Reklama

Siły zbrojne

Kanadyjskie Hornety nie będą bombardować Daesh. "Decyzja polityczna"

Fot. Canadian Combat Camera/DND
Fot. Canadian Combat Camera/DND

Kanadyjskie władze zdecydowały się na zakończenie udziału myśliwców CF-188 Hornet w bombardowaniu pozycji Daesh w Syrii i Iraku. Decyzja jest realizacją przedwyborczej zapowiedzi premiera Justina Trudeau, i według komentatorów ma w bardzo dużej mierze charakter polityczny.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem bombardowania z udziałem kanadyjskich Hornetów mają się zakończyć w poniedziałek, 22 lutego. Myśliwce wykonywały uderzenia na pozycje terrorystów od listopada 2014 roku. W działaniach uczestniczyło sześć myśliwców CF-188 Hornet, maszyna tankowania powietrznego CC-150T Polaris (lokalne oznaczenie A310 MRTT) i do dwóch rozpoznawczych CP-140 Aurora.

Kanadyjski premier Justin Trudeau zapowiadał w kampanii wyborczej, że zakończy naloty w Iraku i Syrii. Argumentowano, że do zwalczania terrorystów potrzebne jest wydzielenie większego kontyngentu sił specjalnych (instruktorów), a osobom cywilnym w rejonie działań powinna zostać udzielona pomoc humanitarna.

Głosowanie, w ramach którego wyłoniono liberalny rząd odbyło się w październiku. Władze Kanady podjęły decyzje o znacznym zwiększeniu zakresu szkoleń. Wcześniej w Iraku przebywało 69 instruktorów, teraz zgodnie z zapowiedziami ma ich być trzy razy więcej.

Ponadto rząd premiera Trudeau zdecydował o dostarczeniu siłom kurdyjskim wyposażenia, w tym lekkiej broni i amunicji (m.in. moździerzy 60 mm i karabinów maszynowych). Łączna liczba żołnierzy zaangażowanych we wsparcie Irakijczyków zwiększy się do 830 z 670, nie będą oni jednak w stanie prowadzić wsparcia z użyciem najcięższego uzbrojenia. Podobną rolę, de facto, odgrywają Hornety. Z kolei maszyny CC-150T i CP-140 najprawdopodobniej pozostaną w rejonie operacji, wspierając naloty wykonywane przez inne państwa.

W grudniu ubiegłego roku, w czasie prowadzenia przez Daesh ofensywy przeciwko Kurdom w północnym Iraku, kanadyjskie Hornety wykonywały naloty na pozycje terrorystów. W działaniach uczestniczyły też samoloty sił powietrznych Wielkiej Brytanii, Francji i USA. Z kolei żołnierze wojsk specjalnych Kanady wspierali żołnierzy sił Regionalnego Rządu Kurdystanu, m.in. naprowadzając lotnictwo na cele.

Jak wskazują komentatorzy, wycofanie Hornetów jest więc decyzją polityczną, spełnieniem przedwyborczych zapowiedzi. O ile bowiem w celu pokonania terrorystów działania lokalnych sił lądowych, szkolonych przez instruktorów są jak najbardziej konieczne, o tyle muszą one być odpowiednio wspierane przez lotnictwo, względnie pełniącą podobną rolę ciężką artylerię z użyciem amunicji precyzyjnej. Jest to szczególnie istotne w wypadku sił dysponujących mocno ograniczonym asortymentem ciężkiej broni, jak właśnie Peszmerga. Karabiny maszynowe, czy moździerze 60 mm nie zapewnią odpowiedniej zdolności rażenia. Z kolei sformowanie, wyszkolenie i uzbrojenie np. dywizjonu haubic 155 mm z amunicją precyzyjną jest z wielu powodów mało prawdopodobne.

A udzielanie pomocy humanitarnej, jak najbardziej potrzebnej, nie byłoby skuteczne bez utrzymania wojskowej kontroli nad danym terytorium. Do tego z kolei niezbędne są naloty, o czym świadczy przebieg dotychczasowych działań, w tym szerokie użycie lotnictwa w celu odparcia ofensywy w grudniu minionego roku, a więc długo po tym, jak do Kurdystanu irackiego trafili pierwsi instruktorzy sił międzynarodowych.

Czytaj więcej: Kanadyjscy specjalsi wsparli Kurdów przeciwko Daesh

Ponadto, zwiększenie liczby instruktorów, czy zakresu pomocy, nie obciąża bezpośrednio sił powietrznych i nie usprawiedliwia decyzji o wycofaniu myśliwców. Kanada w ten sposób ograniczy zakres udziału w misji przeciwko Daesh, a „ciężkie” zdolności będą świadczone wyłącznie przez inne państwa, z przyczyn politycznych. Takie zachowanie Ottawy godzi w sojuszniczą wiarygodność, niezależnie od pozytywnego wpływu rozszerzenia działań sił specjalnych czy pomocy humanitarnej.

Reklama

Komentarze (5)

  1. nie da się temu zaprzeczyć

    I świetnie! Jak NATO zaczęło przez rok "bombardować Daesh" to Daesh podwoiło (!) swój stan posiadania, głównie kosztem Asada a na Youtube nie ma wrzutek poszkodowanych przez "bombardowania NATO" islamistów z Daesh. Gdy Rosjanie przez 3 miesiące "bombardowali siły walczące z Daesh a nie Daesh" to Daesh ponosi klęskę za klęską, traci terytoria a Youtube pełne jest złorzeczących Rosjanom islamistów z Daesh stojących przy swoich dymiących zbombardowanych pozycjach. Dlatego może już lepiej by NATO przestało "bombardować Daesh" i cieszę się z kanadyjskiej decyzji! :)

    1. Boruta

      Nic nie podwoiło. To właśnie wspierani tymi nalotami Kurdowie łoją tyłki ISIS. I w takim tempie, że fanatycy nie mają czasu na Twoje "wrzutki"

  2. Roshedo

    tak z innej beczki... Kanada jakiś czas temu (ok. rok) oferowała Polsce odstąpienie za Free kulkunastu do dwudziestu swoich Hornetów... Co się dzieje w tym temacie? Może jakiś artykuł DEFENCE24.PL by sie przydał? Napewno lepiej mieć te 20 Horntów niz 32 (a właściwie 16) SU-22 o zerowej w warunkach europejskich wartości bojowej... Może jakiś deal z USA Oni wraz z Kanadą odpalą nam 32 Hornety (mogą być te starsze roczniki 1989-1993)a my Ukraińcom SU-22 do walk RWE ( do walki RWE właśnie nase są przystosowane)...

    1. Ares

      Lewak Justin Trudeau zrezygnował z zakupu F-35 i zamierza nadal wykorzystywać przez Kanadę F-18 Hornet.

  3. Marek

    Powinni posunąć się jeszcze dalej i zbombardować pozycje Daesh petycjami Amnesty International. Gdyby każdy z członków tej organizacji napisał co najmniej dziesięć, wyszłoby kilka ładnych ton papieru. Islamiści nie mieliby czasu na gwałty, rzezie i rabunki, bo przecież zgodnie z KPA musieliby na każdą w terminie odpowiedzieć. ;) A tak bardziej już serio. Jeżeli działania wojenne prowadzą ludzie bez jaj, to wychodzą wielkie jaja z wojny.

  4. panzerfaust39

    Tak właściwie tylko przeszkadzali tym którzy naprawdę walczą z ISIS a bombardowania przeprowadzane przez Kanadyjczyków były bardziej komiczne niż skuteczne więc co za różnica

  5. xyz407

    Dlatego podstawą myślenia o bezpieczeństwie jest przede wszystkim poleganie w pierwszej kolejności na sobie. Oby to zrozumieli nasi politycy i w pierwszej kolejności dbali o dobrą organizację WP, mądre wydatkowanie środków, następnie o zewnętrzne wsparcie finansowe modernizacji, a potem o ewentualne bazy wojskowe na naszym terytorium. Tylko ta kolejność. Jeżeli zaczniemy i skończymy na bazach, to ktoś kiedyś zrealizuje przedwyborcze obietnice i po ptakach.

Reklama