Reklama

Geopolityka

„Atomowe prawosławie”. Cerkiew, a wojna i wojsko [ANALIZA]

Spotkanie prezydenta Rosji Władimira Putina oraz patriarchy Cyryla ze Świętym Synodem Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego
Spotkanie prezydenta Rosji Władimira Putina oraz patriarchy Cyryla ze Świętym Synodem Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego
Autor. kremlin.ru

Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny znalazł się w ogniu krytyki, gdy na oficjalnej stronie internetowej rosyjskiej cerkwi znalazł się list dziękczynny od bpa Sawy do rosyjskiego patriarchy Cyryla. Podobna krytyka nieustannie powraca na przestrzeni ostatnich miesięcy, a nawet lat. W kontekście skandalicznej postawy rosyjskiej cerkwi wobec putinowskiej inwazji i cywilizacyjno-teologicznym procesom na Ukrainie, uniezależniania się narodowej cerkwi od Moskwy, ciągle wraca pytanie – jak wobec postawy moskiewskiego patriarchatu pozycjonuje się polska cerkiew? Na ten konflikt spoglądają także prawosławni duchowni, którzy na co dzień posługują i służą w mundurach Wojska Polskiego oraz innych formacji mundurowych Rzeczpospolitej.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny

Reklama

„Oficjalnie Prawosławny Ordynariat nie współpracuje ze swoimi odpowiednimi strukturami Patriarchatu Moskiewskiego. Próby takiej współpracy były na początku działalności Ordynariatu. Nigdy jednak nie nabrały charakteru stałego. Obecnie brak jakiegokolwiek kontaktu z kapelanami Patriarchatu Moskiewskiego na każdym szczeblu zarówno oficjalnym jak i prywatnym" – informuje nas Prawosławny Ordynariat Polowy odpowiadając na pytania skierowane do tej wojskowej instytucji przez redakcję Defence24.pl. Co dzieje się w rosyjskiej, ukraińskiej i polskiej Cerkwi w kontekście agresywnej polityki Moskwy?

W jednej z cerkwi w ukraińskim mieście Chmielnicki dochodzi do bójki. Prawosławny kapłan szarpie i przepycha mężczyznę ubranego w mundur ukraińskich Sił Zbrojnych. Zgromadzeni duchowni należą do Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, a żołnierz przed bójką zapytał: "Ilu ludzi musi zginąć, zanim przestaniecie tu przychodzić?". Szarpanina została nagrana telefonem i udostępniona w Internecie. Temperatura wzrasta i mnożą się incydenty dotyczące rozdźwięku pomiędzy proputinowskim kursem Moskiewskiego Patriarchatu, a ukraińskimi niepodległościowymi dążeniami. Dzień 24 lutego 2022 roku, i rozpoczęcie frontalnej inwazji przeciwko Ukrainie, pogłębił spór w łonie prawosławia, ale nie zaczął on się w dniu wybuchu pełnoskalowej wojny, a nabrzmiewał nie tylko latami, ale pokoleniami. Pośrednio odczuwają to prawosławni Polacy.

Reklama

Ławra Peczerska to prawosławny klasztor w Kijowie. Nie jest to wszelako zwykła świątynia, a symbol ukraińskiej narodowej historii i jej dramatycznych losów, złączonych od zarania z prawosławiem wykorzystywanym instrumentalnie przez Moskwę. Rosyjska Cerkiew Prawosławna (RCP) stała się niestety instrumentarium soft-power w rękach Władimira Putina do wpływania na bieg wypadków na Ukrainie. Cały kompleks świątynny majestatycznie wyrasta przed nami gdy staniemy w pobliżu Dniepru. Gdy trwają walki zbrojne na wschodniej i południowej Ukrainie, trwa nie mniej cichy spór o wspomniany klasztor. Ławra Peczerska, w różnych okresach historii, była przez setki lat w rękach Moskiewskiego Patriarchatu. Obecnie, oficjalnie mają w niej posługiwać duchowni Cerkwi Prawosławnej Ukrainy (CPU) na czele z archimandrytą Awraamim (ex-duchownym Patriarchatu Moskiewskiego). CPU została powołana w 2019 r. na mocy tomosu (dekretu) nadanego przez Patriarchat Konstantynopolitański. W obecnej formie ukonstytuowała się na soborze zjednoczeniowym w roku 2018 – gdy z kilku ukraińskich cerkwi oraz opowiadających się za niezależnością od Rosji duchownych patriarchatu moskiewskiego stworzono narodowy prawosławny Kościół. Zwierzchnikiem ukraińskiej Cerkwi został biskup Epifaniusz, a soborowi przewodniczył metropolita Emanuel z Patriarchatu Konstantynopolitańskiego.

Sobór, choć może zlekceważony przez polskie media, w istocie było nie tylko znaczącym wydarzeniem duchowym, teologicznym, ale także geopolityczną rewolucją. Działania soboru popierał ówczesny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko i to za jego kadencji ukraińska cerkiew zerwała na poważnie więzy z Moskwą. Wpływy Patriarchatu Moskiewskiego nad Dnieprem były znaczące, zarówno jeżeli chodzi o sferę majątkową jak i liczbę wiernych – różne sondaże wskazywały, że był to obok Patriarchatu Kijowskiego drugi najliczniejszy prawosławny Kościół nad Dnieprem. Nie przez przypadek jednak Patriarchat Moskiewski uznano w Kijowie za narzędzi rusyfikacji. Widać to było zwłaszcza po Rewolucji Godności (Euromajdan), po roku 2014. Wróćmy do losów Ławry Peczerskiej. Patriarchat Moskiewski miał opuścić w styczniu 2023 roku świątynny kompleks i przekazać go archimandrycie Awraamiemu, ale tak się nie stało. Świątynie zaczęły być okupowane przez dotychczasowych rezydentów, choć formalnie Ławra należy do państwa ukraińskiego. Do aresztu domowego trafił biskup Paweł stojący na czele bojkotu, opat świątyni z ramienia „moskiewskiej" cerkwi.

I tutaj w spór Patriarchatu Kijowskiego i Patriarchatu Moskiewskiego, podobnie jak poprzednio, wkroczył Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny (PAKP).

„To, co dzieje się dzisiaj z Ławrą Kijowsko-Peczerską, innymi ośrodkami monastycznymi, świątyniami i Wasza Uczelnią, jest wyrazem wielkiego zniewolenia i prześladowania Cerkwi. Z tego tytułu wyrażamy nasze ubolewanie, wznosimy modlitwy i łączymy się ze wszystkimi, którzy wznoszą modlitwy i cierpią prześladowania" – stwierdził metropolita Warszawy i całej Polski Bp Sawa w liście do rektora Kijowskiej Akademii Teologicznej i Seminarium, arcybiskupa biłogorodzkiego. Wziął w obronę „moskiewskich" mnichów.

Przypomnijmy, że o prawosławnym metropolicie Sawie, zrobiło się głośno kilka tygodni temu, gdy światło dzienne ujrzał jego list dziękczynny skierowanego do głowy rosyjskiej Cerkwi - Cyryla. Padły tam m.in. takie słowa jak: (fragment listu) „Przez okres Waszej Patriarszej służby, dzięki wysiłkom Waszej Świątobliwości, Rosyjska Cerkiew Prawosławna lśni duchowym odrodzeniem i służy przykładem dla innych. Wrogowi wiary nie podoba się stabilność Cerkwi - stara się ją zniszczyć. Naocznie świadczy o tym to, co stało się w Ukrainie". Spotkało się to z krytyką w polskich mediach, ponieważ patriarcha Cyryl jest blisko politycznie związany z Władimirem Putinem. Nie jest to nawet złączenie tronu i ołtarza, ale wręcz osobista zażyłość. Patriarcha Cyryl nie tylko wspiera rosyjską zbrojną politykę – ale obnosi się ze znajomością z Putinem, a obaj rosyjscy przywódcy mają blisko siebie rezydencje pod monastyrem wałaamskim. Tłumaczenie, że jest to kurtuazyjna relacja władzy z cerkwią – i wice wersa jest naiwne, ponieważ patriarcha Cyryl zrobił krok dalej, stał się częścią rosyjskiej geopolitycznej gry, co z resztą doprowadziło do buntu prawosławnych duchownych i wiernych na Ukrainie, oraz w mniejszej skali i okolicznościach – w Polsce. O postawę polityki Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (RCP) wobec Ukrainy pytam znawcę tych zagadnień dr Pawła Wróblewskiego, kierownika Pracowni Badań Prognostycznych nad Przemianami Religijnymi, autora ekspertyz oraz wykładowcę Uniwersytetu Wrocławskiego.

„Jedną z odnóg ideologii zwanej „russkij mir", obok polityki nuklearnej Federacji Rosyjskiej, jest fundamentalizm religijny, zwłaszcza koncepcja „atomowego prawosławia". Jeden z jej popularyzatorów, wpływowy propagandysta kremlowski Jegor Chałmagoraw, uważa, że rosyjska broń, zwłaszcza atomowa, musi zostać uświęcona, stając się gwarantem powstrzymania przedwczesnej „Apokalipsy", wywoływanej przez „satanokrację" świata zachodniego. Brzmi to w XXI wieku wręcz nieprawdopodobnie, ale w imię tej nieludzkiej doktryny, swego rodzaju mesjanizmu narodowego, rozlewa się właśnie ukraińską krew. Ukraina jest pierwszą ofiarą tego szalonego, ludobójczego projektu. Patriarchat Moskiewski oraz związane z nim rozbudowane struktury Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego poza terytorium Federacji Rosyjskiej, aktywne także w Europie zachodniej, stanowi substancjalne zaplecze dla polityki Putina. Standardem działań jest wzbudzanie resentymentów historycznych, narodowo-etnicznych i ściśle religijnych. Cerkiew rosyjska jest jednak podmiotem współodpowiedzialnym nie tylko moralnie za usprawiedliwianie wojny – włączyła się również we wsparcie operacji rosyjskich jednostek specjalnych na terenie Ukrainy, m.in. w masową wywózkę dzieci" – stwierdza dr Wróblewski.

Pisząc na przestrzeni ostatnich lat reportaże z Ukrainy także poświęciłem łamy polskich mediów na zagadnienie uniezależnianie się ukraińskiej cerkwi. Przywołam jeden z czysto-ludzkich czynników, który zaważył o odpływie wiernych z cerkwi „moskiewskiej" na Ukrainie. Duchowni tej cerkwi nie uznawali wojny na wschodniej Ukrainie, walki ich zdaniem były „nieprawowite", więc robili trudności rodzicom poległych ukraińskich żołnierzy w pochówku. Po 24 lutego 2022 Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przeprowadza akcje przeszukań cerkiewnych obiektów. W seminarium w Poczajowie znaleziono antyukraińskie materiały. „SBU wykryła literaturę, która zaprzecza istnieniu narodu ukraińskiego i jego języka, a także zaprzecza prawu Ukrainy do państwowości" — podał ukraiński kontrwywiad.

Czytaj też

„Powstanie niezależnych od Moskwy struktur prawosławia na Ukrainie w ciągu kilku lat zmieniło realnie mapę wyznaniową tego kraju, nie bez wpływu na środowisko bezpieczeństwa. Początkowy trend wykazywał silne zniechęcenie prawosławnych do sporów instytucjonalnych – ponad 40% z nich, pomimo jednoznacznej identyfikacji wyznaniowej, nie odczuwało związków z żadną istniejącą strukturą. Stan ten radykalnie zmieniła wojna. Można powiedzieć, że w jej wyniku dla wielu ukraińskie diecezje Patriarchatu Moskiewskiego straciły moralną rację bytu jako symbol rosyjskiej agresji, dlatego Ukraińcy zaczęli masowo przystępować do Prawosławnego Kościoła Ukrainy, powstałego w latach 2018-2019 pod patronatem patriarchy Konstantynopola. Bieżące statystyczne wskazują, że przynależność do niezależnej od Moskwy Cerkwi deklaruje ok. 60-80% prawosławnych. Dane te wskazują, że przeciwko uzurpacji Putina do bycia globalnym obrońcą prawosławia występują na Ukrainie sami prawosławni. Rosyjski Kościół Prawosławny zachował na objętej wojną Ukrainie swoje struktury, choć próbował poprawić swój społeczny wizerunek, np. zmieniając nazwę i pozorując brak związków z Moskwą. Trzeba wiedzieć, że od początku wojny ukraińskie specsłużby prowadzą intensywniejsze działania rozpoznawcze wobec przedstawicieli Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego pod kątem ich zaangażowania w rozpowszechnianie idei, które stanowią zagrożenie dla integralności terytorialnej Ukrainy i podżegania do nienawiści na tle religijnym. Ukraina broni się w ten sposób przed wykorzystywaniu wspólnot religijnych jako pasów transmisyjnych ideologii typu „russkij mir". Są to działania prowadzone również pod kątem wykorzystania pomieszczeń instytucji religijnych związanych z Moskwą do ukrywania grup sabotażowych i rozpoznawczych, czy przechowywania broni. Moskwa interpretuje działania organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Ukrainy jako naruszenie prawa do ich działalności i dyskryminację. Jest to czysta manipulacja, ponieważ państwo ukraińskie od początku wojny przestrzega zasady bezstronności wobec działalności jakiegokolwiek wyznania religijnego i szanuje prawo każdego obywatela do wolności światopoglądowej zagwarantowanej przez konstytucję" – podkreśla dr Wróblewski.

Metropolita Sawa i arcybiskup lubelski i chełmski Abel (siedzi z prawej) w czasie oficjalnej wizyty w Rosyjskim Kościele Prawosławnym z okazji urodzin patriarchy moskiewskiego Cyryla. Spotkanie z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, listopad 2011
Metropolita Sawa i arcybiskup lubelski i chełmski Abel (siedzi z prawej) w czasie oficjalnej wizyty w Rosyjskim Kościele Prawosławnym z okazji urodzin patriarchy moskiewskiego Cyryla. Spotkanie z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, listopad 2011
Autor. kremlin.ru

Zarówno instytucje państwowe na Ukrainie, duchowni oraz wierni odwrócili się Patriarchatu Moskiewskiego z uwagi na politykę „ruskiego miru". Z podobnym wyzwaniem – chociaż z innymi okolicznościami i skalą – mierzy się także polskie prawosławie.

W ostatnich tygodniach w polskich mediach był wysyp artykułów dotyczących – mówiąc delikatnie – kryzysu wizerunkowego PAKP. Kulisy takich problemów opisał w mediach społecznościowych Patryk Panasiuk, prezes Fundacji Hagia Marina. Dotknęły go one osobiście, ponieważ został pozbawiony święceń lektorskich. Z uwagi na jego aktywność społeczną zapytałem go o jego osobiste spostrzeżenie na temat kondycji PAKP. Są o tyle ciekawe, że publikuję obszerne fragmenty naszej rozmowy.

„Zostałem suspendowany w czynnościach lektorskich w oparciu o Kanony Apostolskie 55 i 56; - 55. Jeśli któryś z duchownych będzie złorzeczył biskupowi: niech będzie usunięty ze stanu duchownego, gdyż „Przełożonemu ludu Twego nie będziesz złorzeczył" (Dz 23: 5); - 56. Jeśli któryś ze służby cerkiewnej złorzeczy kapłanowi lub diakonowi: niech będzie odłączony od Kościoła. Suspensa jest konsekwencją krytyki działań naszego zwierzchnika - metropolity Sawy. Sprzeciwiałem się wzrostowi wpływów Ruskiego Miru w polskiej Cerkwi jeszcze na długo przed wojną. Zaczęło się od mojego sprzeciwu wobec uroczystych obchodów 75. Dnia Pobiedy (Dnia Zwycięstwa), w które było licznie zaangażowane polskie duchowieństwo prawosławne - nie w kontekście zakończenia II wojny światowej, a właśnie w atmosferze wdzięczności Armii Czerwonej za tzw. "wyzwolenie". To było w maju 2020 roku, czyli w czasie odwilży po pierwszym pandemicznym lockdownie. Wtedy na Podlasiu, bo o tym regionie głównie mówimy, szczególnie żywa była dyskusja o bohaterstwie majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". Przeciwko jego ulicy w Białymstoku, a także publicznemu oddawaniu czci, była podlaska mniejszość białoruska oraz organizacje zrzeszające sympatyków Rosji. Bardzo aktywne było wówczas Rosyjskie Stowarzyszenie Kulturalno - Oświatowe (RSKO) oraz Stowarzyszenie "Kursk". To oni od kilku lat napędzali niepokoje społeczne strasząc, że kiedy w Polsce władzę przejmie prawica, to przerobi wszystkie cerkwie na kościoły, a mniejszości narodowe wywiezie na Wschód. W każdym razie, ten maj 2020 roku jest punktem zwrotnym w społecznym postrzeganiu Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Kiedy cały Internet obiegły zdjęcia uśmiechniętego prawosławnego księdza na tle flagi ZSRR wywieszonej na cmentarzu radzieckim w Sokółce, posła na Sejm RP z wpiętą w klapę marynarki pomarańczowo - czarną wstęgą kojarzoną już wtedy z donbaskimi separatystami czy zdjęcia ze święcenia prawosławnych krzyży, na których umieszczono czerwone, radzieckie gwiazdy, coś w naszej społeczności pękło. Oczywiście wiedzieliśmy, że wśród polskiej, prawosławnej społeczności nie brakowało nastrojów prorosyjskich - głównie wśród duchowieństwa czy aktywistów. Było to tolerowane jako jeden z elementów naszej złożonej i różnorodnej społeczności. Dzisiaj, po ponad roku od pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę możemy dojść do wniosku, że już wtedy Rosjanie próbowali utrwalać swoje wpływy na Podlasiu. Przeciętny obserwator zauważy też, że te same osoby zaangażowane w zwalczanie na Podlasiu pamięci o Żołnierzach Niezłomnych i wspierające inicjatywy rosyjskich organizacji, były bardzo aktywne w akcjach szkalujących polskich mundurowych, którzy bronili naszej granicy w województwie podlaskim. Są to działacze deklarujący się głównie jako Białorusini i są "przyklejeni" do prawosławia. Jednocześnie głośno potępiają Łukaszenkę oraz napaść Rosji na Ukrainę, dzięki czemu niezorientowany odbiorca uważa, że stoją po tej "właściwej stronie". Szkoda tylko, że na tych politycznych, prowadzonych z nutą dywersji działaniach grupki nacjonalistów, najwięcej traci naprawdę poczciwa i wspaniała mniejszość białoruska w Polsce" – podkreśla mój rozmówca.

Michał Bruszewski: W ostatnich tygodniach był wysyp w mediach artykułów sugerujących wpływ – albo przynajmniej bliskie relacje – rosyjskiej Cerkwi na PAKP. Czy w PAKP są tarcia na tym tle i część duchownych nie godzi się z takim stanem rzeczy?

Jak wspomniałem wcześniej, głośne i wyraźne tarcia pojawiły się w 2020 roku w związku z nadzwyczaj uroczystym upamiętnieniem "wyzwolenia" Polski przez Armię Czerwoną. Wtedy chyba zorientowaliśmy się, jako społeczność, że tylnymi drzwiami jest u nas cementowane coś, co dawno powinno zostać z PAKP wyrzucone - Ruski Mir. Oczywiście, do dzisiaj są w Polsce parafie, w których kazania, nie wiadomo komu i czemu, są głoszone w języku rosyjskim. Wielu naszych duchownych, nawet tych wysokich rangą, rozmawia między sobą po rosyjsku. Ja sam rosyjskiego nauczyłem się dopiero w cerkwi, do której zacząłem regularnie uczęszczać w gimnazjum. Wtedy mało kto się nad tym zastanawiał - media społecznościowe były jeszcze w powijakach, podróże zagraniczne praktycznie poza zasięgiem, a narrację w Cerkwi prowadziła "stara gwardia", która miała ogromny sentyment do Rosji i poprzedniego ustroju. Dlatego też postanowiłem studiować teologię, dyplomację i kulturoznawstwo, żeby zrozumieć ten fenomen. Jednocześnie chcę zaznaczyć, że o tej rosyjskości, którą kiedyś napotkałem w PAKP, mówię zupełnie bez emocji. Musimy zrozumieć, czego doświadczyła polska Cerkiew. Począwszy od silnej rusyfikacji w czasie zaborów, przez ciągłe kryzysy etniczne i dywersyjne działania komunistów w dwudziestoleciu międzywojennym, po czystki w inteligencji, zastąpienie jej komunistycznymi aparatczykami i wtórną rusyfikację w PRL. W pewnym sensie ta pobożna rosyjskość nie była ani groźna, ani też zła. Była wynikiem długiego procesu kulturowo - społecznego.

Problem zaczął się pojawiać, kiedy niektóre grupy prawosławnych działaczy z Polski postanowiły uczynić PAKP ostatnim bastionem Świętej Rusi w Polsce. Zwalczali oni przejawy polskości w naszej Cerkwi budząc co chwila różne demony przeszłości - unię brzeską z 1596 r., tłumienie powstań kozackich, powstania z XIX w., czy rzeczywiście haniebną dla polskiego państwa akcję burzenia świątyń na Chełmszczyźnie i Podlasiu z 1938 roku. Celem była oczywiście antagonizacja wobec Polaków - katolików. W pewnym momencie jednak było już tego za dużo, bo ugrzęźliśmy w przeszłości i nie mogliśmy pójść naprzód. Przed nami była wizja albo wschodniosłowiańskiego skansenu, albo ciągłe próby czołowego zderzenia z nieprawosławną częścią społeczeństwa.

Jednak dzięki otwarciu się Polski i Polaków po wejściu do UE w 2004 roku, rozwojowi mediów społecznościowych i możliwości poznania innych kultur, udało nam się wyjść z kulturowego impasu. Zaczęły powstawać niezależne (pozaparafialne) chóry wykonujące muzykę cerkiewną, nowe organizacje prawosławnej młodzieży i seniorów. Ważnym elementem były też setki, jak nie tysiące pielgrzymek do Grecji, Włoch, Rumunii, Serbii czy Jerozolimy, które otworzyły nam oczy na inne kultury i społeczności. Mogliśmy wreszcie zobaczyć, że poza "Świętą Rusią" też istnieje prawosławie, które ma zupełnie inny charakter.

Dzisiaj, bogatsi o te doświadczenia zagranicznych wymian i wyjazdów, możemy bardziej krytycznie spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość. Stąd też coraz więcej wiernych i duchownych nie godzi się na utożsamianie naszej Cerkwi z rosyjską mentalnością, a już na pewno nie z antywartościami prezentowanymi przez Patriarchat Moskiewski.

Czy Pana zdaniem list prawosławnego metropolity Warszawy i całej Polski Bp Sawy do rosyjskiego patriarchy świętującego 14. rocznicę intronizacji był wypadkiem „przy pracy" (za który przeproszono), czy może symptomem jakiś większych relacji z rosyjskim duchownym lub RCP?

Zażyłe kontakty decydentów PAKP z patriarchą Cyrylem nie są tajemnicą. Jeszcze jako metropolita smoleński bardzo często bywał w Polsce zarówno służbowo, jak i towarzysko. Oczywiście już wtedy było wiadomo, że jest człowiekiem do zadań specjalnych rosyjskiego "deep state" i jest szykowany na patriarchę Moskwy. Z resztą, kadra zarządzająca rosyjską Cerkwią to zupełnie osobny temat, na podstawie którego można byłoby napisać kilka bestsellerowych kryminałów. W PAKP obecność Rosjan nie była niczym dziwnym - finansowali oni wiele budów cerkwi, remontów czy inicjatyw społecznych. Choć w "dobrych czasach" wśród hojnych sponsorów mieliśmy też Greków, którzy wyposażyli niejedną cerkiew w Polsce, a cerkiew w Kodniu wybudowali od fundamentów po kopuły.

Z Rosjanami jednak był ten problem, że oczekiwali czegoś w zamian. To finansowe wsparcie nie jest żadną wiedzą tajemną, bo strona rosyjska bardzo chętnie się tym chwaliła. To właśnie od nich wiemy, że wspierali finansowo budowę cerkwi Hagia Sofia w Warszawie czy remonty cerkwi w Polsce. Z rosyjskich mediów wiemy także, że samolot, który w Wielką Sobotę leciał Polski do Izraela po Święty Ogień Grobu Pańskiego, był w większości finansowany przez rosyjskich biznesmenów. Tu jest ciekawa sytuacja, bo w 2019 roku udało mi się przekonać kilku polskich decydentów, że samolot ten, wzorem innych krajów posiadających swoje autokefaliczne Cerkwie, powinien być finansowany z budżetu państwa. Już w 2020 roku, dzięki wsparciu samego prezydenta Andrzeja Dudy, przelot samolotu jest opłacany przez województwo podlaskie i co roku delegacja cerkiewno-państwowa leci do Jerozolimy po to szczególne dla prawosławnych błogosławieństwo. Dodam tylko, że strona cerkiewna wielokrotnie naciskała, by mnie wykreślić z listy delegatów.

Tak więc czy list gratulacyjny metropolity Sawy z okazji 14.rocznicy intronizacji patriarchy Cyryla był "wypadkiem przy pracy"? Oczywiście, że nie. To jest bardzo stara przyjaźń, a metropolita ma ugruntowane przekonania i chyba bardziej żyje przeszłością z lat 30' i 40' niż próbuje dostrzegać teraźniejszość.

Metropolita Sawa z patriarchą Cyrylem I i Marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem, sierpień 2012
Metropolita Sawa z patriarchą Cyrylem I i Marszałkiem Senatu Bogdanem Borusewiczem, sierpień 2012
Autor. Senat RP

Natomiast w tej sytuacji to nie metropolita powinien przykuwać naszą uwagę, a działania Rosjan. To nie jest pierwszy raz, kiedy dają naszej Cerkwi taki "pocałunek śmierci" publikując podobne treści w swoich mediach. Można odnieść wrażenie, że rosyjska taktyka jest obliczona na pokazanie PAKP jako wiernego sojusznika Moskwy, co miałoby spowodować niepokoje społeczne i prześladowania prawosławnych w Polsce. Byłby to pretekst do "obrony" nas przed celowo stworzonym zagrożeniem - tak, jak tuż przed rozbiorami. Nic takiego jednak się nie wydarzyło - polskie społeczeństwo rozumie, że naszych biskupów, tak jak rodziny, nie wybieramy. Tak więc jedyne, co się udało Rosjanom, to pełna kompromitacja metropolity Sawy - a szkoda, bo mimo wszystko jest dla naszej Cerkwi bardzo zasłużony.

Organizował Pan akcję "Prawosławny, nie ruski" – jaki był jej cel i z jakim spotkała się odzewem?

Akcja "Prawosławny, nie ruski" miała na celu wyprzedzić budowanie antyprawosławnych nastrojów w Polsce. Ponieważ interesuję się dyplomacją i analizą modeli społecznych postanowiłem spróbować "rozbroić tę bombę". Choć sam pomysł akcji nie był nowy - planowaliśmy ją już w czerwcu 2020 r. jako odpowiedź na skandaliczne wciągnięcie duchownych PAKP przez rosyjskie organizacje w fetowanie radzieckiego "wyzwolenia" Polski. W każdej wypowiedzi podkreślam też, że słowo "ruski" w naszym haśle odnosi się do pejoratywnego określenia Rosjan w języku polskim. W szkole podstawowej ja i moi prawosławni rówieśnicy byliśmy często obrażani w ten sposób. Był to czas przemian ustrojowych w Polsce i tworzenia nowej sceny politycznej. Nie brakło wtedy polityków, którzy oskarżali prawosławnych o bycie rosyjską V kolumną. Oczywiście grupa białoruskich nacjonalistów, o których wspomniałem już wcześniej, próbowała torpedować naszą akcję budując narrację jakobyśmy odbierali im prawo do tożsamości narodowej. Nagle jak na hejnał pojawili się działacze i aktywiści, którzy w teatralnych gestach zaczęli demonstrować swoje zgorszenie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby reakcja na naszą kampanię nie zajęła im tygodnia i nie zbiegła się z taką samą relacją w mediach... rosyjskich. Dodam tylko, że dokładnie te same osoby domagały się rozszczelnienia polsko - białoruskiej granicy w 2021 roku i oskarżały polską Straż Graniczną o zbrodnie wobec nielegalnych migrantów.

Całą kampanię "Prawosławny, nie ruski", jak na ironię, podsumował metropolita Sawa. Kiedy po jego słynnym liście do patriarchy Cyryla polski Internet był rozgrzany do czerwoności, nasza akcja była stawiana za przykład sprzeciwu świeckich prawosławnych wobec prorosyjskiej polityki kierownictwa PAKP. Dzięki odwadze osób, które nie bały się użyczyć swojego wizerunku dla tej kampanii, byliśmy o krok do przodu i być może z wyprzedzeniem zapobiegliśmy tarciom społecznym w Polsce.

Mimo bardzo pozytywnego odbioru naszej akcji, jeden z białostockich proboszczów wziął mnie "na celownik". W tym celu z gazetki parafialnej zrobił manifest polityczny, w którym oskarża mnie o całe zło tego świata i jednocześnie broni "starej gwardii" duchownych, mocno zaangażowanych we współpracę ze służbami PRL. On sam ma już 80 lat i wcale nie kryje swoich sympatii do Rosji czy patriarchatu moskiewskiego. Tutaj jednak niepokoi mnie fakt, że te bezpardonowe ataki odbywają się za cichym przyzwoleniem naszej hierarchii. Tak więc to nie jest tak, że polska prawosławna społeczność jest jednomyślna. Cieszy i napawa nadzieją fakt, że zwykli wierni dostrzegli to, co część duchownych na kierowniczych stanowiskach próbuje wyprzeć.

Podobnie krytyczny w ocenie listu dziękczynnego PAKP do Cyryla jest dr Wróblewski. Doświadczony naukowiec zauważa: „zażyłość relacji między oboma hierarchami prawosławnymi ma kilkudziesięcioletnią już historię, związaną m.in. z ich znaczącą rolę w prowadzonej przez KGB siatce agenturalnej, specjalizującej się w inwigilacji zachodnich organizacji wyznaniowych oraz oddziaływaniu na nie, a także – w działaniach dezintegracyjnych i dezinformacyjnych. Przykre, że wśród wszystkich zwierzchników lokalnych Kościołów prawosławnych jedynie abp Sawa wysłał taki list gratulacyjny do Cyryla, znajdując się na dodatek w towarzystwie Putina i Łukaszenki. Wspólnota międzynarodowa uznaje patriarchę moskiewskiego za persona non grata – jest przecież jednym z architektów machiny kremlowskiej propagandy wojennej przeciwko Ukrainie, dlatego tego typu korespondencja, ujawniona zresztą przez sam Patriarchat Moskiewski, musi budzić w Polsce społeczny sprzeciw, także w środowisku samych wyznawców prawosławia. Zwierzchnik Kościoła prawosławnego w Polsce wycofał się ze swych słów dopiero pod presją publicznej krytyki. Przed PAKP stoi teraz niełatwe zadanie odzyskania utraconej wiarygodności, także w relacjach z tak heroicznie zaangażowanym w pomoc dla Ukrainy polskim rządem. Aspekty te mają wysoką wagę w próbie oceny zagrożenia operacyjnego wykorzystania różnych środowisk, także wyznaniowych, przez służby specjalne Federacji Rosyjskiej, zwłaszcza pod kątem polaryzacji naszego społeczeństwa. Metody stosowane przez Kreml są bardzo wyrafinowane – od budowy sieci zależności finansowych po zaawansowane techniki psychomanipulacji. Warto dodać, że Kościół prawosławny w Polsce, jeśli brać pod uwagę tylko ostatnie stulecie, ma niełatwą historię: związki z Moskwą stanowiły stanowiący punkt odniesienia – czasem pozytywny, czasem negatywny. Warto wiedzieć, że choć PAKP wyodrębnił się w 1925 r. ze struktur Cerkwi rosyjskiej, krwawo wyniszczanej przez bolszewików, to w okresie powojennym znajdował się w ścisłym oddziaływaniu polityki sowieckiej. Dodać trzeba, że istniała również grupa duchownych niebezzasadnie oskarżana o współpracę z hitlerowcami. Prawosławni biskupi związani zaś z rządem londyńskim, po nieudanej próbie utworzenia struktur emigracyjnych swojego Kościoła, przyjęli ostatecznie zwierzchność Patriarchatu Konstantynopola. Te przykładowe fakty – nieprzepracowane społecznie jako istotne problemy, często poddane przemilczeniom, zaczynają żyć własnym życiem w sferze mitu, tworząc kolejne nawarstwienia stereotypów albo służąc jako element najczęściej nieetycznych gier w walce politycznej. Niestety, liczne bolesne komponenty przeszłości, mające wpływ na społeczne postrzeganie tej grupy wyznaniowej, ciążą nad nami do dziś – trudna jest w tym kontekście rola metropolity Sawy jako zwierzchnika PAKP odpowiedzialnego za wychowanie przyszłych pokoleń wyznawców. Nie wolno jednak nie docenić tego, że metropolita Sawa jest pierwszym powojennym zwierzchnikiem PAKP, który podjął przełomowe starania, by tworzyć równowagę relacji PAKP z Konstantynopolem i Moskwą. Sytuacja w Ukrainie przewartościowała jednak tę strategię – kult wojny, jaki propaguje patriarcha Cyryl, jest przecież całkowicie sprzeczny z duchem chrześcijaństwa".

Klepsydra upamiętniająca Ks. Szymona Fedorońko, z okazji odznaczenia go pośmiertnie Orderem Orła Białego
Klepsydra upamiętniająca Ks. Szymona Fedorońko, z okazji odznaczenia go pośmiertnie Orderem Orła Białego
Autor. Prawosławny Ordynariat WP

W Wojsku Polskim (oraz innych służbach mundurowych) funkcjonują prawosławni kapelani i nie jest to kontrowersyjne, zwłaszcza że stan ten odwołuje się do silnej historii i tradycji polskiego oręża, gdzie było wielu prawosławnych bohaterów jak np. płk. Szymon Fedorońko zamordowany w Katyniu. Nie oznacza to wszelako, że znikają pytania czy kontrowersje wokół PAKP przełożą się na funkcjonowanie Prawosławnego Ordynariatu Polowego? Należy pamiętać, że bp Sawa był w latach 1994-1998 prawosławnym ordynariuszem polowym Wojska Polskiego. Ma stopień wojskowy generała brygady. Po jego liście dziękczynnym do patriarchy Cyryla grupa opozycjonistów antykomunistycznych wystosowała list do kancelarii Prezydenta RP z nawoływaniem o degradację byłego ordynariusza do stopnia szeregowca. KPRP odpowiedziała, iż „pozbawić żołnierza stopnia wojskowego może wyłącznie sąd, orzekając degradację lub pozbawiając daną osobę praw publicznych lub gdyby taka osoba zrzeknie się obywatelstwa polskiego". Sprawa jednak zrobiła się głośna, uderzając w wizerunek duchownego, a pośrednio w PAKP i Ordynariat Polowy. Skontaktowałem się z rzecznikiem Prawosławnego Ordynariatu Polowego ks. płk rez. Aleksym Andrejukiem z pytaniami o obecną sytuację. Choć pytania dotyczyły wielu aspektów funkcjonowania Prawosławnego Ordynariatu zacznę od odpowiedzi dotyczącej oceny listu opozycjonistów dotyczącego degradacji.

„My, jako Prawosławny Ordynariat WP, nie popieramy listu działaczy podziemia antykomunistycznego wystosowanego do Pana Prezydenta o degradację do stopnia szeregowego Jego Eminencji, Metropolity generała brygady rezerwy Sawy. Mianowanie na stopień gen. bryg. Prawosławnego Ordynariusza Wojskowego abp Sawę było wyróżnieniem dla całego Kościoła Prawosławnego w Polsce. Poprzednik Eminencji Metropolity Sawy (Hrycuniak), również Arcybiskup Sawa (Sowietow) jako zwierzchnik Prawosławnego Duszpasterstwa Wojskowego w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie mianowany był na stopień generała brygady. Obecny Metropolita Sawa tworzył struktury współczesnego Ordynariatu. Mimo demokracji były to trudne tematy, wymagały wielkiej determinacji, zaangażowania często kosztem własnego zdrowia. Mianowanie Prawosławnego Ordynariusza Wojskowego na stopień generała brygady było z jednej strony kontynuacją zasad tradycji i historii z a drugiej docenienie roli Kościoła Prawosławnego w Rzeczpospolitej Polskiej, w której obowiązywały i obwiązują zasady demokracji i równości wszystkich wyznań".

Na moje pytanie o ocenę feralnego listu dziękczynnego przesłano mi list metropolity Sawy do wiernych PAKP z 4 lutego 2023 roku. „Potępiałem i potępiam zbrodniczą inwazję Federacji Rosyjskiej na niepodległą Ukrainę. Wyraz temu stanowisku dałem jeszcze w marcu 2022 roku kierując apel o jej zaprzestanie zarówno do Federacji Rosyjskiej, jak i osobiście do Jego Świątobliwości Patriarchy Cyryla. Wielokrotnie wyrażałem swoje zdumienie i zażenowanie wypowiadanymi przez Patriarchę Cyryla słowami na temat wojny w Ukrainie. Nie podzielałem i nie podzielam tych opinii i uważam, że nie służą przywróceniu pokoju w Ukrainie oraz negatywnie wpływają na postrzeganie Prawosławia" – zaznaczył w liście były Ordynariusz Polowy. „Prawosławny Ordynariusz Wojskowy jest członkiem Świętego Soboru Biskupów PAKP i nie jest jego zadaniem ocena słów i wypowiedzi Zwierzchnika PAKP" – podkreślił rzecznik Ordynariatu. Należy także podkreślić, że Rosję potępił Święty Sobór Biskupów PAKP w uchwale z marca 2022 roku. „Święty Sobór Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, kierując się tą biblijną prawdą, zwraca się z wezwaniem do władz Federacji Rosyjskiej, na czele z prezydentem, o zaprzestanie działań wojennych w Ukrainie, postrzegając je jako niegodziwe i niepojęte" – stwierdzili hierarchowie.

Jak cytowałem wyżej Prawosławny Ordynariat Polowy potwierdza, że kapelani – na szczęście – nie utrzymują kontaktów z rosyjskimi duchownymi. Dlaczego byłoby to niebezpieczne zaznaczyli pośrednio cytowani przeze mnie eksperci. „Prawosławny Ordynariat WP, którego restytucja miała miejsce w 1993 roku, jest kontynuatorem działalności Prawosławnego Duszpasterstwa Wojskowego w okresie międzywojennym jak również w czasie II wojny światowej. W chwili obecnej w Prawosławnym Ordynariacie WP pełni służbę 10 kapelanów wojskowych, zawodowych, 4 kapelanów w Wojskach Obrony Terytorialnej oraz 4 kapelanów w Straży Granicznej. Mamy kapelanów w innych służbach mundurowych: Policji, Straży Pożarnej oraz Krajowej Administracji Skarbowej. Kapelani związani są z poszczególnymi Dowództwami Rodzajów Sił Zbrojnych, Garnizonami wojskowymi, a w przypadku kapelanów Straży  Granicznej z poszczególnymi jej Oddziałami. Jest to posługa codzienna wynikająca z charakteru poszczególnych służb. Jak mi wiadomo praca, posługa kapelanów wyznania prawosławnego jest bardzo wysoko oceniana przez poszczególnych dowódców oraz środowiska mundurowe" – pisze ksiądz rzecznik. Jak zaznaczył wojskowy duchowny Prawosławny Ordynariat Polowy włączył się w pomoc ofiarom wojny na Ukrainie.

Artykuły medialne o sytuacji w PAKP osiągnęły poziom wrzenia, co zaowocowało licznymi wątpliwościami o postawę polskiej Cerkwi. Ewidentne działania Moskwy są, jak się okazuje, niebezpieczne nie tylko na niwie militarnej i geopolitycznej, ale także w zagadnieniach religijnych. Wojna na Ukrainie wyraźnie pokazała, że Cerkiew na Zachodzie stanęła na rozdrożu – czy podążać za Moskwą, czy za spuścizną Konstantynopola? To pytanie retoryczne.

Reklama
Reklama

Komentarze (7)

  1. Piotrek89

    Drugi akapit tekstu świadczy o tym, że autor nie zbadał sytuacji a pozyskał informacje tylko z rządowych instytucji. Po pierwsze to była ustawka, o czym nawet mówiły niektóre media. To nie był żołnierz, tylko człowiek przebrany w mundur, później tłumaczył się policji, że nie jest żołnierzem. Po drugie zanim film, który został upubliczniony przez panią zawierał bardzo dramatyczne sceny. Człowiek ten wszedł co cerkwi, bluzgał, przerywał nabożeństwo, zepchnął księdza z ambony, a momentem kulminacyjnym, w którym wierni chcieli już go usunąć ze świątyni było zrzucenie z rąk kapłana Ewangelii. A na filmie to NIE kapłan próbował usunąć prowokatora tylko pomocnik przy służbie. To nie był nawet diakon. To coś w stylu ministranta, nie mający żadnych święceń. Kobieta która kręciła film przyszła do świątyni z tym 'żołnierzem'. Ustawka się udało bo już po chwili była duża banda krzykaczy i zrobili szturm odbierając cerkwię jej właścicielom,

  2. Rusmongol

    Czy kolega Chinol może nam powiedzieć czy Prada jest ze Cyryl to agent kgb? Czy to powszechna praktyka żeby w kraju każde wyższe stanowisko zajmowała agentura? Bardziej to chyba normalne dla dzikich terrorystycznych krajów do których 4 rzesza rosyjska pasuje jak ulał.

    1. Chinol

      Nie mam pojkecia. Ale wiem ze w Polskim kosciele pewniue ok 20-30% ksiazy wspolracowalo z SB.

    2. gregoz68

      Przynajmniej procenty chinol opanował:)

    3. Lofti

      Poczytajcie co zrobił metropolita Dionizy podczas drugiej wojny i w 1948 roku, to szybko zorientujecie się że cerkiew prawosławna w Polsce, autokefaliczna jest tylko z nazwy - podlega patriarchatowi moskiewskiemu. Przez cały okres komuny w Polsce, wszyscy duchowni prawosławni byli tajnymi współpracownikami (to przyznał nawet kiedyś publicznie sam biskup Sawa), jak jest teraz to nawet nasza abwera nie wie z oczywistych względów. Wraz z imperialną polityką Władimira Władimirowicza, zaczęła następować zmiana w polityce cerkwi, w tym cerkwi w Polsce (kurs konfrontacyjny w stosunku do wyznawców kościoła rzymsko-katolickiego i walka o rząd dusz wyznawców cerkwi greko-katolickiej). Jak myślicie, (na około 3% ludności Polski będących wyznawcami prawosławia, więc relatywnie niewielkiej) jaką siłę przebicia mają biskupi pawosławni? Katoliccy biskupi całą gromadą nie są w stanie załatwić tego co potrafią dwaj prawosławni. Nie słyszeliście o nich? i o to chodzi......o to chodzi....

  3. Chinol

    Moim zdaniem i tendencjy i niebezpioczny i proagandawy artykol. Po pierwsze Koscil Katolicki - np Papiez ma bardzo podobne podjescie jak Prawoslawny. A po drugie autor musial by prztoczyk co mowi koscil prawoslawny w Grecji, Syrrii, Konstatynopolu. Wogle myslenie ze koscily sa po to by walczyc i swiecic czolgi oznacza nie zrozmiania relifgii. Bog nie jest po strone teo czy innego narodu. A co do Lupaszku - to nie jest Rosjska prpagnda ze modrwal ludnosc cywilna. Bez takich tez bo sie czuje jak na wykldzie GEbelsa.

    1. Chyżwar

      Wspominasz o Łupaszce? Coś ci powiem. Ale nie mów nikomu, bo to wielka tajemnica. Otóż tatarska krew, która płynie w moich żyłach podpowiada mi, że gdyby istniał wehikuł czasu należałoby skoczyć nim do 29 kwietnia 1945r. w Dachau. Zabrać stamtąd por. Jacka Bushyheada i jego kolegów. Pokazać im Irpień, Buczę oraz kilka innych "równie uroczych" miejsc. A później pozwolić, żeby na Ukrainie "zaopiekowali" się każdym cywilem, który kolaboruje z bestiami, które lubisz. Wszak "zacni moskiewscy przyjaciele" na własnej skórze powinni dowiedzieć się po czemu funt tytoniu pochodzącego z Tobago.

  4. leiter84

    Religia od zawsze jest opium dla mas i narzędziem manipulowania bezmyślnych mas na potrzeby władzy. Ruska cerkiew tylko potwierdza te regułę.

    1. Chinol

      NIe zgdze sie- ani Budda ani Jezus MAhawira czy Satarstra nie nauczali by kogos kontrolowac. Natomiast zdaza sie ze ich zwolennicy ktrzy nie rozumieja misytzow owszem. Chrzejanie np budowali swiatnie w miejsach kultu pogan. I jest to tzw wojna symbolkiczna- np jajaka swiecienie czy choinka -by zagranac symbole - i to jest znaczace. A Ruska cerkiew- jedna jej wina ze jest przeciwko konspcjnemu zachodowi.

    2. Chyżwar

      Lewactwo i ekologizm to także opium dla mas. Każdy wierzy w co kto lubi.

    3. Chyżwar

      @Chinol Cerkiew sama w sobie niczemu nie jest winna. Stała się kościołem państwowym, który służył kolejnym carom do sankcjonowania ich ekspansji. Rzecz znana i lubiana w dawano minionej Europie. Pech cerkwi w rosjii polega na tym, że ze światłego Bizancjum trafiła w postmongolskie prymitywne łapy.

  5. Chyżwar

    Nadużywanie pojęcia "dyskryminacja", podobnie jak lewactwo, ekologizm i pacyfizm to sowiecki wynalazek, który podczas Zimnej Wojny tanim kosztem miał rozsadzić Zachód. Nie dziwię się, że arcyklecha moskwy i jego gwardziści "dyskryminacją" szermują zawzięcie. Szkoda, że udało im się tymi g... zaszczepić zachodnie środowiska akademickie. Przez to Zachód sam ze sobą nie umie sobie poradzić do dziś.

  6. gregoz68

    Warto przypomnieć - Unia Brzeska. Oskar Halecki, Od unii florenckiej do unii brzeskiej

  7. Rusmongol

    Od kiedy to papież poświęcał ataki na Irak czy Afganistan? Cyryl jest wręcz twarzą tej wojny i głosi że Ukraińcy są źli i dobrze jest ich okr@sc i m@rdowac. Kręcisz znowu faktami jak przystało na propagandyste Kremla. Papież nawet teraz nie chce się mieszać i pomimo zbrodni Rosjan i złamanie wszystkich umów i przepisów nie popiera i nie gani żadnej że stron. Można wręcz powiedzieć że zbyt opieszale potępia f@szustow z 4 rzeszy rosyjskiej agenta kgb.