- Analiza
- Wiadomości
Zapad kontra Dragon. 1:0 dla Rosji w wojnie propagandowej [OPINIA]
Białorusko-rosyjskie manewry Zapad-17 zostały przez propagandę rosyjską wykorzystane perfekcyjnie. Pod tym względem toczące się w tym samym czasie i formalnie większe polskie ćwiczenia wojskowe Dragon-17 wypadły pod względem medialnym słabo.
Jednym z celów manewrów Zapad-17 było pokazanie po raz kolejny, że Polska jest przewrażliwiona na punkcie Rosji i nerwowo reaguje nawet wtedy, gdy za jej wschodnimi granicami nie dzieje się nic niebezpiecznego. Dlatego cały rosyjski aparat propagandowy specjalnie podsycał atmosferę, informując o siłach, jakie wezmą udział w tych ćwiczeniach, szczegółowo relacjonując proces przygotowań oraz później sam przebieg manewrów. Ważny był nawet dobór terminu ćwiczeń, który „dziwnym trafem” zbiegł się z kolejną rocznicą agresji Sowietów na Polskę 17 września 1939 r.
Działania te przyniosły zamierzony efekt. Polscy politycy i niektórzy wojskowi wyrażali zaniepokojenie charakterem i możliwymi celami Zapadu, informowali kraje zachodnie o zagrożeniu, w jakim znalazły się z powodu tych „potężnych” ćwiczeń kraje bałtyckie i Polska oraz ponownie podkreślali konieczność zwiększenia obecności NATO uzasadniając to coraz bardziej agresywnymi poczynaniami wojsk rosyjskich. Doniesienia te powtarzali później niektórzy zachodni wojskowi i politycy, wskazując, że Zapad-17 mogą być postrzegane jako „poważne przygotowanie do wielkiej wojny”.
Czytaj też: Gen. Pavel o Zapad-2017: "Poważne przygotowanie do wielkiej wojny"
Tymczasem manewry Zapad-17 głośno się zaczęły i cicho się skończyły. Rosjanie oczywiście relacjonowali je tak, jakby chodziło o największe ćwiczenia wojskowe w roku, gdy tymczasem tak naprawdę uczestniczyło w nich oficjalnie tylko 13000 żołnierzy. Nawet biorąc pod uwagę, że realnie w serię ćwiczeń prowadzonych przez Siły Zbrojne FR brało udział więcej żołnierzy to i tak nie było ich prawdopodobnie aż tak dużo jak podczas lutowego niespodziewanego sprawdzianu gotowości bojowej. Dla porównania w cyklicznych manewrach Dragon-17 wzięło udział ponad 17000 żołnierzy, 3500 jednostek uzbrojenia i sprzętu wojskowego z Polski, 9 państw sojuszniczych i 2 krajów partnerskich NATO.
Rosjanie mogą pokazać teraz, jak "spokojnie" przyjmowali polskie ćwiczenia oraz jak Polacy "nerwowo" zareagowali na ich, przecież formalnie mniejsze, przedsięwzięcie. Dodatkowo władze na Kremlu mogą podkreślać, że o ile rosyjsko-białoruskie wojska działały standardowo, to polskie jednostki wojskowe współdziałały z jednostkami batalionowej grupy bojowej NATO oraz amerykańskiej pancernej brygadowej grupy bojowej, które przybyły do Polski w ramach wzmocnienia wschodniej flanki Sojuszu, więc z nastawieniem "antyrosyjskim". Trzeba jednak pamiętać, że równolegle z manewrami formalnie określanymi jako Zapad-17 przez Rosję odbywały się inne ćwiczenia na dużą skalę, prowadzone w sposób skoordynowany w Zachodnim i Południowym Okręgu Wojskowym Rosji, z udziałem "dziesiątek" tysięcy żołnierzy, jak podkreślał dowódca US Army w Europie gen. Ben Hodges.
Zapad-17 – tylko jedno z wielu, wrześniowych ćwiczeń rosyjskich
Z punktu widzenia wojskowego ćwiczenia oficjalnie określone jako Zapad-17 nie miały tak naprawdę większego znaczenia dla Rosji. Białoruś od dawna jest bazą i sojusznikiem dla rosyjskich wojsk i tak naprawdę wcale nie trzeba było tego po raz kolejny pokazywać. Samo połączenie się systemów dowodzenia i obrony przeciwlotniczej było przygotowywane od kilkunastu miesięcy i na pewno było już wcześniej kilkakrotnie sprawdzone. Zapad-17 był więc bardziej propagandowym pokazem możliwości dla VIP-ów i dziennikarzy niż rzeczywistym sprawdzeniem współdziałania.
Biorąc pod uwagę politykę globalną Rosji, o wiele ważniejsze były np. niewielkie manewry „Zaścitniki drużby 2017” (ros. „Obrońcy przyjaźni”), w których obok rosyjskich żołnierzy z Wojsk Powietrznodesantowych wzięła również udział kompania spadochroniarzy z Egiptu. Te dwustronne ćwiczenia były o tyle interesujące, że po raz pierwszy zorganizowano je na terytorium rosyjskim.
„Zaścitniki drużby 2017” odbywały się w tym samym okresie co Zapad-17 – od 9 do 22 września br. Zostały jednak zorganizowane o wiele dalej na wschód, na poligonie Rajewskim w Kraju Krasnodarskim. Egipcjanie w czasie swojego pobytu byli przyjmowaniu jak sojusznicy, korzystali z rosyjskich samolotów transportowych Ił-76 i jedynie przy przylocie i powrocie do kraju musieli użyć własnego samolotu C-130. Od razu pojawia się wiec pytanie, co jest ważniejsze z punktu widzenia polityki światowej: próba przeciągnięcia na swoją stronę Egiptu czy kolejne, niewielkie manewry przy polskiej granicy?
Niepokojące dla Polski powinny być również, praktycznie niezauważone u nas, ćwiczenia, które Rosjanie przeprowadzili pod koniec września br. w rejonie poligonu Chmieljowka w obwodzie kaliningradzkim - kilkadziesiąt kilometrów od polskich granic. Około 400 rosyjskich żołnierzy ćwiczyło tam desantowanie z morza na opanowaną przez przeciwnika plażę. W manewrach wzięło udział jedynie dziesięć jednostek pływających, samoloty i śmigłowce lotnictwa morskiego oraz dwadzieścia pojazdów należących do wojsk brzegowych i pododdziałów inżynieryjnych, ale Rosjanie trenowali wyraźnie scenariusz operacji wymierzony przeciwko swoim najbliższym sąsiadom.
Czytaj też: W odpowiedzi na Dragona - desant Floty Bałtyckiej
Cała rosyjska armia ćwiczy
Takich ćwiczeń w Rosji tuż przed oraz w czasie Zapadu (który odbywał się od 14 do 20 września) było o wiele więcej. Były one również relacjonowane przez rosyjski resort obrony, ale nie tak intensywnie jak w przypadku manewrów białorusko-rosyjskich formalnie określonych jako Zapad, nastawionych na wywołanie zdenerwowania w krajach Zachodu.
Tylko w przeddzień Zapadu, 13 września 2017 r. Rosjanie informowali o przeprowadzeniu ćwiczeń, w których wzięło udział ponad 13100 żołnierzy (w tym ponad 1000 specnazowców) i 3200 sztuk techniki wojskowej oraz ponad 60 statków powietrznych, a więc więcej niż oficjalnie uczestniczyło w białorusko-rosyjskich manewrach przez cały czas ich trwania:
- Podniesiono alarm i wyprowadzono na poligon ponad 2000 żołnierzy i 500 sztuk techniki wojskowej z obwodu orenburskiego w Centralnym Okręgu Wojskowym. Aktywna faza ćwiczenia odbyła się 14 września br. z wykorzystaniem m.in. czołgów T-72B3, systemu kierowania i łączności „Strielec”, kompleksu Walki Radioelektronicznej „Borisogliebsk-2”, dronów „Orłan-10” i „Lier-3”, samolotów wsparcia Su-24M i śmigłowców Mi-24;
- Na jednym z poligonów obwodu kaliningradzkiego prowadzone było ćwiczenie jednostek brzegowych Floty Bałtyckiej. Ćwiczenie to było połączone z faktycznym strzelaniem przez pododdziały zmechanizowane i artyleryjskie. W różnych epizodach manewrów wzięło udział około 1000 żołnierzy i 100 sztuk techniki wojskowej (w tym bojowe wozy piechoty BMP-2, czołgi T-72, samobieżne armatohaubice „Akacja”, „Goździk” i „Hiacynt” oraz rakietowe systemy ognia salwowego „Grad”. Z powietrza wsparcia udzielały śmigłowce Mi-24 i samoloty Su-24 lotnictwa morskiego;
- W obwodzie samarskim podniesiono stan gotowości bojowej w pododdziałach Wojsk Specjalnych Centralnego Okręgu Wojskowego. Ponad pięciuset żołnierzy Specnazu wzięło później udział w pokazowym ćwiczeniu taktyczno-specjalnym. Komandosi mieli za zadanie pokonać wielokilometrową trasę obciążeni pełnym ekwipunkiem. Epizody ćwiczenia przewidywały m.in. uwolnienie zakładników, ewakuację cywilów z wyższych pięter domów, transport rannych, szturm i rozminowanie budynków oraz strzelanie na krótkich dystansach. Ćwiczenie obserwowali przedstawiciele sztabu generalnego i akademii wojskowej Uzbekistanu, którzy zapoznali się w ten sposób ze sposobami działania rosyjskich Wojsk Specjalnych. Jest to pierwszy efekt dwustronnego porozumienia pomiędzy delegacjami ministerstw obrony Rosji i Uzbekistanu, jakie zawarto pod koniec sierpnia 2017 r. w Taszkiencie;
- Pododdziały Specnazu Centralnego Okręgu Wojskowego z obwodu nowosybirskiego ćwiczyły w zachodniej Syberii desantowanie ze śmigłowców Mi-8 AMTSz w nieznanym terenie. Wcześniej w wybranych jednostkach Wojsk Specjalnych podniesiono gotowość bojową. W ćwiczeniu wzięło udział około pięciuset żołnierzy i 30 sztuk specjalnej techniki wojskowej. Poszczególne grupy Specnazu były zrzucane ze śmigłowców z pułapu około 600 m;
- Pododdziały łączności Floty Bałtyckiej przeprowadziły planowe, praktyczne szkolenie w warunkach poligonowych w obwodzie kaliningradzkim. W ćwiczeniu wzięło udział 400 żołnierzy i około 30 sztuk mobilnych środków łączności;
- Na Dalekim Wschodzie (w Kraju Chabarowskim i obwodzie amurskim) przeprowadzono ćwiczenia rosyjskich wojsk kolejowych Wschodniego Okręgu Wojskowego. W ich trakcie zorganizowano m.in. przeprawę promową o długości 37,5 m oraz zakończono budowę połączonego mostu kolejowego o długości ponad 1 km wzdłuż rzeki Zeja przy użyciu mostu ramowego (REM-500) i pływającego mostu kolejowego NŻM-56. W ćwiczeniu wzięło udział 1200 żołnierzy oraz 450 sztuk techniki wojskowej;
- W Kraju Chabarowskim przeprowadzono taktyczne ćwiczenie pododdziałów zmechanizowanych, artyleryjskich i przeciwlotniczych Wschodniego Okręgu Wojskowego. W manewrach wzięło udział 700 żołnierzy oraz 100 sztuk techniki wojskowej – w tym czołgi T-72B, bojowe wozy piechoty BMP-2, wyrzutnie „Grad”, artyleryjskie, samobieżne zestawy przeciwlotnicze „Szyłka” oraz armatohaubice „Goździk”;
- W trybie alarmowym podniesiono w powietrze około 30 statków powietrznych lotnictwa Floty Pacyfiku stacjonujących na Kamczatce. Wykonano w sumie 100 wylotów z wykorzystaniem samolotów Tu-142MZ, MiG-31, Il-38 i Il-38N, An-26 oraz śmigłowców Ka-27 i Mi-8;
- Na poligonach Wschodniego Okręgu Wojskowego zrealizowano taktyczne ćwiczenia pododdziałów artyleryjskich, w których wzięło udział ponad 7000 żołnierzy i 2000 sztuk uzbrojenia. Rosjanie wykorzystywali m.in. bezzałogowe aparaty latające do kierowania ogniem samobieżnych zestawów artyleryjskich i rakietowych: „Akacja”, „Goździk”, „Grad” i „Tornado-G”.
Z innych komunikatów resortu obrony wynika wyraźnie, że manewrach realizowanych na terenie całej Rosji w okresie od 14 do 20 września br. uczestniczyło kilkakrotnie więcej żołnierzy niż w Zapad-17. Tylko w ćwiczeniach Floty Północnej w połowie września wzięło udział dwadzieścia okrętów nawodnych, dziesięć okrętów podwodnych (atomowych i o napędzie diesel-elektrycznym), około dwudziestu jednostek pływających wsparcia, do trzydziestu statków powietrznych, ponad pięć tysięcy żołnierzy i marynarzy Floty Północnej oraz ponad trzysta jednostek sprzętu i uzbrojenia. Oznacza to, że tylko w rejonie Arktyki działała połowa sił, jakiej użyto w manewrach Zapad-17.
Były też rzeczywiście interesujące wydarzenia, pokazujące nowe możliwości wojsk rosyjskich. Tak było np. pod koniec września, gdy pododdziały ulianowskiego zgrupowania Wojsk Powietrznodesantowych przeprowadziły pierwsze ćwiczenie taktyczne z użyciem dużej liczby bojowych pojazdów desantu: BMD-4M i BTR-MDM „Rakuszka”. Głównym zadaniem była nauka działania w bardzo trudnych warunkach terenowych. Uczestnicy ćwiczyli więc w złych warunkach pogodowych, w zalesionym i bagnistym terenie oraz wykonywali nawet stukilometrowe przemarsze po polnych drogach obwodu ulianowskiego.
Z jednej strony pokaz polskich, a z drugiej rosyjskich możliwości
Ćwiczenia Zapad i Dragon były pokazem możliwości ćwiczących w niej wojsk oraz sprzętu, jakie w czasie ich trwania wykorzystywano. To między innymi dlatego dostęp do poszczególnych epizodów mieli dziennikarze, a na trybunach zasiedli dygnitarze oraz obserwatorzy. Różnica w przekazie była jednak widoczna.
W przypadku Rosjan wszystko oczywiście odbyło się zgodnie z planem i zakończyło sukcesem. W przypadku Polski oficjalnie przyznano się, że powodu pogody trzeba było odwołać desant ponad trzystu spadochroniarzy na lotnisku w Szymanach (batalion żołnierzy z 6 Brygady Powietrznodesantowej musiał więc lądować na samolotach).
Rosjanie zupełnie przeciwnie, chwalili się tym co mieli najlepsze - w tym przede wszystkim sprzętem i wyszkoleniem specjalistycznym specjalnie dobranych w tym celu jednostek wojskowych. W Polsce natomiast jednym z najważniejszych i najczęściej wskazywanych epizodów (w tym przez Ministra Obrony Narodowej) był udział żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej w walce o lotnisko w Szymanach.
Efekt takiego „egzaminu” ludzi pełnych entuzjazmu, ale źle wyszkolonych mógł być tylko jeden, i ten co najmniej kilkuletni falstart dobrze opisał Inspektor Szkolenia DGRSZ gen. bryg. Andrzej Danielewski: Jednak, żeby (żołnierze WOT - przyp. red.) stali się takim prawdziwym wojskiem, potrzeba jeszcze paru lat i troszeczkę czasu spędzonego i w ławkach szkolnych, i na poligonach. Równie krytycznie o swoich podwładnych wypowiadał się Dowódca WOT gen. bryg. Wiesław Kukuła: Musimy dalej pracować nad komunikacją i synchronizacją działań. Troszeczkę mi to nie grało.
Niewiele lepiej było przy porównaniu sprzętu. Przykładowo strzelania bojowe w Ustce Polacy przeprowadzili z wykorzystaniem zestawów rakietowych S-125 NEWA SC oraz Grom oraz armatami przeciwlotniczymi ZU-23-2 kalibru 23-mm. Rosjanie w obwodzie leningradzkim ćwiczyli załogi wyrzutni rakiet taktycznych Iskander-M i starszych Toczka-U, a na poligonie Kapustin Jar odpalili rakietę manewrująca z wyrzutni Iskander-K.
W Dragonie pokazowy nalot bombowy przeprowadziły samoloty Su-22, a nad poligonem latały śmigłowce Mi-8 i Mi-24. Rosjanie zadbali natomiast o to, by w różnych epizodach Zapadu było głośno o udziale ich najnowszych samolotów Su-35S i Su-30SM oraz helikopterów bojowych Mi-28N, Mi-35 i Ka-52. I nie ma tu znaczenia, że były to pojedyncze sztuki statków powietrznych. Ważne, że zostały pokazane i to na oczach wielu obserwatorów, którzy tłumnie zjechali się na „groźne” dla całej Europy manewry. O polskim Dragonie w zagranicznych mediach wspominano przy tym w bardzo ograniczonym zakresie, bez wchodzenia w szczegóły, głównie w oparciu o notatki prasowe MON.
Rosjanie standardowo nie chwalili się ewidentnymi wpadkami jak np. nieudanym działaniem swojego lotnictwa w dniu 14 września br. Resort obrony przekazał tego dnia dwa różne komunikaty, że w ramach ćwiczenia Zapad-17:
- sprawdzono dyżurne samoloty rosyjskich Sił Powietrzno-Kosmicznych Zachodniego Okręgu Wojskowego podrywając w powietrze ponad 20 różnego typu statków powietrznych (Su-34, Su-35S, Tu-134, An-26, Mi-8 i Ka-52). Samoloty działały z wyłączonym urządzeniami rozpoznania „swój-obcy” miały za zadanie unikać wykrycia przez system obserwacji technicznej oraz obrony przeciwlotniczej;
- wojska obrony przeciwlotniczej Zachodniego Okręgu Wojskowego (w obwodzie leningradzkim) odparły „atak lotniczy”. Rosyjskie stacje radiolokacyjne wykryły ponad 20 celów powietrznych, które wykonywały lot w bezpośrednim sąsiedztwie warunkowej granicy powietrznej z wyłączonymi systemami identyfikacji i nie odpowiadały na zapytania przesyłane drogą radiową.
Z obu tych komunikatów wynika wyraźnie, że żadnemu z ćwiczących, rosyjskich statków powietrznych nie udało się uniknąć wykrycia przez radary, że zostały one namierzone i „teoretycznie zestrzelone” (przez systemy S-300, S-400 i „Pancyr-S”).
Niebezpieczna dla Polski „rusofobia”
Ćwiczenia takie jak Zapad-17 nie powinny być powodem do strachu, ale lekcją dla naszych wojskowych, w jakim stanie są rosyjskie wojska i jak obecnie działają. Słusznie wspominał o tym np. dowódca operacyjny RSZ gen. dyw. Sławomir Wojciechowski, który wskazywał, że Zapad jest dobrą okazją, żeby przyjrzeć się pewnym procesom, mechanice, relacjom w siłach zbrojnych Rosji. Należy więc z tego korzystać obserwując i rozpoznając sposób działania rosyjskich wojsk, a później uwzględniając to w szkoleniu i wyposażaniu własnych wojsk.
Ciągłe i bezproduktywne straszenie Zachodu Rosją jest bardzo na rękę władzom w Moskwie. Polska coraz bardziej traci bowiem swoją wiarygodność, jako źródło informacji o rosyjskich zamiarach i nawet jeżeli coś się rzeczywiście zacznie dziać za naszą wschodnią granicą, to kraje zachodnie zareagują na nasze apele z dużą nieufnością i z opóźnieniem. A opóźnienie czasu reakcji NATO jest właśnie tym, o co Rosjanom w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.
I nie ma tu znaczenia, że inni też byli zdenerwowani białorusko-rosyjskimi ćwiczeniami. Niepokój na temat ćwiczenia Zapad wyrażany głośno przez niemiecką minister obrony jest bowiem o wiele mniej niebezpieczny niż takie same obawy wygłoszone przez naszych polityków. Należy mieć bowiem świadomość, że w razie rzeczywistej sytuacji kryzysowej to nie z Berlina, ale z Warszawy powinny popłynąć pierwsze ostrzeżenia. I powinniśmy zrobić wszystko by zostały one usłyszane i wzięte poważnie pod uwagę.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS