Reklama

Geopolityka

Amerykanie coraz bardziej zaniepokojeni sytuacją w Mjanmie

Fot. Aung Naing Soe, Voice of America via Wikipedia.
Fot. Aung Naing Soe, Voice of America via Wikipedia.

Stany Zjednoczone są „głęboko zaniepokojone” doniesieniami, że siły bezpieczeństwa Birmy strzelały do protestujących i nadal zatrzymują i nękają demonstrantów - powiedział w sobotę rzecznik Departamentu Stanu USA, Ned Price.

Dwie osoby zginęły w sobotę w Mandalaj, drugim co do wielkości mieście Birmy, kiedy policja i żołnierze strzelała, by rozproszyć protesty przeciwko wojskowemu zamachowi stanu 1 lutego.

Protestujący wyszli na ulice w miastach i miasteczkach w całej Birmie i domagali się zakończenia rządów wojskowych, przywrócenia obalonego rządu Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) i uwolnienia jej przywódczyni, laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, aresztowanej przez wojsko. Do tłumienia protestów skierowano setki policjantów - twierdzą obecni na miejscu korespondenci AFP. Największe siły policyjne były zaangażowane w rozpędzenie pokojowej demonstracji w pobliżu stoczni. To właśnie tam doszło do użycia broni.

"Przyjęliśmy sześciu mężczyzn z ranami postrzałowymi; stan dwóch rannych jest ciężki" - podało kierownictwo szpitala miejskiego w Mandalaj. W ocenie lekarza zajmującego się rannymi funkcjonariusze używali ostrej amunicji. Media podkreślają, że podczas tłumienia trwających od 1 lutego protestów birmańska policja raczej nie używała dotąd ostrej amunicji, ale zdarzały się odstępstwa. W piątek w szpitalu w Naypyida zmarła uczestniczka protestów postrzelona przez policję 9 lutego. W sobotę liczba wszystkich ofiar śmiertelnych wzrosła do trzech.

„Jesteśmy po stronie mieszkańców Birmy” - napisał na Twitterze Price. Wielka Brytania stwierdziła, że rozważy dalsze działania przeciwko osobom zaangażowanym w przemoc wobec demonstrantów, zaś francuskie ministerstwo spraw zagranicznych określiło przemoc jako „niedopuszczalną”.

„Strzelanie do pokojowych demonstrantów w Birmie jest nie do przyjęcia” - napisał na Twitterze brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab. „Rozważymy dalsze działania, z naszymi międzynarodowymi partnerami, przeciwko tym, którzy miażdżą demokrację i duszą sprzeciw”.

Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada i Nowa Zelandia ogłosiły ograniczone sankcje od czasu puczu, ze szczególnym uwzględnieniem przywódców wojskowych. W wieczornych wiadomościach telewizji państwowej Birmy nie było informacji o protestach ani o ofiarach. W stolicy kraju Rangun przed ambasadą USA zgromadziły się w sobotę wieczorem dziesiątki protestujących, głównie kobiet, ich protest polega na czuwanie przy świecach i śpiewaniu piosenek przeciwko zamachowi stanu.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Geo

    Zaniepokojenie jest pro-forma, bo tu chodzi, żeby Birma nie stała się oknem Chin na Ocean Indyjski z bazą gdzieś koło Rangunu.

    1. Eee tam

      No to dziwnie się składa bo junta jest mocno popierana przez Chiny

    2. noityle

      akurat przewrót prędzej temu zaszkodzi niż pomoże