Reklama

Geopolityka

Fot. por. Martyna Fedro-Samojedny/4 kpzmot, st. szer. Łukasz Kermel/17WBZ

Ekspert: Wschodnia flanka NATO nie jest przygotowana do obrony

Polska również jest zagrożona agresją, gdyż jest jedynym krajem NATO dysponującym połączeniem lądowym z krajami bałtyckimi. Jakakolwiek agresja na te państwa będzie zmuszała NATO do udzielenia pomocy. (…) Nadszedł czas, aby zintensyfikować modernizację Wojska Polskiego i dostarczyć mu nowych zdolności. Nie tylko podniesie to możliwości obronne Polski, ale także sprawi, że nasi sojusznicy nie będą mogli nam odmówić pomocy. Poza tym Polska mogłaby wykorzystać szansę przewodnictwa w regionie, jako największe państwo z silnym potencjałem militarnym – mówi w rozmowie z Defence24.pl mjr rez. Mariusz Kordowski, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.

Jak ocenia Pan kroki podjęte przez Sojusz Północnoatlantycki w ramach tzw. wzmocnienia wschodniej flanki NATO, w tym ustanowienie sił natychmiastowego reagowania, czy obecności rotacyjnej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej?

Uważam, że są to kroki niewystarczające. Sojusz przyjął strategię drobnych kroków, takich jak stworzenie „szpicy”, prowadzenie wspólnych ćwiczeń, czy zwiększanie kontyngentów NATO na szkoleniach w Polsce. Nie przygotowuje naszego kraju ani NATO na konsekwencje, jakie mogą wystąpić w wypadku agresji militarnej w tej części Europy. Aby Polska i Sojusz były w stanie znacząco wzmocnić zdolności obronne w Europie Środkowo-Wschodniej, w stopniu umożliwiającym przyjęcie potencjalnego uderzenia, konieczne jest rozmieszczenie w naszym regionie znacznie większych sił. Stacjonowanie w rejonie Suwałk np. jednej brygady jest dalece niewystarczające. Siły w tamtym obszarze powinny być wzmocnione zarówno przez sojuszników, jak i krajowe jednostki obrony terytorialnej, łącznie wielkości kilku brygad. Ponadto Polska musi rozszerzyć swoje zdolności w zakresie pełnienia funkcji państwa-gospodarza (Host Nation Support), tak aby Sojusz był w stanie w krótkim czasie przerzucić do naszego kraju znaczne siły.

Państwa bałtyckie wnioskowały o to, żeby jednostki rotacyjne znajdujące się na ich terytorium wzmocnić do wielkości batalionu. W jednej z koncepcji miałyby one zostać podporządkowane dowództwu NATO. Czy ewentualne spełnienie wniosku Litwy, Łotwy i Estonii uznałby Pan za wystarczające wzmocnienie obecności Sojuszu w rejonie bałtyckim?

Ja uważam, że stała obecność Sojuszu na terytorium krajów bałtyckich, czy Polski, byłaby potężnym krokiem naprzód, gdyż porozumienie pomiędzy NATO a Rosją, na mocy którego Polska weszła do struktur Paktu zakładało, że NATO nie będzie rozmieszczać na stałe na terenie naszego kraju, czy innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, swoich wojsk. Odejście od tych ustaleń byłoby bardzo ważnym sygnałem, że Sojusz jest gotowy bronić swoich państw członkowskich, że nie czuje się związany tamtymi ustaleniami politycznymi i samodzielnie podejmuje decyzje. Taka obecność, nawet jednostek mniejszych niż brygada, ale jednostek bojowych, zdolnych przynajmniej w pewnym zakresie do samodzielnych działań, byłaby już bardzo wyraźnym krokiem. Również rozlokowanie kilku mniejszych formacji, zamiast jednej większej, z możliwością rozwinięcia na wypadek konfliktu (np. kilka batalionów zamiast jednej brygady) byłoby wyraźnym sygnałem o determinacji do obrony sojuszników.

Na czym konkretnie polega zagrożenie dla Polski, płynące z ewentualnej agresji na państwa bałtyckie?

W takiej sytuacji Polska nie będzie mogła pozostać obojętna, bo jest jedynym krajem NATO na wschodniej flance, który posiada zdolność do wydzielenia sił ekspedycyjnych poziomu związku taktycznego. Ponadto, jako kraj od lat budujący swoje bezpieczeństwo na strukturach euroatlantyckich, nie będzie mogło odmówić pomocy, aby w razie potrzeby nie stworzyć precedensu do odmówienia pomocy jej samej. Wszelka agresja ze strony Rosji na NATO, pozostawiona bez kolektywnej ochrony, może oznaczać początek końca sojuszu. W końcu Polska nie może pozwolić sobie na czekanie, aż konflikt zapuka do jej bram i w razie potrzeby wspólnej interwencji powinna być gotować wziąć w niej udział. Jeśli Rosja doprowadzi do jakiejkolwiek interwencji zbrojnej na Litwie, Łotwie lub Estonii, może równocześnie (lub wcześniej) starać się zając przesmyk suwalski, aby odciąć pomoc ze strony NATO. Patrząc z tej perspektywy, odcinek między Obwodem Kaliningradzkim a Białorusią zyskuje nowe znaczenie. Mało prawdopodobne jest, przynajmniej dzisiaj, dążenie do zajęcia Warszawy, bo okupacja kraju jest bardzo kosztowna i naraziłaby Rosję na straty, na które ją nie stać. Poza tym Rosja nie sprawdziła jeszcze NATO na tyle, aby pozwolić sobie na tak spektakularny ruch.

Według komentatorów taki kształt wniosku państw bałtyckich jest też związany z tym, że zarówno Litwa, Łotwa jak i Estonia chciałyby na swoim terytorium stałej obecności choćby niewielkich jednostek bojowych wojsk NATO. Jednocześnie są one uważane za najbardziej zagrożone potencjalnym atakiem ze strony Rosji, choćby z uwagi na ograniczenie własnych zdolności wojskowych.

Tak jak wspomniałem wcześniej, Polska jest również szczególnie zagrożona agresją, gdyż jest jedynym krajem dysponującym połączeniem lądowym z krajami bałtyckimi. Jednocześnie połączenie lądowe z Litwą jest na tyle wąskim odcinkiem że staje się kluczowym z punktu widzenia ewentualnej operacji obronnej, a jego utrzymanie mogłoby związać nawet ponad połowę potencjału Sił Zbrojnych RP. Dlatego uważam, że docelowo na terytorium Polski powinny być umieszczone na stałe związki taktyczne NATO, (wielkości minimum brygady – red.), samodzielne i zdolne do działań od samego początku ewentualnej operacji obronnej.

W jakich okolicznościach mogłoby dojść do agresji Rosji wobec państw NATO?

Moim zdaniem ekstremalne okoliczności mogłyby spowodować taką decyzję władz na Kremlu. Jedną z nich mogłaby by być upadająca gospodarka, dlatego w tej kwestii należy prowadzić rozważną politykę. Na Rosję należy wywierać presję poprzez sankcje, ale nie można doprowadzić do tego, aby gospodarka weszła w stan agonii, bo z jednej strony nie będzie już czym na nią oddziaływać, a z drugiej kierownictwo polityczne na Kremlu może zacząć zachowywać się nieracjonalnie, dążąc do utrzymania władzy za wszelką cenę. Wydarzenia na Ukrainie pokazują, że zarówno Rosji, będącej agresorem, jak i państwom broniącym się może zależeć na tym aby konflikt zbrojny nie uzyskał statusu wojny, aby uniknąć procedur wprowadzania stanu wojennego. Również i Polska powinna liczyć się z takim wariantem. W przypadku interwencji na Litwie Łotwie lub w Estonii, Rosja może oddziaływać na przesmyk suwalski w różnoraki sposób, co może rodzić potrzebę ogłoszenia stanu wojennego, ale równie dobrze może okazać się że dla Polski będzie lepiej prowadzić w tym rejonie „operację antyterrorystyczną”. Dlatego Polska musi przygotowywać się na różne warianty i zintensyfikować modernizację Sił Zbrojnych. Ponadto należy dostosować procedury prawne, tak aby Wojsko Polskie mogło operować w jakimś rejonie bez wprowadzania stanu wojennego.

Dlaczego konieczne jest wprowadzenie aż tak daleko idących zmian prawnych?

Może się po prostu okazać, że nie zdążymy wprowadzić stanu wojennego, albo wprowadzimy go za późno. Lekcje z zajęcia Krymu, obserwowanego w mediach światowych, powinny być niezwłocznie odrobione. Polska powinna zabiegać zarówno o uwagę NATO w kwestii wzmocnienia wschodniej flanki NATO, jak i sama dążyć do wzmocnienia swego potencjału. Doświadczenia wyciągnięte z Iraku i Afganistanu pozwoliły ruszyć machinę zmian w mentalności wojskowych. Wojsko Polskie dysponuje doświadczoną kadrą, obytą w konfliktach i operacjach sojuszniczych. Nadszedł czas, aby zintensyfikować modernizację Wojska Polskiego i dostarczyć mu nowych zdolności. Nie tylko podniesie to możliwości obronne Polski, ale także sprawi, że nasi sojusznicy nie będą mogli nam odmówić pomocy. Poza tym Polska mogłaby wykorzystać szansę przewodnictwa w regionie, jako największe państwo z silnym potencjałem militarnym.

Jakie pozytywy widzi Pan w działaniach wzmacniających „wschodnią flankę”, podjętych do chwili obecnej, jak choćby reforma Sił Odpowiedzi?

Plusy są takie, że widać, iż Sojusz nie bagatelizuje tej sprawy. Widać też, że NATO liczy się z potrzebami Polski i krajów położonych na północ od Polski, że bierze pod uwagę, iż Polska nie jest jedynie „przedmiotem” gry politycznej, ale ważne są też interesy Warszawy.

Jak pan ocenia trendy wydatków obronnych w Europie? Przez długi czas były one redukowane. Obecnie niekorzystne tendencje zostały wyhamowane, ale do przywrócenia zadowalającego poziomu jeszcze bardzo daleka droga.

Te wszystkie zdarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie, w tym zarówno kryzys ukraiński, zagrożenie ze strony tzw. Państwa Islamskiego, kryzys migracyjny, wojna w Afganistanie, to wszystko pokazuje że świat zaczyna się toczyć o wiele szybciej. Pojawiają się nowi gracze i nowe problemy. Do chwili obecnej kraje zachodu Europy tkwiły w świadomości, że są bezpieczne, że potencjalny kryzys nie będzie ich bezpośrednio dotyczył. Obecnie jednak następuje „przebudzenie” Starego Kontynentu. Polska jako kraj, który ma świadomość że musi podnosić swoje zdolności obronne, modernizuje swoje Siły Zbrojne nieprzerwanie od 1989 roku. Chcielibyśmy, aby nasi partnerzy, którzy mają nas wspierać, mieli podobne podejście. O ile to Wojsko Polskie do tej pory dostosowywało się do poziomu NATO, o tyle tempo modernizacji tzw. „starych” państw NATO pozostawia wiele do życzenia. Nie może być bowiem tak, że Polska udzieliłaby innym państwom, np. krajom bałtyckim, pomocy wojskowej, samemu nie otrzymując wsparcia od innych państw. Chcielibyśmy, aby wojska NATO wspólnie stanowiły znaczną siłę, zdolną do odparcia wszystkich potencjalnych zagrożeń.

Poprzedni rząd przedłożył NATO Inicjatywę Adaptacji Strategicznej, która, oprócz ustanowienia trwałej obecności Sojuszu na terenie Europy Środkowo-Wschodniej, zakładała też wzmocnienie „twardych”, konwencjonalnych zdolności obronnych dla całości sił Sojuszu. Czy według Pana należy poprzeć te postulaty?

Jak najbardziej. Ostatnie konflikty, w których walczył świat zachodni, były konfliktami asymetrycznymi. Przyzwyczajono się do walki z przeciwnikiem gorzej uzbrojonym, wobec którego bardzo duży stopień ochrony zapewniały połączone, lekkie siły, korzystające w bardzo szerokim zakresie z bezpośredniego wsparcia lotnictwa, rozwiniętego rozpoznania. Należy wzmacniać zdolności konwencjonalne, gdyż może dojść do takiego starcia, w którym NATO w „tradycyjny” sposób będzie musiało odpowiedzieć na agresję zbrojną.

Jakie są szanse przyjęcia korzystnych dla Polski postanowień na szczycie w Warszawie? Jakie kroki podejmować powinni politycy, aby zwiększyć szansę znacznego wzmocnienia „wschodniej flanki”?

Wszystko jest w rękach polityków. Szczyt to jedno, ale polskie władze powinny wysłać konkretne sygnały do sojuszników. Sojusznicy będą chętniej wspierali Polskę, będą mniej skłonni do odmowy wsparcia, jeżeli będą widzieli, że Siły Zbrojne RP będą się wzmacniać w sposób konkretny. Gdybyśmy więc, na przykład, zwiększyli w przyszłym roku wydatki na obronność i pozyskali konkretny sprzęt, konkretne nowe zdolności w krótkiej perspektywie czasu, skutkowałoby to tym, że stalibyśmy się poważniejszym graczem, zmieniłoby się postrzeganie Polski. Nasi koalicjanci w swoich deklaracjach i zaangażowaniu poszliby dalej.

Czy w Sojuszu Północnoatlantyckim konieczna jest zmiana mechanizmów decyzyjnych? Decyzję o użyciu Sił Odpowiedzi podejmuje Rada Północnoatlantycka, z kolei dowódca US Army Europe generał Hodges wskazywał na trudności proceduralne związane z przerzutem sprzętu pomiędzy poszczególnymi państwami.

To są bardzo ważne wyzwania, bo związane też z przygotowaniem państwa przyjmującego siły (Host Nation Support), o czym mówiłem wcześniej. Polska powinna zwiększyć zakres przygotowań w tym zakresie. Natomiast jeśli chodzi o Sojusz, to już przykład „szpicy” pokazuje, iż NATO zdaje sobie sprawę, że generacja sił nie przebiega tak sprawnie jak powinna, szczególnie w wypadku wystąpienia błyskawicznego zagrożenia. Należy pójść dalej, niż tylko wydzielać nieliczne jednostki do sił szybkiego czy natychmiastowego reagowania. Konieczne jest, między innymi, rozszerzenie zakresu bazowania sprzętu w Europie Środkowo-Wschodniej, choćby i na bazie infrastruktury Korpusu Północny-Wschód. Zaznaczam, że chodzi tutaj o stacjonowanie sprzętu dla związków taktycznych – samodzielnych jednostek bojowych, wielkości brygady (i większych), tak aby w wypadku zagrożenia konieczne byłoby tylko przerzucenie personelu. W ten sposób można by w bardzo szybkim tempie podnieść stopień gotowości bojowej wojsk NATO. Powinno to jednak dotyczyć dużych jednostek, również z krajów europejskich NATO, a nie tylko niewielkich, wydzielonych sił.

Jakie obszary uważa Pan za najważniejsze, jeśli chodzi o rozbudowę zdolności Sojuszu Północnoatlantyckiego? Wiadomo, że w ubiegłych latach cięcia dotyczyły między innymi jednostek artylerii.

Przede wszystkim obrona przeciwrakietowa, obrona powietrzna, wojska pancerne i zmechanizowane, artyleria, rozpoznanie i targeting.

Dziękuję za rozmowę.

Mjr rez. mgr inż. Mariusz Kordowski jest absolwentem Wojskowej Akademii Technicznej oraz podyplomowych studiów Akademii Obrony Narodowej na kierunku „Współczesne konflikty zbrojne”. Jest weteranem misji poza granicami państwa. W czasie swojej służby wojskowej uczestniczył w misjach zagranicznych w ramach Polskich Kontyngentów Wojskowych w Republice Iraku, Republice Czadu i Republice Środkowoafrykańskiej, zajmując stanowiska rozpoznawcze w dowództwach tych misji. Z dniem 1 września major Kordowski rozpoczął pracę w NCSS, jest dyrektorem projektów w obszarze militarnym.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (27)

  1. analityk

    To że Polska została już odstąpiona widać od Smoleńska - przypomnę tylko fakt, że NATO nie upomniało się o swoich generałów i posiadane/utracone przez nich dane (Amerykanie nie chcieli się narazić przyszłemu sojusznikowi). Innymi słowy albo mieli w tym interes albo dane przekazane "sojusznikowi" miały ównianą wartość. Lub jedno i drugie :( Zachód na 100% nie będzie walczył za nasz Gdańsk. "Solidarność" europejską poznaliśmy ponownie jak chcieli podzielić się z nami problemem dziczy. Co zrobić w tej sytuacji? Umiesz liczyć, licz na siebie czyli tylko zbrojenie własnej armii, dostęp do broni dla własnych obywateli i coś co odstrasza. Sojusze z państwami mającymi podobnego wroga (z różnych przyczyn) jak Polska: ze Skandynawią, Turcją i Chinami. Po przetasowaniach geopolitycznych widać wyraźnie że: 1. Ruscy chcą odzyskać demoludy. I będą je odcinać po kawałku sprawdzając europejską solidarność. 2. Ameryka za wroga ma tylko Chiny i w zamian za pomoc Rosji na północy coś im musieli obiecać w Europie. Zgadnijcie co? 3. Skandynawowie i Bałtowie boją się Rosji tak jak my ale nie będą stać z opuszczonymi rękami bo bardzo cenią wolność (jakkolwiek górnolotnie to brzmi). Ich mentalność jest podobna do polskiej: lepiej umrzeć z bronią niż żyć na kolanach. 4. Niemcy nie będą stali i się przyglądali. Jak ruszy Rosja, to oni też będą chcieli kawałek z tego środkowoeuropejskiego tortu. Czechy to już w zasadzie małe Niemcy. Pozostanie do odzyskania ziemia "wypędzonych". Dodam coś mało popularnego ale zauważalnego w postawach zwykłych ludzi - przy obecnym nastawieniu obywateli do teoretycznego państwa, wielu z nich powita wyzwolicieli z zachodu z kwiatami, licząc na lepszą michę i więcej eur/h pracy. 5. Turcy mogą być pewnym odciążeniem bo chcą na południu budować swój kalifat i chętnie kopną Rosję, szczególnie gdy będzie poważniej zajęta rozgrywką z Chinami.

    1. hamilton

      Wielce szanowny analityku, mówiąc szczerze uczucia mam dość mieszane po przeczytaniu tego wywiadu z ekspertem - exmajorem (co się zna), a twój dodatek do tegoż tortu mnie jeszcze dobija. O jakich generałach NATO mówisz człowieku. Polscy generałowie nie są generałami NATO, bo takiego pojęcia w ogóle nie ma. Tak mogą mówić i pisać tylko ignoranci. Oficerowie/urzędnicy NATO to ci, którzy zajmujmą stanowiska na etatach NATO w dowództwach i sztabach Sojuszu i są opłacani przez ten Sojusz. Jest ich trochę, ale wcale nie tak dużo. W NATO już od zarania istnije dość ścisły podział, na etaty i sprawy sojusznicze, i etaty, i sprawy narodowe. Np. nie ma wywiadu NATO, bo każdy z członków prowadzi swój wywiad w ramach strategii narodowej, a wobec Sojuszu stosuje się jedynie wymianę informacji wywiadowczych. Polscy generałowie staną się natomast generałami NATO, a żołnierze żołnierzami NATO tylko wówczas, gdy na skutek suwerennej decyzji poltycznej rządu polskiego i na prośbę Rady NATO, Polska wydzieli do operacji sojuszniczej jedną lub więcej swoich formacji, wtedy żołnierze w niej służący wypełnią procedurę TOA (transfer od authority) i znajdą się pod komendą wskazanego dowódcy sojuszniczego, na tym lub innym teatrze wojny. To co piszą to zwykłe ABC wiedzy o NATO analityku i zanim zaczniesz pisać o tym czego NATO nie zrobi lub nie zdoła zrobić, to najpierw trochę poczytaj o tym czym to NATO jest i jak działa. Dlatego polscy generałowie pozostaną polskimi, pomimo usilnych starń takich jak ty i tobie podobnych, a NATOwskimi staną się wtedy kiedy będzie potrzeba. Nie wiem skąd masz tak niezachwiane przekonanie o własnych racjach. Normalny człowiek ma wątpliwości, bo przecież nie ma dzisiaj nic pewnego na 100%, ale ty chcesz koniecznie uchodzić za chlubny wyjątek. Dobra. Bardzo wątpię, żeby Rosja zdobyła się na jakąkolwiek awanturę o szerszej skali, bo im to do niczego nie potrzebne, to że nagle zmienili kurs i teraz płyną z wiatrem wcale nie jest przypadkowe. Oprócz tego oni wcale nie posiadają aż tak wiele środków konwencjonalnych, żeby zagrozić nawet Europie Środkowej. Stąd też twoja kolejna teza, że demoludy są im do czegoś potrzebne nie wytrzymuje krytyki. Przecież te demoludy chętnie się nie podporządkują władzy Kremla, no to po co carowi - batiszce jeszcze jeden kłopot? Mało mu Ukrainy?? Owszem, możliwa wydaje się jakaś mniejsza draka w połączeniu z propagandową inwazją, żeby coś komuś udowodnić, albo kogoś ośmieszyć (własny wizerunek w oczach wyborców), ale czas już nie ten. Zachód poznał się na tych trikach pana Włodka i teraz to już wszystko pozamiatane, więc sensownych szans na coś podobnego nie widać. Co do Niemec, to tutaj mylisz się najbardziej. Państwo dysponujące raptem pięcioma dywizjami nie może nikomu zagrozić (nawet słabej Polsce), wątpliwe jest równiez, aby przy obecnej koniunkturze państwo to nagle nabrało agresywnej mocy militarnej. Tak się nie stanie i to juz dawno wiedzą wszyscy, a zwłaszcza ci którzy powinni wiedzieć. Putin też. Na koniec, w XXI wieku nie ma potrzeby prowadzenia wojen o takie czy inne terytorium, te czasy już się skończyły i to też warto wiedzieć analityku. Cała ta twoja makrabryczna wizja inwazji z dwóch stron na Europę Środkową nie trzyma się kupy, ale możesz ją sobie rozpowszechniać, proponuję jednak najwyżej do poziomu podstawówki. Przykro mi, bo sam lubię czasami napisać coś ciekawszego, ale głupiego pitolenia w bambus zwyczajnie nie znoszę. Po co tracić czas i energię...

  2. skryba sztabowy (starszy)

    Sprawa tzw. "przesmyku suwalskiego" jest już dość stara i oceny pana majora rezerwy nie są zbyt escytujące. Nie widzę też potrzeby stacjonowania tam dużych sił operacyjnych (mowa jest o kilku brygadach!!), a już w ogóle moją wesołość budzi idea zorganizowania tam sił OT. Zanim się pozbierają w razie czego, to już może być po zawodach. Istotą tego zagrożenia są dwa ważne czynniki, z których może skorzystać agresor. 1. Zaskoczenie. 2. Tempo działań. Dlatego nie użyje tam zbyt wielkich sił. Większa liczba formacji w tak ograniczonym jednak obszarze, to wieksze ryzyko bałaganu. Uważam zbieżny rajd dwóch brygad z dwóch kierunków (Kaliningrad i Białoruś) za zupełnie wystarczający. Żeby temu przeciwdziałać potrzeba więc równie sprawnych i wcale niewielkich sił. Nie chodzi bowiem o rozegranie wielkiej bitwy granicznej, a o natychmiastowy dobrze zorganizowany opór, który weliminuje czynnik zaskoczenia. A zaskoczenie w połączeniu ze sprawną propagandą, ma tu wagę najwyższą, bo może spowodować nawet dramatyczne i daleko idące skutki. Dlatego wydaje mi się, że po naszej stronie wystarczą dwie - trzy jednostki, skala batalion-pułk, dobrze wzmocnione bronią ppanc i plot. Ważniejszą rzeczą jest system ostrzegania i powiadamiania o symptomach zagrożenia, stopień gotowości bojowej tych jednostek (powinien być najwyższy w siłach zbrojnych) i ich ukompletowanie w ludzi i sprzęt (100%). Był kiedyś taki projekt w MON, ale nie wiedzieć czemu nie rozwijano go.

  3. black horse

    A ja wciaz to samo zyjmy w zgodzie z rosja. Niemcy bez skrepowania zapraszaja do siebie uchodzcow bez sprawdzania.przyklad ostatni to co sie stalo w Kolonii. Sorry trzeba szanowac wszystkich i w zgodzie z kazdym przynajmniej probowac zyc. We Lwowie walczyly dzieci za wolnosc. A my przyjmujemy hordy mlodych mezczyzn do Europy ktorzy nie chca walczyc o swoje kraje. Halo o co biega czy naprawde nikt nie moze powiedziec stop. Rozumiem pomoc kobietom i dzieciom, ale przeciez to nie jest normalne ze wszyscy mlodzi faceci wala do Europy drzwiami i oknami i nikt ich nie powstrzymuje.Zwykly czlowiek jest spr i karany za byle co.

  4. Hammer

    Jasne że wschodnia flanka NATO jest bezbronna w razie Rosyjskiej agresji. Państwa Nadbałtyckie są nie do Obrony dla NATO stąd zapewnienia o bezpieczeństwie to Bzdury podobnie jak mamienie tymi samymi kłamstwami innych państw Europy Środkowo-wschodniej w tym Polski. Brak stałych baz NATO i tarczy antyrakietowej o czymś świadczy! Czy rząd Polski tego nie widzi? W Newport podjęto decyzje o utworzeniu tzw. Szpicy;) Następna Bzdura wymyślona przez tzw. sojuszników ku uciesze Bronka i Siemoniaka. Polska podobnie jak inne państwa regionu to nic innego jak BUFOR miedzy Europą Zachodnią a Rosją której jedynym zadaniem jest spowolnienie ewentualnej agresji Federacji Rosyjskiej. W razie najgorszego scenariusza można przyjąć iż prawdopodobne będzie "olanie" nas przez NATO no i oczywiście USA tłumacząc się chęcią nie wywołania wojny nuklearnej. Silna Armia to Bezpieczeństwo Polski i nie możemy mając w pamięci 1939 oraz obecną sytuację na Ukrainie bazować na zapewnieniach sojuszniczych , traktatach, umowach czy takich tam. Papier wszystko przyjmie. Obecne zbliżenie Niemiec i Rosji, niezrozumiała polityka UE czyt. Niemiec wobec imigrantów brak zgody na stałe bazy w Europie środkowo-wschodniej tylko potwierdzają by jak najszybciej odbudować potencjał militarny Polski.

    1. say69mat

      Przecież, w odniesieniu do elementarnej wiedzy historycznej politykę zbrojeniową IIRP, można określić jako rewelacyjną receptę na totalną ... katastrofę. A w czym to się zasadniczo różni realizacja projektu modernizacji armii AD 2015 od tej 1933 - 39???

    2. Plush

      Dokładnie. Modernizacja armii w oparciu o Polski przemysł o ile jest to tylko możliwe i..... Wiara w sojusz;) Zbroić się zbroić tylko z głową!

  5. Afgan

    Operacja zajęcia państw bałtyckich najprawdopodobniej będzie wyglądała w ten sposób- Na Łotwie i w Estonii gdzie mniejszość rosyjska stanowi około 30 procent wybucha powstanie tej mniejszości, czyli powtórka scenariusza z zielonymi ludzikami z Krymu. Władze Łotwy i Estonii nie są w stanie zdławić powstania. Okazuje się że powstańcy dysponują czołgami T-72, systemami Grad i Uragan i tak dalej. Łotewska i estońska armia składające się wyłącznie z piechoty nie mają szans. Rządy Estonii i Łotwy proszą o pomoc NATO, jednak Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania i Grecja blokują wszystkie decyzje mówiąc że to wewnętrzna sprawa Łotwy i Estonii. W Brukseli toczą się debaty których efektem jest wyrażanie głębokiego oburzenia, a w europejskich stolicach trwają pokojowe manifestacje pod hasłem "wszyscy jesteśmy Estończykami" itp. Po kilku dniach czołgi i bwp bez oznaczeń są na ulicach Tallina i Rygi. Zapada decyzja o wysłaniu odsieczy. Jednak Niemcy robią wszystko co mogą aby jednostki NATO wyruszyły jak najpóźniej. Nagle się okazuje że na przykład niemieckie autostrady nie są przystosowane do przejazdu ciężkiego sprzętu i tak dalej. Jednak Polska bezpośrednio granicząca z państwami bałtyckimi naciskana przez USA podejmuje się udzielenia pomocy. Granicę z Litwą przekraczają polskie oddziały. W tym momencie następuje nagły atak regularnych sił rosyjsko-białoruskich z terytorium Białorusi i Obwodu Kaliningradzkiego na terytorium Litwy i województw Podlaskiego i Warmińsko-Mazurskiego pod pretekstem ochrony rosyjskojęzycznej ludności cywilnej. Zmechanizowane i pancerne kolumny armii rosyjskiej i białoruskiej z tysiącami czołgów i bwp, wspieranych artylerią i zmasowanymi atakami z powietrza szybko zajmują Litwę i północno-wschodnią Polskę. Równolegle rusza drugie natarcie z terytorium Białorusi w kierunku Warszawy, nie z zamiarem jej zdobycia, ale po to aby związać polską armię walką, tak by główne siły polskiego wojska stacjonujące na zachodzie kraju nie ruszyły na północny wschód ale zostały skierowane do obrony stolicy. Powoduje to że praktycznie cała polska armia jest związana w walkach w okolicach Siedlec i Radomia i robi wszystko aby nie dopuścić najeźdźców do stolicy. Tym czasem Podlasia i Warmii i Mazur bronią tylko niewielkie siły (jednostki z Braniewa i Bartoszyc) które szybko ulegają w obliczu miażdżącej przewagi liczebnej wroga, jak i technologicznej T-72M i PT-91 oraz BWP-1 będące na wyposażeniu tych jednostek nie mają szans z rosyjskimi T-72B3 i T-90 oraz BMP-3 oraz samobieżnymi wyrzutniami Kornet-D, natomiast jednostki na Leopardach i Rosomakach zostają skierowane do obrony stolicy. Polskie lotnictwo w pierwszych godzinach walki zostaje wyeliminowane, gdyż lotniska zostają zaatakowane pociskami Toczka i Iskander z głowicami kasetowymi, wyposażonymi w podpociski do niszczenia nawierzchni betonowych oraz minowania narzutowego. Samoloty które zdążyły wystartować zostają zestrzelone przez systemy S-300 i S-400. Podobnie z flota wojenną, która zostaje zatopiona już w porcie w Gdyni przy zmasowanym ostrzale pociskami Kalibr i Iskanderami z Kaliningradu. Pociski Kalibr i Iskander oraz ataki bombowców Tu-22M niszczą też wszystkie mosty na Odrze i Nysie Łużyckiej odcinając drogie ciężkim jednostkom NATO z Niemiec. Flota NATO nie może wejść na Bałtyk bo przy użyciu Tu-22 i okrętów podwodnych Rosjanie zaminowują Kattegat. Rozminowanie szlaków wodnych i postawienie tymczasowych przepraw wodnych na Odrze i Nysie zajmuje kilka dni, jednak wówczas jest już po wszystkim. Po około 2 tygodniach od wybuchu powstania zielonych ludzików całość Litwy, Łotwy i Estonii jest pod rosyjską kontrolą. NATO grzmi z oburzenia, jednak nie wysyła swoich sił celem wyparcia Rosjan z państw bałtyckich, stawiając na rozwiązania dyplomatyczne. Rosja idzie na ustępstwa wycofując swoje siły z północno-wschodniej Polski i z pod Warszawy pod tych terenów Rosja nie potrzebuje. Jednak Litwa, Łotwa i Estonia na długie lata zostają pod moskiewskim butem. Przez kilka miesięcy "wszyscy Europejczycy i Amerykanie są Litwinami, Łotyszami i Estończykami". Jednak później problem ucicha i tematem nr1 jest znowu kryzys ekonomiczny, uchodźcy, państwo islamskie i globalne ocieplenie, a Obama, Merkel i Hollande dostają pokojowego Nobla że nie dopuścili do wybuchu III wojny światowej.

    1. Zenio

      Tysiące czołgów w Kaliningradzie? Rosja ma w jednostkach liniowych niecałe 3000 czołgów. We wszystkich okręgach wojskowych. Flota bałtycką Rosji posiada bodajże 3 okręty podwodne. Pomysł ze zablokuje nimi możliwość wpłynięcia na Bałtyk jest śmieszny . Floty NATO na Bałtyku sa wielokrotnie silniejsze od rosyjskiej floty bałtyckiej abaza floty w Baltijsku znajduje sie w zasięgu NDR. W Kaliningradzie nie ma żadnych Iskanderow a Toczki nie maja w zasięgu nawet Malborka. W zasadzie cały OK znajduje sie w zasięgu naszej artylerii. Generalnie to twój scenariusz kompletnie kupy sie nie trzyma. Zakłada całkowita bierność USA. Zakłada brak sojuszniczej pomocy dla Bałtów . Wystarczyło by jedynie zaangażowanie lotnictwa żeby zielone ludziki i ich T-72 obrzucić w perzynę. Podobnie z obwodem Kaliningradzkim. Rosja nie była by go w stanie obronić nie mówiąc o prowadzeniu z niego działań zaczepnych. Zwłaszcza przy NATOwskim panowaniu w powietrzu.

  6. Mokotów

    Mam pytanie do panów fachowców, entuzjastów superpaństwa europejskiego ze wspólną armią granicami itp. Jak to jest możliwe, że Polska nie ma szans na samodzielną obronę, a szybka pomoc jest wątpliwa. Jak to się stało,, że jeszcze niedawno twierdziliście, że do 2030 r nie zagraża Polsce żadne niebezpieczeństwo skoro wiadomo nie od dziś, że wyścig chińsko-amerykański nie skończy się wesołym oberkiem. Jak to możliwe, że nasi szpiedzy w Rosji siedzą w obozie karnym, wy na tym forum pasiecie nas opowiastkami o ruskim rozpadającym się sprzęcie. a Władymir Władymirowicz właśnie pokazał jak z kieszonkowych stateczków można wywalić coś co naprawdę przeraża. Jeszcze jedno pytanie do panów "europejczyków" - w świetle ataku dokonanego przez rząd niemiecki za pomocą mediów na państwo polskie - czy ktoś z was założył, że być może nastąpi konieczność podjęcia obrony od zachodu?

    1. kim1

      Bardzo trafne pytanie, podbijam. Czekamy na odpowiedzi "ekspertów".

    2. pietro

      przepraszam, czy chodzi po Francuzów, bo chyba nie o Niemców pozbawionych sztabu, no i ich czołgi już mamy?

  7. Polish blues

    I znowu jak przed Drugą Wojną Światową - slowo "sojuszncy" odmieniane przez wszystkie przypadki. To pobożne myślenie życzeniowe. W takim położeniu geopolitycznym Polska powinna mieć taką doktrynę jak Izrael - uznać, że otaczają nas aktualni albo potencjalni wrogowie i pod tym kątem budować system obrony.

    1. kim1

      Popieram, brawoooo.

  8. kim1

    Ekspert dopiero teraz to odkrył? Przecież wystarczy rzut oka na mapę, to jest oczywiste od 20 lat.

  9. underdog

    obrona przeciwrakietowa - przy ataku saturacyjnym np. iskanderami, jeśli nie jest przeprowadzana za pomocą np. laserów całkowicie mija się z celem. Koszt gigantyczny - efekt niewielki. Poza tym całkowita zgoda. Fajnie wiedzieć, że są rozsądni wojskowi :-)

    1. maj

      Całe te dyskusje o Iskanderach to jakieś żarty. Dla Iskanderów celami moga być bazy rakietowe, lotnicze czy zgrupawania wojsk, ośrodki dowodzenia. Prawdziwym problemem OPR są Topole, Jarsy czy Buławy. Dla nich celami mogą być miasta.

  10. Rzepa

    Proszę o odpowiedź wybitnych strategów w jakim celu Federacja Rosyjska miałaby atakować Polskę. Czy pozwalają na to uwarunkowania polityczne i ekonomiczne ? (bo militarnie Rosja ma takie zdolności). Co Rosja osiągnie a co straci ? Będę wdzięczny za oświecenie mnie.

    1. Zdzich

      No masz napisane jak byk. Jeśli będą chcieli zaatakować Litwę, to jedyna, lądowa droga odsieczy NATO wiedzie przez Suwałki. Zajęcie tej części, gwarantuje Rosji: 1. dostęp do Kaliningradu. 2. odcięcie Litwy, Łotwy i Estonii od granicy lądowej z NATO.

    2. Zenio

      Jest dokładnie odwrotnie. Rosja posiada powody natury politycznej czy ekonomicznej (Jak choćby uzyskanie lądowego połączenia Kaliningradu z Białorusią. Natomiast nie posiada zdolności militarnych żeby taki atak przeprowadzić. I nie chodzi tu naszą armie czy armie krajów bałtyckich tylko o to ze ew reakcja NATO miała by dla Rosji katastrofalne skutki. A każdy konwencjonalny konflikt NATO-Rosja musi skończyć się dla Rosji bolesną porażką. Porównanie potencjałów czy to militarnych czy ekonomicznych, technologicznych albo demograficznych nie pozostawia Rosji najmniejszych szans.

  11. Tomek72

    Każda agresja na kraje NATO musi być NIEOPŁACALNA dla agresora. Militarna obrona jest najważniejsza, ale zaraz na drugim miejscu są sankcje, ale nie takie papierowe (np obchodzone przez export na Białoruś i reexport do Rosji) tylko prawdziwe. Papierowe mogę być wprowadzone jako ostrzeżenie np na 2 tygodnie - max miesiąc jako ostrzeżenie i tylko jeden raz. Rosja jawnie pogwałciła memorandum budapesztańskie naruszając integralność Ukrainy. Rosja musi zwrócić Krym Ukrainie i ZAPŁACIĆ ODSZKODOWANIE za wywołanie konfilktu.

  12. Zdzich

    Dobra, mam pomysła na przeciwpancerność. Więc tak, musimy sobie zrobić pocisk przeciwpancerny. Taka koncepcja już chyba była, jakiś Pirat czy coś. Następnie, trzeba zrobić z 200, 300 dronów i uzbroić każdy w 4 pociski. Owe drony trza zaprogramować, żeby poruszały się jak stado - w skoordynowany sposób, niekoniecznie na ograniczonym obszarze. Sterowane przez operatora, ale w trybie automatycznym same znajdują, rozpoznają i selekcjonują a niech tam, nawet niszczą cele. Jak się wszystko uda to czekam na medal i nagrodę pieniężną. Drugi etap to obrona p-lotnicza. Zasady podobne, tylko pocisk inny. Dziękuję za uwagę.

    1. laik

      To ja też przedstawię swojego pomysła: Czy jest wykonalne, aby w co głębszych jeziorach np Hańcza, (ale docelowo mam na myśli np 100 instalacji, i najlepiej w różnych częściach Polski) umieścić w podwodnych silosach pociski manewrujące np takie w jakie chcemy uzbroić okręty podwodne. Rozumuję w ten sposób odparowanie ogromnego jeziora tuż przy swojej granicy będzie raczej trudne :) Nawet bym w tajemnicy tego nie trzymał i mnożyłbym ile kasy starczy.

  13. ZZR

    Czym wy się w ogóle emocjonujecie PiS właśnie ośmieszył Polskę w unii europejskiej i w NATO. Skoro nie mamy przyjaciół na zachodzie naturalnym przyjacielem stanie się wielki brat ze wschodu. A może Kaczyński realizuje plan Putina? UE się chwieje i lada chwila się rozsypie, USA patrzą nieufnie, NATO nam na pewno nie zaufa, grupa V4 jest bardziej prorosyjska niż proeuropejska. Tyle w temacie...

    1. Observator

      Forrest Gump miał fajne powiedzenie, którego tłumaczeniem byłoby stwierdzenie - tylko głupi śmieje się z wątpliwych i niesprawdzonych informacji lub takich, których sensu nie rozumie. Proszę - powstrzymajmy się na tym forum od politycznych deklaracji. To nie PiS mamił ludzi ułudą bezpieczeństwa wynikającego z sojuszy i nie pis osłabiał siłę militarną polskiej armii twierdząc że tylko głupcy dzisiaj mówią o wojnie. To przykre ale po 89 roku koncepcja militarna, którą widać było w polityce kolejnych lewicowo-liberalnych rządów sprowadzała się do tego samego - utrzymać władzę za wszelką cenę płacąc za obietnice cięciami w wydatkach na armię. To co działo się w zakupami w ostatnich dwóch latach to histeryczne i paniczne zakupy na "oślep" bez wcześniej przygotowanej koncepcji. Proszę więc nie mówić o ośmieszaniu nas przez PiS. To co Polacy zrobili ze swoim potencjałem gospodarczym i militarnym w ciągu ostatnich kilkunastu lat - to nas ośmiesza. Z tego mogą się śmiać inni. Wy ze swojego państwa się nie śmiejcie.

  14. A_S

    Nie trzeba być ekspertem, żeby zauważyć, że wschodnia flanka NATO jest bezbronna. Rosja była dotychczas w stanie przełknąć obecność na mapie małych państewek jeśli te płaciły haracz za Rosyjską ropę. Teraz kiedy ceny spadają, a na rynek wchodzą inni dostawcy, sytuacja wymaga ze strony Rosji interwencji, choćby zbrojnej. Przez wiele lat zachodni biznes udawał, że nie widzi, że każda technologia i każdy dolar jaki pozyskała z handlu Rosja przeznaczany jest tam na zbrojenia. Każde Euro podarowane Rosji jest w stanie w postaci rakiety wrócić z Rosji do Europy, szczególnie, że różowa Europa zachowuje się przed Rosją jak stado rozhisteryzowanego drobiu, a Rosja uznaje jedną niezmienną zasadę tj Śmierć frajerom.

    1. maj

      Tak. Na pewno Rosja chce napaść na Europę aby zmusić ją do płacenia wyższej ceny za ropę. Brzmi to przekonywująco. I zbroją się w tempie zastraszającym -kupują aż 20 samolotów rocznie.

  15. bolo

    Niemcy, Francuzi, Włosi walczący przeciw Rosji w obronie Polski-nie bądźmy śmieszni. Za to Turcy mieliby interes aby Rosjanie dostali kopa na północy. Byliby wtedy mniej aktywni na południu. Chociaż nie wiadomo czy Turcy potrafiliby walczyć w warunkach dość mocno lesistej północno-wschodniej Polski. Raczej bardziej pomocni byliby w zakresie wsparcia lotniczego.

    1. uze

      Ty tak serio piszesz? W Polsce lasy stanowią mniej niż 1/3 ogólnej powierzchni. W Turcji około 1/5. Turcja jest około 2,5 razy większa niż Polska. Jeśli nadal twierdzisz, że kraj który posiada na swoim terytorium większy obszar leśny nie ma przygotowania do obrony tego obszaru, to ja już nic nie napiszę, bo szkoda czasu.. :)

    2. Extern

      Nie łudźmy się wszystkie kraje europejskie samodzielnie są za słabe żeby upominać się o Polskę. Gdyby Rosja naprawdę chciała zrobić nam kuku to jedyne nasze sojusznicze nadzieje to: -Coraz bardziej wątpliwa solidarność NATOska europejska (USA i tak nie zdąży dopłynąć). -Nadzieja że może USA zdecyduje się nas odbić.. -Ale jest jeszcze pewien gracz któremu może zależeć i który jest dosyć silny, to oczywiście Chiny którym trochę zależy na ich przyszłym końcowym hubie jedwabnego szlaku. Oczywiście do tego egzotycznego sojuszu jest jeszcze bardzo daleko, to jest ewentualnie przyszłość za 10-20 lat, no i musielibyśmy zerwać z miłością z USA i z Niemcami którzy są przeciwni aby Polska zawarła taki sojusz i się wzmacniała. Wiadomo Niemcy są przeciwne bo same by chciały być tym końcowym handlowym terminalem i czerpać zyski, a USA jest przeciwne bo ogólnie zależy im na osłabianiu Chin a nie ich wzmacnianiu. Ogólnie ta ścieżka jest najbardziej ryzykowna ale i potencjalnie wydaje się najbardziej długoterminowo korzystna.

    3. Boruta

      Nie mieliby i nie potrafiliby. Turecka armia to papierowy tygrys. Nadaje się do mordowania kurdyjskich dzieci i ciężarnych kobiet a nie na wojnę.

  16. dropik

    Jednostki w Suwałkach? to z gradów w zasadzie można do niej strzelać, a są uragany, smiercze i toczki. Łomża Ostrołeka lub Ciechanów to minimalna odległość od Białorusi i Kaliningradu.

    1. Boruta

      Jak widać do takich "ekspertów" realia nie docierają. Nie potrafią wyciągnąć wniosków nawet z września 39.

  17. Chryzant

    Można obejść te ustalenia np. poprzez stałe stacjoowanie grupy okrętów NATO przy brzegach Polski lub krajów bałtyckich.

    1. maj

      Taniej będzie wybudowac im koszary.

  18. Tomasz Stelmach

    Wschodniej flanki i całej granicy to my najpierw będziemy musieli bronić przed islamskimi imigrantami socjalnymi i terrorystami wśród nich a nie przed Ruskami. W dalszej perspektywie równie prawdopodobny jak konflikt z Rosją, jest konflikt z Niemcami lub Ukrainą, I na taki konflikt też powinniśmy się przygotowywać. Niedawno przecież niemiecki przewodniczący parlamentu UE, Martin Schulz groził Polsce użyciem siły.

    1. Hammer

      I tyle w temacie zapewnień ze strony NATO zwłaszcza Niemiec. Zachód za Warszawę nie będzie się bił!

    2. Kolo

      "Martin Schulz groził Polsce użyciem siły" Tylko grzecznie odpowiadał na apel tych co się za obrońców demokracji podają.....

  19. Chryzant

    Mozna obejść te ustalenia np.poprzez stacjonowanie odpowiednio silnej grupy okretów NATO przy brzegach tych państw.

  20. Courre de Moll

    Samo geograficzne położenie państw bałtyckich, dysproporcja wielkości i sił w porównaniu z przeciwnikiem, całkowite objęcie obszaru przez obronę przeciwlotniczą Rosji powodują że skuteczne scenariusze obrony przed atakiem konwencjonalnym musiałyby zakładać drastyczną rozbudowę sił i infrastruktury NATO w tym regionie. Musielibyśmy uczynić z tych krajów najeżone najlepszą bronią twierdze... niestety, to nierealne. Politycznie i finansowo. W przypadku Polską sytuacja jest nieco nieco mniej beznadziejna, ale nadal niewesoła. Tak naprawdę jedyna gwarancja i nadzieja dla naszych krajów, to groźba skutecznego odwetu NATO.

    1. say69mat

      Ciekawe, jaki to był cel zatopienia projektu 621??? Przecież, tak na dobrą sprawę zatopiono kluczowy element morskiej szpicy NATO. Segmentu zdolnego do udzielenia wsparcia republikom bałtyckim od strony morza. Zabezpieczając instalacje lądowe przy pomocy pokładowych systemów p-lotniczych i p-rakietowych.

    2. Hammer

      Państw Nadbałtyckich nie obronisz! NATO to wie, stąd brak BAZ Stałych a i Rosjanie to wiedzą więc nawet tym "pryszczem" sobie Putin głowy nie zaprząta! Parę godzin i Łotwa i Estonia zajęte bez większego (o ile w ogóle) oporu. Z Litwą pójdzie trochę ciężej ale i tu zajęcie kraju jest kwestią czasu. Jeśli chodzi o nas to sprawa jest dla Rosjan mniej jasna ale i tak z grubsza czas dotarcia do Wisły zależeć będzie od tego ile ich T-90 wyciąga na prostej asfaltowej. Na terenach zajętych WIADOMO;-) postaramy się im utrudnić życie ale fakt zajęcia pozostanie. Potem pytanie. Co na to Zachód?

  21. marek!

    Kolejny Kolumb.............a kto ma sie zajac obrona wschodniej flanki, najlepiej zlecmy to Rosjanom....48 szt mysliwcow + postradzieckie superkonstrukcje (pamietajmy, ze byly to wersje eksportowe, czyli juz w dniu eksportu 2 kategorii) do obrony tysiecy km od Estonii po Grecje ? Jak mamy robic po raz kolejny za AIRBAGA Europy, to niech Europa poswieci troche srodkow - a nie, zebysmy kupowali stare pomysly za ciezkie pieniadze po drobnym ( w sumie liftingu).

    1. bolo

      Rosjan na pewno nie stać na atak na szerokości od Polski po Grecję. Pewnie nawet Ameryka nie poradziłaby sobie z takim zadaniem. 48 F 16 to nie jest aż tak mało. Co prawda Rosja ma ponad tysiąc samolotów bojowych ale mniej niż sto z nich jest na poziomie naszych F 16. Wątpliwe czy chcieliby stracić część swojego najlepszego sprzętu nad Polską podczas gdy już teraz rywalizują z Turcją a i Chińczycy też wbrew oficjalnym formułkom o partnerstwie strategicznym żadnym sojusznikiem Rosji nie są. A jeżeli puszczą garstkę nowoczesnych maszyn a reszta to będzie złom typu Su 24, 25 to nawet nasze migi 29 łatwo sobie z nimi poradzą.

  22. taki tam

    Czy może mi- laikowi, ktoś wyjaśnić po co nam wojska pancerne- czołgi? To chyba przeżytek. Nawet druga wojna już pokazała, że kontrola w powietrzu zapewnia dominację na ziemi. Mamy przecież KTO wyposażone w armaty 30mm i program puma, który da im 120mm armaty. Czy nie lepiej zainwestować te środki w lotnictwo, obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową, ewentualnie artylerię? Po co komu wojska pancerne?

    1. grundy

      Podam najprostsze wyjaśnienie. Lotnictwem nie da się zając i utrzymać terenu. Wojska pancerne nie są żadnym przeżytkiem. Z wszelkimi typami broni to jest tak, powstają, stają się "przestarzałe" na polu bitwy z powodu wyścigu technologicznego, później przychodzi ktoś kto nadaje im nową funkcję lub ulepsza za pomocą nowej technologii i one wracają. 40-lat temu, to samo wieszczono lotnictwu, że zastąpi je całkowicie broń rakietowa, czołgom też wróżono krótki żywot po II WS po pojawieniu się amunicji ppanc. Tylko jedna rzecz mogłaby zmienić cały sposób obecnej walki, autonomiczne drony produkowane masowo niczym parówki. Ale do tego punktu to mamy jeszcze jakieś 25-30 lat. Czołg w obecnej postaci przeszedł długą drogę ewolucyjną od rydwanu z czasów faraonów i jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.

    2. tak tylko...

      Odpowiem tak: posiadanie różnorodnego uzbrojenia stwarza dużo większe możliwości kombinacji zbioru.użytego arsenału. W związku z tym strona przeciwna będzie zmuszona do większego wysiłku intelektualnego, aby skuteczniej odpowiedzieć na wybraną kompozycję. Można to nazwać taktyką.

    3. bolo

      Przy silnej obronie plot z obu stron główną rolę będą odgrywać czołgi. Załóżmy wojnę hybrydową-NATO rozmieszcza Patrioty na północ i wschód od Warszawy i tym samym uziemia rosyjskie lotnictwo. Rosja robi to samo z lotnictwem NATO za pomocą S400 w Kaliningradzie i na Białorusi. Wtedy wojna toczy się tylko za pomocą sił lądowych czyli artylerii i czołgów. KTO jest dobre do opóźniania marszu przeciwnika, szarpania i nękania. Ale nie nadaje się do kontrataku. To tak jak w bitwie pod Grunwaldem. Lekka jazda litewska mogła wybadać teren albo zmusić przeciwnika do wysłania swoich oddziałow w jedno miejsce osłabiając inne. Do zadania głównego ciosu użyto ciężkozbrojnej jazdy.

  23. Polish blues

    Argument, że zajęcie Warszawy nie wchodzi w rachubę, bo okupacja dużo kosztuje wydaje mi się nietrafiony. Po prostu, po zajęciu danego kraju drenuje się wszystkie możliwe jego zasoby w celu dalszego finansowania działalności agresora.

    1. JJJ

      Jakie my mamy zasoby ?? świeże powietrze gór chyba.

    2. underdog

      Generalnie gdybym był Najeźdźcą i chciałbym eskalować, deeskalować konflikt, postąpiłbym tak jak mówisz - zajęcie rubieży z 17.09.1939 - następnie totalne ograbienie całego terytorium (Rosjanie wiedzą jak to robić) - wycofanie się i pozostawienie zielonych ludzików,

  24. ern

    "okupacja kraju jest bardzo kosztowna i naraziłaby Rosję na straty, na które ją nie stać"....Okupacja rozbrojonego kraju nic nie kosztuje, bo koszty pokrywa się z dóbr okupowanych. Okupacja Polski to najtańsza sprawa.

  25. dbr

    "Litwa, Łotwa jak i Estonia chciałyby na swoim terytorium stałej obecności choćby niewielkich jednostek bojowych wojsk NATO" Przecież ma - jednostki bojowe Litwy, Łotwy i Estonii to też wojska NATO. I faktycznie niewielkie :-)

Reklama