Geopolityka
Wojna psychologiczna na linii Jerozolima - Teheran.
Jak podaje RIA Novosti, 26 lipca br., irański ambasador przy ONZ Mohammad Khazaee miał powiedzieć, że to Izrael dokonał zamachu na autobus w Burgas.
Przedstawiciel Iranu, podczas debaty na temat Bliskiego Wschodu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, miał oskarżyć o przygotowanie spisku i przeprowadzenie zamachu na autokar z izraelskimi turystami na lotnisku w bułgarskim Burgas państwo żydowskie.
Agencja cytuje dyplomatę:
Taka operacja terrorystyczna mogła być zaplanowana i przeprowadzona wyłącznie przez ten sam reżim, którego krótka historia pełna jest operacji państwowego terroryzmu i morderstw, za które obarczał odpowiedzialnością innych dla krótkowzrocznych politycznych korzyści
Khazaee miał stwierdzić, że Iran nigdy nie zaangażowałby się "w tak odrażający czyn przeciwko niewinnym ludziom". Wyrazić miał również wzburzenie z powodu oskarżeń kierowanych przez premiera Izraela B. Netanjahu w stronę Iranu:
To niesamowite, że zaledwie kilka minut po zamachu, izraelscy oficjele ogłosili, że stoi za tym Iran
Do wszystkich tego typu relacji medialnych należy jednak podchodzić z wielką ostrożnością, gdyż np. 20 lipca Times of Israel, powołując się na Kanał 2 izraelskiej telewizji podał, że:
"Ahmadineżad napawający się sukcesem wskazuje na odpowiedzialność Iranu za zamach w Burgas"
Okazało się później, że wypowiedź irańskiego prezydenta została źle przetłumaczona i zinterpretowana, a niedługo po tym na stronie internetowej Times of Israel ukazało się sprostowanie.
Mimo wszystko szkoda została wyrządzona i przede wszystkim w społeczeństwie izraelskim wielu mogło zakodować podświadomie domniemane nikczemne uwagi Ahmadineżada, abstrahując od woli izraelskiego serwisu.
Jak podkreśla Robert Wright z The Atlantic, błąd mediów, który niekoniecznie musiał wynikać ze złej woli, związany jest z tzw. "efektem potwierdzenia" . Polega on na tym, że ludzie widzą tylko dowody zgodne z ich wcześniejszym przekonaniem. Efekt ten dotyka również polityków i analityków i według Wrighta, może nawet prowadzić do wojny.
Wypada się zgodzić z powyższą opinią, zwłaszcza w sytuacji rosnącego napięcia na linii Jerozolima - Teheran. Z drugiej strony, spekulacje, oskarżenia i słowna agresja nie musi być wcale wynikiem błędu, a stanowić element toczącej się od dawna wojny psychologicznej z wykorzystaniem mechanizmów propagandowych.
Marcin M. Toboła
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie