Reklama
  • Wiadomości
  • Komentarz

Rosja: Atomowy terroryzm na najwyższym poziomie [KOMENTARZ]

Choć Rosja wielokrotnie uciekała się do gróźb związanych z użyciem broni masowego rażenia na Ukrainie, to pierwszy raz zaangażowano bezpośrednie kanały komunikacji z resortami obrony i siłami zbrojnymi państw NATO.

Start bombowca strategicznego Tu-22M3
Start bombowca strategicznego Tu-22M3
Autor. mil.ru
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu przekazał szefom resortów obrony Stanów Zjednoczonych, Francji, Wielkiej Brytanii oraz Turcji swoje „obawy" dotyczące rzekomego ataku tzw. brudną bombą. Waszyngton, Londyn i Paryż odrzuciły je we wspólnym oświadczeniu, wskazując że zarzuty Moskwy są „przejrzyście fałszywe" i mogłyby zostać potraktowane przez Moskwę jako pretekst do eskalacji. Ankara z kolei nie wspomniała w swoim komunikacie o tych groźbach, ale niejako tradycyjnie wyraziła wolę podjęcia wysiłków w celu zawieszenia broni i przywrócenia stabilności.

Rosja nadal jednak kontynuuje narrację dotyczącą "brudnej bomby". Kwestie te zostały poruszone w rozmowach szefa sztabu generalnego generała Gierasimowa z odpowiednikami ze Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, a Siergiej Ławrow zapowiada omówienie tej kwestii na forum ONZ. Państwa zachodnie cały czas odrzucają groźby Rosji, a Kijów dodatkowo zaprosił Międzynarodową Agencję Energii Atomowej (MAEA) do inspekcji w obiektach, w których według Rosjan mają trwać przygotowania do budowy broni radiologicznej w Dnieprze i Kijowie. Pentagon poinformował też, że nie widzi przygotowań do użycia broni masowego rażenia przez Rosję na Ukrainie.

Reklama

Pojawia się pytanie, czy rosyjskie groźby związane z użyciem broni jądrowej i radiologicznej są czymś nowym. Warto tutaj dodać, że Moskwa już wielokrotnie w czasie wojny na Ukrainie w mniej lub bardziej zawoalowany sposób ostrzegała, że pod pewnymi warunkami może użyć broni jądrowej, by zastraszyć Ukrainę i wspierający ją Zachód, względnie spowodować ograniczenie pomocy kierowanej dla Kijowa z państw zachodnich.

Rosyjski Tu-95MS. Fot. mil.ru.
Rosyjski Tu-95MS. Fot. mil.ru.

Celowo pojawia się tutaj określenie „rosyjskie groźby związane z użyciem broni jądrowej" również w stosunku do komunikatu wydanego przez ministra Szojgu, bo nikt – może poza częścią Rosjan – nie uwierzyłby w scenariusz, w którym Ukraina używa broni radiologicznej na własnym terytorium. Chodzi więc raczej o taką sytuację, w której Rosjanie sami spowodowali sytuację wskazującą na bezpośrednie zagrożenie (lub użycie) broni masowego rażenia, a następnie ewentualnie podjęli „odwet".

Reklama

To przed taką eskalacją przestrzegają USA, Wielka Brytania i Francja. Dodajmy, że oskarżenia pod adresem Kijowa o rozwijanie broni masowego rażenia (w tym biologicznej) padały ze strony Rosji już wcześniej i za każdym razem były postrzegane jako element operacji psychologicznej, ale też przygotowania gruntu pod potencjalne użycie broni masowego rażenia przez Rosję. Obserwatorzy zauważają też, że przed użyciem broni chemicznej w Syrii Rosja (lub współpracująca z nią i zależna od niej Syria) oskarżała o plan użycia broni masowego rażenia rebeliantów.

Tym razem Moskwa natomiast postanowiła oskarżyć Ukrainę o wykorzystanie (czy plan wykorzystania) broni radiologicznej, która ma inną specyfikę niż broń jądrowa (chodzi głównie o spowodowanie skażenia radioaktywnego) i jest z technicznego punktu widzenia łatwiejsza do zbudowania, niż broń jądrowa. W założeniu Rosjan miało to zapewnić większą wiarygodność ich propagandowych dotyczących działań Kijowa. W żadnym stopniu nie zmienia to jednak absurdalności i całkowitego braku wiarygodności rosyjskich zarzutów.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Ostatnio o użyciu przez Moskwę „karty atomowej" mówiło się około miesiąc temu, po ogłoszeniu przez Putina częściowej mobilizacji i aneksji terenów okupowanych na Ukrainie. Już wtedy – jak pisał na Defence24.pl dr Jacek Raubo – amerykańscy eksperci podkreślali, że użycia broni masowego rażenia przez Rosję nie można wykluczyć, Jednocześnie zaznaczał, że „karta atomowa jest i nadal będzie przede wszystkim narzędziem strachu i zakrojoną na szeroką skalę operacją psychologiczną Rosji".

Zobacz też

Co więc zmieniło się, gdy do szefów resortów obrony zadzwonił sam minister Szojgu? Przede wszystkim poziom i sposób formułowania gróźb, bo wcześniej nigdy nie przekazywano ich publicznie w ten sposób. Warto też dodać, że Szojgu zdecydował się zadzwonić do swoich zachodnich odpowiedników zaledwie dwa dni po tym, jak rozmawiał z nim – pierwszy raz od maja – amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin.

Reklama

W wypadku Amerykanów chodziło jednak raczej na pewno o utrzymanie kanałów komunikacji - szczególnie, że pod koniec października miały ruszyć rosyjskie ćwiczenia odstraszania nuklearnego Grom, z cyklu realizowanego na długo przed rozpoczęciem wojny. Rosja zdecydowała się natomiast taki „kryzysowy" kanał komunikacji, stworzony po to by zapobiec przypadkowemu wybuchowi konfrontacji pomiędzy NATO a Moskwą, wykorzystać w celu... dalszego formułowania gróźb. I w ten proces formułowania gróźb zaangażowano szefów obrony (szefów sztabu) oraz dyplomację na najwyższym szczeblu. Dodajmy jeszcze, że broń radiologiczna jest łatwiejsza do użycia (i ukrycia/utrudnienia przyporządkowania odpowiedzialności), więc potencjalne ryzyko związane z użyciem tego rodzaju broni jest mimo wszystko większe, niż w wypadku np. taktycznej broni jądrowej.

Czy to oznacza, że eskalacja nuklearna, względnie z użyciem broni radiologicznej jest coraz bliżej? Trudno jednoznacznie na to odpowiedzieć. Broń jądrowa, jak pokazuje praktyka, jest głównie bronią odstraszania lub zastraszania i to jest podstawowy cel jej wykorzystania przez Moskwę. Ale z drugiej strony w obecnej sytuacji nie można do końca wykluczać żadnego, nawet najczarniejszego scenariusza.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama