Reklama

Siły zbrojne

"Bóg wojny" sięga coraz dalej [RAPORT]

Lekka haubica M777 155mm, wykorzystywana bojowo przez armię amerykańską w czasie działań w Afganistanie, Fot: Jonathan Mallard /wikipedia.com/CC BY 2.0
Lekka haubica M777 155mm, wykorzystywana bojowo przez armię amerykańską w czasie działań w Afganistanie, Fot: Jonathan Mallard /wikipedia.com/CC BY 2.0

Można śmiało powiedzieć, że obecnie mamy do czynienia z zupełnie nowym impulsem rozwojowym „Boga wojny”, czyli klasycznej artylerii, nadal odgrywającej znaczącą rolę w strukturach i taktyce działania wielu armii na świecie. Niemal wszystkie prowadzone wobec niej programy modernizacyjne sprowadzają się do dwóch zasadniczych kierunków – znacznego wzrostu zasięgu prowadzonego ognia (oczywiście połączonego z akceptowalną precyzją) oraz jeszcze większej automatyzacji procesu wypracowania i oddania strzału.

Dziś artyleria tak jak i każdy inny klasyczny systemy uzbrojenia musi zostać dostosowana do dynamicznych zmian, które mają miejsce na obecnym oraz już przewidywalnym, przyszłym polu walki. A dotyczą one przede wszystkim zapewnienia przewagi w pozyskaniu informacji, szybkości jej analizy i przetwarzania oraz wypracowania pożądanych metod odpowiedzi. W tym ostatnim przypadku chodzi o większą efektywność ogniową, którą uzyskamy poprzez wprowadzenie zupełnie nowych rozwiązań konstrukcyjnych samych dział, jak i podniesienie skuteczności stosowanej do nich amunicji (zarówno tej starszej często nadal posiadanej w dużych zapasach, jak i nowo opracowywanej). Przyjrzyjmy się więc jednemu z kierunków takich, zachodzących już zmian, prowadzonych na potrzeby U.S. Army. Chodzi o prace nad zwiększeniem zasięgu ognia prowadzonego przez 155 mm haubice samobieżne i ciągnione, stanowiące rdzeń klasycznej artylerii  wykorzystywanej w siłach amerykańskich.

Zadania artylerii a zasięg prowadzonego ognia:

Do podstawowych zadań artylerii na współczesnym polu walki zasadniczo możemy zaliczyć:

• prowadzenie wspierającego ognia na bliskie dystanse (Close Supporting Fire);

• prowadzenie głębokiego ognia wspierającego (Depp Supporting Fire);

• zwalczanie artylerii strony przeciwnej (Counter Battery Fire);

• dezorganizowanie systemu rozpoznania, dowodzenia i przekazywania danych przeciwnika (Command and Control Warfare);

• niszczenie wrogich systemów obrony przeciwlotniczej (Suppresion of Enemy Air Defense). Wobec powyższego prowadzenie ognia na większe dystanse związane jest przede wszystkim z drugim, trzecim oraz w mniejszym stopniu czwartym i piątym z realizowanych zadań. Głęboki ogień wspierający kierowany jest na cele znajdujące się w większej odległości. Ma on utrudnić podejście i zajęcie ugrupowania przez wybrane oddziały/uzbrojenie wykorzystywane przez przeciwnika, dezorganizować jego system zaopatrzenia i dowodzenia.

Pośrednio również niszczyć we współdziałaniu z innymi systemami walki (np. lotnictwem) wyrzutnie rakietowe i zestawy artyleryjsko-rakietowe, stacje naprowadzania czy wozy dowodzenia i łączności. Możliwe jest też prowadzenie WRE poprzez zakłócanie prowadzone w sposób skoordynowany z oddziaływaniem kinetycznym, osłona manewru własnych wojsk, zwalczanie broni pancernej ogniem pośrednim i bezpośrednim czy doraźne oświetlanie terenu prowadzonych działań.

Samo zwiększenie zasięgu w połączeniu z precyzją rażenia nie tylko sprzyja ochronie własnych wojsk (wyjście poza możliwości przeciwdziałania ze strony przeciwnika), ale również pozwala na zwiększenie ilości realizowanych zadań i wykonywanie ich w tzw. formie wyprzedzającej ruchy strony przeciwnej. Gdy nasza bateria strzela na większym dystansie to może razić cele bez obaw kontrbateryjnego ognia przeciwnika. To on by nas wówczas zniszczyć musi użyć innych systemów walki, jak np. lotnictwa (może akurat potrzebnego, gdzie indziej a na pewno narażającego się bardziej na straty ze strony naszych systemów plot.),lub po prostu narażając na zniszczenie własne uzbrojenie, podejść na dogodną dla niego odległość strzelania.

Przypomnijmy ponadto, że na Zachodzie a przede wszystkim w krajach należących do NATO jeszcze niedawno silną pozycję w zakresie zwalczania celów lądowych położonych w głębi ugrupowania przeciwnika zajmowało właśnie lotnictwo. Jednak obecnie w wyniku rozwoju tzw. systemów antydostępowych rola lotnictwa w niszczeniu zarówno systemów przeznaczonych do obrony jak i ataku wyraźnie spadła na rzecz systemów lądowych o większej precyzji i zasięgu. I tu artyleria klasyczna któryś raz z rzędu w historii swojego istnienia powraca do łask współdziałając przede wszystkim z systemami wyrzutni rakietowych zdolnych do odpalania rakiet nowej generacji w tym np. hipersonicznych.

Jak można zwiększyć zasięg według Amerykanów?

Modernizacja artylerii jest jednym z najważniejszych priorytetów amerykańskiej armii (w ramach tzw. Wielkiej Szóstki), a jednym z jej założeń - zwiększenie donośności artylerii lufowej. Dlatego warto przyjrzeć się tej kwestii bliżej.

image
Haubica M777ER z lufą XM907, w tle haubica M777 z oryginalną krótszą lufą. Fot: U. S. Army

Jeżeli pozostaniemy przy klasycznym rozwiązaniu artylerii to w zasadzie dwoma sposobami. Pierwszy polegał będzie na modernizacji samego działa – np. wydłużeniu lufy do 52, 58 lub 60 kalibrów czy zastosowaniu komory nabojowej o pojemności większej niż 23 dm3 (tj. zgodnej z dotychczasowym porozumieniem standaryzacyjnym JBMOU – Joint Ballistics Memorandum of Understanding), zapewniającym wymienność amunicji wśród państw NATO. 

Drugi to wprowadzenie zupełnie nowych rodzajów amunicji. Można tutaj posłużyć się przykładem. 155 mm haubice samobieżne  wyposażone w lufę o długości 45 kalibrów (w rodzaju południowoafrykańskiej G6) mają siłę odrzutu w granicach 550-590 kN a maksymalna jego długość dochodzi do 1010 mm. Dzięki temu można uzyskać donośność dla pocisków V-LAP (z dodatkowym napędem rakietowym - hybrid basebleed/rocket-assisted Velocity Enhanced Artillery Projectile) nawet ponad 53 km. Już przy zastosowaniu komory nabojowej o pojemności 23 dm3 siła odrzutu dochodzi do 780 kN, a jego długość do 580-650 mm (przy zamontowaniu odpowiedniego hamulca wylotowego o efektywności ponad 38%). W tym wypadku maksymalna donośność dla pocisku V-LAP przekracza 58 km. Proponowane wprowadzenie komory nabojowej o pojemności 25 dm3 (system Losvoor) oraz zamontowanie hamulca wylotowego o efektywności ponad 40% zapewnia siłę odrzutu podczas strzelania dochodzącą do 840-860 kN a jego długość do 900 mm. Natomiast donośność pociskiem V-LAP miotanym za pomocą sześciu modułów (np. M64A1) to już nawet ok. 75 km.

A co z rozrzutem? Na początek weźmy pod uwagę dobrze znaną amunicję. I tak następca M107 w armii USA, pocisk M795HE posiada CEP (Circular Error Probable - promień okręgu/elipsy opisujący 50% trafień) ok. 119 metrów przy zasięgu ognia 20 km. Pocisk M864 DPICM charakteryzuje się CEP ok. 96 metrów dla identycznego zasięgu ognia a w wersji z BB „basebleed” - CEP 186 metrów, ale przy zasięgu ognia 28 km. Dla porównania pocisk M549 RAP posiada CEP 267 metrów przy zasięgu 30 km. W przypadku "starej" 155 mm haubicy M109A5 z działem M284 (z zamkiem śrubowym) i lufą długości 39 kalibrów przy zastosowaniu klasycznej amunicji i zasięgu strzelania rzędu 18 km CEP wynosi 112 metrów a w wypadku pocisku z pomocniczym napędem rakietowym przy 30 km już mamy CEP 270 metrów. Widać wyraźnie, że rozrzut na maksymalnych donośnościach jest wysoki, dlatego konieczne jest zastosowanie systemów naprowadzania.

M109A7 PIM to najnowszy warjant słynnego
Haubica M109A7 z lufą o długości 39 kalibrów. Fot. US Army Yuma Proving Ground

Warto też zauważyć, że dla Amerykanów potrzeba wprowadzenia rozwiązań zwiększających zasięg ognia artylerii jest szczególnie pilna. Posiadane dziś haubice mają lufy o długości 39 kalibrów, z kolei w państwach NATO, takich jak Polska (Krab), Niemcy czy Grecja (PzH 2000) stosuje się lufy o długości 52 kalibrów, zapewniające donośność około 40 km w wypadku pocisków z gazogeneratorem (w porównaniu do 30 km dla rozwiązań amerykańskich). Z kolei nowe działo XM907/M907 z lufą o długości 58 kalibrów w nowym jarzmie XM208 jest w stanie strzelać przy zwiększonym ciśnieniu. Zamontowano je w nowej/proponowanej haubicy XM1299 i zaopatrzono w zamek klinowy (program Extended Range Cannon Artillery, ERCA). Nowa lufa jest cięższa o około 450 kilogramów i dłuższa o 1830 mm od obecnej M284/L39.

Reklama
Link do produktu: https://sklep.defence24.pl/produkt/zasadzka-w-dzialaniach-lekkiej-piechoty/
Reklama

Zastosowane do tej haubicy nowych rodzajów amunicji ma pozwolić na uzyskanie zasięgów strzelania ponad 70 km dla konwencjonalnych rodzajów amunicji i aż 100-150 km w przypadku nowej generacji amunicji wyposażonej w silnik strumieniowy. Utrzymanie rozrzutu w akceptowalnych przez wojsko granicach związane jest również z opracowaniem nowego modułu w postaci tzw. zapalników korygujących (moduł GPS/INS z dodatkowymi powierzchniami sterującymi). Takie moduły wprowadzili Amerykanie w postaci PGK (Precision Guidance Kit), który dla amunicji M546A1 HE-RAP zapewnia na dystansie 30 km zejście z CEP 265 metrów do mniej niż 30 metrów. Do dział i amunicji o większej donośności może zostać opracowana nowa generacja PGK.

A co z samą amunicją? Wiadomym jest, że donośność maksymalna pocisku uzależniona jest od jego prędkości początkowej i siły oporu aerodynamicznego działającej na niego podczas lotu. Wobec powyższego już w latach siedemdziesiątych opracowano amunicję o zmniejszonym oporze dennym uzyskanym poprzez jego „wydrążenie”. Pociski z wydłużoną przednią częścią ostrołukową dochodzącą do jego pierścienia wiodącego (ang. Extended Range Full-Bore – ERFB) posiadają występy prowadzące w odległości ok. dwóch kalibrów od niego i wydrążone dno. Takie modyfikacje pozwoliły na dalsze zwiększenie zasięgu w stosunku do tych wcześniejszych rozwiązań. Dzięki „basebleed” - BB, czyli generatorowi gazów dołączonym do tylnej części pocisku uzyskano dalszy wzrost zasięgu. Wypływające w czasie lotu gazy powodują redukcję oporu dennego o około 60%. Zastosowanie takiego urządzenia w pociskach typu ERFB powoduje przyrost zasięgu o dalsze 30%. Kolejny krok to już również wspominany napęd pomocniczy, ale w tym wypadku kosztem masy przenoszonego ładunku wybuchowego.

image
Pocisk M982 Excalibur. Fot U. S. Army

Używany obecnie pocisk Excalibur jest kierowany za pomocą INS/GPS i osiąga donośność 40 km przy strzelaniu z haubic z lufami o długości 39 kalibrów i ponad 50 km przy prowadzeniu ognia z haubic z lufami o długości 52 kalibrów. Jego odmianą jest Excalibur S kierowany za pomocą GPS/INS, jak i za pomocą dodanego modułu cyfrowego czujnika (półaktywnego samonaprowadzania laserowego) jest aktywowany w locie i naprowadza pocisk na podświetlony wiązką laserową cel. Jego zasięg maksymalny w wypadku strzelania z 155 mm holowanej haubicy M777 wynosi od 35 do 40 km (w zależności od warunków atmosferycznych strzelania) natomiast w wypadku haubicy z lufą o długości 52 kalibrów, podobnie jak w wypadku standardowej wersji przekracza 50 km.

I na takich zasięgach jest nadal zachowana możliwość zwalczania celów ruchomych.

Zupełnie nowa amunicja na zupełnie "nowe czasy"

Obecnie amunicja 155 mm osiąga ognia zasięg od 30 do nieco ponad 40 km. Po wyposażeniu ją w pomocniczy napęd w postaci silnika rakietowego wartość ta wzrasta do 55-75 km. Ale powoduje to zredukowanie masy przenoszonego ładunku nawet o 50%. U.S. Army szczególny nacisk kładzie na zintegrowane projekty rozwoju nowej generacji pocisków, zoptymalizowanie ich konstrukcji pod kątem lepszej balistyki, zastosowania wydajniejszych systemów do precyzyjnego pozycjonowania w locie czy zupełnie nowych typów zapalników. Ponadto oczekuje się wprowadzenia skutecznych środków do przeciwstawienia się dynamicznie rozwijanym systemom zakłócania amunicji artyleryjskiej, szczególnie w obszarze systemów zapewniających precyzyjne pozycjonowanie.

Założono, że 155 mm amunicja Heavy Armor Munition Extended Range (HAMER) badana w ramach programu C-DAEM (Cannon-Delivered Area Effects Munition) o działaniu przeciw celom silnie opancerzonym miałaby mieć zasięg ponad 22 km na pierwszym etapie. Jako rozwiązanie tymczasowe pozyskano amunicję typu Bonus, która ma donośność do 27 km, przy strzelaniu z działa z lufą o długości 39 kalibrów (takie jak standardowo są używane w U.S. Army).

Finalnie oczekuje się od niej zasięgu nawet do 130 km, z uwzględnieniem zdolności działa z lufą o długości 58 kalibrów. Oczywiście w tym przypadku żąda się wysokiej efektywności wobec celów pancernych, zarówno tych stacjonarnych jak i ruchomych, działających pojedynczo i w większych grupach. Ponadto musi ona być wysoko odporna na zakłócanie jej systemu pozycjonowania i naprowadzania na cel, zabezpieczona przed różnymi formami cyberataku czy efektywna w środowisku walki, gdzie operują nowoczesne rozwiązania typu C-RAM (Counter Rocket Artillery and Mortars). Również nowy 155 mm klasyczny pocisk odłamkowo-burzący – Improved Conventional Muntion (ICM) oraz pocisk kasetowy (efektywny przeciw sile żywej czy lekko i średnio opancerzonym pojazdom) mają mieć podobne osiągi.

Wszystkie one na maksymalnych zasięgach ponad 100 km mają zachowywać wysoką precyzję trafienia, natomiast amunicja kasetowa ma mieć obszar rażenia mieszczący się w okręgu o średnicy ponad 100 metrów. Nowa amunicja ze wspomaganiem rakietowym oznaczona jako XM1113RAP (RocketAssisted Projectile) z dodatkowym wzmocnionym ładunkiem SuperCharge XM654 ma zastąpić dotychczas wykorzystywane pociski M549/M549A1 HERA.

Z tych ostatnich istnieje możliwość prowadzenia ognia o zasięgu maksymalnym do około 30 km (ze standardowego amerykańskiego działa z lufą o długości 39 kalibrów). Natomiast podczas prób nowej haubicy XM1113 osiągnięto do 72 km a możliwe jest i więcej. Z kolei zmodernizowaną amunicją kierowaną Excalibur możliwe jest uzyskanie zasięgu do 70 km (w porównaniu z dotychczas uzyskiwanymi nieco ponad 40 km). Taką donośność uzyskano w testach w 2020 roku (wcześniej, w 2018 roku z M1299 było to 62 km).

W USA nadal prowadzone są prace nad dalszą modyfikacją amunicji i ulepszeniem technologii wykorzystywanej w konstrukcji samych dział. Chodzi tu o dalszy wzrost zasięgu, ale również i szybkostrzelności. Ponadto dąży się do istotnego zwiększenia żywotności luf oraz poszczególnych mechanizmów i układów nowej generacji dział. Prowadzone badania pokazały, że do przekroczenia 100 km nie wystarczy już napęd rakietowy. Najnowszy XM1155 opracowywany w ramach projektu ERAMS (w pierwszej fazie tego programu udział biorą firmy - Boeing, General Dynamics i Northrop Grumman) osiąga takie granice dzięki trzem zasadniczym podejściom.

Pierwszym warunkiem jest znaczne zwiększenie prędkości wylotowej, co w haubicy XM1299 ERCA uzyskano dzięki omawianemu już wydłużeniu lufy oraz zwiększeniu ilości ładunku prochowego. Kolejnym jest dodanie dodatkowych powierzchni sterujących/stabilizujących/nośnych (skrzydeł i płetw) w celu poprawy właściwości aerodynamicznych (balistyki lotu). Im większa jest siła nośna, tym dalej/dłużej pocisk może lecieć. Ale zdaniem wielu inżynierów już niedługo możliwe będzie wykorzystanie małych kanałów powietrznych, elektromagnesów, a nawet plazmy, aby zapewnić wymagany poziom sterowania. Pamiętać jednak przy tym należy, że cła elektronika wykonawcza musi być odporna na siły i przyspieszenia oddziaływające na pocisk podczas strzału. I na koniec trzecie podejście polegające na wyposażeniu pocisku w pomocniczy silnik rakietowy lub ostatnio preferowany - strumieniowy.

image
Zdjęcie haubicy wykorzystywanej podczas testów w programie ERCA, fot: Ana Henderson/ U. S. Army

I tu znowu ważna jest kwestia zapewnienia odporności takiemu silnikowi podczas oddawania strzału. Wyższością nowo zaproponowanego rozwiązania z silnikiem strumieniowym jest to, że rakietowe potrzebują własnego utleniacza (nawet 80 procent masy paliwa) do spalania podczas gdy te pierwsze pobierają tlen z atmosfery. To przede wszystkim pozwala zaoszczędzić na masie pocisku, zwiększa bezpieczeństwo eksploatacji i oczywiście wydłuża żywotność oraz zasięg (pocisk leci tak daleko na ile tylko pozwala ilość zabieranego paliwa czyli nawet cztery do pięciu razy dalej niż ten z napędem rakietowym). Wspomagający silnik rakietowy działa do 10 sekund, strumieniowy znacznie dłużej.

Sam czas spalania to w tym przypadku do ok. 300 sekund (czyli ok. 5 minut) i może on być regulowany, a silnik włączany/wyłączany podczas lotu. Samo to rozwiązanie konstrukcyjnie pozwala również na zmniejszenie oporu aerodynamicznego. Pocisk może lecieć na dużo większych wysokościach (ochrona przeciw systemom typu C-RAM), a w dopracowanych konstrukcjach (z lepszym systemem pozycjonowania) stanowić skuteczny system zwalczania wrogich rakiet czy innych pocisków. W wersjach odpalanych z pokładu samolotów osiągałby już zasięg do 500 km. Zastosowany w pociskach silnik strumieniowy ma wszystkie dysze działające poprzez zasysanie powietrza z przodu, sprężanie go, mieszanie z paliwem i zapalanie. Przy prędkościach poddźwiękowych konieczne jest mechaniczne sprężanie powietrza za pomocą wentylatora, jak np. w silnikach turbowentylatorowych samolotów pasażerskich. Przy prędkościach naddźwiękowych, powietrze napływa z przodu silnika tak szybko, że kompresuje się bez jakiegokolwiek mechanicznego wspomagania.

Wytwarzanie strumienia jest dużo prostsze (brak kompresora), ale ramjet to wyzwanie związane z zastosowaniem odpornej na działające siły elektroniki, zajmującej bardzo mało miejsca w pocisku. A jest ona ważna bo np. musi wykrywać przepływ powietrza, ciśnienie, nagrzewanie powierzchni pocisku i inne zjawiska, które nie występują przy niższych prędkościach lotu. Również po opracowaniu docelowej wersji pocisku XM1155, planuje się powstanie jego wariantu „cargo”, który mógłby zostać użyty do przenoszenia pakietu sensorów służących np. do zakłócania w ramach prowadzenia WRE i zasobników zagłuszających. Armia prowadzi już pierwszą fazę programu ERAMS z udziałem firm Boeing, General Dynamics, Northrop Grumman i Raytheon.

Podobnymi założeniami kieruje się ambitny projekt Nammo, dotyczący opracowania kierowanej amunicji wyposażonej w silnik strumieniowy o zasięgu do 150 km, a tworzony we współpracy z Phantom Works Boeinga. Pocisk co prawda przenosił będzie mniejszy ładunek niż jego „konwencjonalny” odpowiednik (ok. 3 -3.5 kg) jednak dzięki precyzji sam efekt niszczący ma być większy. Ponadto będzie on mógł być (bez żadnych prac adaptacyjnych) wystrzeliwany z obecnie wykorzystywanych haubic posiadających lufy o długości 52 kalibrów (155mm/L52). W koncernie BAE Systems trwają prace nad nad nowej generacji pociskiem HVP (Hyper Velocity Projectile) przeznaczonym dla Sił Zbrojnych USA. Jest do dopracowana aerodynamicznie konstrukcja (niskie opory powietrza podczas lotu), wysokiej prędkości i wysokiej precyzji rażenia celu. HVP ma być amunicją wszechstronną i modułową, przystosowaną do wykorzystania na różnego typy systemach uzbrojenia. Zostały one opracowane na bazie podobnej amunicji zaprojektowanej wcześniej dla przyszłych, amerykańskich dział elektromagnetycznych.

Na koniec odnosząc się do samych nowych możliwości artylerii na współczesnym polu walki należy dodać, że niedawno na poligonie White Sands Missile Range w Nowym Meksyku 155 mm haubica samobieżna zestrzeliła symulowany nisko latający pocisk manewrujący (cel powietrzny BQM-167 Skeeter). W zwalczaniu takich celów wykorzystano testowany zaawansowany system zarządzania walką (ABMS) nadzorujący bronie połączone, których elementem składowym było właśnie to działo. Dzięki HVP mamy więc możliwość zwalczania przez konwencjonalne działa celów jak np. duże BSP czy pociski manewrujące.

Oczywiście prace nad zwiększeniem donośności prowadzone są również w innych państwach NATO. Co ciekawe, dzięki temu że mają one na wyposażeniu haubice z lufami o długości 52 kalibrów, mogą one dawać efekty już przy wykorzystaniu "klasycznych" konstrukcji. Przykładowo, niemiecka haubica PzH 2000 uzyskała z amunicją V-LAP donośność 66,9 km podczas prób z 2019 roku (i 47 km z amunicją BB). Ta amunicja może być wprowadzana do eksploatacji (jest zgodna z JBMoU). Z kolei działo G6 z komorą nabojową o zwiększonej donośności uzyskało 76 km. Niemcy pracują też nad nową generacją haubic, która w połączeniu z tą amunicją da donośność ponad 80 km. Ustanowiono też współpracę z koncernem Northrop Grumman, aby do pocisków o zwiększonej donośności móc instalować zestawy klasy PGK, co zapewni im odpowiednią dokładność ognia.

Z kolei opracowywany przez Leonardo we współpracy z Diehlem Vulcano to w zasadzie rodzaj amunicji podkalibrowej (pocisk o średnicy 90 mm wyposażony jest w brzechwy stabilizujące i osiąga prędkość początkową 1150 m/s), którą można strzelać z 155 mm dział o długościach lufy od 39 do 52 kalibrów. Ten rodzaj amunicji nie wymaga żadnych modyfikacji dotychczasowych systemów ładowania stosowanych w różnych działach. Amunicję tę można  doposażyć w wielofunkcyjny programowany zapalnik uderzeniowy, ze zwłoką, wysokościowy lub czasowy (opcjonalnie półaktywny laserowy). Niekierowany pocisk  Vulcano55BER (Ballistic Extended Range) ma zasięg do 36 km, kierowany 155 GLR (Guided Long Range) i 155 GLR-SAL 49 km, przy czym osiągnięto je podczas strzelania z lufy o długości 39 kalibrów. Według producenta pocisku, Vulcano wystrzelony z działa o długości lufy 52 kalibrów jest wstanie osiągnąć nawet ponad 80 km (a BER ponad 50 km).

Amunicja ta nie powoduje zwiększonego zużycia i nagrzewania się lufy podczas prowadzenia ognia, ale te wszystkie zalety okupione są mniejszą masą przenoszonej głowicy bojowej. Pociski BER są wyposażone w zapalnik programowalny (praca w trybie uderzeniowym, opóźnionym uderzeniowym, zbliżeniowym czasowym lub wysokościowym). A pociski GLR są naprowadzane z wykorzystaniem pozycjonowania GPS/INS. Te ostatnie występują w dwóch podwersjach – z końcowym naprowadzaniem za pomocą głowicy podczerwieni oraz do wykonywania wsparcia ogniowego (głowica Semi Active Laser – SAL). Podczas strzelania do celu o wymiarach 2x2 metra umiejscowionego w odległości 33 km od haubicy uzyskano z jego bezpośrednie trafienie (pozycjonowanie z wykorzystaniem GPS/SAL). Opracowywany jest również wariant pocisku z naprowadzaniem termolokacyjnym.

Podsumowanie

Realizowanych programów modernizacyjnych dla spełnienia nowych wymagań U.S. Army jest dużo, przy czym w wypadku niektórych z nich tak naprawdę należy mówić o chęci wprowadzenia do eksploatacji zupełnie nowych konstrukcji haubic i amunicji do nich przeznaczonej. Oczywiście wprowadzane, poważne zmiany konstrukcyjne przyczyniają się do odejścia od wcześniej przyjętych standardów i porozumień. Również tak naprawdę to nie wiadomo, czy poszczególne systemy artyleryjskie eksploatowane już w wielu krajach są w stanie w procesie ich kolejnych modernizacji osiągnąć te nowe standardy. Jeśli nie to dla wielu krajów będzie to niewątpliwie duży problem, zwłaszcza ekonomiczny już w niedalekiej przyszłości. Sami Amerykanie przyznają, że proces wprowadzania nowych haubic będzie realizowany stopniowo. Jak pisał serwis Breaking Defense, nowe M1299 z donośnością 70 km będą przewidziane przede wszystkim do nowo odtwarzanych jednostek artylerii szczebla dywizji, z kolei stające się powoli M109A7 przynajmniej przez pewien czas będą służyć w brygadowych dywizjonach artylerii.

W wypadku amunicji główny nacisk idzie w kierunku opracowania jej nowej generacji o skokowo lepszej balistyce a co za tym idzie - zasięgu i precyzji trafienia. Wojskowi nie tylko chcą dalszego wzrostu odległości prowadzonego ognia, ale co za tym idzie i skokowego zwiększenia jego dokładności, tak by jednym pociskiem zwalczać jeden ważny cel. Ponadto oczekuje się wprowadzenia skutecznych środków zdolnych do przeciwstawienia się dynamicznie rozwijanym systemom jej zakłócania, szczególnie w obszarze systemów zapewniających precyzyjne pozycjonowanie na polu walki. Duże znacznie ma też odporność na cyberatak, wrażliwość na "różne bodźce" zewnętrzne czy podatność eksploatacyjna. Z kolei pocisk taki jak HVP daje zupełnie nowe możliwości dla konwencjonalnej artylerii w zwalczaniu BSP czy rakiet manewrujących.

Nie do końca jest również jasne, jak nowej generacji amunicja wpływa na żywotność obecnej konstrukcji luf, mechanizmów oporopowrotnika czy ładowania. Czy trzeba będzie poważnie zmienić ich konstrukcje i technologię produkcji lub montować zupełnie nowe działa. Dowiemy się o tym zapewne niebawem, gdy staniemy przed problemem dostosowania posiadanych już haubic do nowych wymagań stawianych nie przez Amerykanów, ale przez przyszłe pole walki.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze

    Reklama