Reklama

Geopolityka

Fot. mil.ru

Więcej dronów na zachodzie Rosji

Do Zachodniego Okręgu Wojskowego sił zbrojnych Rosji dostarczono bezzałogowce Eleron-3 i Granat-1 - donosi agencja TASS. Jest to kolejne potwierdzenie wzrostu potencjału systemów bezzałogowych w rosyjskiej armii.

Agencja TASS powołując się na służby prasowe Zachodniego Okręgu Wojskowego podaje, że w 2016 roku do ZOW dostarczono 10 systemów bezzałogowych Eleron-3 i Granat 1 wraz z urządzeniami służącymi do rozpoznania.

Czytaj także: Rosja szykuje armię na dużą wojnę? „Dywizje, broń precyzyjna i jądrowa”

Ponadto zgodnie z wydanym oświadczeniem w ciągu roku zostało przeszkolonych 100 operatorów, których zadaniem jest prowadzenie działań rozpoznawczych. Jak informuje biuro prasowe Okręgu przez cały rok rosyjskie bezzałaogowce startowały ponad 600 razy, co łącznie ma się przekładać na 700 godzin lotu.

Rosyjskie siły zbrojne w coraz większym zakresie wykorzystują systemy bezzałogowe. Są one używane na przykład do koordynowania ognia artylerii, od kilku lat daje się zauważyć skokowy wzrost wykorzystania potencjału systemów bezzałogowych. Rosyjskie drony są używane bojowo w Syrii i na Ukrainie - m.in. do przekazywania informacji w czasie rzeczywistym.

Czytaj także: Technologia z przyszłości pozwoli „hodować” drony?

Dostarczony rosyjskim jednostkom BSL Granat-1 jest przenośnym zdalnym sterowanym dronem rozpoznawczym zdolnym do lotów z prędkością 120 km/h, długotrwałość wynosi 1,3 godzin. Masa bezzałogowca wynosi 2,5 kg. Ponad dwukrotnie cięższy jest Eleron-3, który startuje ze specjalnie skonstruowanej wyrzutni. Długotrwałość lotu wynosi 2 godziny.

Spośród większych bezzałogowców Rosjanie najczęściej używają maszyn Orłan-10. Co najmniej kilka BSL tego typu zostało zestrzelonych nad Ukrainą. Orłan-10 może latać przez okres kilkunastu godzin, na odległości 100-120 km od stacji kontroli. Masa bezzałogowca wynosi 14 kg.

Czytaj więcej: Bezzałogowiec Orłan-10. Rosyjskie "oczy" nad Ukrainą

 

 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. ito

    Zwróćcie uwagę- niewielkie i zapewne stosunkowo tanie systemy do użycia na poziomie kompanii (może nawet plutonu rozpoznawczego), pozwalające na samodzielną kontrolę sytuacji w promieniu jakichś 20-25 km. Nagle zaczyna mieć sens to, o czym w NATO się właśnie mówi- wprowadzenie na poziom kompanii środków ogniowych o zasięgu 20 km (nowa amunicja do moździerzy 81-2 mm np.) - i już nie batalion, a kompania staje się całkiem poważną jednostką. Metoda na pomnożenie własnych sił. Antoni z 1000-cem dronów to pojechał (ani WP nie ma tyle kasy, ani możliwości wydzielenia tylu ludzi do obsługi), ale powszechne wprowadzenie takich zabawek ma głęboki sens.

  2. to jak to jest?

    Kiedy pojawia się artykuł o rozwoju tego typu uzbrojenia w Polsce, to zaraz podnoszą się głosy, że bez sensu jest inwestować w drony, bo Rosjanie je łatwo mogą zakłócić. Tutaj, pod artykułem nie ma żadnego wpisu, iż Rosjanie Robią coś mało sensownego. To co? Rosyjskie drony są lepione z innej gliny i zakłóceniom nie podlegają? Ich inwestowanie w tę dziedzinę ma sens, a w Polsce nie?

    1. logika

      Bo Polacy nie umieją ich zakłócić więc postępowanie Rosjan jest racjonalne.

Reklama