- Wiadomości
Bezzałogowce Triton zamiast niemieckiego projektu EuroHawk?
Niemcy rozważają możliwość kupna dronów klasy HALE (wysokiego pułapu i długotrwałego lotu) MQ-4C Triton, które wypełniłyby lukę, jaka powstała w niemieckich planach modernizacji sił zbrojnych po przerwaniu w atmosferze wielkiego skandalu programu budowy drona rozpoznawczego tej samej klasy - typu EuroHawk.
Sprawa jest o tyle delikatna, że MQ-4C Triton różni się od EuroHawk w zasadzie tylko wyposażeniem (oba zostały opracowane na bazie drona RQ-4B Global Hawk), które nie jest niemieckie, ale przede wszystkim amerykańskie. Może się więc okazać, że powodem fiaska programu EuroHawk była nieudana próba „germanizacji” amerykańskiej konstrukcji oraz powody, których jak na razie jeszcze nie ujawniono.
Według niemieckiej telewizji ministerstwo obrony Niemiec próbuje na razie wybadać w Stanach Zjednoczonych, czy drony MQ-4C Triton będą w ogóle przeznaczone na eksport. Jak na razie poinformowano jedynie, że oficjalne wyniki konsultacji nie są jeszcze znane, co wzbudziło zdziwienie specjalistów znających plany sprzedaży do Australii siedmiu takich samych bezzałogowców za około 3 miliardy dolarów australijskich. Niemcy przecież również zaliczają się do grona najbliższych sojuszników Stanów Zjednoczonych.
Obserwatorzy przypuszczają, że takie wytłumaczenie ma za zadanie - po prostu - przygotować opinię publiczną na przyszły zakup Tritonów. Chce się w ten sposób uniknąć pytań, dlaczego drony EuroHawk nie mogły być wprowadzone do służby w Europie po wydaniu na nie około miliarda euro, a z podobnymi bezzałogowcami z amerykańskim wyposażeniem już nie będzie problemów.
Katastrofa programu EuroHawk
Przypomnijmy, że niemieckie siły powietrzne planowały wprowadzenie bezzałogowca klasy HALE typu RQ-4B, który miał zastąpić planowane do wycofania morskie samoloty rozpoznawcze i patrolowe Dassault-Breguet Atlantique. Okazało się jednak, że opracowany dron, który wyposażono częściowo w niemieckie systemy pokładowe i nazwano EuroHawk, nie miał szans otrzymania certyfikatów zgodnych z zasadami ICAO - Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (oficjalnie z powodu braku systemu antykolizyjnego). Oznaczało to automatycznie, że nie mógłby on korzystać z cywilnej przestrzeni powietrznej zarządzanej przez tą organizację.
Dlatego 15 maja 2013 r. niemiecki rząd podjął decyzję o natychmiastowym przerwaniu programu. Zrezygnowano tym samym z zakupu czterech dronów i wykorzystania operacyjnie prototypu uspakajając wszystkich, że opracowane w programie wyposażenie zostanie wykorzystane na innej platformie, a więc zainwestowane pieniądze nie zostaną zmarnowane. Sprawa jednak wywołała ogromny skandal, ponieważ wykonanie prototypu dronu EuroHawk wraz z wyposażeniem naziemnym, dostosowanie do potrzeby programu bazy wojskowej w Jagel oraz testy mogły kosztować niemieckiego podatnika nawet 1 miliard euro.
Próbowano wyjaśnić, co się rzeczywiście stało z powszechnie wykorzystywanym w Stanach Zjednoczonych bezzałogowcem i okazało się, że są również ukryte powody, dla których trzeba było przerwać program. Wina była prawdopodobnie zarówno po stronie Amerykanów, jak i Niemców. Ci pierwsi mieli podobno być niechętni do przekazywania całej dokumentacji oraz technologii gwarantujących samodzielność w wykorzystaniu EuroHawków (a u Niemców był to warunek konieczny do spełnienia). Niemcom natomiast nie udało się opracować odpowiednio działającego wyposażenia, co powodowało m.in. krótkotrwałe problemy z utrzymywaniem łączności z naziemną stacją kierowania.
Powrót do koncepcji wykorzystania dronów rodziny Global Hawk może oznaczać, że Niemcy złagodzili wymagania co do samowystarczalności w eksplantacji, albo - co jest mniej prawdopodobne - Amerykanie złagodzili dla Niemców ograniczenia związane z transferem technologii.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS