- Analiza
- Wiadomości
Futurystyczny niszczyciel USS „Zumwalt” wprowadzony do służby
Amerykańska marynarka wojenna przyjęła na stan pierwszy z trzech zamówionych niszczycieli rakietowych typu Zumwalt. W ten sposób wkroczyliśmy w nową epokę działań na morzu.
Wprowadzenie do służby futurystycznego okrętu poprzedziła seria trudnych i długotrwałych prób portowych i morskich, podczas których zajęto się w pierwszej kolejności systemami zapewniającymi bezpieczne pływanie i działanie okrętu. Jest to zrozumiałe biorąc pod uwagę niespotykaną w marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych konstrukcję kadłuba oraz nowatorską organizację pracy grup manewrowych i obsługi pokładu (np. działanie grup cumowniczych tylko z wnętrza okrętu).
Wygląd niszczyciela jest na tyle niespotykany, że jego zdjęcia lotnicze są często traktowane jak wizja graficzna, a nie reportaż z rejsu faktycznej jednostki pływającej. Amerykanie przyznają, że nowy okręt poznają dopiero w trakcie jego obsługi (sposobu, w jaki będzie się zachowywał na morzu, jak będzie stabilny na dużej fali i jaki wpływ na jego pływanie będą miały silne wiatry ze względu na stosunkowo dużą powierzchnię boczną).
Okręt sieciowy
Ważny jest również sam sposób działania okrętu. Jest to jedyna jednostka pływająca we flocie amerykańskiej, która wykorzystuje system zasilania elektrycznego IPS (Integrated Power System), przesyłając wzdłuż całego okrętu prąd elektryczny o napięciu 1000 V. Generatory na pokładzie niszczyciela są przy tym w stanie zabezpieczyć zasilanie o mocy 78 MW (2 turbiny gazowe Rolls-Royce MT30 o mocy po 35,4MW napędzające generatory elektryczne Curtiss-Wright i dwie turbiny Rolls-Royce RR4500 o mocy po 3,8MW).
Podobnie jak sieć energetyczna, rozbudowana jest również sieć komputerowa, która pozwala na sterowanie praktycznie wszystkimi systemami pokładowymi oraz daje wgląd do informacji wszędzie i każdemu, zgodnie z posiadanym kodem dostępu. O złożoności systemu może świadczyć fakt, że oprogramowanie, które zostało oparte na Linuxie, ma ponad 6 milionów linii kodu. Chcąc się przygotować na szybki rozwój technik komputerowych założono, że zastosowany zostanie w większości komercyjny, choć wzmocniony, sprzęt komputerowy - w tym serwery Red Hat Linux. Zostały one zamontowane w specjalnych, klimatyzowanych kontenerach EMS (Electronic Modular Enclosures), które są ekranowane oraz zaprojektowane „antywstrząsowo” i „antyuderzeniowo”.
Raytheon dostarczył dla USS „Zumwalt” szesnaście takich kontenerów o wadze 18 ton (o wymiarach 10,7 m x 2,4 m x 4,9 m), które wyposażono w 235 elektronicznych modułów i 176 stojaków – raków. Dzięki takiemu rozwiązaniu poszczególne EMS-y można było skonfigurować i przetestować przed dostarczeniem do stoczni i włożeniem ich w kadłub. Dodatkowo w przyszłości będzie można szybko reagować na pojawianie się nowych generacji systemów komputerowych wymieniając po prostu „starzejące się moduły” i zastępując nieprodukowane już elementy oraz podzespoły.
W podobnie „sieciowy” sposób rozwiązano również połączenia pomiędzy systemami okrętowymi. Wszystkie one połączone są ze sobą nie bezpośrednio i hierarchicznie, ale przez magistralę danych z wykorzystaniem protokołów wywodzących się z internetu (w tym TCP i UDP). Nie zastosowano również „pajęczyny” przewodów w przypadku systemu łączności wewnętrznej. Wszystkie telefony (poza telefonami alarmowymi) i terminale będą łączyły się na bazie łączy internetowych (Voice Over IP).
Pełna automatyzacja jednostki pozwoliła ograniczyć załogę do 142-158 osób pomimo faktu, że USS „Zumwalt” to niszczyciel o długości 182,9 m i wyporności 14 546 ton.
Uzbrojenie rewolucyjne, ale do sprawdzenia później
Przyjęcie na stan USS „Zumwalt” nie oznacza jednak jego wprowadzenia do służby bojowej. Teraz niszczyciel zostanie tylko przebazowany do docelowej bazy macierzystej w San Diego, gdzie kontynuowane będą testy i przekazywanie pozostałych systemów okrętowych – w tym uzbrojenia oraz kompleksu obserwacji technicznej (Mission Systems Activation).
Amerykanie zastosowali bowiem kompleks radarowy i walki elektronicznej, który wszystkie anteny wkomponowane ma w blok nadbudówek. Ma to ograniczyć skuteczną powierzchnię odbicia radiolokacyjnego okrętu, a tym samym zmniejszyć odległość z jakiej będzie on wykrywany np. przez samoloty patrolowe. Wstępne testy wykazały, że ten duży niszczyciel na radarach daje takie odbicie, jak niewielki kuter rybacki.
Takie rozwiązanie zastosowano już wcześniej, np. na niszczycielach typu Arleigh Burke i krążownikach typu Ticonderoga, jednak zawsze rezerwowano płaski kompleks antenowy stacji radiolokacyjnej AN/SPY-1 systemu AEGIS dodatkowymi radarami obserwacyjnymi, nawigacyjnymi i kierowania uzbrojeniem. Tymczasem nad jednolitym blokiem kadłuba i nadbudówek „Zumwalta” wynoszone są w górę tylko dwa radary nawigacyjne oraz maszt z antenami systemów łączności, AIS i IFF.
Eksperci przypuszczają, że podstawowy system radiolokacyjny MFR (Multi-Function Radar) do wykrywania obiektów nawodnych i powietrznych (w tym rakiet balistycznych) oraz pasywne sensory nie są jeszcze gotowe. Może to oznaczać, że próby kompleksów obserwacyjnych zaczną się równocześnie z testami systemów uzbrojenia.
W jednym i drugim przypadku zastosowano rozwiązania niespotykane na jakichkolwiek innych jednostkach pływających. Obserwując okręt wszyscy zwracają od razu uwagę na dwa kompleksy artyleryjskie AGS (Advanced Gun Systems) – każdy z pojedynczą armatą kalibru 155 mm. Uwagę zwraca zarówno konstrukcja mechaniczna systemu, jak i jego możliwości bojowe. Obie armaty zostały bowiem podporządkowane wymaganiom technik stealth i poza odpowiednim kształtem mają również specjalne komory, do których chowa się lufy po strzelaniu.
Zadaniem artylerii okrętowej ma być przede wszystkim wspieranie działań sił własnych na lądzie. Właśnie dlatego zaplanowano wykorzystanie m.in. specjalnej amunicji LRAP (Long-Range Land Attack Projectiles). Pozwala ona na zwalczanie celów na odległości ponad 120 km.
System ma się charakteryzować dużą celnością, mniejszymi kosztami użycia (pocisk jest tańszy niż rakieta), krótkim czasem reakcji (pocisk leci kilkakrotnie szybciej niż rakieta) i szybkostrzelnością (10 strzałów na minutę). Zaletą systemu artyleryjskiego jest również możliwość zabrania większego zapasu amunicji (do 920 pocisków).
Równie nowatorskie rozwiązania zastosowano w przypadku uzbrojenia rakietowego. Podczas analizy zdjęć okrętu nie można na nim znaleźć standardowych wyrzutni pionowego startu VLS (Vertical Launch System) typu MK41, jakie stosuje się powszechnie np. na niszczycielach typu Arleigh Burke i krążownikach typu Ticonderoga. Na tych jednostkach silosy z rakietami manewrującymi Tomahawk, przeciwlotniczymi i przeciwrakietowymi Standard Missiles i ESSM (Evolved Sea Sparrow Missiles) oraz zwalczania okrętów podwodnych ASROC VLS (Anti-Submarine Rockets) są wpuszczone centralnie w jednym kompleksie w pokładzie rufowym i dziobowym (zawsze za armatą główną).
Na Zumwaltach zastosowano dwadzieścia zupełnie nowych wyrzutni AVLS (Advanced Vertical Launch System) typu Mk 57 PVLS (Peripheral Vertical Launch System), które umieszczono wzdłuż burt niszczyciela. Każda z takich wyrzutni posiada cztery silosy startowe (w przypadku rakiet ESSM jeden silos może zmieścić cztery pociski). W ten sposób udało się wygospodarować dodatkowe miejsce na pokładzie, jak również poprawiono bezpieczeństwo, ponieważ ewentualna eksplozja rakiety podczas startu zostanie skierowana na zewnątrz (niszcząc ewentualnie fragment burty, a nie wybijając wielkiej dziury w pokładzie). Zwolennicy takiego rozwiązania – tzw. Gold Team (Ingalls Shipbuilding Inc. z Raytheon Systems) - wskazywali przede wszystkim na brak testów, które pokazywałyby co się stanie ze standardowymi wyrzutniami MK41 po bezpośrednim trafieniu.
Amerykanie planują oddanie jeszcze dwóch takich okrętów „Michael Monsoor” (DDG 1001) i „Lyndon B. Johnson” (DDG 1002).
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS