Wojna na Ukrainie
„Rosjanie gorzej wyposażeni niż Koreańczycy”. Co dzieje się pod Kurskiem?
Z materiałów w tzw. runecie wynika, że główny ciężar rosyjskiego uderzenia pod Kurskiem opiera się na kombinowanych siłach najemniczych – ekswagnerowcach, kadyrowcach oraz północnokoreańskiego zaciągu. Charakter tych oddziałów stoi w sprzeczności z narracją Kremla o nowej wielkiej wojnie ojczyźnianej. Ponadto „unboxing” szpeju i wyposażenia żołnierzy z KRLD zawstydził rosyjskich żołnierzy.
Bus sunie w kierunku linii frontu pod Sudżą. Na tylnych siedzeniach siedzą rosyjscy żołnierze. Na czapkach i szewronach przyczepionych do kamizelek mają pogańskie słowiańskie runy, ale na ramionach flagi kadyrowskiej Czeczenii. Rosyjski propagandysta, który udaje reportera wojennego odwraca głowę w stronę kamery. Tłumaczy widzom, że są pod Kurskiem. Auto podskakuje co jakiś czas na wertepach. Kim są rozmówcy w tym propagandowym materiale? To prawdopodobnie ekswagnerowcy, którzy podpisali kontrakty z czeczeńską Rosgwardią.
Nie są etnicznymi Czeczenami. Jeden z żołnierzy twierdzi, że wziął Ukraińca do niewoli, ale ten „żyje” – jak zapewnia. Brzmi to sztucznie, wątek w materiale się nie rozwija, bo jest nagłe cięcie w „reportażu”. „Ptaki teraz zamarzają, w taką pogodę, więc możemy jechać” – stwierdza jeden z „Achmatowców”. Kamerzysta przez chwilę kręci zamarzniętą drogę i las. Żołnierz sugeruje, że gdy jest bardzo zimno drony mają ograniczony zasięg. „Ptaszki” to w wojennym slangu drony.
„Musimy się rozproszyć. Nie może być skupisk ludzi” – mówi jeden z żołnierzy, gdy wysiadają z auta. Oddział jest umundurowany, wyposażony i uzbrojony jak typowa najemnicza grupa, każdy żołnierz ma inny mundur, polar, kamizelki to „plate carriery” różnych firm. Żadnej unifikacji. Kamerzysta kręci przykryte śniegiem ciało ukraińskiego żołnierza. Spod warstwy białego puchu wystają kończyny przepasane niebieską taśmą. „Spaliliśmy transporter ukraiński – Kozak się nazywa” – przechwalają się żołnierze. W śniegu ma leżeć sześć ciał, jak twierdzą rozmówcy „reportera”. Żołnierze uruchamiają drona z podczepionym ładunkiem wybuchowym, który wzbija się w powietrze.
Napływowy element pod Kurskiem
Na innym odcinku frontu pod Kurskiem, północnokoreańscy żołnierze szykują się do szturmu. Z jednej strony są bardziej zdyscyplinowani niż Rosjanie, z drugiej – co widzimy na licznych materiałach z dronów – nieprzygotowani do dronowego współczesnego pola walki. Nacierają tyralierą. Wśród nich są północnokoreańscy komandosi, którzy nie są tak źle wyposażeni i uzbrojeni jak opisują to media. Ukraiński korespondent wojenny Jurij Butusow, raportuje: „operatorzy 8. Pułku (Ukraińcy) na pozycjach wroga odkryli i zdobyli: sprzęt ochrony osobistej i wyposażenie wojskowe okupantów, dalmierz „DL-5”, celownik termowizyjny „1PN139-1”, karabin szturmowy AK-12 z celownikiem „1P87”, „sprzęt łącznościowy, który może zawierać dane o ruchach i planach wroga. Ponadto znaleziono dokumenty wroga”. Choć o AK-12 mówi się jak najgorzej, to wojsko KRLD ma i tak stać wyżej niż podstawowe wyposażenie i uzbrojenie dawane Rosjanom. Dlatego czeczeńska Rosgwardia złożona z ekswagnerowców sama się ekwipuje i uzbraja.
Korpus Ekspedycyjny KRLD pod Kurskiem miał jak dotąd stracić do czterech tysięcy żołnierzy. Przypomnijmy, że z Korei Północnej do Rosji wysłano ok. 11 tysięcy wojskowych. „Są młodzi, dobrze wyszkoleni fizycznie, przesiąknięci ideologią, dobrze posługują się bronią palną” – czytamy o północnokoreańskich żołnierzach. „Są lepiej wyposażeni od Rosjan” – twierdzi jeden z ukraińskich komandosów. Z „unboxingu” północnokoreańskiego szpeju i wyposażenia wynika, że rosyjski szeregowy żołnierz jest gorzej ekwipowany niż jego odpowiednik z Korpusu Ekspedycyjnego KRLD.
Taktyka na drony
Jak wygląda północnokoreańska taktyka pod Kurskiem? „Przemieszczają się w dużych, kilkudziesięcioosobowych grupach, praktycznie bez wsparcia” – czytamy. „Przechodzą przez pola minowa, są atakowani przez drony i artylerię, ale posuwają się dalej. Po zdobyciu pozycji nie umacniają się, czekając na wojska rosyjskie”. W toku walk wypracowali prymitywną taktykę na ukraińskie drony. „Jeden z żołnierzy służy za wabik, inni mają za zadanie zestrzelić drona z broni strzeleckiej” – zaznaczono. „Rosjanie w takiej sytuacji próbują się ukryć” – czytamy jedną z opinii. Żołnierzom KRLD pod Kurskiem nakazano zabijać się granatem, gdy są ranni. Ostatnia kula w magazynku ma służyć za rezerwę na wypadek ryzyka wzięcia do niewoli. Pomimo tego udało się pojmać żołnierzy z Korei Północnej. W jakich okolicznościach?
Prawdopodobnie jeden z dwóch znanych opinii publicznej wziętych do niewoli północnokoreańskich jeńców, który wypowiedział się w mediach, planował wysadzenie się granatem. Ostatecznie zaniechał samobójstwa i dał się opatrzeć ukraińskiemu medykowi. Gdy został wzięty do niewoli, sektor w którym nacierali azjatyccy żołnierze obłożono ciężkim ogniem artyleryjskim Rosjan. W niewoli twierdził, że wpojono mu, że „jedzie na szkolenie do Rosji”. Przy żołnierzu oprócz północnokoreańskich dokumentów znaleziono książeczkę wojskową Federacji Rosyjskich z wypisanymi danymi obywatela z podmongolskiej Republiki Tuwy. W mediach komentowano, że nie jest to żaden Koreańczyk z Północy, a po prostu obywatel Rosji z azjatyckimi rysami. Jak się okazuje żołnierzom północnokoreańskiej ekspedycji pod Kursk wręczono fałszywe dokumenty.
Co noszą przy sobie żołnierze KRLD?
Na nagraniu rozmawia on z tłumaczem w języku koreańskim. Z dostępnych materiałów dowiadujemy się ponadto, iż Koreańczycy z Północy mają nie tylko zakaz poddania się, ale także nakaz, zabierania ciał z pola bitwy.
Prawdopodobnie celem unikania identyfikacji. Co paradoksalne, z dwóch znanych mediom jeńców z KRLD jeden zadeklarował chęć pozostania na Ukrainie, a drugi… chce wracać do KRLD i może zostać wymieniony za jeńców ukraińskich. Wzięcie jeńców z KRLD oraz przeszukanie zabitych żołnierzy sprawiło, że można było im zajrzeć do kieszeni. Żołnierze Korpusu Ekspedycyjnego mają swoje odręczne notatki, instrukcje dotyczące pomocy medycznej na polu walki, a także materiały propagandowe z przewodnią rolą dyktatora KRLD Kim Dzong Una. Mają fonetycznie zapisane sformułowania w języku rosyjskim oraz ukraińskim.
Z dostępnych w rosyjskich mediach społecznościowych materiałach wynika, że tereny kontrolowane przez Ukraińców pod Kurskiem, mają być odbijane rękami konglomeratu najemnych oddziałów, formalnie od Kaukazu, do Korei Północnej. Stoi to w sprzeczności z narracją Kremla o narodowym charakterze walk, bo wojsko to Kursk widziało pierwszy raz w życiu jadąc na wojnę. Ten napływowy wojskowy element siłą rzeczy źle traktuje miejscową ludność. Opisywałem już na łamach Defence24.pl jak żołnierz z KRLD zasłonił się starszą Rosjanką, aby nie zabił go ukraiński dron. Na jednym z nagraniu słychać jak rosyjski żołnierz utyskuje, że nie zdążył obrabować domu pod Kurskiem.
Endres
Operacja Kurska, wzorowo zaplanowana i przeprowadzona przez UA, idzie w pełni po myśli Kijowa. Pogrom sił agresora trwa, i to na jego terytorium, rozciągnięto i odciągnięto siły Kremla, na ten odcinek. Kreml dzień i noc traci i politycznie i militarnie na tej akcji Kijowa. A to jeszcze nie ostatnie słowo bohaterskich Ukraińców. I na innych odcinkach idzie im dobrze, prowadzą aktywną obronę, i szykują pewnie kolejne, zaskakujące uderzenie.
Jarosaki
Słaby sarkazm.
Zbyszek
Czyżby jednak Rosja nie przesunęła (żadnych? dużych?) sił z Ukrainy? Byłoby to logiczne - dla Moskwy walki na kurszczyznie to doskonała okazja do osłabiania SZU