Reklama

Wojna na Ukrainie

Rosyjscy droniarze. Śmierć w piechocie ceną reformy

Rosyjscy droniarze
Rosyjscy droniarze
Autor. Kadr z mat. propagandowego jednego z batalionów

Z jednej strony rosyjskie plutony bezzałogowców są rozwiązywane, a operatorzy posyłani do pieszego szturmu. Z drugiej strony – utworzono odrębny rodzaj wojsk, a w produkcję i szkolenie droniarzy czynione są pokaźne inwestycje. Jak wygląda dronizacja w Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej?

Ukraińscy żołnierze są prekursorami wojny dronowej, która stała się zamiennikiem dla rozpoznania lotniczego, przeciwpancernych pocisków kierowanych, pocisków przeciwlotniczych, granatów moździerzowych, a także działań psychologicznych. W czasie tzw. Specjalnej Operacji Wojskowej w szeregach rosyjskich wojsk narodziła się skopiowana z wzorców Zbrojnych Sił Ukrainy kultura operatorów bezpilotowców. W którym miejscu pod względem rozwoju wojsk systemów bezzałogowych znajdują się Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej?

Reklama

Perspektywa rosyjskiego droniarza

„Lata się nimi jak na symulatorze. Masz świetny obraz. Dron bardzo szybko odpowiada na to, jak nim sterujesz. Ukraińcy nie mają czym odpowiedzieć na nasze drony na światłowodzie” – komentuje rosyjski operator bezpilotowca w propagandowym materiale wideo. Dron dronowi nierówny. Na wstępie zaznaczam, że w niniejszej analizie przyglądam się rosyjskim operatorom bezzałogowców klasy FPV. Piszę głównie o pilotach wielowirnikowców.

Korzystając z tzw. runetu, czyli rosyjskich mediów społecznościowych, a także obserwując całe spektrum materiałów dziennikarskich poświęconych powyższemu tematowi, możemy pokusić się o pewną syntezę tego, na jakim etapie rozwoju są Rosjanie w wojnie bezpilotowców. Pierwsze i najważniejsze jest odnotowanie, że zgrupowania rosyjskie zaangażowane na Ukrainie nie są już wojskami pierwszego rzutu z 2022 roku. Rosja ma obecnie gorzej zmotywowanych i wyszkolonych żołnierzy niż w dniu rozpoczęcia inwazji. Niestety z perspektywy wojny widzianej z okopu są lepiej wyposażeni, uzbrojeni oraz sprytniejsi. Rosjanie kopiują rozwiązania wprowadzane przez Ukraińców, a nawet – o zgrozo – udoskonalają je. Zaczęli się od nich uczyć.

    W innym rosyjskim materiale propagandowym, który udaje niewinny reportaż uśmiechniętego blogera, widzimy dwóch rosyjskich operatorów. „Kanadyjczyk” – bo taki nom de guerre nosi jeden z nich – opowiada, jak studiował za granicą. Wrócił do Rosji, bo jak sam twierdzi, Kanadyjczycy byli pro-ukraińscy, a on chciał zostać „kimś”. W Kanadzie pracował w bankowości, w Rosji zaciągnął się do armii. „Widziałem, jak efektywne potrafią być ukraińskie drony” – komentuje Rosjanin.

     „Chciałem być częścią tej fali” – tak określa ruch w armii, by bezpilotowce wprowadzać także w rosyjskim szturmie. „Kanadyjczyk” pokazuje blogerowi nagrania ze swoich ataków. Na jednym z nich ma być uwiecznione zniszczenie ukraińskiego składu. „Albo była tam amunicja, albo paliwo” – komentuje, potwierdzając, że nie jest doświadczonym żołnierzem, ponieważ po samych eksplozjach i barwach dymu można wiele rozróżnić. W kolejnym ujęciu widzimy tor przeszkód dla rosyjskich operatorów, którzy latają bezzałogowcami pomiędzy różnymi przeszkodami, wieńcząc lot atakiem na mecie, gdzie wiszą balony.

    Reklama

    Eksperymenty z rosyjską Baba Jagą

     „Ziemia nie jest płaska. Sygnał idzie pod kątem w górę. Jeżeli dron go zgubi, odleci za daleko, to spadnie. Dlatego użycie statku-matki (który ma podczepione mniejsze bezzałogowce) pozwala nam latać dalej i skuteczniej” – komentuje. „Łatwiej uniknąć nam zagłuszarek w ten sposób” – dodaje. Rosjanie eksperymentują z ukraińskimi rozwiązaniami. Zaczęli produkować własne nośniki dronów. Rosjanie chwalą się, że co prawda w maju 2022 r. na Ukrainie produkowano dziennie 484 bezzałogowce, a w Rosji 323, to od listopada 2023 r. Moskwa prześcignęła Kijów. Dziś w Rosji wytwarzanych jest 3700 bezzałogowców dziennie, przy ukraińskim dziennym maksymalnym wolumenie na poziomie 3300. Co do tych statystyk, weźmy poprawkę na klasę bezpilotowców.

    Obiektem zazdrości Rosjan jest ukraińska „Baba Jaga”, czyli ciężki wielowirnikowiec, którego zadaniem jest bombardowanie rosyjskich pozycji z wykorzystaniem granatów moździerzowych. „Każdy o niej słyszał, mają rozwiązania, które powinniśmy naśladować” – mówi „Kanadyjczyk”. Rosjanin zapowiedział, że eksperymentują z własnymi ciężkimi wielowirnikowcami. „Nie chcemy zakończenia wojny. Uzależniliśmy się od adrenaliny” – mówi na zakończenie rozmowy.

      W innym materiale widzimy trzech rosyjskich operatorów z „Batalionu Krym”. „Naszym zadaniem jest zwiad lotniczy oraz rażenie celów ładunkami wybuchowymi przy pomocy dronów, które sami konstruujemy” – mówi jeden z żołnierzy. „Mavikiem obserwujemy cel i nagrywamy atak, a dronami-kamikaze atakujemy” – zaznacz inny żołnierz.

      Rosyjskie Ministerstwo Edukacji ogłosiło w połowie 2023 r., że rosyjskie szkoły zawodowe będą szkolić operatorów bezpilotowców. Mają to być „bezzałogowe statki powietrzne do 30 kg”. W grudniu 2024 r. szef resortu obrony Rosji Andriej Biełousow zapowiedział utworzenie do końca 2025 r. nowego rodzaju sił zbrojnych – Wojsk Systemów Bezzałogowych. Agencja Interfax Rosja podała, że do 2030 r. Kreml chce przeszkolić milion Rosjan w pilotowaniu bezzałogowców.

      Reklama

      Reforma zabija operatorów

      Niestety, jak twierdzi „New York Times”, Rosjanie dysponują obecnie większą liczbą urządzeń zakłócających niż Ukraińcy. „Rosja ma więcej zagłuszających urządzeń zdolnych do obezwładniania ukraińskich sygnałów poprzez nadawanie na tych samych częstotliwościach przy wyższej mocy. Wykazuje również lepszą koordynację między swoimi oddziałami” – czytamy w artykule: „Jamming: jak wojna elektroniczna przekształca ukraińskie pola bitwy”.

      W przypadku Rosji centralizacja systemu wojsk dronowych będzie oznaczało śmierć wojskowej subkultury, która zaczęła się tworzyć także po to, aby jej uczestnicy nie byli wysyłani do szturmów. Już teraz widać pierwsze tego efekty, choćby w relacji żołnierza, któremu kwatermistrzostwo odebrało bezzałogowce zakupione w ramach społecznej zbiórki, a jego przypisano do piechoty. Specjalizacja dronowa w Siłach Zbrojnych Federacji Rosyjskiej formalnie nie istnieje. W ramach tzw. Specjalnej Operacji Wojskowej żołnierze zaczęli więc trzymać się z dala od szturmu poprzez nabywanie takiego „fachu”, którego nie objęła jeszcze kremlowska biurokracja. Skończyło się to śmiercią dwóch znanych w Rosji droniarzy z 87. Pułku 1. Brygady Strzelców Zmotoryzowanych, których posłano do okopów.

        Wywołało to taki rezonans społeczny, że Moskwa ugięła się, po śmierci żołnierzy wprowadzając specjalny pluton dronów we wspomnianym pułku. Lecz w innych jednostkach nie ma taryfy ulgowej. Bataliony bezzałogowców są rozwiązywane. Jak pisze Instytut Studiów nad Wojną, „na 20 żołnierzy piechoty szturmowej przypada 70 specjalistów od dronów i ewakuacji”. „Rosyjski MON dąży również do centralizacji i pełnej kontroli nad zamówieniami, rozwoju i produkcji systemów bezzałogowych – procesów, które również powstały w sposób częściowo nieoficjalny i zdecentralizowany” – czytamy w analizie ISW.

        W tym celu powstało Centrum „Rubikon”, którego zadaniem jest kontrola dostarczanych na front bezzałogowców. Chodzi o wprowadzenie pełnego monopolu Kremla. Jak raportuje ISW, rosyjskie organizacje wolontariackie, które do tej pory dostarczały bezpilotowce oraz inny sprzęt dla rosyjskich żołnierzy, są pod takim pręgierzem kontroli, że ich działalność jest w zasadzie niemożliwa. Instytut szacuje, że dronizacja Rosji w tym wydaniu zajmie Moskwie sześć miesięcy. Jest to z korzyścią dla Ukrainy – krótkofalowo, bo oznacza chaos organizacyjny oraz śmierć najlepszych rosyjskich operatorów. Jednak długofalowo jest to szalenie niebezpieczne dla NATO i Polski, ponieważ Rosja stawia na odgórną, masową dronizację armii.

        Reklama

        WIDEO: Polska pancerna pięść na straży Łotwy [WYWIAD]

        Reklama

        Komentarze

          Reklama