Reklama

Na kieleckim stoisku norweskiej firmy Prox Dynamics największe zainteresowanie wzbudzał miniaturowy helikopter Black Hornet 2 w wersjach do obserwacji dziennej i nocnej. Maszyna o średnicy wirnika wynoszącej 12 cm waży zaledwie 18 gramów. Cały system, na który składają się dwa śmigłowce, stacja bazowa, joystick i wyświetlacz waży natomiast tylko 1,3 kg, co czyni go łatwym w użyciu na polu walki. Przygotowanie systemu do lotu trwa zaledwie minutę, a do jego przenoszenia służy zasobnik mieszczący się w niewielkim plecaku. Mini-helikopter napędzany silniczkiem elektrycznym może latać  przez 25 minut przekazując obraz pochodzący z kamery video w jakości HD lub termowizyjnej.  Zasięg maszyny wynosi 1,6 km od operatora. Maszyna jest z nim połączona przez data link, a obraz z kamery pokazywany jest w czasie rzeczywistym na przypominającym tablet wyświetlaczu. Operator może zarówno sterować maszyną, jak i wyznaczyć punkty, po których Black Hornet będzie latać automatycznie. Korzystając z GPS śmigłowiec potrafi też sam wrócić do platformy startowej. Podczas typowej misji helikoptery latają na pułapie 10 metrów, który jest optymalny do przekazywania dobrej jakości obrazu sytuacji na ziemi. Black Hornet może latać z prędkością 18km/h. Ze względu na niewielkie wymiary i cichy silnik elektryczny dron jest trudny do wykrycia nawet z bardzo małej odległości.

Black Hornet
Fot. A.Hładij/Defence24.pl

Śmigłowiec PD-100 PRS Black Hornet jest najmniejszym na świecie dronem znajdującym się w służbie i realizującym misje ISR (rozpoznania, nadzoru i wywiadu). Drony przeszły swój chrzest bojowy podczas wojny w Afganistanie. Pierwsze Black Hornety trafiły do brytyjskiej bazy Camp Bastion trzy lata temu. Do dziś wyprodukowano ich już 3 tysiące. Użytkownikami są armie brytyjska i norweska, systemy zakupiło również kilku innych użytkowników pragnących zachować anonimowość. W czerwcu 2015 roku Prox Dynamics dostarczyła pierwsze PD-100 PRS Black Hornet dla sił specjalnych z ulepszonymi funkcjami. Helikoptery  Black Hornet były testowane przez armię amerykańską jako platforma do prowadzenia rozpoznania taktycznego. 

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. Misio Iogi na 6

    fajna sprawa na latający granat wpakować w mikrusa trochę qq i będzie precyzyjne qq ..np wlatujące przez okno do mieszkania " persony non grata " gdy spożywa posiłek drzemie ...lub spotyka się z inną personą i jest potrzeba zsynchronizowania zrobienia im razem qq ..i gdzie np "odstrzelenie" przez snajpera (snajperów )takiego osobnika(osobników) byłoby utrudnione z różnych względów .( czasowych ,technicznych ,czy operacyjnych , czy nawet bęzpieczeństwa wykonawcy zlecenia )..ale jako gadżet operacyjny jest oki ..dopracować zasięg , optykę i czas pracy i .....reszta jest oczywista

  2. dfwsf

    Mnie najbardziej wzbudziło słowo "bezzałogowy" chyba że ktoś wie jak zrobić załogowego ;)

    1. Musk

      Ja wiem, można tam wepchnąć tego małego chińczyka, który pakuje tak rzeczy do pudełek, że później nie da się ich spowrotem zapakować

  3. antygadgeciarz

    Przez pastucha może jest trudny do wykrycia. Dla kogoś, kto dysponuje np. urządzeniem do wykrywania podsłuchu, nie mówiąc o wojskowym sprzęcie do wykrywania transmisji, to już nie. Takie coś to latający nadajnik radiowy demaskujący swoje położenie. Jak operator będzie sterował, to się zdemaskuje transmisją radiową. O locie wg GPS to też można tylko marzyć w pastucholandiach, ale każda armia w Europie potrafi GPS skutecznie zagłuszać a co niektóre to fałszować wskazania. Kolejny gadget na amerykańskie wojny kolonialne... Gdyby Polska była mniej dzikim krajem, bez wszechwładzy urzędników, to rozpocząłbym zaraz produkcję czegoś w rodzaju "pistoletu na impuls elektromagnetyczny" - podobnej zabawki jak rosyjska mafia używała w USA do napadu na banki i wyłączania tam kamer i alarmów z odległości kilkunastu metrów. Byłoby to idealne (zwłaszcza ze skanerem wykrywającym kierunek transmisji radiowych) na takie gadgety czy naziemne kamery na kółkach. Niestety w dzikiej Polsce nawet dostępny w innych krajach w sklepie z zabawkami latający model samolotu z autopilotem lub zdalnie sterowany z GPS i aparatem fotograficznym jest traktowany jako... broń, ze wszelkimi konsekwencjami prawnymi.

    1. Paweł

      " dzikiej Polsce": zawsze możesz zmienić na kraj w którym nie będziesz musiał silić się na próby udowodnienia jak to bardzo jest ci źle. Powodzenia. Po co siedzieć w kraju który się obraża? Co do sensu zastosowania, to po treści twojego komentarza jestem przekonany że polska armia jest jedyną na świecie w której każdy żołnierz nie ma przy sobie środków zagłuszających, dział impulsowych, lub też innych urządzeń do zagłuszania, obezwładniania elektroniki i tp. O to chodziło ?

    2. geodeta

      Co za bzdury. Począwszy od fałszowania wskazań odbiorników (to potrafią tylko armie państw będących operatorami systemów nawigacji, jak na razie to tylko USA i Rosja, europejski Galileo jest nadal w powijakach, a zawsze można się przełączyć z gpsu na glonass), poprzez miejskie mity dotyczące możliwości rosyjskiej mafii, po traktowanie dronów z kamerami i odbiornikiem nawigacji satelitarnej jako... broni. Sam z takich korzystam i pozwolenia na broń nam nie potrzeba. Licencja jest od niedawna konieczna stosuje się drony o sporym udźwigu w celach komercyjnych - ale to oczywiste, bo nad Europą jest gęsta sieć korytarzy powietrznych. Już 7 września, wracaj do na lekcje.

  4. wolfgang

    a pływa?

  5. artur

    hmm, a jak by je tak uzbroić :)