podciągaj tekstu Pana Witolda pod własne tezy. Nie wiem, co dla ciebie było jasne od samego początku, bo tu nic nie jest jasne, a nawet wręcz przeciwnie. To, że Asad nie miał żadnego interesu w ataku chemicznym nie oznacza, że go nie wykonał, bo interes mieli jego sojusznicy-mocodawcy, od których jest zależny. Analiza Pana Witolda jest próbą znalezienia sensu w tym, co się stało i oferuje kilka możliwych wyjaśnień, a ty najwyraźniej usiłujesz ją przedstawić jako "demaskatorską sensację", z rodzaju tych, których pełno krąży po necie przy każdej okazji - bo "w końcu ktoś odważył się powiedzieć".

  20. Any

    moim zdaniem to byl swietny test tomahawkow, oczywiscie przy okazji, bo nie sadze, aby Trump ze sztabem doradcow kierowal sie jednym celem. rosja dostala ostrzezenie. teoretycznie w zasiegu byly S-400 i inna OPL. My nie dowiemy sie czy zostala uzyta ani z jakim skutkiem, ale dla US ten atak moze byc cennym zrodlem informacji, czy tomahawki dalej maja sens, czy moze juz czas zainwestowac w nowe rozwiazania.

    1. Jg

      Świetny test. 23 z 59 trafiły. Poniżej 50% Szybko kupujmy ten cud techniki.

  21. Are

    Panie Witoldzie, pominął Pan w opracowaniu Izrael i jego korzyści/uwarunkowania w kontekście tego ataku. A Trump w dużej mierze trzyma jego stronę. Natomiast Trump kieruje się przede wszystkim uwarunkowaniami polityki wewnątrzamerykańskiej. Obama wyznaczył linię, której potem nie egzekwował, co zarówno jemu jak i jego administracji znacznie zaszkodziło. Trump kieruje się na silnego szeryfa, który nie stroni przed wymierzaniem "sprawiedliwości". Pamiętam popularny swego czasu reportaż jak to Obama na przyjęciu dla waszyngtońskiej elity swobodnie i dowcipnie upokarza właśnie Trumpa, a potem, godzina czy dwie po tym wydarzeniu, śledzi razem z szefami odpowiednich służb, tajną operację "wyeliminowania" Osamy w Pakistanie. A teraz, podobne zdjęcia jak Obama po tej akcji, publikuje Trump, jak to w gronie swych współpracowników obserwuje atak na tą bazę. Zaatakowanie SAA w okolicach miasta Daraa przez pociski klasy Tomahawk to działania mało racjonalne. To broń do ataku na konkretne pozycje, nie cele ruchome, przemieszczające się. Inne rodzaje ataku, jak lotnictwem czy wojskami naziemnymi wymagają czasu, podciągnięcia zaplecza, planów, etc. A tamte lotnisko po pierwsze, ma związek z nalotami na Idlib, po drugie, jego zaatakowanie nie wymagało tworzenia nowych planów, gdyż te były gotowe od lat. Gdy liczy się szybkość reakcji, ważny jest show, a nie dalekosiężne i niepewne cele.

    1. Paw

      Obama nie mógł przekroczyć linii ognia bo ataku chemicznego dokonali rebelianci żeby wymusić atak. I to jest pewne potwierdzone przez ONZ.Tajemnica poliszynela jest to iż to Edrogan dostarczył im sarin. Broń chemiczna podobnie jak atomowa zostawia slad dzięki któremu można określić kto gdzień i w przypadku plutonu kiedy wyprodukował. Tym razem teraz może być Turcja- zakaz lotow-bo sułtan przekombinowal z kursami i za 10 lat po Turcji pozostanie wspomnienie.

  22. aber

    Rosja bowiem dba o swój image lojalnego protektora wszelkich reżimów. :)

  23. Wokulski

    Okazuje się, że Merkel jedzie do Rosji, prosić by Putin nie reagował nerwowo na atak USA w Syrii oraz by Purin nie interweniował w Ukrainie w dużo większej skali. A może powinniśmy, gdy Putin zaatakuje Ukrainę(podobno pod koniec 2017) przyłączyć się do Ukraińców i z całą siłą próbować osłabić Rosjan? Może dzięki temu razem ich jeśli nie pokonamy to osłabimy by były na tyle pro zachodnie, że chciałyby współpracować i rozwijać się zgodnie z naszymi wartościami ? Im słabsza Rosja tym silniejsza Polska i region środkowej Europy. Powinno nam na tym zależeć.

  24. Analog10

    Czyli ten cały atak chemiczny to była bujda? Rozumiem że Assad raczej nie użyłby tej broni celowo(w końcu żadnego interesu nie ma,chyba że chce zabić bronią chemiczną dżihadystycznych rebeliantów znaczy się zgodnie z poprawnością polityczną umiarkowaną opozycję) moim zdaniem ten atak to po prostu rozwalenie magazynu z chemikaliami i tyle.Z drugiej strony brawo dla Trumpa bo mimo wszystko pokazał że nie waha się użyć siły a co do samej wojny to Assad powinien sie dogadać z SDF i Frontem Południowym i nnymi rebeliantami(nie tymi z północy ale z południa) może wtedy by się jakoś udało zakończyć tą wojnę,oczywiście do rozmów powinny przystąpić USA,Rosja,Jordania,Iran,Egipt i Irak(ewentualnie KAS choć wiadomo że oni tylko potrafią dżihadystów tworzyć i wysyłać w świat),napewno trzeba wykluczyć tzw. opozycję(czyli dżihadystycznych rebeliantów nie różniących się niczym od Daesz a w dodatku nawet administracji nie mają na swoich terenach a tzw rząd w Gaziantepie jest tyle wart ile lira turecka),Turcję i Katar.Dobra i ciekawa analiza dziękuje panu.

  25. Wygląda na to, że Trump dał się wypuścić służbom i właśnie strzelił sobie w stopę.

Reklama