Reklama

Siły zbrojne

HAL Tejas - długa droga Indii do własnego samolotu myśliwskiego

  • Wóz rozpoznania artylerii na podwozu Żubra, który został zintegrowany z wyposażeniem zadaniowym przez Grupę WB - fot. Łukasz Pacholski
    Wóz rozpoznania artylerii na podwozu Żubra, który został zintegrowany z wyposażeniem zadaniowym przez Grupę WB - fot. Łukasz Pacholski
  • Fot. CYBER.MIL
    Fot. CYBER.MIL

Projekt budowy indyjskiego lekkiego samolotu myśliwskiego HAL Tejas rozpoczął się w 1983 roku. Wprawdzie maszyna została oblatana w 2001 roku, to droga do wprowadzenia jej do służby w indyjskich siłach zbrojnych jest wciąż daleka. Program LCA, którego wynikiem jest Tejas to jeden z najdłuższych i najmniej efektywnych programów budowy samolotu myśliwskiego na świecie. 

Program LCA

Program budowy nowego myśliwca rozpoczęty w Indiach na początku lat 80. XX wieku miał na celu opracowanie samolotu, który mógłby zastąpić liczącą setki sztuk flotę radzieckich Migów-21. Drugim celem było pokazanie możliwości lokalnego przemysłu zbrojeniowego i stworzenie w Indiach odpowiedniego zaplecza do budowy własnymi siłami nowoczesnych samolotów. Początkowo program nosił nazwę LCA (ang. Light Combat Aircraft – Lekki Samolot Bojowy), którą później zmieniono na Tejas (pol. blask). Prototyp samolotu budowanego przez firmę Hindustan Aeronautics Limited z Bangalore został oblatany 4 stycznia 2001 roku, jednak do osiągnięcia przez nowe maszyny gotowości operacyjnej wciąż jest daleka droga. Koszt budowy myśliwca przekroczył już 1,2 mld USD, ale sam samolot ma być jedną z najtańszych propozycji na rynku maszyn wielozadaniowych z szacunkową ceną za sztukę na poziomie 25 - 30 mln dolarów. Przewidywane zamówienie to 294 samoloty dla Sił Powietrznych Indii i 40 dla Marynarki Wojennej. Hindusi poszukują też odbiorców zagranicznych dla sztandarowego produktu swojego przemysłu obronnego.

Fot. tejas.gov.in

Opóźnienia w Siłach Powietrznych

Maszyny HAL Tejas oficjalnie mają wejść do służby w marcu 2015 roku. Wciąż jednak cierpią na wiele „chorób wieku dziecięcego” pomimo trwającego już kilkanaście lat programu testów. Wśród głównych problemów wymienia się konieczność przedłużenia płatowca o 60 cm w maszynach seryjnych. Jest to spowodowane wymogiem cofnięcia panelów kokpitu tak by uniemożliwić przypadkowe katapultowanie się pilota, a także ułatwić wymianę kluczowych układów elektrycznych. Właśnie trudny dostęp do wielu ważnych części i krytycznych układów maszyny mogących wymagać naprawy jest wskazywany przez wojsko jako jedna z bolączek Tejasów. Są one ukryte tak głęboko wewnątrz płatowca, że przy konieczności ich wymiany czas pomiędzy lotami w warunkach bojowych może wynosić od 2 do 3 godzin. 

Siły powietrzne wraz z Hindustan Aeronautics Limited pracują również nad obniżeniem masy samolotu o 550 kg, co uczyni konstrukcję lżejszą i da jej większą moc. Źródła w siłach powietrznych zwracają również uwagę, że wiele punktów testowych i parametrów operacyjnych wciąż musi zostać zatwierdzone przez Centre for Military Airworthiness and Certification w Bangalore, a cały proces ma zająć co najmniej 12 miesięcy. Ponadto, producent wciąż nie przygotował podręczników szkoleniowych i instrukcji obsługi. Wszystkie powyższe problemy powodują, że pierwszy dywizjon uzbrojony w Tejasy rozpocznie służbę dopiero w 2017 lub 2018 roku. Pierwszą bazą operacyjną nowych indyjskich myśliwców będzie Sulur w stanie Tamil Nadu na południu Indii. Maszyny seryjne będą jednak na razie stacjonować w Bangalore, obok zakładów HAL, tak by umożliwić szybsze rozwiązywanie potencjalnych problemów.

Test silnika - fot. wikipedia

Warto przy tym zwrócić uwagę, że Indyjskie Siły Powietrzne swoje główne nadzieję wiążą z wersją LCA Mark-II, który ma zostać oblatana dopiero w 2018 roku. W stosunku do obecnie testowanego LCA Mark-I kolejna generacja Tejasów ma oprócz lepszego wykonania dysponować potężniejszym silnikiem General Electric F414-GE-INS6 o ciągu 90 - 96 kN, w miejsce obecnie montowanego F404 GE-IN20 o ciagu 80 – 85 kN. Opisywana zmiana wymagać będzie jednak również przeprojektowania płatowca, tak by pomieścić inną jednostkę napędową. W planach jest również wersja Mark–III wyposażona w produkowany w Indiach silnik Kaveri i z płatowcem składającym się w 70% z kompozytów o pewnych własnościach charakterystycznych dla maszyn stealth, ale na razie Hindusom trudno oszacować, kiedy mogłaby ona zostać wyprodukowana. Tejas z założenia będzie najlżejszym przyszłościowym samolotem myśliwskim w siłach powietrznych Indii i ma pełnić służbę wraz z większymi, dwusilnikowymi maszynami Rafale i Su-30.

Tejasy dla Marynarki Wojennej – wciąż w fazie prototypu

Na zakup Tejasów zdecydowała się również Indyjska Marynarka Wojenna. Specjalnie dla niej opracowywana jest wersja samolotu mogącą operować z pokładów lotniskowców. Ma być wyposażona we wzmocniony płatowiec oraz podwozie i przeprojektowany nos myśliwca w celu zapewnienia pilotowi lepszej widoczności podczas operowania z okrętów. Pierwszy prototyp maszyny, dwumiejscowy NP-1 odbył dziewiczy lot w kwietniu 2012 roku, a w ciągu najbliższych dwóch-trzech tygodni oczekiwany jest oblot drugiego prototypu - jednomiejscowego NP-2. Biorąc pod uwagę, że oblot NP-2 był pierwotnie planowany w 2011 roku cały projekt notuje już co najmniej trzyletnie opóźnienie.

Prototyp wersji dla marynarki wojennej Indii - fot. tejas.gov.in

Marynarka Wojenna oczekuje też na dwa kolejne zamówione samoloty, które zgodnie z planem miały być już oblatane. Kolejna faza testów morskiego Tejasa została zaplanowana na grudzień b.r., kiedy to maszyny będą testować starty ze specjalnie przygotowanej rampy, będącej repliką wyposażenia stosowanego na lotniskowcach. Certyfikacja maszyny jest planowana na 2017 rok. Morskie Tejasy w wersji Mark-II mają stanowić uzbrojenie dwóch budowanych przez Indie lotniskowców klasy Vikrant. Pierwszy z nich ma zostać przyjęty na stan floty w 2018 roku, ale indyjskie myśliwce morskie z pewnością nie będą jeszcze wtedy gotowe do rozpoczęcia służby. W sumie Indyjska Marynarka Wojenna zgłosiła zapotrzebowanie na co najmniej 40 sztuk HAL Tejas, które mają pełnić służbę na okrętach wspólnie z rosyjskimi Migami-29K.

Od Tejasa do HAL AMCA

HAL Tejas to jeden z najbardziej opóźnionych i nieefektywnych współczesnych programów zbrojeniowych. Jego efektem jest samolot, który istotnie odstaje pod względem nowoczesności od znacznie starszych od siebie myśliwców amerykańskich czy europejskich. Technologicznie jest to maszyna 4. generacji, która jednak wejdzie do służby w czasach, gdy wiele krajów będzie przezbrajać swoje siły powietrzne na samoloty 5. generacji. Analogiczną współczesną konstrukcją jest chińsko-pakistański myśliwiec CAC/PAC JF-17 Thunder, z którym Tejas będzie być może rywalizować o zamówienia eksportowe biedniejszych krajów szukających najprostszych produktów. 

Z drugiej jednak strony Tejas pozwolił Hindusom na rozwinięcie własnego przemysłu lotniczego i pozyskanie bezcennej wiedzy oraz technologii przy procesie jego powstawania. W kraju, który od czasu opracowanego w latach 60. XX wieku samolotu HAL HF-24 Marut nie produkował własnych myśliwców sfinalizowanie projektu LCA należy uznać niewątpliwie za sukces. Indie opracowały samolot myśliwski, który pozwoli na zastąpienie niskim kosztem MiGów-21 pozostawiając bardziej wyspecjalizowane zadania dla dysponujących znacznie większymi możliwościami bojowymi maszyn Su-30, Rafale czy MiG-29K. Mimo ogromnych opóźnień program będzie więc kontynuowany, a Hindusi nie tylko współpracują z Rosjanami przy rozwoju opartego na T-50 samolotu HAL FGFA, ale planują też opracowanie własnego myśliwca 5. generacji HAL Advanced Medium Combat Aircraft, który mógłby być pełnym potwierdzeniem mocarstwowych ambicji Indii. 

Andrzej Hładij

Reklama

Komentarze (5)

  1. jerzy

    Polacy szybciej robili IRYDĘ ?

  2. Miglanc

    Ubożuchne są te umysły, które potrafią jedynie ogólnikowo oszacować że "z motyką na słońce" i takl dalej. Gdyby każdy naród, państwo tak działał to nie było by postępu i realnej konkurencji technologicznej. Gdyby pójść dalej tym tokiem myślenia oznaczało by to, że Polacy nie są w stanie zbudować własnego samochodu, własnego pociągu, i wogóle po co pchać się "z motyką na słońce" skoro można kupić. Otóż można kupić i wydać pieniądze dofinansowując kogoś obcego. Można też podjąć wysiłek gospodarczy, naukowy, intelektualny i każdy inny w celu popchnięcia rozwoju własnego kraju, własnych technologii. Od czegoś trzeba zacząć aby tan rozwój się stał rzeczywistoscią. ROzwój jest napędem gospodarki. W każdej dziedzinie. Jeśli ktoś uważa że Polacy nie powinni konstruować samolotów czy łodzi podwodnych, to znaczy że ma zawężony horyzont myślowy. Bo w tym rozwoju nie chodzi jedynie o mocarstwowość i o piniądze. Czynnikiem spajającym ludzi z najwyższych półek nauki i rozwoju, gospodarki czy ekonomii są projekty wymagające rozwoju osobistego ludzi i instytucji. A że Indie zaczynają późno i powoli, to tylko wynika z faktu że dzisiejsze technologie potrzebują ustabilizowanej gospodarki i ekonomii, które muszą unieść ciężar tych przedsięwzięć. Kidyś przecież przecierano szlaki dzisiejszych technologii np. w Stanach, ale nikomu do głowy nie przychodziło mówić że nie warto, bo można kupić. Może USA mogłyby kupować od Niemców, ale wtedy nie byłoby konkurencji i autentycznego rozwoju ale też i wyścigu technologii. Kto tego nie rozumie pozostanie na zawsze poza zdolnością opracowania własnych technologii i prowadzenia własnej niezależnej polityki. Polityka jest w znacznym stopniu oparta na możliwościach ekonomicznych i gospodarczych danego kraju. SIlna gospodarka to silna polityka - zobaczcie co i jak robią Niemcy, na przykład. Czy Polacy są skazani na naśladownictwo? Otóż twierdzę że nie jesteśmy wcale gorsi od NIemców czy innych narodów. My potrzebujemy jedynie trochę spokoju i mądrych polityków umiejących wykorzystać istniejącą sytuację polityczną w Europie. Polacy są w stanie robić rzeczy o jakich innym narodom sie nie śniło. Musimy jedynie pozbyć się kmpleksów które nie maja realnego uzasadnienia. Na przykład wmawianego nam kompleksu nie udaczników którzy nie są w stanie rządzić się mądrze. Komuś zależy byśmy sami siebie tak potrzegali. Komu? To nie powinno mieć znaczenia. POtrzeba jedynei byśmy mieli pewność że rządzimy się sami we własnym kraju.

  3. Jasta

    Te indyjskie programy zbrojeniowe, ale nie tylko, dają asumpt do zadumy historiozoficznej. Mamy oto starożytną, godną szacunku, bardzo wysoko rozwiniętą cywilizację, która co prawda u progu ery nowożytnej nie miała już specjalnej pary i dała się wyprzedzić beniaminkom, których przodkowie, kiedy Hindusi budowali złote świątynie i spisywali wspaniałe księgi, żubry szczać prowadzali. Dominacja tych beniaminków, akurat grupy przodującej w nowej cywilizacji, bynajmniej nie była sprawą jednostronnie złą, dała bowiem Indiom okazję spokojnego wchłonięcia niezaprzeczalnych osiągnięć Europy i powszechny dostęp do uniwersalnego języka, w którym jest wszystko. Powinno im iść lepiej niż Chińczykom, do których osiągnięcia Zachodu szły dużo bardziej oszczędnymi drogami, a w dodatku przez kilkadziesiąt lat za pośrednictwem zwyrodniałej formy marksistowsko-leninowskiej. A jednak nie idzie, wszystko im się rozłazi, cały ten potężny potencjał wielkiego narodu jest uśpiony.

    1. Jac

      Zatwardziały zwolennik wolnego rynku powie, że to z powodu późniejszego wprowadzenia reform niż w Chinach. Poza tym tego co w Chinach się dzieje też do końca nie wiadomo. Nie bez znaczenia jest to szczególne zainteresowanie się Chinami przez USA i resztę w sferze gospodarki.

    2. Wojmił

      Jasta - celny komentarz... Spójrz na to w ten sposób: - Chiny ustrój autorytarny, możliwość sterowania działaniami państwa i obywateli, firm itp i wykorzystywany bardzo dobrze powiedzmy szczerze, - Indie kraj demokratyczny (syfny ale demokratyczny), w którym działają te same mechanizmy jak w demokracjach z całym tym zamieszaniem, biciem piany nad głupotami itp. Czy problemem i różnicą nie jest w tym momencie demokracja? Wiadomo, że w nie we wszystkich miejscach tego świata się sprawdza... że jakiś poziom społeczny musi być osiągnięty aby mogła sprawnie funkcjonować (kraje zachodnie, które demokracje ze starożytności przywróciły i adoptowały do naszych czasów, wprowadziły demokracje będąc na wysokim poziomie społecznej organizacji - wtedy gdy warcholstwo w nierozwiniętym narodzie nie mogłoby popsuć już państwa bo występowało marginalnie). Jeśli tego poziomu nie ma (a w Indiach nie ma ewidentnie) to działa fatalnie... Próby nacisków na Chiny aby je udemokratyzować chyba to miały na celu - aby skupienie na rozwoju i ambicjach wielkomocarstwowych oraz zorganizowane działanie państwa skierować ku dyskusjom i kłótniom o wolnościach etc. Pisał już o tym i Huntington i Brzeziński i Wallerstein.. co ty na takie ujęcie tematu? Powiedzmy sobie wprost: Indie są w tyle za Chinami i to coraz bardziej.. swoje też zrobił Islam, który podzielił Indie - ta sama grupa etniczna - Pakistan, Bangladesz, Indie - ci sami ludzie a dali się poróżnić bzdurom religijnym i z tego powodu rzeź co jakiś czas wybucha aż miło.. Gdyby Indie były zjednoczone też pewnie inaczej by to wyglądało...

    3. fdsdfds

      Jasta, fajnie fajnie ale w chinach nie było ani marksizmu ani Leninizmu. Radze sie doedukowac z ekonomii. Chiny wykształciły własną wersję komunizmu

  4. kupiec

    a my Polacy mielismy w planach ISKRĘ 2, IRYDĘ, ORKANA, KOBRĘ 2000, SKORPIONA i.... nic z tego nie wyszło bo były torpedowane przez POlityków i wojskowych. Kochali się w sprzęcie zachodnim. Dlatego polskie zakłady padały albo zostały za friko sprzedane.

    1. zbroja

      Iryda bezużyteczny i wadliwy samolot treningowy, stanowiący krok w tył w stosunku do TS-16. Po 15 lat pracy i władowaniu w niego 400 mln $ wymagał "tylko" poprawienia silników, kadłuba, aerodynamiki (kolejne "łaty" na skrzydła) i wymiany awioniki. Pomimo wszystko WP dla świętego spokoju zamówiło i opłaciło kilkanaście egzemplarzy tylko ich nie odebrało, stały w hangarze pewnie stały by tak do dzisiaj tylko jak jankesi przejęli PZL Mielec(za cenę ziemi) to kazali zabierać ten złom.

  5. obecnie wersja 3.2

    my za to posiadamy wyspecjalizowaą taśmę produkcyjną kropideł...

    1. Marek

      Z tego, że ktoś w Polsce nie wpadł na podobny do Hindusów pomysł, należy się tylko i wyłącznie cieszyć, bo na produkcji "kropideł" jak mówisz, jest zdecydowanie niższa strata. Ktoś, kto śledzi choć trochę rozwój Tejasa, doskonale zdaje sobie z tego zresztą sprawę. Także i z artykułu jasno wynika, że chłopaki zrobili sobie z powodów ambicjonalnych, cholernie drogi program myśliwca wielozadaniowego dla ubogich, którego w przyszłości może i sprzedadzą jakimś "czarnym panom". Jedyny zysk dla Hindusów z tego taki, że zdobyli przy okazji programu Tejasa doświadczenie.

    2. werk

      Co ty porównujesz matołku - miliardowe Indie z Polską ??

    3. Wojmił

      coś Ty - dewocjonalia także importują z Chin :) Tylko świeczki i znicze produkujemy u sibie bo transport z Chin zbyt drogi... a kapłanów nie tylko produkujemy ale nawet eksportujemy! Ale ogólnie masz rację.. słuszna uwaga... lecz nasze ambicje nie powinny być tak dalekie jak budowa myśliwca czy wielozadaniowca .. lecz produkcja mniejszych maszyn i dronów to było kiedyś w naszym zasięgu gdyby ambicje były naukowo-techniczne-gospodarcze naszych "rządzących" wybranych przez obywateli a nie tylko zapewnienia sobie miejsca w raju..

Reklama