Porozumienie między państwami obliguje każdego z członków do wyznaczenia kontyngentu żołnierzy, który będzie pełnił 3-miesięczny dyżur w regionie bałtyckim. Pierwsza tura rozpocząć ma się już w 2017 roku. Celem podjętych działań jest wzmocnienie obecności sił NATO w tym regionie.
O decyzji Grupy Wyszehradzkiej powiadomił media minister spraw zagraniczych i handlu Péter Szijjártó, który brał udział w odbywającym się na Litwie spotkaniu przedstawicieli Grupy oraz państw bałtyckich i skandynawskich. Zgodnie z przekazanymi przez niego informacjami oraz deklaracją węgierskiego ministerstwa, każdy z krajów wyznaczy 150 żołnierzy, którzy stacjonować będą w regionie bałtyckim.
Roczna obecność wojskowa (...) krajów V4 podkreśla naszą solidarność z krajami bałtyckimi.
Szczegóły dotyczące całej operacji mają być przygotowane jeszcze przez szczytem NATO w Warszawie. Pracować będą nam nimi dowódcy z zaangażowanych krajów, a wyniki swojej pracy przedstawią ministrom obrony narodowej.
O planach wysłania kompanii polskich żołnierzy na terytorium państw bałtyckich mówił również szef MON Antoni Macierewicz. Jak zaznaczył minister, działania takie mają na celu poszerzenie współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa regionalnego oraz umocnienie stosunków dwustronnych między państwami bałtyckimi. Szef resortu mówił o tych planach podczas spotkania ministrów obrony Polski i Łotwy jeszcze w marcu tego roku.
Swojej gotowości do wysłania sił do krajów bałtyckich nie ukrywali również Czesi. Już w lutym tego roku Martin Stropinicki przyznał, że "trwają rozmowy na temat plutonu około 100 ludzi, którzy wezmą udział w kontyngencie Sojuszu w krajach bałtyckich i Europie Wschodniej". Jak zaznaczył minister, miał to być czeski wkład w realizację planu NATO, który zakłada rozlokowanie w krajach bałtyckich i Polsce sił lądowych, powietrznych i morskich mających za zadanie odstraszenie Rosji.
Czas na szczere rozmowy
W trakcie spotkania na Litwie, ministrowie omówili również współpracę z NATO, Rosją oraz Unią Europejską. Jak zaznaczył minister Szijjártó, wszystkie państwa zgodziły się co do tego, że utrzymana musi zostać idea rozszerzenia Sojuszu. Na tę kwestię szczególny nacisk kładł właśnie przedstawiciel Węgier, który rozszerzenie uważa za niezwykle ważne w "utrzymaniu wiarygodności NATO".
Jeśli NATO nie rozpatrzy pozytywnie sprawy Gruzji i Macedonii, to Europa sama na siebie sprowadzi kłopoty.
płk Siwex
taa, Czesi najwięcej sił morskich rozlokują :]
LL
Pytanie podstawowe - co będziemy z tego mieli, bo mam nadzieję, że nie robimy tego za frajer.
commonsense
kraje bałtyckie, białoruś, ukraina, to nasz wschodni bufor, w razie w, jak już to lepiej by działania wojenne były tam niż na ziemiach polskich, więc w naszym interesie jest je bronić
dimitris /Ateny
Szkopuł z rozszerzeniem o FYROM jest ten, że w oczywisty sposób państwo to zgłasza pretensje terytorialne do swych sąsiadów, choć werbalnie nazywa to inaczej. Kwestia nazwy, to tylko wierzchołek owej góry lodowej, skrajnie nacjonalistycznej taktyki połączonej z historycznym i demograficznym praniem mózgów już całemu młodemu pokoleniu, w szkołach. Jednocześnie osoby o innym zdaniu nie odważają się już na artykułowanie go. Bomba nie ominęła ani byłego prezydenta, Kiro Gligorova, odrywając mu kawałek szczęki - teraz nie wypowiada się już o historii, nie mówi, że są Słowianami, którzy przyszli tam od VI wieku n.e. itd... (patrz jego dawne wypowiedzi, do posłuchania w youtube, do czasu owego zamachu). Szkoda, bo to miły naród.