Reklama

Siły zbrojne

Amerykański krążownik "jak więzienie". Problemy dyscypliny na okrętach

  • Fot. WCBKT S.A.
    Fot. WCBKT S.A.

Amerykańskie media opisują problemy załogi jednego z krążowników US Navy, która określa swój okręt jako „pływające więzienie”. Nie chodziło jednak o nieuzasadniony terror lub mobbing, ale o różne podejście do sposobu zaprowadzania dyscypliny na bojowych jednostkach pływających.

Zgodnie z informacjami otrzymanymi przez portal „The Navy Times” morale załogi na amerykańskim krążowniku rakietowym typu Ticonderoga USS „Shiloh” stało się tak niskie, że sam okręt uzyskał przydomek „pływającego więzienia”. Z raportów o nastrojach z okresu, gdy dowódcą był kmdr Adam Aycock wynikało, że sytuacja zaczęła również wpływać na gotowość okrętu do walki i wykonywania zadań. Misje były bowiem realizowane „w atmosferze nieufności i niezadowolenia”.

Sytuacja była o tyle groźna, że krążownik USS „Shiloh” miał działać również jako część tarczy antyrakietowej zwalczając swoim systemem AEGIS m.in. lecące z Korei Północnej rakiety balistyczne. Był on dodatkowo podstawowym elementem zespołu ochrony lotniskowca USS „Ronald Reagan”, a więc najważniejszej jednostki pływającej działającej w ramach VII Floty USA w pobliżu wysp japońskich i Półwyspu Koreańskiego.

Według „The Navy Times” główną przyczyną niezadowolenia wśród załogi był zły dowódca. W rzeczywistości powodem problemów było zetknięcie się starego sposobu dowodzenia reprezentowanego przez komandora Aycocka z zupełnie nowym, „luźniejszym” podejściem do służby wojskowej młodych marynarzy. Dodatkowo dowódca próbował zaprowadzić ostrą dyscyplinę wśród załogi stosując specyficzne środki przymusu. Karał więc marynarzy za różnego rodzaju przewinienia ograniczając im na określony czas posiłki do chleba i wody. Załoga nazwała więc nieformalnie swój okręt jako USS „Bread and water”.

Marynarze skarżyli się, że są karani za najmniejsze przewinienia, jak np. spóźnienie się z przepustki. Ich meldunki ze skargami opisujące sytuację na krążowniki zajęły „setki stron i ilustrowały dysfunkcję okrętu”. Opisano m.in. przypadek technika od turbin gazowych, który na początku 2017 r. spędził kilka dni ukrywając się w siłowni.

Amerykańska marynarka wojenna przeanalizowała całą sytuację i oficjalnie nie znalazła winy po stronie dowódcy okrętu. Komandor Aycock przeszedł więc honorowo na inne stanowisko w ceremonii przekazania dowództwa, którą zorganizowano 30 sierpnia 2017 r i obecnie pracuje jako naukowiec w Instytucie Badań nad Wojną Przyszłości (Institute for Future Warfare Studies).

Obserwatorzy zauważają, że pomimo tego problem podejścia amerykańskich marynarzy do własnych okrętów nadal pozostał. Takie opinie, jakie pojawiły się w raporcie przygotowanym przez załogę USS „Shiloh”: „Nienawidzę mojego okrętu”, „To tylko kwestia czasu, zanim zdarzy się coś okropnego” można znaleźć w ankietach praktycznie na każdej jednostce pływającej US Navy. Jak się jednak okazuje zupełnie podobnie skarżą się marynarze w innych marynarkach wojennych świata z Marynarką Wojenną RP włącznie.

Wyższe dowództwo ignorowało niskie morale załogi na krążowniku USS „Shiloh”. Fot. US Navy

Źródłem kłopotów najczęściej nie jest bowiem tylko zły dowódca, ale zupełnie inne podejście do służby nowych marynarzy, którzy nie godzą się już na dyscyplinę i warunki, jakie zawsze panowały na okrętach. Niekiedy udaje im się wygrać, o czym może świadczyć zwolnienie 13 stycznia 2010 r. ze stanowiska dowódcy na krążowniku USS „Cowpens” pani komandor Holly Graf, która chcąc uzyskać respekt jako kobieta próbowała podnieść poziom dyscypliny i podobno nadużyła władzy. Pewne ustępstwa w stosunku do załóg już widać – patrząc np. na długie włosy u mężczyzn, które dopuszcza się w niektórych siłach morskich oraz bardziej komfortowe kabiny i mesy.

Jak na razie nie znaleziono jednak konkretnej odpowiedzi, do jakiego stopnia można rozluźnić dyscyplinę na okrętach, by mogły one nadal funkcjonować bezpiecznie mając na pokładzie np. uzbrojenie rakietowe. Z jednej strony trzeba nadal ignorować żale załogi na karanie za spóźnianie się z przepustki, bo w przypadku okrętów w linii jest to niedopuszczalne. Z drugiej jednak strony nie wolno lekceważyć sygnałów o niepełnym szkoleniu marynarzy i niedokończonych naprawach, które rzutują na bezpieczeństwo okrętu. A takie sygnału zostały podobno zignorowane przez dowództwo US Navy na amerykańskim krążowniku. Niepokoić powinna również ilość i długość skarg, z których powstał kilkusetstronicowy dokument.

Być może w tym właśnie tkwi przyczyna kolizji niszczyciele USS „Fitzgerald” i USS „John S. McCain”, do jakich doszło latem 2017 r. i w których zginęło 17 marynarzy. Jak się okazuje zwolnieni wtedy admirałowie odpowiadali również za sytuację na krążowniku USS „Shiloh” znając negatywne wyniki badań nastrojów jego załogi po objęciu dowodzenia przez Aycocka.

Reklama

Wideo: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (18)

  1. maxiu

    Do marynarki USA ida ci ktorzy chca mowic ze sluzyli ale jednozesnie bez ryzyka, wysilku i jak widac dyscypliny, zreszta pewnie starsi koledzy mlodszych informuja ze w marynarce jest luz i zabawa wiec jak dowodca egzekwuje jakas tam dyscypline to w oczach mlodziezy jest zwyrodnialcem i socjopata

  2. nie do wiarek

    Nie prawdopodobne że jest tak żle - a tu się mówi iż jest tak dobrze . Komu wierzyć ?

  3. Roman

    Ciekawe tylko, kiedy na pokładzie któregoś z okrętów US Navy pojawi się następca kapitana Williama Bligha i porucznika Fletchera Christiana. Bo rezultaty tego znane są w historii marynarki wojennej już od 1789 r.

  4. Scypio

    W naszej armii też poważnie traktuje się zarobki, awanse, podwyżki i przywileje emerytalne. Reszta to produkt uboczny tego interesu.

  5. Hmmmm

    Mój ojciec przez ponad 30 lat nigdy NIE spóźnił się do pracy! Dojeżdżał blisko 39km w tym przez miasto stołeczne. Ja do dzis mając 23 lata pracy spóźniłem się jakieś 5 razy dojeżdżając do jednej z firm 29 km w jedna stronę.

    1. ansuz

      Szacun za odwagę cywilną. ;)

  6. Cynik

    Moim zdaniem trzeba rozróżnić dyscyplinę od niepotrzebnego, pruskiego drylu. Spóźnienie się z przepustki? Kara. Ale np. długie włosy? Jeżeli fryzura czy broda nie przeszkadza w wypełnianiu obowiązków, to czemu tego zakazywać? Tak samo należy zwrócić uwagę na warunki bytowe załogi. Należy tym ludziom zapewnić jakiś rozsądny poziom komfortu i prywatności. Przede wszystkim zaś trzeba tłumaczyć. Nie możesz mieć długich włosów nie dlatego, "bo nie", ale dlatego że np. wystają ze stroju ochronnego albo mogą się wkręcić w jakieś mechanizmy. Musisz wrócić o czasie z przepustki, bo okręt ma odpłynąć, a przecież zadanie nie będzie czekać, aż znajdziesz czas. Człowiek na wiele się zgodzi, o ile zrozumie, że jest to potrzebne a nie jest robione mu na złość.

    1. Bunio

      To co piszesz brzmi rozsądnie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Bo ta dyscyplina służy czemuś więcej. Chodzi o wyrobienie nawyku bezwzględnego posłuszeństwa. Żołnierz ma wykonać rozkaz, bo to jest rozkaz, a dowódca nie będzie mu tłumaczył, czemu ma coś zrobić tu i teraz, a nie tam i kiedy indziej itd. Właśnie temu służą rozmaite rygory, regulaminy, szykany, cała ta tresura, której najbardziej jaskrawym przykładem są sposoby selekcji i szkolenia w jednostkach specjalnych...

    2. El_ziello

      I co kazdemu jak dziecku trzeba tlumaczyc? Co do dlugich włosów np. Latwo sie pala, moga sie wkrecic w mechanizm, wymagaja więcej czasu na obsluge(mycie suszenie), moga byc siedliskiem np. Wszy, jest za co zlapac w starciu bezposrednim i mozna pewnie jeszcze znalezc inne minusy. I jak to sobie wyobrazasz? Kazdemu tłumaczyć? Co drugi bedzie cwaniak "ja umyje szybko, nie mam wszy itp". To co tlumaczymy dalej, do skutku? Ile to zajmie czasu a i tak beda nie podporzatkowani. Nie prosciej ustalic ze krotkie i tyle? Musztra, golenie i inne unifikujace, odczlowieczajace zabiegi maja tez inny cel. Masz sluchac i wykonywac rozkazy. A nie ze ci bedzie zaraz oficer tlumacz co i dlaczego, bo ty nie chcesz. No komedia. "Kapralu ale kapral mi wyjasni bo nie kumam, czemu mam strzelac zamiast sie schowac?" "To bardzo wazne bo..."

    3. Marek

      I skończy się to tak: Drogi żołnierzu, Zwracam, się do ciebie z uprzejmą prośbą, byś raczył wsiąść do Abramsa i ruszył na pole bitwy. Wiem, że on jest ciasny i są tam inne niż w panujące w bazie warunki bytowe, mogą ciebie tam zabić, ale jeżeli tego nie zrobisz będzie nieciekawie. Później w kolejce prośba i tłumaczenie dlaczego trzeba opuścić dające zabezpieczenie przed ostrzałem z broni małokalibrowej przytulne wnętrze Bradleya. Chyba nie tędy droga?

  7. Harry

    Żołnierze to dzieci NEOSTRADY i zwolennicy smartfona. Nagrali się w gierki komputerowe i myślą że okręt wojenny to taka duża zabawka. To stąd zapewne takie podejście do służby wojskowej, dyscypliny. Czy pamiętacie jak swego czasu z okrętu USA ,odpływającego z naszego polskiego portu, jeden z młodych jankesów ostrzelał z karabinu wybrzeże? To jest właśnie armia USA. Muszą strzelać na wojnach bo jak nie to rozrabiają.

    1. ?

      Konkretnie, gdzie o tym była mowa ? Na rosyjskich stronach ?

  8. Mosad

    Efekt - ostatnie uszkodzone okręty US navy. Będzie więcej z pewnością, jeśli nie zaprowadzą dyscypliny. Świetnie wyszkolona armia USA to przeszłość.

  9. ansuz

    ALE W CZYM JEST PROBLEM?? Przecież Amerykanie nie maja poboru, tylko służbę dobrowolną! Jeżeli ktoś nie akceptuje wymagań pracodawcy (US NAVY) to wylatuje ze służby w najbliższym porcie a na jego miejsce przylatuje ktoś lepiej zmotywowany i bardziej zaangażowany w tę specyficzna pracę. Ponadto musi spłacić koszty własnego szkolenia, gdyż przed czasem doprowadził do zerwania kontraktu. Moja kapitalistyczna dusza nie widzi żadnego problemu w rozliczaniu niesubordynacji. NIAŃCZYĆ TRZEBA NIEWOLNIKÓW (ŻOŁNIERZY Z POBORU), ZAWODOWCY ŚWIADOMIE WYBIERAJĄ TAKIE ŻYCIE.

    1. Davien

      Tu masz 100% racji,

    2. CB

      No i my w ten sposób straciliśmy większość najwyższego dowództwa, które w części zostało usunięte, a w części samo odeszło nie zgadzając się na obecną politykę MON. Nie uważasz, że czasami lepiej wymienić jedną osobę, niż pozbywać się dużej ilości ludzi z doświadczeniem? Kogo łatwiej i szybciej zastąpić?

    3. Urko

      Problemem jest to, że nie wybierają. Niskie bezrobocie (ok 4,5%) powoduje, że chętnych do wyboru zawodu żołnierza nie ma wielu. Drugim problemem jest to, że gdyby nawet wprowadzić pobór w USA trzeba by się zmierzyć z fatalną kondycją amerykańskiej młodzieży. Szacuje się że ponad 60% populacji w wieku 17-23 lata nie jest w stanie przejść testów sprawnościowych a prawie 30% (to nie są zbiory rozłączne) nie jest w stanie złożyć przysięgi wojskowej bo nie zna albo nie rozumie konstytucji...

  10. cofofififif

    Jakbym ja się spóźnił do pracy, to bym z niej wyleciał. Nie poważni kandydaci są przyjmowani do us nejwi

    1. Bunio

      Naprawdę? No to nie zazdroszczę. Jeszcze nigdy nie pracowałem w firmie w której ktoś by wyleciał za spóźnienie się. Nawet krytyczne uwagi należą do rzadkości, no chyba że to jest trzecie spóźnienie w tygodniu, i nie chodzi o kwadrans a raczej o dwie godziny...

    2. jam

      Dokładnie. Przychodzą na ochotnika, to nie jest służba zasadnicza

  11. Bunio

    Zderzenie konsumpcyjnego stylu życia i indywidualizmu biorącego się z dobrobytu, z dyscypliną i koniecznością podporządkowania niezbędną dla sprawnego działania wojska. Odwieczne problemy imperiów. Wzrost - dobrobyt - upadek. Najdłużej trwają zaś te imperia, w których większość obywateli jest pod butem i nigdy nie zaznaje dobrobytu.

    1. Piotr34

      NO ale sie ten chanat mongolski czy ZSRR natrwaly cala wiecznosc po prostu.Powodem upadku nie jest dobrobyt mas tylko komplente oderwanie sie elit od mas i ich bogacenie sie na kosmiczna skale(np senatorowie rzymscy czy wysocy urzednicy pod koniec Imperium byli z 10 razy bogatsi niz ich poprzednicy podczas gdy poziom zycia zwyklego obywatela ulegl co najwyzje podwojeniu).

  12. Darek

    To wszystko jest wyłącznie wina bezstresowego wychowania, ktore ,,przebojem" weszlo w latach 90 tych. Efektem są tego nieprzystosowane do nawet podstawowej dyscypliny mentalne dzieciaki.

    1. yaro

      trafiłeś w samą 10!

    2. Marek

      Trochę tak i trochę nie. Służba na okrętach wojennych jest specyficzna więc podobne sytuacje miały miejsce wielokrotnie wcześniej. W kajzerowskiej, austro-węgierskiej czy nawet brytyjskiej flocie. Tyle tylko, że wtedy nie było internetu i innych dzisiejszych wynalazków. Tak więc opina publiczna dowiadywała się dopiero wówczas, jak rzecz kończyła się buntem.

    3. jk

      Trudno się nie zgodzić.

  13. SZRAPNEL

    .....struktura armii amerykańskiej pęka...motywacja jest tym co pozwala wytrwać ... dyscyplina tym co pozwala trwać....nawyk tym by osiągnąć cel.....imperium pycha idącą prze upadkiem

  14. Kowalskiadam154

    Luźniejsze podejście do służby wojskowej młodych marynarzy ?! Widać postęp i pokolenie fejszbuka dotarlo do Armii:-)

  15. Phe

    Zyjemy w wirtualnym swiecie, a zasady ze swiata fizycznego.

  16. De Retour

    Jak się jest zmuszonym do obniżenia kryteriów rekrutacji, to tak się to kończy.

  17. werser

    Naprawdę? marynarze skarzą się na dyscyplinę w naszej MW? a na jakich okrętach? tych wirtualnych czy tych stojących od wieków w porcie? wolne żarty.

  18. CB

    Problem stary jak świat, istniejący we wszystkich formacjach i we wszystkich armiach świata. Żołnierze to też tylko ludzie, a nie da się uregulować stosunków międzyludzkich żadnymi przepisami czy regulaminami. Jeden dowódca traktuje swoich podwładnych jak ojciec, inny jak kolegów, następny wszystko olewa, a jeszcze inny jest po prostu znienawidzonym tyranem, którego chętnie rozstrzelaliby swoi właśni żołnierze. Dobry dowódca zapewne powinien być wszystkim po trochu...

Reklama