Geopolityka
Zamachy w Syrii i Jemenie
We wtorek w kontrolowanym przez Kurdów mieście Al-Hasaka na północnym wschodzie Syrii, w wyniku zamachu samobójczego, zginęło co najmniej 16 osób, w tym troje dzieci. Z kolei w środę celem podwójnego zamachu z wykorzystaniem samochodów pułapek była baza wojskowa przylegająca do lotniska międzynarodowego w Adenie na południu Jemenu. Co najmniej sześć osób zginęło, a kilkadziesiąt zostało rannych - podało źródło wojskowe, które o atak oskarżyło dżihadystów.
Jak podało Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie, zamachowiec w mieście Al-Hasaka zdetonował ładunki wybuchowe przed piekarnią. Według kurdyjskiej agencji informacyjnej Hawar, ofiary śmiertelne to cywile.
Do tej pory nikt nie przyznał się do tego aktu terroru, jednak jak zauważa cytowana przez agencję dpa osoba z ramienia syryjskiego rządu, atak nosi znamiona zamachów przeprowadzanych przez tzw. Państwo Islamskie (IS). W przeszłości dżihadyści z IS przeprowadzali już ataki w prowincji Al-Hasaka. Do jednego z nich doszło w grudniu ubiegłego roku w mieście Al-Kamiszli, w którym zginęło 16 osób, a 30 zostało rannych.
Miasto Al-Hasaka położone w prowincji o tej samej nazwie znajduje się pod wspólną kontrolą syryjskich sił rządowych i kurdyjskiej milicji YPG (Ludowe Jednostki Samoobrony), która zwalcza bojowników z IS przy wsparciu z powietrza sił amerykańskich.
Zamach na bazę w Jemenie
W Adenie zamachowcy wysadzili jeden samochód pułapkę przy wjeździe do bazy, otwierając tym samym drogę drugiemu pojazdowi, który wjechał na jej teren, gdzie eksplodował - poinformowało agencję AFP jemeńskie źródło wojskowe. Wśród zabitych jest czterech żołnierzy.
Po tych dwóch wybuchach ponad 20 bojowników zaatakowało żołnierzy na terenie bazy. Doszło do wymiany ognia, na miejsce zostały ściągnięte dodatkowe siły wojskowe - podały źródła we władzach bezpieczeństwa. Walki wciąż trwają.
Pod koniec czerwca celem zamachów bombowych w dawnym bastionie Al-Kaidy w Jemenie, w Al-Mukalli nad Zatoką Adeńską, były posterunki wojskowe. W serii ataków samobójczych zginęło co najmniej 33 żołnierzy. Pod koniec maja w zamachach samobójczych w Adenie śmierć poniosło 45 rekrutów.
Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Rijad rządowi. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie i Al-Kaida.
Sunnicka koalicja arabska zwalcza od marca 2015 roku wspieranych przez Iran szyickich rebeliantów Huti, kontrolujących Sanę oraz rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju. Rijad dąży do przywrócenia w pełni do władzy prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego. Według ONZ od marca ub. roku zginęło w Jemenie ok. 6,3 tysiąca osób, z czego połowę stanowią cywile.
Are
Informacja jest podana w ten sposób, iż sugeruje iż za oboma zamachami stoi ta sama organizacja (ISIS-daesh). Oczywiście to nie jest prawdą. Huti nie są ani sunnitami, ani nie są zainteresowani zorganizowaniem totalnego światowego chaosu. Mają więcej cech wspólnych z Kurdami niż z typowymi fanatykami typu daesh.
Urko
Nie masz się czym denerwować. Każdy kto ma jakiekolwiek pojęcie o sytuacji w Jemenie, wie że międzynarodową opinię nie interesuje kim jest ruch Al Huti i Zajdyci. Przeciętny człowiek nie rozumie, dlaczego tych samych ludzi nazywamy raz "społeczną rewoltą" a drugi raz "rebeliantami" w zależności kogo akurat chcą obalić. I nikt też pewnie nie zauważy, gdy Zajdytów nagle już nie będzie, ( W ciągu ostatnich 10 lat ich liczebność spadła z ponad 12 do poniżej 8 mln ) Interesuje to kogoś? Nie - ponieważ nie ma tam Rosjan! (Chociaż kto to wie, skoro się nikt nie interesuje?)