Kiedy i jakie F-16 dla Ukrainy [KOMENTARZ]

Ukraina nalega na przekazanie jej nowoczesnych zachodnich samolotów bojowych już od wielu miesięcy. Na giełdzie pojawiały się różne konstrukcje w tym JAS-39 Gripen, F/A-18C/D, F-15 i Mirage 2000. Ostatecznie osiągnięto konsensus, że przekazanym samolotem mają być jednak F-16. Maszyna ta wydaje się optymalna z kilku względów. Po pierwsze jest najpopularniejszym samolotem bojowym na świece. Co za tym idzie najłatwiej będzie dostarczać do niej części zapasowe, kolejne samoloty i materiały eksploatacyjne. Na świecie jest też obecnie wielu fachowców, zarówno jeśli chodzi o personel naziemny jak i pilotów, którzy bardzo dobrze ten samolot znają. Stworzenie zaplecza serwisowego czy remontowego, a nawet zatrudnienie zagranicznych instruktorów będzie więc stosunkowo najprostsze. W przeciwieństwie np. do Mirage 2000, F-16 jest także zintegrowany z bardzo szerokim wachlarzem uzbrojenia, w tym nowoczesnego uzbrojenia precyzyjnego. Pojedynczy silnik oznacza relatywnie niski koszt i prostotę eksploatacji (choć tutaj akurat istnieją konstrukcja prostsza w postaci Gripena).

F-16 jest też sam w sobie bardzo udaną konstrukcją lotniczą. Na uwagę zasługuje chociażby udźwig sięgający niemal ośmiu ton. Ukraińcy mają otrzymać samoloty po Danii i Holandii, a zatem wariantu F-16AM/BM. Dania posiada 43 takie samoloty (33 AM i 10 BM), a Holandii pozostało jeszcze 18 maszyn z których 12 teoretycznie zostało już sprzedanych. W dalszej perspektywie przekazane mogłyby zostać też teoretycznie samoloty belgijskie, których w służbie są 52 sztuki. Belgia jak na razie oczekuje dopiero na swoje F-35, ale Dania planuje zakończenie eksploatacji F-16 na początku roku 2024. Osobnym wątkiem są także holenderskie F-16, które zostały sprzedane prywatnym firmom w USA oferującym usługi szkoleniowe, głównie w charakterze „agresorów" (czyli przeciwników dla ćwiczących pilotów amerykańskich i sojuszniczych). Pojawiły się informacje, że maszyny te powróciły do Europy i są poddawane modernizacjom.

Zgrywa się to w czasie z przewidywanym zakończeniem szkolenia pierwszych pilotów ukraińskich, co ma mieć miejsce wiosną 2024 r. Oczywiście o ile nie są szykowane dla Rosjan w tym względzie żadne niespodzianki. Szkolenia pilotów i personelu naziemnego na F-16 odbywać się mają w Danii i Rumunii i zaangażowanych jest w nie 11 państw na świecie, w tym Polska. Te, które nie posiadają F-16 jak np. Francja czy wielka Brytania, zaoferowały szkolenie we własnych bazach na symulatorach, samolotach szkolenia podstawowego i zaawansowanego.

Podstawowym pytaniem jest dzisiaj na ile F-16 wersji AM/BM będą w stanie odmienić oblicze wojny. Sami Amerykanie niezbyt w to wierzą i mówią, że w obecnych warunkach F-16 nie jest „gamechangerem". Maszyny te będą jednak w stanie używać nowoczesne rodzaje zachodniego uzbrojenia rakietowego w tym precyzyjnego. Sami Rosjanie zapowiadają z kolei zwiększenie nacisku na produkcję 5. generacji samolotów Su-57 „w odpowiedzi na ukraińskie F-16". Może to oznaczać, że nie są pewni jak poradzą sobie z nimi ich samoloty generacji 4. Czyli Su-30 i Su-35.

O tym jak F-16 poradzą sobie z Rosjanami zadecyduje poziom wyszkolenia ich pilotów, ale także to do jakie zabiegi modernizacyjne przejdą one zanim trafią na front. Wydaje się, że przy dzisiejszym poziomie techniki przynajmniej niektóre ich zdolności można podnieść w krótkim czasie i w miarę niskim kosztem. Na koniec warto dodać, że przekazanie F-16 nie oznacza, że na stole nie ma nadal innych samolotów bojowych...