Reklama

Geopolityka

Wizyta Merkel w USA: sojusz mimo różnic

Fot. Bundesregierung/Kugler
Fot. Bundesregierung/Kugler

W piątek doszło do pierwszego spotkania kanclerz Niemiec i amerykańskiego prezydenta. Podczas wspólnej konferencji politycy potwierdzili znaczenie NATO dla wspólnego bezpieczeństwa. Wizyta w Waszyngtonie przebiegła pod znakiem niepewności związanej z polityką zagraniczną nowej amerykańskiej administracji.

"Silniejsza Ameryka jest w interesie (...) całego świata. Powtórzyłem [w rozmowie z - red.] z kanclerz Merkel moje silne poparcie dla NATO, jak również potrzebę ponoszenia przez naszych sojuszników z NATO ich części kosztów związanych z obronnością. Wiele narodów jest winnych duże sumy (...), co jest bardzo nieuczciwe wobec Stanów Zjednoczonych" - powiedział podczas konferencji prezydent

Trump dodał, że z radością przejmuje działania podjęte przez Niemcy w celu zwiększenia wydatków na obronność do 2 proc. PKB, a także uczestnictwo Bundeswehry w natowskiej misji w Afganistanie oraz "cywilne i wojskowe" działania w walce z Państwem Islamskim. Trump pochwalił także francusko-niemieckie zaangażowanie w rozwiązanie konfliktu na Ukrainie. Podczas wspólnego obiadu, liderzy Niemiec i USA poruszyli także kwestię relacji gospodarczych. Amerykański prezydent powiedział, że oba kraje muszą współpracować dwustronne, uczciwe zasady, z których korzyści czerpaliby mieszkańcy Niemiec i USA. 

Kanclerz Merkel w swojej wypowiedzi podkreśliła, jak wiele Niemcy zawdzięczają Stanom Zjednoczonym, wymieniając takie obszary jak gospodarka oraz bezpieczeństwo. Jednocześnie kanclerz zaznaczyła działania podjęte przez Niemcy w celu zwiększenia funduszy dla Bundeswehry. Merkel z zadowoleniem przyjęła informację o kontynuowaniu przez USA misji w Afganistanie. W kontekście porozumień mińskich Merkel powiedziała, że rozwiązanie dla Ukrainy musi być "bezpieczne", a relacje z Rosją powinny się poprawić, kiedy kiedy sytuacja zostanie już ustabilizowana. Kanclerz Merkel podkreśliła także znaczenie UE dla sukcesu gospodarczego Niemiec oraz pokoju i stabilności w Europie.

Wizytę kanclerz Merkel w Białym Domu poprzedziły spotkania szefów resortów obrony i spraw zagranicznych obu państw. Berlin był zaniepokojony tonem wypowiedzi nowego prezydenta USA krytycznie odnoszącego się do pozycji Niemiec w Europie oraz chwalącego decyzję Brytyjczyków o opuszczeniu UE. Wcześniej Trump sugerował także wprowadzenie ceł na niemieckie auta eksportowane do USA. "Zawsze mówiłam że jest o wiele wiele lepiej rozmawiać ze sobą niż o sobie i myślę, że nasza rozmowa to potwierdziła" - powiedziała Merkel odnosząc się pośrednio do wypowiedzi prezydenta ze stycznia tego roku.

Apele dotyczące zwiększenia nakładów na wydatki zbrojeniowe europejskich członków Sojuszu to stały element wypowiedzi członków amerykańskiej administracji podczas spotkań z europejskimi liderami czy w czasie miedzynarodowych konferencji dotyczących bezpieczeństwa. Od 2014 r. widoczne jest nasilenie działań związanych ze podnoszeniem wydatków na wojsko oraz jego modernizacją. W Niemczech wydatki obronne mają do 2021 roku zostać podwyższone do 42,3 mld euro, natomiast tegoroczny budżet Bundeswehry opiewa na około 37 mld euro, co stanowi wzrost w stosunku do 2016 roku o około 8 proc. W środę rząd podjął decyzję o zwiększeniu budżetu państwa w przyszłym roku do kwoty 335,5 mld euro, co przełoży się także na fundusze dla armii, która ma otrzymać dodatkowe 1,5 mld euro. Dzięki temu wydatki wojskowe osiągną 1,23 proc. PKB. 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (4)

  1. KrzysiekS

    Nie zdziwił bym się jakby Pani Merkel usłyszała kilka "ciepłych słów" od Prezydenta Truma za swoje superpaństwo w Europie. To ewidentna próba podważenia pozycji USA w Europie a na to się nie zgodzą. Niemcy są mocarstwem regionalnym a nie globalnym i muszą również znać swoje miejsce w szeregu. Polska też ma swoje miejsce i nie radziłbym zapominać o tym naszym politykom.

    1. Extern

      Każdy dąży do poprawy swojej pozycji. Wszystko płynie. Jeszcze 20 lat temu Chińczycy grzecznie robili skarpetki dla USA a teraz rzucają im wyzwanie. My też nie musimy być wiecznie trzecioligowym krajem, przejście do drugiej ligi w przypadku Polski jest możliwe.

  2. topaz

    Trump nie ma pojęcia o światowej geopolityce, on traktuje politykę jak biznes a państwa jak korporacje, to się skończy źle...

  3. Z innej beczki

    Trump stawia warunki, bo jest przywódca dużo silniejszego państwa, to jest zrozumiałe. Niemcy wiedzą że po wojnie, sukces gospodarczy zawdzięczają tylko i wyłącznie USA, więc pani Merkel może naciskać na Polskę, ale już na USA nie, bo ten kraj jest zbyt potężny i co najważniejsze samowystarczalny, pomijam już kwestie samochodów, bo Amerykanie mają swoje i ostatecznie obejdą się bez Niemieckich. Spotkanie było trudne dla pani kanclerz, bo Trump to inny człowiek niż Obama, więc naciskanie na niego nic by nie dało, a spowodowałoby tylko szybkie zakończenie spotkania. Pani Merkel to wszystko wie, więc musiała to zaakceptować...nawet to że Prezydent supermocarstwa nie podał jej ręki, co jest wyraźnym sygnałem dla niemieckiej kanclerz, że rządzić może sobie na swoim podwórku w Europie (Unii) a nie dyktowac jakieś warunki USA.

    1. Kiks

      To, że nie podał jej ręki jest oznaką kompletnego braku wychowania i panowania nad swoimi emocjami, a takie niby drobne gesty są zapamiętywane w dyplomacji. Ponadto same Niemcy może i nie są balansem dla USA, ale już UE jak najbardziej i biją USA na głowę na wielu płaszczyznach. Co Trumpowi nie podoba się.

  4. beta vulgaris

    To pociągnie za sobą zwiększenie wydatków na wojsko w Europie, bo co prawda Niemcy to nasi sojusznicy ( choć nie wiem, czy mamy podpisany rozejm Polska-Niemcy), ale równowaga sił zostanie zachwiana. O wciąż obowiązującej ustawie 1066 i nieprzerwanym napływie Ukraińców chyba nie trzeba wspominać. Zaiste, ciekawe czasy.

Reklama