Siły zbrojne
Anakonda, misje F-16 i drony nad wschodnią granicą. Gen. Wojciechowski dla Defence24.pl o wyzwaniach Dowództwa Operacyjnego RSZ
„Nie ukrywam, że patrząc na Anakondę 2018 naszym wyzwaniem będzie certyfikacja dywizji międzynarodowej, która będzie kończyć proces przygotowywania.” – podkreśla w rozmowie z Defence24.pl generał dywizji Sławomir Wojciechowski, Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Generał mówi też między innymi o misjach myśliwców F-16 na Litwie i na Bliskim Wschodzie, strukturze dowodzenia oraz o roli Dowództwa w zabezpieczeniu wschodniej granicy przed przemytem za pomocą dronów.
Jędrzej Graf: Panie Generale, w ostatnich miesiącach obserwujemy proces wzmocnienia zdolności obronnych Sił Zbrojnych RP, jak i zwiększenia obecności sojuszniczej na terytorium naszego kraju. Niedawno rozpoczęła działania grupa batalionowa, powstają struktury dowodzenia Stanów Zjednoczonych i Sojuszu Północnoatlantyckiego, a jednocześnie polscy żołnierze udają się do Rumunii, na Litwę czy na Łotwę. Jakie będą więc główne zadania Dowództwa Operacyjnego RSZ w 2017 roku?
Gen. dyw. Sławomir Wojciechowski, Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych: Nie uległy one fundamentalnej zmianie choć poprzez nową aktywność wojskową sojuszu poszerzył się ich zakres. Gdybym miał zacząć od najmniejszych elementów, to naszym zadaniem była ocena gotowości kompanii, którym określamy wymagania, oceniamy, certyfikujemy, koordynujemy przemieszczenie i w dalszej kolejności przez 6 miesięcy monitorujemy przebieg zadań.
Trzeba mieć świadomość, że w przeciwieństwie do innych polskich kontyngentów, które mają za zadanie brać udział w stabilizowaniu kraju do którego są kierowane, te dwa przygotowane są do działań na czas kryzysu i wojny. Będąc czynnikiem wzmacniającym bezpieczeństwo przed zagrożeniem zewnętrznym, przygotowane są do pełnego zakresu zadań bojowych. Nasza rola polega na narodowym kierowaniu nimi w każdej z wyżej wymienionych sytuacji.
A w jaki sposób wiąże się to z obecnością wojsk sojuszniczych w naszym kraju?
Kwestią pokrewną do zadań wspomnianych kontyngentów jest funkcjonowanie wojsk sojuszniczych w Polsce. Mamy więc dwa wymiary tej obecności - natowski czyli Enhanced Forward Presence, jak również amerykański wynikający z innych przesłanek. I tu pojawia się kolejna rola Dowództwa Operacyjnego, którą jest gotowość do reagowania kryzysowego NATO, które jest elementem zapobiegania konfliktowi.
O ile sama obecność nie jest niczym nowym to teraz, w przeciwieństwie do wcześniejszych czasów, sojusznicy nie przybywają do Polski i krajów bałtyckich poćwiczyć i wyjechać. Teraz mamy stałą rotacyjną obecność, która związana jest również ze stanami gotowości tych sił w okresie pokoju, jak również w wypadku kryzysu i wojny. Jako organ odpowiedzialny za zapewnienie ciągłości dowodzenia spada na nas odpowiedzialność za koordynację pomiędzy siłami narodowymi i sojuszniczymi oraz koalicyjnymi na terenie kraju jak i poza jego granicami.
Powyższe pozostaje w związku z faktem, iż zmieniła się rola Korpusu Północ-Wschód, który stał się elementem wysokiej gotowości struktury dowodzenia NATO rozmieszczonym na terenie naszego kraju. W przyszłości, razem z dowództwem dywizji międzynarodowej, będzie odpowiedzialny za koordynowanie przygotowań oraz ewentualnych działań NATO w całym regionie. Na dziś nie widzę innego organu poza DO, który może podjąć się zadań związanych ze współpracą w tym wymiarze.
I wreszcie, pomimo, że mówimy o roku 2017, cel wynikający z naszej roli związanej z osiąganiem zdolności do działania komponentów morskiego, powietrznego, lądowego i sił specjalnych. Mówimy tu o ćwiczeniu Anakonda-18, ze swoim wymiarem, rozmachem, zakresem i treścią. Ze względu na nowe uwarunkowania po raz kolejny ćwiczenie to zawierać będzie wiele nowych elementów i rozwiązań. Jako ćwiczenie wyższego szczebla - czyli operacyjnego i strategicznego - poprzedzone będzie już w tym roku serią ćwiczeń mających na celu zgrywanie tego wszystkiego, co już jest na terenie kraju.
Kluczowym obszarem jest rozszerzona obecność wysunięta, czyli działania grup batalionowych. Polska jest w specyficznej sytuacji, bo jednocześnie jest wzmacniana i sama wydziela wojska, jak kompanię czołgów z Braniewa. Czym obecność w grupie na Łotwie, z punktu widzenia Dowódcy Operacyjnego, będzie się różnić od wcześniej wykonywanych misji zagranicznych?
Przede wszystkim wysyłamy na Łotwę kompanię czołgów z pełnym wyposażeniem i ukompletowaniem, także jeśli chodzi o środki bojowe. Jest ona zdolna do wielodniowego, samodzielnego funkcjonowania w ramach kontyngentu, który ma być elementem pozwalającym dowódcy kompanii nie martwić się o kwestie logistyczne wsparcia, remonty i podtrzymanie działania.
Ta kompania wchodzi w ugrupowanie batalionu kanadyjskiego, który zgodnie z koncepcją wysuniętej obecności wejdzie w skład lub będzie koordynowany przez brygadę łotewską, odpowiednik naszej 15. Brygady. Wysyłany w pełni zdolny, bojowy pododdział za cel ma nie tylko jako takie szkolenie się, ale zgrywanie i podtrzymanie kondycji, włącznie z ćwiczeniem działania, na wypadek wyższego stopnia gotowości, a także uczestnictwo we wszelkiego rodzaju przedsięwzięciach szkoleniowych podtrzymujących, zgrywających batalion kanadyjski.
Niedawno dyżur w misji Baltic Air Policing objęły myśliwce F-16. Dlaczego właśnie te maszyny? Po latach pozostawania w kraju flota Jastrzębi jest obciążona, są one przecież także obecne na Bliskim Wschodzie.
Po 10 latach wdrażania programu F-16, przyszedł już czas na fazę bojową w formie wystawienia kontyngentu Orlik-7. Wszelkiego rodzaju ćwiczenia, ukierunkowane na osiągnięcie i utrzymanie określonych zdolności są o tyle istotne, jeżeli są środkiem przygotowania do działania w misjach bojowych. Najbliższą misją bojową, którą mamy w naszych granicach, jest misja Baltic Air Policing w krajach bałtyckich.
Tam samoloty wchodzą w cały system natowskiego dowodzenia, wykonują zadania zgodnie z decyzjami dowództwa sił w Europie, w tym misje przechwytywania samolotów działających na tej szerokości geograficznej, które są albo samolotami naruszającymi, bądź zagrażającymi naruszeniem przestrzeni powietrznej. Nie ma lepszego sposobu, aby osiągać kolejne szczeble wtajemniczenia. Ideą przewodnią tej inicjatywy była myśl, aby już nie tylko MiGi-29, ale też F-16 brały udział w tego typu przedsięwzięciach.
Jakie są pierwsze doświadczenia z rozmieszczenia F-16 na Bliskim Wschodzie?
Myślę, że pierwszą zasadniczą rzeczą, którą należałoby podjąć, jest doskonałe wyszkolenie pilotów i znajomość wszelkich kwestii związanych z wykonywaniem i koordynacją zadań koordynowanych przez CAOC w Katarze, który odpowiada za cały Bliski Wschód. Misje trwają wiele godzin, każda z tankowaniem w powietrzu ze wszelkimi związanymi z tym procedurami. Samo przemieszczenie i rotacja samolotów na teatr jest oddzielnym wyzwaniem, związanym z koordynacją przelotu przez wiele krajów. To jest pierwszy element.
Drugim aspektem jest zbieranie doświadczeń związanych z utrzymywaniem sprawności samolotów, rotacją pilotów, dostępnością infrastruktury czy też doskonaleniem procesów planowania zadań. Musieliśmy przygotować most powietrzny, który pozwala na utrzymywanie czterech platform w ciągłej gotowości do działania. Zasobniki, których używamy do misji, również poddawane są sprawdzianowi wytrzymałości i użyteczności. Jest wiele rzeczy, które zdecydowanie świadczą na korzyść tych wysiłków.
Co możemy powiedzieć na temat dyżuru F-16?
Polega on na czteromiesięcznym, ciągłym wykonywaniu wskazanych zadań w krótkim reżimie reakcji od otrzymania sygnału do działania. Czyli gotowość, szybkość, skuteczność i ciągłość działania są obowiązującymi zasadami.
Samoloty F-16 zostały sprawdzone i doświadczenie z Bliskiego Wschodu oraz Air Policing świadczą, że ten program po okresie 10 lat zmierza do osiągnięcia gotowości bojowej?
Bezdyskusyjnie. Nie wiem, czego dotyczyły uwagi dotyczące F-16. Nie da się ukryć, że wprowadzeniu samolotów F-16 towarzyszyło zderzenie kultur - z jednej strony mieliśmy tych, którzy latali na samolotach prostych, mało wymagających, ale też z mniejszymi możliwościami, które czyniły je zdolnymi do wykonania wielu zadań, ale nie w pełnym, oczekiwanym zakresie. Było też drugie podejście, gdzie mamy do czynienia z technologicznym przeskokiem jeśli chodzi o kwestie logistyczne, przygotowania i wymogów związanych z utrzymaniem samolotów oraz wymogów stawianych pilotom.
Nie powiem, że samoloty były całkowicie bezusterkowe, kiedy poleciały do Kuwejtu, ale świetne przygotowanie obsług powodowało, że pomimo, co normalne, występowania usterek, utrzymywaliśmy stałe zdolności. Jak z każdym sprzętem wymagającym troski i dbałości. Jeśli chodzi o utrzymywanie zdolności, ciągłość wykonywania zadań, to została ona zachowana poprzez to, że mieliśmy wystarczającą ilość sprzętu oraz wykwalifikowaną obsługę naziemną i pilotów. Sami włożyliśmy także sporo wysiłku, żeby zapewnić tę zdolność.
Czy Polska planuje udział w Icelandic Air Policing oraz w misji nad Rumunią i Bułgarią?
Zaangażowanie naszego kraju w misje poza granicami państwa jest wielowektorowe. Takie obszary były i są rozpatrywane, lecz co do tego decyzje nie zapadły i nie jestem upoważniony aby określać czy i kiedy zapadną. Natomiast, tam gdzie jesteśmy, realizujemy swoje zadania z najwyższą starannością. Możemy śmiało mówić o polskiej marce - rozpoznawalnej i cenionej. Nowe kierunki - jeśli zostaną politycznie zaakceptowane - z pewnością będą zrealizowane na minimum tym samym poziomie jakości.
W ubiegłym roku jednym z najważniejszych zadań DORSZ były ćwiczenia Anakonda. Jeszcze przed ich przygotowaniem wiadomo było, że szczególne znaczenie będą mieć współdziałanie na szczeblu pododdziału i przerzut wojsk. Jakie najważniejsze wnioski wyciągnięto z Anakondy? Co się udało, a jakie obszary wymagają znacznej poprawy?
Tak, Anakonda 2016 wiązała się ze sporymi emocjami i koniecznością, a byliśmy przed szczytem NATO, aby pokazać i udowodnić że posiadamy zdolności do absorpcji dużej ilości wojsk na terenie kraju w krótkim czasie. Daleki jestem od samozadowolenia, że wszystko funkcjonowało fantastycznie w Anakondzie 2016, ponieważ stanęło przed nami wiele wyzwań. Jednym z takich problemów, na szczeblu od najwyższego do najniższego, była kwestia realizacji ognia połączonego. Ogień połączony rozumiany nie tylko jako ogień kinetyczny, ale też niekinetyczny, a także nie tylko rażenie ale także zdolność albo możliwości oceny jego efektów.
Okazało się, że obecnie, przy amunicji precyzyjnej, przy posiadaniu wielu nośników (platform bojowych) należących do wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojennej, sił specjalnych i innych, ten element jest sporym wyzwaniem technicznym czy organizacyjnym. Dodatkowym wyzwaniem było koordynowanie ognia w wymiarze sojuszniczym (Digital Fires), czyli dążenie do posiadania zdolności w ramach sojuszniczych operacji głębokich, a w tym stosowania Deep Fires (ognia głębokiego).
Jest to też kwestia problematyki wymiaru działań w cyberprzestrzeni. To był początek wysiłków, ale żadna z zaingerowanych problemem stron nie była zadowolona. Po raz kolejny pojawiła się kwestia tego, co można w sposób cybernetyczny atakować, a co nie, biorąc pod uwagę, że ćwiczenie miało spory rozmach także w wymiarze działań realnych, co wpływało na kwestie bezpieczeństwa.
Najsprawniej, najlepiej, najskuteczniej wychodził nam element szczebla batalion - kompania. Tutaj jest niewiele do poprawienia, bo żołnierze, jako dobrze wyszkoleni rzemieślnicy potrafią szybko ze sobą współdziałać. Ale jeżeli weźmiemy działania śmigłowców, to mamy sporo pracy nad tym, w jaki sposób posiąść zdolność do koordynowania dużych formacji śmigłowców w operacji wykonywania uderzeń powietrzno-lądowych w nocy.
A działania sił morskich i obrony powietrznej?
Nie ćwiczyliśmy wielu elementów wymiaru morskiego ze względu na inny zasięg ćwiczenia. Na poziomie obrony powietrznej zanotowaliśmy jednak bardzo ciekawe wnioski dotyczące wymiany informacji między niektórymi elementami systemu obrony powietrznej, czy przeciwlotniczej. Ćwiczenie odbywało się na poligonie w Ustce, trochę na peryferiach całej Anakondy, ale zostało przez nas odnotowane pozytywnie z zamiarem powrotu do tej kwestii w 2018 roku.
Nie wolno zapomnieć nam o tym, że Anakonda to także ćwiczenie dowódczo-sztabowe. Ze względu na zakres i złożoność rozpatrywanych problemów chyba nawet ważniejsze. Sukcesem było włączenie w ćwiczenie dowództwa komponentu lądowego NATO do kierownictwa ćwiczenia a Korpusu Północ Wschód do ćwiczących dowództw.
Czy na bazie tych ćwiczeń uważa Pan Generał, że powinno się zmienić sposób modernizacji systemów łączności, w kierunku standaryzacji?
Tak. Ćwiczenie Anakonda 2016 pozwoliło nam jednoznacznie zidentyfikować obszary i kierunki [rozwoju - red.] systemów łączności w kontekście działań sojuszniczych i koalicyjnych.
Na ile doświadczenie z tak ważnych ćwiczeń jak Anakonda wpływają na pewne wnioski na poziomie zapotrzebowania, zakupów czy modernizacji systemów? W jakim stopniu konieczne są usprawnienia systemowe na etapie pozyskiwania dla poszczególnych, jednostek, rodzajów wojsk?
Zaraz po ćwiczeniu zorganizowaliśmy całą serię warsztatów i spotkań dotyczących wniosków wynikających z jego przeprowadzenia i stopniowo te wnioski są uwzględniane. Sądzę, że najlepszym opracowaniem znaczenia tych doświadczeń będzie to, co Państwo możecie wyczytać ze Strategicznego Przeglądu Obronnego. Wiele z obserwacji i doświadczeń, które formułowaliśmy po Anakondzie, moim zdaniem, mają swoje odzwierciedlenie w rekomendacjach Przeglądu. To on będzie wytyczać kierunki związane z zakupami, kierunkami rozwoju, modernizacji, szkolenia itp.
W przyszłym roku planowana jest kolejna edycja Anakondy. Czy w jej trakcie będzie testowana nowa struktura dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP, jaka jest obecnie opracowywana?
Dla nas jest to niewątpliwie wyzwanie. Nie wnikając w szczegóły, niezależnie od tego, w którym kierunku pójdzie zmiana w strukturze dowodzenia, kiedy powstaną nowe dowództwa rodzajów sił zbrojnych, bo już nie jest tajemnicą, że ku temu zmierzamy. Tak czy inaczej, zgodnie z doktryną połączoności, to dowództwa rodzajów sił zbrojnych będą docelowo pełniły funkcję komponentów w swoich domenach. Dla nas to będą ci, którzy będą odpowiedzialni za stosowne wymiary prowadzenia działań. Na pewno wyzwaniem będzie to, czy dane komponenty dość sprawnie zaabsorbują obecnie podległe dowództwu operacyjnemu centra operacji morskich, sił powietrznych i lądowych. Rozwiązania szczegółowe, doświadczenie, wszystkie możliwości, które tam są, raczej nie powinny zaginąć.
Nie ukrywam, że patrząc na Anakondę 2018 naszym wyzwaniem będzie certyfikacja dywizji międzynarodowej, która będzie kończyć proces przygotowywania. Będzie to miało miejsce w sytuacji, w której mamy już stałą obecność struktur dowodzenia NATO, czyli dowództwo Korpusu Północ-Wschód i obecność sojuszniczą, obecność wojsk amerykańskich. A zatem, przy sporym nasyceniu innych sił nałożą się nowe struktury i relacje. Tę kwestię jeszcze zostawiamy otwartą, czy będziemy ćwiczyć poziom komponentu, czy z konieczności zejdziemy na poziom niższy, a komponenty włączymy do kierownictwa ćwiczenia jako rodzaj przygotowań na przyszłość.
Realizacja takich dużych manewrów wymaga wielu wcześniejszych przedsięwzięć.
Na drodze do Anakondy-18 mamy jeszcze ćwiczenia jesienią tego roku i wiosną przyszłego, które będą etapami przygotowawczymi do Anakondy. Chcemy włączyć w ten cykl przygotowań szereg ćwiczeń tych jednostek, związków taktycznych, które będą działać później w ćwiczeniu, włącznie z ćwiczeniem Saber Strike-18, którego zagadnienia chcielibyśmy jeszcze raz powtarzać jesienią.
Jest to zatem wyzwanie, bo komuś trzeba to zadanie postawić, z kimś trzeba rozpatrywać scenariusze i przy pomocy kogoś trzeba te scenariusze realizować, ale staramy się nie zamykać zbyt wcześnie w rozwiązaniach ostatecznych. Najważniejsza będzie myśl przewodnia ćwiczenia. Przed nami jest spory orzech do zgryzienia, bo jeżeli system będzie wchodził od początku roku, czy w połowie roku, to nałoży się na całość procesu związanego z ćwiczeniami Anakonda 2018, które jest wydarzeniem największym dla Sił Zbrojnych, a ostatnio też ma znaczenie w wymiarze sojuszniczym.
W jakim stopniu Dowództwo Operacyjne przygotowuje analizy związane z formami ataków czy zagrożeń cyberprzestrzeni? Mamy cały szereg ataków, które z jednej strony obejmują infrastrukturę cywilną, a z drugiej wojskową. W jaki sposób dziś odbywa się współpraca z układem pozamilitarnym, MSWiA i podległymi formacjami, RCB czy służbami cywilnymi? Czy realizowana jest w sposób kompleksowy i pozwala na monitorowanie podobnych niebezpieczeństw? Jakie zasoby posiada między innymi Dowództwo Operacyjne, żeby tym zagrożeniom przeciwdziałać?
Dowództwo Operacyjne nie jest graczem w tym wymiarze. My musimy być przygotowani raczej na skutki. Był taki plan, żeby Centrum Operacji Cybernetycznych było podległe dowódcy operacyjnemu, ale w wyniku ewolucji zostało ono wyodrębnione inaczej. Na ćwiczeniu Zima 2017 odgrywaliśmy pewien scenariusz na styku DO, sił specjalnych oraz operacji cybernetycznych. Ciekawe doświadczenie w kontekście operacji ofensywnych, choć na co dzień to dla nas rzeczy nowe, a także dlatego, że wciąż postrzegamy siebie raczej jako obiekt możliwego ataku - to my musimy się pilnować, a nie odwrotnie.
W jaki sposób obecność wojsk USA wpływa na przygotowanie planów szkoleniowych przez DORSZ?
Dla nas ta obecność jest nowym wyzwaniem. W tej chwili jesteśmy w fazie implementacji obecności a przed nami faza integracji, w której będziemy dość regularnie ćwiczyć przemieszczenia na dużą skalę w kierunku granicy. Zapewne będzie to wymagało koordynacji z wymiarem pozamilitarnym, a to już jest nasze zadanie, bo skoro jesteśmy dla MON centrum zarządzania kryzysowego, to takie działania przewidywane są przy scenariuszach kryzysowych.
Jeśli chodzi o plany, to być może nadejdzie taki moment, kiedy trzeba będzie zrewidować szereg cykli, które funkcjonują, ponieważ aktywność ćwiczebna NATO wzrosła wyraźnie. Należy teraz umiejętnie to wykorzystać zgodnie z założeniem, że razem powinniśmy być gotowi do działania i nawzajem się motywować.
Szef BBN Paweł Soloch poinformował, że istnieją dwie koncepcje podporządkowania Dowództwa Operacyjnego w nowej strukturze, ma ono podlegać Sztabowi Generalnemu bądź też być bardziej samodzielną jednostką. Która z koncepcji w Pana opinii jest właściwa, i w jaki sposób DORSZ zostanie ostatecznie podporządkowane?
Nie ma takiej formuły, która jest lepsza lub gorsza, bo zawsze wszystko zależy od wykonawców, w dużej mierze od ich preferencji. Nie jest jeszcze pewne czy DO RSZ w ogóle zostanie utrzymane. Jedna rzecz natomiast jest warta podkreślenia. Istnieje potrzeba wyraźnego rozgraniczenia roli i zadań poszczególnych organów dowodzenia.
Moim zdaniem, SG WP jest to organ strategiczny funkcjonujący w każdych okolicznościach na poziomie strategicznym państwa, sojuszniczym, politycznym, militarnym i niemilitarnym. Powinien posiadać do swojej dyspozycji organ wykonawczy, dowództwo połączone Joint Forces Command, realizujący zadania wojskowe ze zdolnościami dowodzenia komponentami.
Mieszanie poziomów i ich łączenie daje trudne do zaakceptowania rezultaty. Nie tylko mamy do czynienia wtedy z brakiem sojuszniczej kompatybilności (hierarchicznej oraz merytorycznej) jak również wchodzenie poszczególnych organów kierowania w nie swoją rolę. Mam na myśli tendencje do „uciekania” od obowiązków w obszary wygodne i pozornie znane. Podporządkowanie Sztabowi Generalnemu jest drugorzędne przy zachowaniu właściwej demarkacji pomiędzy przeznaczeniem i zadaniami obu organów.
Priorytetem obecnego MON jest budowa Wojsk Obrony Terytorialnej jako oddzielnego rodzaju Sił Zbrojnych. Wiemy, że na Anakondzie ćwiczyły mobilizowane bataliony WOT. Jakie są doświadczenia z ich użycia i w jaki sposób Obrona Terytorialna powinna zostać włączona w strukturę dowodzenia? Przedstawiciele resortu obrony zapewniają, że obecne rozwiązanie, gdzie mamy formowane WOT podporządkowane bezpośrednio ministrowi, jest tymczasowe.
Mamy problem leksykalny ale jeżeli przyjmiemy, że obecnie mamy do czynienia z OT i WOT to można dyskutować dalej. Nie można jeszcze wyciągać wniosków w odniesieniu do tworzonych WOT, chyba dopiero Anakonda-18 może dać nam taką sposobność. Jeśli chodzi o doświadczenia z Anakondy-16, to nie są za bardzo bogate, bo mieliśmy do czynienia praktycznie z epizodem działań bOT. W sumie zamiast ćwiczyć cały batalion, były tam użyte jego elementy choć należy przyznać, że całkiem dobrze żołnierze wypadli realizując współpracę z wojskami amerykańskimi na przeprawie na Wiśle. Te doświadczenia są dobre i wskazują na to, że możliwa jest duża użyteczność brygad i batalionów obrony terytorialnej rozumianej w obowiązującym znaczeniu.
Szczerze powiedziawszy dla jednych i drugich jest miejsce, bo obie struktury w zasadzie się uzupełnią. WOT inaczej się definiują, trochę inaczej patrzą na swoje zdolności, podczas gdy OT to coś pomiędzy wojskami operacyjnymi a jednostkami głęboko rezerwowymi przez co łatwiejszymi do wykorzystania w sposób skoordynowany z zamiarem dowódcy w ramach operacji obronnej. WOT poszukują dla siebie nowej roli, a dla nas wyzwaniem nie jest to czy jest sens ich tworzenia lecz jak należy je wpiąć w cały system działań zbrojnych państwa.
Być może to zagadnienie obejmie reforma systemu dowodzenia.
Może to obejmować, może tego dotknąć, ale czy dotknie - zobaczymy. Z pewnością w tych scenariuszach, które ćwiczyliśmy, obie struktury występowały. Akurat byłem w centrum całego zamieszania, wiec wiem, czym dowodziłem.
Mówi się, że wschodnia granica jest poddawana różnym działaniom o charakterze przemytniczym, którego skala przerasta działania przestępcze, a nabierają one charakteru działań nieregularnych czy trudno klasyfikowanych. Czy Dowództwo Operacyjne analizuje to wszystko, co dzieje się na wschodniej granicy i czy mamy narzędzia do monitoringu i rozpoznania tego typu sytuacji?
Dowódca operacyjny jest odpowiedzialny za ochronę granicy w przestrzeni powietrznej, a przemyt nie odbywa się tylko pod wodą ani po ziemi, ale wszelkimi środkami, więc to, co jest ponad ziemią, jest w naszym obszarze zainteresowania. Jeśli chodzi o wykrywanie przy pomocy elektroniki, to współdziałamy ze Strażą Graniczną z systemem ich punktów obserwacyjnych. SG informuje nas i sprawdzamy, czy te informacje są zbieżne czy rozbieżne. Mamy wiedzę na temat takiej aktywności.
Wyzwaniem jest to, w jaki sposób radzimy sobie z tą informacją. Cały złożony element naszej współpracy to wymiana informacji i reagowanie na wypadek różnego rodzaju działań i aktywności. Przed nami jest jeszcze wiele do zrobienia. Musimy jeszcze popracować nad zmianami prawa, które pozwolą na większe możliwości reagowania na tego typu działalność - bo co innego to wykryć, a co innego oddziaływać. Tych elementów i niuansów, w które Dowództwo jest zaangażowane w wymiarze pozamilitarnym, a związanym z bezpieczeństwem wewnętrznym, jest bardzo dużo.
W naszych ćwiczeniach Renegade i Sarex ćwiczymy właśnie problemy koordynacji z innymi służbami z wykorzystaniem środków niezbędnych do tego celu. W tym roku odbyły się one w Kołobrzegu, później m.in. na Zalewie Zegrzyńskim.
Pewnym wyzwaniem są systemy łączności?
Nie, z tym sobie już radzimy. Ze Strażą Graniczną zdecydowanie jesteśmy najdalej w tej kwestii, nawzajem się uzupełniamy, wspieramy. Ale przed nami jest wyzwanie związane z kinetycznym oddziaływaniem na zaobserwowane obiekty. Tak naprawdę jest to trochę wyzwanie uniwersalne na świecie.
Ma to więc związek pozyskiwaniem i modernizacją sprzętu.
Posiadanie dronów, ale także przeciwdziałanie im to problem, ponieważ drony stają się w tej chwili realnym wyzwaniem dla systemu.
Nie obawia się Pan o szczelność granicy na wschodzie?
Zniesienie wiz dla obywateli Ukrainy, być może zmniejszy nasze problemy skoro będzie można przejść bez wizy przez granicę. Do Polski, tak jak i do innych krajów można dowolnym szlakiem dostarczać pewne rzeczy, nie musi to być określony kierunek związany z daną granicą. Naszym wyzwaniem jest ocena, czy zagrożenie ma charakter militarny, terrorystyczny, kryminalny czy inny. Jeśli jakie zjawisko występuje, to trzeba to cały czas monitorować i reagować. Czasami jest to forma demonstracji, czasami działania na przechwycenie. Jesteśmy bardzo aktywni w tym względzie i próbujemy sobie z tą sytuacją radzić opierając się na aktualnych zasobach.
W kontekście Ukrainy mówi się, że może zostać uruchomiony czwarty szlak migrantów.
Równie dużo uchodźców może przybyć z kierunku Niemiec czy Litwy, wiec ja bym tego w ten sposób nie oceniał. To przenikanie powoduje, że może nie będziemy widzieć kolumny maszerujących uchodźców, ale napływające stopniowo drobne liczby, które będą nam się pojawiać, a to już jest czynnik, który ma znaczenie.
Panie Generale, dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jędrzej Graf.
Alex
A wyjaśni mi ktoś ten podział na OT i WOT? Bo nie chwytam co to są te jednostki OT, które nie są WOTem...
jacenty
Inaczej to OT i ORMO . Przynajmniej tak to ostatnio zostało zdefiniowane przez dowódcę WOT(ORMO)
Anders
OT to Resewa z WL ćwiczy co 2-5 lata. WOT to osobny rodzaj wojsk. Ćwiczy co mieśąc.
r44
Właściwy człowiek na właściwym miejscu, mówi też o naszych brakach ale dyplomatycznie , między wierszami.